Najbardziej popularnym, powszechnie używanym wskaźnikiem opisującym dobrobyt i poziom cywilizacyjny danego kraju, jest produkt krajowy brutto na osobę, PKB per capita. Jest to suma wartości wszystkich dóbr i usług wyprodukowanych w danym kraju w ciągu roku, podzielona przez liczbę jego mieszkańców. Jest to wskaźnik bardzo wygodny, łatwy do obliczenia i stosowania, ale i nie pozbawiony bynajmniej wad. PKB per capita mierzy przykładowo wielkość gospodarki, ale już nie jej jakość. Kraje obdarzone ponadprzeciętną ilością surowców naturalnych, mogą zatem poprzez rabunkową eksploatację tych złóż podnieść czasowo, nawet na kilka pokoleń, do momentu wyczerpania zasobów, swój PKB ponad „naturalny” dla siebie, taki jakby miały bez tych surowców, poziom. Jednak faktyczny dobrobyt i stan cywilizacji w takim kraju, jest zazwyczaj znacznie niższy, niżby na to wskazywała sama wysokość PKB per capita. Kiedy w 2022 roku wojska Putina wtargnęły na terytorium Ukrainy, moskiewscy żołnierze zasłynęli nie tyle swoimi bardzo wątpliwymi umiejętnościami bojowymi, ale masowymi grabieżami ukraińskiego mienia, bo takiego dobrobytu w postaci bieżącej wody, spłukiwanych toalet, pralek i zmywarek, czy choćby asfaltowych dróg i lamp ulicznych, mimo że pod względem PKB per capita, Rosja przewyższa Ukrainę ponad dwukrotnie, nigdy oni na oczy nie widzieli. Rosyjskie bowiem dochody z eksploatacji węglowodorów, stanowiące największy wkład w moskiewski PKB, są bowiem praktycznie całkowicie zawłaszczane przez rządzącą klikę i do przeciętnego Rosjanina z prowincji w żadnej postaci nie docierają.
Pamiętając o tym zastrzeżeniu, przystąpimy teraz do analizy poziomu cywilizacyjnego państw świata, w oparciu o ich PKB per capita. Liczy się tu zarówno jego bezwzględna wysokość w porównaniu z innymi krajami, jak i dynamika, to, czy rośnie on, czy spada.
Dynamikę tę prawie zawsze podaje się w procentach od wartości pierwotnej. Za tą manierą kryje się założenie, że wzrost PKB, podobnie jak zmiany liczebności populacji myszy w przyrodzie, ma charakter wykładniczy. Tak jak myszy rodzą kolejne myszy, tak samo pieniądz rodzi pieniądz i podwaja on wykładniczo swoją liczebność w stałych odstępach czasu. To założenie, nawet w biologii, jest spełnione jednak tylko częściowo.
W świecie natury wzrost wykładniczy hamowany jest bowiem przez mechanizmy konkurencji międzyosobniczej i przekształca się w tzw. wzrost logistyczny. Po przekroczeniu pewnego progu, liczebność populacji przyrasta stopniowo coraz wolniej, aż w końcu wyhamowuje na asymptocie, zwanej pojemnością środowiska (K).
W ekonomii jest podobnie. W miarę, jak kapitału w gospodarce jest coraz więcej, jego cena spada i w końcu inwestycje kapitałowe przestają się opłacać. Wzrost gospodarczy zaczyna się opierać nie na kapitale, ale na kwalifikacjach siły roboczej, zdolności pracowników do innowacji i kreowania nowych, bardziej wydajnych, metod produkcyjnych i organizacyjnych. Ponieważ jednak istnieje górna, fizjologiczna, granica ilości procesów, jakie może kontrolować jeden pracownik, istnieje też górna granica wypracowywanego przez niego PKB. Przyrost PKB zatem logistycznie zwalnia, by docelowo zatrzymać się na granicy „pojemności środowiska”, zwanej też niefortunnie, „pułapką średniego dochodu”. Niefortunnie, ponieważ wysokość owego „średniego dochodu” zależy od jakości rządów i może się bardzo różnić w różnych krajach. Kraje, wolnorynkowe i praworządne mają tą pułapkę ustawioną dużo wyżej, niż skorumpowane i nieudolne, nie mówiąc już o komunistycznych dyktaturach.
Dynamikę PKB opisują więc dwa parametry. Średnie roczne tempo wzrostu w procentach – r, oraz „pojemność środowiska” – wartość docelowa K do której wysokość PKB pc asymptotycznie dąży. Dla wielu krajów na świecie, szczególnie tych najbardziej rozwiniętych, te parametry wzrostu gospodarczego, nie zmieniły się od ponad siedemdziesięciu lat. Chociaż sam PKB wzrósł w tym czasie nawet wielokrotnie, to jego dynamika przemieszcza się nadal tą samą trajektorią co w roku 1950 i dąży do tego samego, co wtedy, atraktora. Dotarcie do tej pułapki średniego dochodu, oznacza ostateczne wyczerpanie wzrostu w danych warunkach społecznych i ustrojowych. W celu osiągnięcia dalszego postępu na tym polu potrzebne są radykalne zmiany ustroju.
W naszej części Europy, w tym w Polsce, taka duża zmiana zaszła w momencie upadku komunizmu około roku 1990. W jej wyniku w Polsce tempo wzrostu r spadło z 8,6% do 5,4% rocznie, natomiast granica K zwiększyła się niebotycznie, prawie sześciokrotnie. Pomimo tego, że ustrój gospodarczy w Polsce nadal nie jest optymalny, to i tak jest znacznie bardziej do optymalnego zbliżony, niż był w czasach PRL.
Każdy krok w stronę tego optymalnego dla pomnażania kapitału ustroju, skutkuje zatem podniesieniem asymptoty K. Kiedy jednak kraj osiąga już owe ustrojowe optimum, jego asymptota K, zatem i docelowo również PKB, stabilizuje się ostatecznie na jakiejś, nawet i wysokiej, ale skończonej wartości i układ dochodzi tym samym do swoistego końca historii, przynajmniej historii gospodarczej. Społeczeństwo wchodzi w stan stabilny, w którym zarówno liczebność populacji, jak i wytwarzany przez nią PKB pozostaje stały. Stan, który autor niniejszego eseju nazwał przy innej okazji pułapką logistyczną.
Na poniższym wykresie pokazano parametry wzrostu, zarówno tempo r na osi poziomej, jak i pułapkę średniego dochodu K na osi pionowej, dla wybranych krajów na świecie. Od razu należy zastrzec, że dane te z pewnością obarczone są sporym błędem. Rzeczywista dynamika PKB często odbiega, nawet bardzo daleko, od wyidealizowanego modelu logistycznego, jest bowiem zaburzana przez różne drugorzędne zjawiska i chwilowe perturbacje. Szczególnie dzieje się tak w przypadku, o czym już była mowa, krajów surowcowych, których PKB mało zależy od jakości rządu i form ustrojowych, ale przede wszystkim od koniunktury i światowych cen surowców. Dodatkowo, dopóki PKB pc danego kraju nie przekroczy połowy „pojemności środowiska” (K/2) dopóty krzywa logistyczna nie różni się wyraźnie od krzywej wykładniczej i efekt hamowania logistycznego nie jest jeszcze widoczny. Oszacowanie wysokości asymptoty K może być wtedy obarczone sporym błędem czysto obliczeniowym. Niemniej, mimo tych wyzwań i tak można zauważyć pewne regularności.

Widzimy że omawiane zmienne r i K nie są bynajmniej od siebie niezależne i przedstawiające poszczególne kraje punkty na wykresie, układają się wzdłuż pewnych prostych, swoistych „ciągów głównych”. Im szybszy jest wzrost gospodarczy, tym przeważnie krócej trwa i szybko też, na niskim poziomie K, w pułapce bardzo średniego dochodu,się kończy.
Ciąg główny opisany jako „Zachód” grupuje rozwinięte kraje zachodnioeuropejskie, oraz anglosaskie, jak USA, czy Kanada. Do tej grupy należałyby też europejskie państwa postkomunistyczne, w tym Polska, które jednak pominięto ze względu na znacznie wyższy poziom błędu w szacowaniu ich parametrów. Wśród krajów z grupy zachodniej zaznaczono kraje „południa”, takie jak Hiszpania, czy Grecja, które mają zauważalnie gorszy parametr wzrostu K, niż kraje anglosaskie, skandynawskie, czy niemieckojęzyczne
Nie wszystkie kraje należą jednak do tego zachodniego ciągu głównego. Istnieje też ciąg krajów dalekowschodnich, wyraźnie bardziej stromo nachylony niż ciąg krajów zachodnich. Przy tej samej asymptocie K kraje dalekowschodnie są w stanie osiągnąć ją dużo szybciej, mając zdecydowanie wyższe tempo wzrostu r, niż kraje zachodnie. Ewenementem jest Singapur, któremu udaje się łączyć stosunkowo szybkie tempo wzrostu r z bardzo wysoką, wyższą o połowę w stosunku do tego, jaka „powinna być”, asymptotą K. Ta cecha występuje również, chociaż w znacznie słabszym stopniu, w USA.
Istnienie podobnej liniowej zależności pomiędzy tempem wzrostu, a docelową asymptotą wynika wprost z modelu logistycznego. Problem jednak w tym, że model przewiduje zależność wprost proporcjonalną, czyli im większe r, tym większe K, podczas gdy z pomiarów wychodzi nam zależność odwrotnie proporcjonalna. Im większe r tym mniejsze K.
Różnice w tempie wzrostu r jest stosunkowo łatwo wytłumaczyć. Inwestorzy oczekują bowiem zwrotu ze swoich inwestycji, a czas oczekiwania na ten zwrot, zależy wprost od stopy zysku. Im jest ona wyższa, tym krócej na ów zwrot trzeba czekać. W kraju dobrze rządzonym, o stabilnych, przewidywalnych instytucjach, takim jak USA, czy Szwajcaria, można czekać nawet bardzo długo i tym samym zadowolić się niższą stopą zwrotu. Jednak w krajach dzikich, skorumpowanych, socjalistycznych i niestabilnych, ryzyko że nagle jakiś patriotyczny, suwerenny reżim ludowo-narodowy zarządzi konfiskatę, „udomowienie”, czy nacjonalizację naszej inwestycji, albo spodoba się ona jakiemuś zaprzyjaźnionemu z władzą gangsterowi, jest znaczące i dopuszczalny czas oczekiwania na zwrot z inwestycji jest znacznie krótszy. Aby zatem dany biznes mógł w ogóle dojść do skutku, musi on, przy krótkim zakładanym czasie zwrotu, dawać wyraźnie wyższy zysk. Ponieważ zaś zawsze potencjalnych biznesów o niższej stopie zwrotu, jest dużo więcej niż tych o stopie wyższej, w gospodarce dominować będą te pierwsze i średnia stopa zwrotu będzie zawsze bliska najniższej możliwej w danym ustroju, czyli dla danego czasu oczekiwania na zwrot, jaki ten ustrój generuje.
Im zatem kraj jest lepiej rządzony, im jest bardziej wolnorynkowy i praworządny, tym bardziej uwzględniany w tzw. analizie NPV, czas zwrotu z inwestycji jest dłuższy i tym samym średnia stopa zwrotu, a zatem i dynamika PKB, niższa. W gospodarce idealnie wolnorynkowej, o czasie oczekiwania na zwrot dążącym do nieskończoności, minimalna stopa zwrotu z inwestycji zrównuje się z tzw. stopą dyskonta, czyli jest równa kosztowi kapitału użytego w danej inwestycji
Ponieważ jednak, jak już wspomniano, możliwych biznesów o niższej stopie zwrotu jest dużo więcej niż tych o wysokiej, zatem wzrost w gospodarce wolnorynkowej, chociaż wolniejszy niż w krajach zacofanych, trwa dużo dłużej i osiąga dużo wyższą asymptotę K. Pułapka średniego dochodu w gospodarce wolnorynkowej jest już pułapką logistyczną wysokiego dochodu.
W zapisie ilościowym, model logistyczny przewiduje zależność K=r/c, gdzie c jest pewną stałą, w ekologii określającą natężenie konkurencji wewnątrzgatunkowej o potrzebne do reprodukcji zasoby. Im c jest wyższe, czyli im osobniki w populacji silniej między sobą konkurują, tym ich docelowa liczebność K przy danym r jest niższa. W naszej analogii ekonomicznej odpowiednikiem konkurujących o zasoby osobników jest konkurujący kapitał, bo to on się w naszym modelu pomnaża. Aby wyjaśnić obserwowaną, odwrotnie proporcjonalną zależność K(r), musimy więc przyjąć, że, wraz ze wzrostem poziomu wolnorynkowości, wzajemna konkurencja między kapitałem, czyli współczynnik c, musi spadać szybciej niż średnia stopa zwrotu r.
Zwykle uważa się, że to inwestorzy konkurują o kapitał, jednak z punktu widzenia samego kapitału, jest na odwrót. Aby się rozmnożyć, kapitał, podobnie jak populacja słowików, potrzebuje konkretnych zasobów. Siła konkurencji c w naszym modelu ma wymiar osoby/pieniądze, zatem zasobem, o który kapitał konkuruje między sobą są …ludzie, a właściwie ich praca, którą trzeba w pomnażanie kapitału włożyć. Im więcej wolnego rynku, tym mniej ludzkiego wysiłku do budowy zamożności potrzeba, tym więcej procesów może nadzorować jeden pracownik i natężenie konkurencji między kapitałem o pracę jest mniejsze. Przeciętny pracownik wytwarza więcej PKB i jego zarobki tez są proporcjonalnie większe. Istnienie więcej, niż jednego ciągu głównego, oznacza też, że istotne są tu również różnice kulturowe. W krajach Dalekiego Wschodu, wraz z polepszaniem ustroju, konkurencja między kapitałem maleje szybciej niż w krajach Zachodu. Fenomen ten na pewno wart jest bliższych badań, które jednak wykraczają poza ramy niniejszego eseju.
Poziom zatem pułapki średniego dochodu, asymptoty K do której dąży PKB per capita w danym kraju zależy od jakości rządów. Aby, tak samo jak PKB, również jakość rządów opisać w sposób ścisły, ilościowy, wykorzystamy, obliczany co roku dla poszczególnych krajów przez amerykańską fundację Heritage, tzw. Index of Economic Freedom (IEF). Wbrew swojej nazwie, ocenia on raczej nie poziom wolności gospodarczej, a właśnie poziom sprawności, kompetencji i uczciwości rządów, chociaż oczywiście to pierwsze wynika z tego drugiego. Wskaźnik IEF składa się z dwunastu części, które opisują różne aspekty wpływu aparatu państwowego na gospodarkę, np. wolność handlu, poziom korupcji, wolność transferów finansowych, etc. Zbadamy teraz, czy istnieje jakaś korelacja pomiędzy poszczególnymi składowymi tego wskaźnika, a poziomem pułapki średniego dochodu w danym kraju. Wynik przedstawiono na wykresie. Uwzględniono tylko korelacje istotne statystycznie, czyli takie, dla których prawdopodobieństwo, że pojawią się przypadkowo, jest mniejsze niż 1%.

Zgodnie z naszymi przypuszczeniami, faktycznie istnieje korelacja pomiędzy docelowym poziomem dobrobytu K z jednej strony, a zarówno wskaźnikiem IEF jako całością, jak i większością jego części składowych, z drugiej. Większością, ale bynajmniej nie wszystkimi. Wysokość wydatków rządowych i jakość finansów publicznych (poziom deficytu i zadłużenia) nie mają, jak się okazuje, dla dobrobytu żadnego znaczenia, natomiast, co na pewno jest wielkim zaskoczeniem, dobrobyt z obciążeniem podatkowym ma korelację ujemną. Im wyższe podatki, tym większy dobrobyt. Oczywiście nie oznacza to, jak w tym miejscu chętnie zakrzyknęliby lewacy, że podatki kreują dobrobyt, a jedynie że wykreowanie tego dobrobytu wymaga sprawnych, kompetentnych i przejrzystych instytucji, np. sądów. Instytucji o wysokiej jakości. A wysoka jakość, no cóż, musi kosztować, zatem i podatki też muszą być stosunkowo wysokie, co się jednak per saldo znakomicie opłaca.
Uważni Czytelnicy zauważyli jednak na pewno w tym miejscu pewną niespójność. Wszak autor napisał już, że parametry pułapki średniego dochodu w niektórych krajach są stałe od ponad 70 lat, podczas, gdy IEF jest obliczony tylko dla jednego konkretnego (2023) roku. Korelacja jednak, mimo tego, jest bardzo silna. Odpowiadają za to dwa zjawiska. Po pierwsze te składowe IEF, które mają dla dobrobytu znaczenie, zwyczajnie nie zmieniały się w przedmiotowych krajach znacząco w tym okresie, także w czasach, kiedy jeszcze IEF nie był w ogóle obliczany. Drugi przypadek, który dotyczy m in Wietnamu, jest bardziej interesujący. Parametry wzrostu w Wietnamie są stałe mniej więcej od 1980 roku, a przy tym bardzo wysokie, na poziomie Tajwanu. Jednak sam IEF bynajmniej stały nie był. W latach 1995-2023 wzrósł on z 40 pkt do ponad 60, w tym tak istotne parametry, jak ochrona własności prywatnej (w kraju komunistycznym!) z 10 do 50 pkt, a wolność od korupcji z 10 do 40. Wychodzi więc na to, że władze Wietnamu podnoszą swój IEF krokowo, wyprzedzając stale wzrost gospodarczy i docelowo Wietnam dojdzie z poziomem wolnego rynku do poziomu Tajwanu.
W porównaniu z oryginalnym rankingiem Heritage, w naszej skorygowanej wersji, najbardziej (ponad 10 pkt) straciły kraje afrykańskie, oraz Iran, Wenezuela, Tadżykistan i Turkmenistan. Zyskały zaś kraje europejskie, Australia i USA. Wśród krajów, wg klasyfikacji IEF, „wolnych”, czyli mających ponad 80 pkt, znajdziemy teraz na pierwszym miejscu Szwajcarię, wszystkie kraje skandynawskie, wszystkie kraje anglosaskie, oraz Austrię, Holandię, Luksemburg, Estonię i Singapur, jedyny w tym gronie kraj niezachodni. Wypadł bowiem z tej grupy, chociaż stracił tylko 2,4 pkt, Tajwan. Dziewięć wskaźników IEF tworzy swoistą dziewięciowymiarową przestrzeń fazową, w których poszczególne kraje można umieścić jako punkty. Punkty te grupują się w czterech oddzielnych grupach – klastrach. Kraje z danego klastra znajdują się w tej przetrzeni bliżej swoich towarzyszy, niż jakiegokolwiek kraju z klastra sąsiadującego. Współrzędne tych klastrów pokazano w formie wykresu radarowego:

Widać na nim, że oprócz krajów upadłych, takich jak Iran czy Wenezuela, które wszystkie dziewięć parametrów mają tak samo złych, główne różnice pomiędzy pozostałymi trzema klastrami dotyczą ochrony własności prywatnej, sprawności sądownictwa i poziomu korupcji „Goverment’s Integrity”.
Przestrzeni 9D nie da się łatwo przedstawić w dwóch wymiarach, takie rzutowanie zawsze będzie mniej lub bardziej zniekształcone. Niemniej podjęto taką próbę pokazania omawianej przestrzeni fazowej w formacie 2D. Na wykresie widoczny jest omówiony wyżej podział na klastry. Wyróżniono kraje anglosaskie, skandynawskie z dołączoną Szwajcarią, oraz „ciąg dalekowschodni”. Dodatkowo zaznaczono kraje tzw. grupy BRICS, zwykle duże i ludne, ale jak widać, fatalnie zarządzane. Z tej grupy Indie, Brazylia i RPA należą jeszcze do klastra „aspirującego”, podczas gdy Chiny i Rosja to kraje zdecydowanie zacofane. Dołączenie do BRICS, Iranu, o czym się od jakiegoś czasu słyszy, przedstawiciela klastra „upadłych” bynajmniej poziomu BRICS nie podniesie. Wbrew niektórym popularnym poglądom, BRICS to zatem zacofana i prymitywna przeszłość, a nie przyszłość.

Wykonanie dwuwymiarowego przekroju przestrzeni dziewięciowymiarowej, tak aby odległości między punktami były możliwie zbliżone do rzeczywistych, jak już wspomniano, nie może obyć się bez błędów. Zwłaszcza jeżeli punktów – państw jest dużo. W celu zwiększenia dokładności wykonano zatem podobny wykres tylko dla Europy.

Jak widać, nie ma w Europie krajów upadłych, a do zacofanych należą tylko Rosja, Białoruś i Mołdawia, oraz Ukraina gdyby była sklasyfikowana.
Najbliższymi sąsiadami Polski w tej przestrzeni fazowej, czyli krajami najbardziej do niej podobnymi pod względem ustrojowym i gospodarczym są obecnie w kolejności Węgry, Chorwacja, Słowacja i Gruzja, co z resztą pokazuje wykres.
Cały powyższy wywód został skonstruowany w oparciu o założenie, że po usunięciu trzech zbędnych składowych IEF, wszystkie dziewięć pozostałych ma taką sama wartość dla wyniku, czyli dla poziomu asymptoty K. Nie do końca to założenie jest spełnione. Oprócz samej siły korelacji, ważna też bowiem jest jej czułość. Co z tego, że korelacja wynosi nawet i 100%, skoro zmiana danego parametru dziesięciokrotnie spowoduje zmianę poziomu dobrobytu tylko o jakiś ułamek procenta? Które zatem z tych dziewięciu składowych są dla dobrobytu najważniejsze? W celu odpowiedzi na to pytanie przypiszemy teraz im odpowiednie wagi i zbadamy, przy jakiej kombinacji tych wag, korelacja całkowitego IEF z dobrobytem osiąga swoje maksimum. Wynik obliczeń przedstawia poniższy wykres.

Jak się okazuje z dwunastu pierwotnych części IEF, faktyczny zauważalny wpływ na poziom pułapki średniego dochodu ma raptem cztery, a i to nierównomiernie. Wolność od korupcji ma wagę równą 9%, ochrona prawa własności 13%, a wolność prowadzenia biznesu, 27%. Największy wpływ, ponad połowę całości, ma jednak wolność handlu. Nie ma się zatem co dziwić, że na pierwszym wykresie Singapur, mający najwyższy wskaźnik „trade freedom” na świecie, wyskoczył aż tak bardzo poza skalę. Niestety nie da się jednak w ten sposób wytłumaczyć anomalii dla USA, których gospodarka jest stosunkowo, jak na kraj rozwinięty, protekcjonistyczna.
To jednak, że dla samej wysokości docelowego PKB per capita, realne znaczenie mają tylko cztery wskaźniki, nie pozwala na lekceważenie pozostałych pięciu. Chociaż nie wpływają one znacząco na wielkość gospodarki mierzonej wysokością PKB, to jednak, jak już była o tym mowa, wpływają one na jej jakość, co dla poziomu życia w danym kraju, o czym można się naocznie przekonać porównując Rosję z Ukrainą, również ma olbrzymie znaczenie.
Przyszłość świata jest zatem zdeterminowana. W miarę jak poszczególne, początkowo najbardziej zacofane, kraje będą dochodzić do swoich pułapek średniego rozwoju i grzęznąć w stagnacji, podczas gdy kraje bardziej cywilizowane będą się nadal bogacić, w tych pierwszych zacznie narastać presja społeczna na przeprowadzenie niezbędnych reform podwyższających poziom asymptoty K. Ten proces może mieć nawet bardzo burzliwy przebieg, co możemy obecnie obserwować na Ukrainie. Rządzące w takich zacofanych krajach skorumpowane i niekompetentne elity, bez wątpienia będą się przed podjęciem zmian wzdragać, próbując wszystkich dostępnych alternatyw, nawet z „małą zwycięską wojenką włącznie, co właśnie widzimy w przypadku Rosji. Wcześniej, czy później, zmiany te jednak nastąpią. Wszystkie kraje na świecie stopniowo będą dążyć do tego samego atraktora ustrojowego i upodabniać się coraz bardziej do Szwajcarii i krajów skandynawskich, które obecnie najbliżej tego optimum ustrojowego się znajdują. W tej globalizacji poszczególne społeczeństwa będą się unifikować gospodarczo, społecznie i w konsekwencji także kulturowo. Różnice pozostaną, co najwyżej, na poziomie folklorystycznym. Co jednak, kiedy jakiś kraj, zamiast uczestniczyć w tym procesie, zdecyduje się jednak mu oprzeć i postawi na politykę suwerenną, niepodległościową, godnościową, pozostając przy nieefektywnych rozwiązaniach ustrojowych utrzymując swoich obywateli w nędzy, na co szczególnie narażone są kraje surowcowe, jak Rosja?
Wtedy włączy się kolejny mechanizm. Jak już to opisano, im lepszy, bardziej wolnorynkowy ustrój, tym mniejszych wymaga nakładów pracy na jednostkę kapitału. Nigdy jednak to zapotrzebowanie nie spada do zera. Już teraz w najbogatszych krajach na świecie narasta deficyt pracowników, a proces ten będzie się tylko nasilał i obejmował kolejne obszary ziemskiego globu. W rezultacie mieszkańcy krajów suwerennych i antyglobalistycznych, nie chcąc patriotycznie klepać biedy u siebie, bez problemu poszukają swojego miejsca do życia i pracy w krajach o wyższym poziomie pułapki średniego dochodu, co już teraz możemy obserwować w Rosji i na Ukrainie, gdzie ten proces wyludniania już się rozpoczął. Kraje suwerenne nie utworzą zatem żadnego „alternatywnego bieguna”, jak deklarują to obecnie reżimy w Rosji i Chinach, tylko zamienią się w końcu w Dzikie Pola, gdzie wilcy będą wyli na ruinach dawnych miast, a białe niedźwiedzie spacerować po dawnych ulicach. Docelowo istnieje tylko możliwość wyboru pomiędzy globalistycznym odpowiednikiem Szwajcarii, czy Szwecji, a rezerwatem wtórnie zdziczałej przyrody. Tertium non datur.