Brat pasikonik

Autor niniejszego bloga miał już okazję do utyskiwania na sposób, w jaki w kulturze popularnej ukazuje się Kościół Katolicki, jego dzieje i tą część historii powszechnej, zwłaszcza Średniowiecze, która mocno jest z owymi dziejami powiązana. Wbrew zdaniu wielu apologetów, nie jest to jednak przejaw żadnego antykatolickiego spisku, a wynika z prostej ekonomicznej kalkulacji. Zgodnie z credo unieśmiertelnionym przez inż. Mamonia z filmu „Rejs”, szerokiej publiczności podobają się tylko te rzeczy, które już raz widziała. Skoro już raz, u zarania kina i telewizji pokazano Średniowiecze jako okres ciemny, brudny, zacofany, zaznaczony straszliwym feudalnym uciskiem chłopa pańszczyźnianego, terrorem straszliwej inkwizycji, do której Gestapo ani się nie umywało i rozświetlony jedynie blaskiem stosów, na których płonęli wszyscy, którzy w jakikolwiek sposób usiłowali ten straszliwy ucisk i terror zakwestionować, to publiczność takiego właśnie obrazu historycznego oczekuje. Wszelkie próby dostosowania przekazu do aktualnego stanu badań historycznych budzi wśród producentów strach o utratę znaczącej części publiczności i w konsekwencji zarobków. Do tego doszedł ostatnio paniczny lęk przed pokazaniem czegokolwiek, co mogłoby zostać odebrane jako, choćby bardzo ostrożna i zawoalowana krytyka islamu. Tak jest w przypadku produkcji filmowych wielkobudżetowych. Wszystkie filmy tego rodzaju, także stosunkowo nowe, jak ostatni „Robin Hood”, wyglądają jak wyjęte spod jednej propagandowej sztancy. Nieco inaczej już jest w przypadku seriali, które z definicji kręcone są dla węższego, bardziej wyspecjalizowanego kręgu odbiorców. Tutaj trafiają się już produkcje, jeżeli nawet nie zupełnie obiektywne, to przynajmniej bardziej zniuansowane. Pozytywnymi przykładami mogą być opisywani już przez autora „Tudorowie”, czy „Filary Ziemi”.

 

Jednak, nawet w tym przypadku, koszty produkcji i związana z nimi bezwładność materii jest na tyle duża, że o zupełnym zerwaniu ze stereotypem, nie może być mowy. Jest jednak w kulturze dziedzina, gdzie można to zrobić właściwie bezkosztowo i tak się też stało. To literatura. Literatura nie poważna, nie apologetyczna, nie naukowa, ale literatura jak najbardziej popularna. Zarówno w Polsce, jak i na świecie powstaje wiele książek, które, nawet pisane przez ateistów (nie mylić ze świeckimi humanistami), są, częściowo zapewne nawet bez świadomego wyboru autorów, z ducha czysto chrześcijańskie. Z polskich pisarzy należy wymienić w tym kontekście Jacka Dukaja, z Anglosasów Neala Stephensona z jego „Peanatemą”. Oraz powieść, o której właśnie pragnie autor napisać kilka słów.

 

Chodzi o „Eifelheim” Michaela Flynna. W warstwie fabularnej mamy do czynienia z powieścią dwuwątkową. Jeden z nich toczy się w niedalekiej w stosunku do nas przyszłości. Autor opisuje w nim pracę dwojga partnerów, z których jedno jest fizykiem teoretycznym pracującym nad nową teorią czasoprzestrzeni, a drugie …kliologiem. Co to znów za zawód mógłby ktoś zapytać. Otóż, zgodnie z koncepcją Flynna, kliologia jest historią, ale historią uprawianą jako nauka ścisła, metodami ilościowymi, matematycznymi. Widać tu jakieś echo asimovskiej psychohistorii. Ponieważ niżej podpisany, tak właśnie swoje zamiłowanie do historii traktuje, czemu dawał wyraz także na tym blogu, zatem postać Toma Schwoerina stała mu się od razu bardzo bliska. Podczas gdy Sharon Nagy, jego nieślubna żona pracuje nad nową teorią czasoprzestrzeni, sam Tom bada przyczyny, dla których pewna osada w Schwarzwaldzie, tytułowa Eifelheim, wioska, która opustoszała w trakcie epidemii Czarnej Śmierci w XIV wieku, nie została nigdy ponownie zasiedlona, chociaż z równań i modeli kliologicznych, wynika, że powinna.

 

Drugi, przeplatający się z pierwszym, wątek to właśnie dzieje owej wioski, tuż przed nadejściem do niej zarazy. I tu właśnie mamy do czynienia ze zjawiskiem, o którym pisałem na wstępie. Flynn musiał przeprowadzić nad późnym Średniowieczem naprawdę głębokie studia, bo opis po prostu poraża swoją dokładnością, obiektywizmem i znajomością nawet drobnych detali. Autor pokazuje nam pełen przekrój ówczesnego społeczeństwa, od bezrolnych wyrobników, tzw „niewolnych”, chociaż z niewolnikami z innych epok historycznych, zarówno wcześniejszego Antyku, jak i późniejszego Renesansu, nie mieli oni nic wspólnego, po pana feudalnego na miejscowym zamku. Aby zaś przekrój był pełny, dokonuje Flynn pewnego wybiegu sprowadzając do tego zabitego przysłowiowymi dechami zakątka Cesarstwa, absolwenta Sorbony, szczycącego się przyjaźnią z samym Wilhelmem Ockhamem, który zresztą również na kartach powieści się pojawia. Opisany reprezentant ówczesnej nauki, pełni, jako ksiądz Dietrich, funkcję miejscowego proboszcza. Powody, dla których ktoś taki woli kryć się na prowincji, zamiast błyszczeć na biskupim dworze, uczynił Flynn zrozumiałymi i podał je w sposób przekonywujący. Ksiądz Dietrich jest też głównym bohaterem tej historii i wydarzenia, których przyczyn docieka później kliolog z XXI wieku, oglądamy właśnie jego oczami.

 

A nie są to wydarzenia banalne. Otóż w tej zapadłej schwarzwaldzkiej wiosce w 1348 roku dochodzi, ni mniej ni więcej, tylko do kontaktu z pozaziemską cywilizacją. Trzeba w tym miejscu przyznać, że Flynn bez żadnych problemów wychodzi obronną ręką z takich pułapek, jak odpowiedź na pytanie, dlaczego kosmici zamiast wylądować w którymś z ówczesnych centrów cywilizacyjnych, wybrali taką głuszę, albo dlaczego, pojawiwszy się raz wtedy, nigdy dotąd nie pojawili się ponownie. Co ciekawe, cywilizacja krenków, jak przybyszy nazywają mieszkańcy wioski, choć oczywiście technologicznie góruje znacznie nad europejskim Średniowieczem, to jednak nie odbiega specjalnie od czasów Toma i Sharon. Z jednym wyjątkiem, właśnie możliwości natychmiastowego przemieszczania się we Wszechświecie. I do tej możliwości powoli dochodzi właśnie Sharon w swojej pracy. Niemniej ciągle umyka jej pewien kluczowy element. Tymczasem Tom, analizując pozostałe po Eifelheim listy, zapisy w kronikach, wzmianki w księgach handlowych, ikonografię, etc, powoli, eliminuje po kolei wszystkie możliwości, aż pozostaje mu ta jedna, w którą ani on sam, ani nikt inny nie chce z początku uwierzyć. W końcu poszukiwania Toma i Sharon splatają się ze sobą aż dochodzi do niespodziewanego finału…

 

Z punktu widzenia opisanego w pierwszej części eseju, dużo ciekawszy jest jednak wątek XIV wieczny. Gdyby Flynn pisał scenariusz do hollywoodzkiego blockbustera, zapewne pokazałby krenków schwytanych przez ciemne chłopstwo z widłami i pochodniami, zawleczonych przed oblicze potworrrnego inkwizytora, koniecznie chudego fanatyka o obłąkanym spojrzeniu i w końcu, jako straszliwych demonów, a wygląd krenkowie faktycznie mają demoniczny, spalonych, razem z całym swoim dobytkiem, na stosie. Ewentualnie w ostatniej chwili uratowanych przez oświeconych muzułmanów. Na szczęście nie mamy jednak do czynienia z blockbusterem, tylko z bardzo inteligentną powieścią. Owszem, pojawiają się wśród miejscowych hipotezy o demonicznej proweniencji krenków, ale szybko zostają ucięte przez elity – rycerza Manfreda i naszego absolwenta Sorbony, księdza Dietricha, którzy zgodnie stwierdzają, że krenkowie, podobnie jak ludzie również zostali stworzeni przez Boga. Sami obcy są w sposób oczywisty …obcy, nieludzcy. Obcy zarówno biologicznie, jak i społecznie, czy intelektualnie. Nie przypominają współczesnych Amerykanów, co jest zwykle przekleństwem produkcji SF, pod żadnym względem. Ich organizacja społeczna swoją daleko posuniętą kastowością przypomina bardziej mrowisko, niż rozwinięty feudalizm, do którego teraz trafili. A jednak, pomimo tych różnic, porozumienie okazuje się zaskakująco łatwe. Scenarzyści wielkobudżetowi zapewne nakazaliby w tym miejscu mieszkańcom Eifelheim, aby pod wpływem kontaktu z obcymi, odkryli demokrację, sprawiedliwość społeczną i prawa człowieka. Tymczasem u Flynna nic takiego nie ma miejsca. Po pierwsze społeczeństwo kosmitów, ze swoją owadzią kastowością, niczego podobnego do demokracji nie posiada, po drugie to nie średniowieczni wieśniacy muszą się w powieści odnaleźć w kulturze XXI wieku, ale na odwrót, to przybysze zmuszeni są bytować w cywilizacji feudalnej. I znów, wbrew medialnemu paradygmatowi, kultura Średniowiecza okazuje się na tyle atrakcyjna, że to właśnie krenkowie, skoro już znaleźli się w tym otoczeniu, wchodzą w sieci zależności feudalnych, a wielu z nich …nawraca się na chrześcijaństwo, co na pewno w produkcji filmowej żadną miarą by nie przeszło. Dyskusje światopoglądowe toczone przez księdza Dietricha z przedstawicielami obcych są jednym z najmocniejszych fragmentów powieści. Kontakt z obcą cywilizacją ma na krenków wpływ znacznie przemożniejszy, niż na XIV wiecznych chrześcijan. Niemniej możliwości adaptacyjne obcych okazują się jednak ograniczone, a w dodatku do wsi dociera Czarna Śmierć…

 

Nie będziemy oczywiście streszczać powieści w całości, inaczej odebralibyśmy większość radości z jej lektury, do której serdecznie zachęcamy. Obawiam się jednak, że „Eifelheim” podzieli los innych literackich rewelacji, jak wspomniana już „Peanatema”, czy „Lata ryżu i soli” Robinsona (powieść akurat całkowicie niechrześcijańska, ale też na swój sposób odkrywcza i rewolucyjna, również wywarła na autorze niniejszej recenzji gigantyczne wrażenie) i przejdzie bez najmniejszego nawet echa. Na koniec przypomnieć należy, że niżej podpisany uważa „Eifelheim” za powieść z ducha nie mniej katolicką niż twórczość Tolkiena, oraz, co zaznaczył już na wstępie, wpisuje się ona w narastający trend, do którego należy też Jacek Dukaj, czy w Ameryce Neal Stephenson. Ciekawe, kiedy w końcu ten trend przebije się do kina, bo że się w końcu przebije, wątpić nie należy.

 

„Eifelheim”

Micheal Flynn

Tłum. Tomasz Walenciak

Wyd.Solaris 2011

77 myśli na temat “Brat pasikonik

  1. Ja mam tylko jedno pytanie: kiedy Ty ma czas na to wszystko? 😉 Aktywne udzielanie się na forach, nauka, a na dodatek czytanie książek dla przyjemności.Książka z opisu całkiem, całkiem… Jak będę na emeryturze to może przeczytam. 😉

    Polubienie

    1. > Ja mam tylko jedno pytanie: kiedy Ty ma czas na to> wszystko? 😉 Aktywne udzielanie się na forach, nauka, a na> dodatek czytanie książek dla przyjemności.Hmm… W pociągu?

      Polubienie

        1. Mniej więcej :)Czytam w kazdym razie gdzie się da i kiedy się da. Oczywiście takie pozycje jak Futuyma wymagają większej koncentracji, nie da się tego połączyć np z ogladaniem telewizji. Ale zwykłe powiesci – da się.

          Polubienie

  2. Prof. Krzysztof Rybiński popiera wprowadzenie EURO, podpisanie Traktatu Lizbońskiego oraz podniesienie podatków w Polsce, co zgodnie z krzywą Laffera zwiększy wpływy do budżetu. A co Pilaster o tym sądzi ?

    Polubienie

    1. Pilaster sądzi, że podniesienie podatków w Polsce obniży wpływy do budżetu 😦 Znajdujemy się, jak większość krajów, po drugiej stronie krzywej Laffera.Co do euro, to na pewno będzie to z korzyścią dla Polski.

      Polubienie

          1. > Per Saldo Tusk z Rostowskim obniżyli podatki. Wskaźnik> wolności podatkowej jest dzisiaj dużo niższy niż był w> 2007 rokuChyba raczej wyższy…

            Polubienie

          2. W roku 2007 wskaxnik wolności podatkowej w Polsce wynosił 68,63 pkt. W roku 2011 – 74,00 pkt i jest ro drugi wynik w historii pomiarów po roku …2010 – 74,9 pktSpadek spowodowany jest podwyżką VAT. Niemniej nadal mamy najmniejsze obciążenia podatkowe w historii pomiarów.Metodyka liczenia znajduje się tutaj:http://www.heritage.org/Index/Fiscal-Freedom

            Polubienie

        1. Mechanizmy pilnowania porządku w strefie Ojro były i są wyjątkowo słabe – co widać na „załączonym obrazku”. Czy wolność gospodarcza na tym skorzysta? – szczerze wątpię, gdyż wiele krajów Jewrolandu ma gorszy IEF od nas (tj. więcej socjalizmu) i nikt sobie nic z tego nie robi.IEF Grecji – 60,3IEF Włoch – 60,3IEF Portugalii – 64,0IEF Polski – 64,1IMO powinniśmy pozostać przy złotówce. Przynajmniej tak długo jak mamy niepokoje w strefie Euro. W przyszłości – czemu nie? Większość eksportu idzie do krajów UE, więc gospodarka w dłuższej perspektywie by na tym skorzystała. Pytanie ile straci budżet państwa na pompowaniu gotówy w nierentownych greków, hiszpanów czy portugalczyków.

          Polubienie

          1. Wiele krajów? jeżeli trzy kraje to „wiele” to ile jest wg kociaczka „niewiele??Trzy kraje euro mają faktycznie gorszy IEF od polskiego, ale czternaście ma lepszy i to najczęsciej znacznie lepszy. :)Ale faktycznie, uważam, ze z euro nie ma potrzeby się śpieszyć, najpierw należy spełnić kryteria, zwłaszcza zredukować deficyt i dług, zliberalizować polską gospodarkę do poziomu estońskiej, czy duńskiej i wtedy można się zastanowić…

            Polubienie

  3. Jednak nie wytrzymałem i kupiłem te książkę. Mam nadzieję, że wątki teologiczne nie będą zbyt agresywne. ;)Natomiast przed zakupem przeczytałem jeszcze raz Twoją recenzję i zauważyłem coś zabawnego:”Podczas gdy Sharon Nagy, jego nieślubna żona pracuje nad nową teorią czasoprzestrzeni”Kto to jest „nieślubna żona”? Partnerka, towarzyszka życia, ale żona? Z definicji żona jest wyłącznie ślubna.Mam nadzieję, że to nie są oznaki początku procesu dewocenia. 😉

    Polubienie

    1. > Kto to jest „nieślubna żona”? Partnerka, towarzyszka> życia, ale żona? Z definicji żona jest wyłącznie ślubna.Poniekąd. :)Jednakowóż, kobieta spełniająca wszelkie funkcje żony, ale bez formalnego zatwierdzenia, jak powinna być nazywana?Partnerką? Partnerka to wspólniczka w interesach, np współwłaścicielka firmy.Towarzyszka? Zofia Grzyb :(Kochanka? – to jednak co innego.Co do dewocenia, to jest właśnie na odwrót. Gdybym zdewociał, to za „żonę” uważałbym tylko żonę po ważnym ślubie kościelnym. Tymczasem jestem zdania, że to funkcja określa nazwę.A co do meritum, to bez obaw. Jest to normalna, pełnoprawna i znakomita powieść SF. Wątki teologiczne nie gryzą, a na pewno mniej niż np w „Imieniu Róży” 🙂

      Polubienie

      1. > Jednakowóż, kobieta spełniająca wszelkie funkcje żony, ale> bez formalnego zatwierdzenia, jak powinna być nazywana?> (…)> zdewociał, to za „żonę” uważałbym tylko żonę po ważnym> ślubie kościelnym. Tymczasem jestem zdania, że to funkcja> określa nazwę.Nie tylko funkcja, ale i atrybuty. Dla krk takim niezbędnym atrybutem jest sakrament małżeństwa. A taki sakrament to nie jest byle co. To przysięga wobec Boga w obecności kapłana. Pożycie niesakramentalne z formalnego punktu widzenia to cudzołóstwo. Prawo to prawo. Chyba, że Duch Święty się pomylił? 😉

        Polubienie

  4. Siła oddziaływania popkultury jest ogromna a Kościół z dekady na dekadę karłowacieje w krajach cywilizacji przez mącenie innych ideologii, czy popkultury właśnie, która jest przecież nieustannym powtarzaniem jakiegoś pierwszego memu. Chyba nic już nie jest w stanie cofnąć tego procesu wypychania katolicyzmu poza kulturę.Nie jest tak pilaster, że robisz dobrą minę do złej gry a w gruncie rzeczy nie da się powstrzymać tego procesu?

    Polubienie

    1. „Kościół z dekady na dekadę karłowacieje”

      Tak samo jak w XX wieku. I w XIX wieku. I w XVIII. W XVII. I we wszystkich poprzednich…

      „.Nie jest tak pilaster, że robisz dobrą minę do złej gry a w gruncie rzeczy nie da się powstrzymać tego procesu?”

      Zobaczymy… 🙂

      „Eifelheim” jest przykładem na to, że katolicyzm w literaturze można „sprzedać” w formie bardzo atrakcyjnej fabularnie i w nurcie gdzie nikt by tego nie oczekiwał („twarda” science fiction)

      Polubienie

      1. > Tak samo jak w XX wieku. I w XIX wieku. I w XVIII. W XVII. I we wszystkich poprzednich…

        Nikt tego nie mówi. I zdaję sobie sprawę ze znacznego przyrostu wyznawców w XX wieku. Ale zarazem spójrz na ostatnie dekady. Jeszcze w latach 70 chrześcijanie gremialnie chodzili do swoich kościołów, statystyki mówiły o 70%-90% osób uczęszczajacych na msze. Jeszcze w latach 90 Irlandia była głęboko katolicka. Już nie jest. Dzisiaj to już przeszłość. Dla mnie to jest smutne, bo dla mnie Kościół to oaza racjonalności. Tymczasem nawet Ameryka Południowa obecnie odchodzi w strone „nowego protestantyzmu” a w Afryce wygrywa islam. Na Dalekim Wschodzie bez zmian, to protestanci chrystianizuja Chiny a nie KK.

        > „Eifelheim” jest przykładem na to, że katolicyzm w literaturze można „sprzedać” w formie bardzo atrakcyjnej fabularnie

        W erze kultury obrazkowej małe to pocieszenie a ekranizacja LOTR kijem rzeki nie zawróciła.

        Polubienie

        1. „Jeszcze w latach 70 chrześcijanie gremialnie chodzili do swoich kościołów,”

          Potem zaś weszły w grę inne sposoby spędzania czasu – Kościół musi to uwzględnić i dostosować ofertę. I zrobi to. Jak zawsze dotąd.

          Natomiast protestanckie pentakostalne gwiazdorstwo wypali się po pokoleniu – dwóch efektownego brylowania.

          Islam w obecnej postaci nie dociągnie nawet do połowy XXI wieku.

          Polubienie

          1. Ciągle nie rozumiem na jakiej podstawie uważasz, że Islam „nie dociągnie”. Ich siłą jest demografia i brutalność. I nawet w krajach w których jak mówisz skończył się maltuzjanizm, i tak mają trochę wyższą dzietność i ich odsetek zwiększa się w stosunku do chrześcijan globalnie.

            Polubienie

          2. „Ciągle nie rozumiem na jakiej podstawie uważasz, że Islam „nie dociągnie””

            Bo jest kompletnie i całkowicie niewydajny. Jak komunizm swojego czasu, który też „nie dociągnął” i zapadł się i rozpadł się w ciągu raptem kilku lat.

            ” Ich siłą jest demografia i brutalność.”

            Komunizm był jeszcze bardziej brutalny. A nazizm to już w ogóle…

            I już ich nie ma…

            A co do demografii, to przecież islam nie jest cechą genetyczną, tylko kulturową, nabytą. Komunizm tez nie upadł dzięki temu że wymarła cała ludność krajów komunistycznych…

            Po prostu sami islamiści porzucą islam. Ten proces już zresztą trwa, na razie słabo widoczny, ale w pewnym momencie osiągnie poziom krytyczny i gwałtownie przyśpieszy.

            Polubienie

          3. > Bo jest kompletnie i całkowicie niewydajny. Jak komunizm swojego czasu, który też „nie dociągnął” i zapadł się i rozpadł się w ciągu raptem kilku lat.

            No nie do końca. Islam się nie nie zapadł w ciągu kilku lat jak komunizm, tylko trwa już 1400 przez który to czas z niewielkimi przerwami, ciągle zdobywał i terytorium i rosnącą populację. I tak jest też dzisiaj. Może i jest gospodarczo niewydajny ale co z tego, skoro jest demograficznie ekspansywny i jego udział w torcie rośnie. W przeciwieństwie do komunizmu, islam po porażce na polu gospodarczym nie cofa się, tylko trwa w marazmie. Pozytywne próby cofnięcia tej religioideologii z jakiegoś znacznego terytorium można chyba policzyć na palcach jednej ręki.

            >Komunizm był jeszcze bardziej brutalny. A nazizm to już w ogóle…
            >I już ich nie ma…

            No widzisz, ich nie ma po kilku-kilkudziesięciu latach. A Islam od 1400 lat jest, wojuje, zdobywa teren i demograficznie rośnie. Twoja analogia do świeckich ideologii jest fałszywa. Religijny trzon Islamu gwarantuje mu trwanie, ideologie świeckie są tego aspektu pozbawione.

            >A co do demografii, to przecież islam nie jest cechą genetyczną, tylko kulturową, nabytą. Komunizm tez nie upadł dzięki temu że wymarła cała ludność krajów komunistycznych…

            Zgoda, tylko, że jakoś populacje muzułmańskie tej kulturowej, nabytej cechy pozbywać się wcale od 1400 lat nie chcą. Wręcz przeciwnie, odsetek Koptów w Egipcie, który jeszcze w czasach Napoleona wynosił około 30%, dziś wynosi już tylko 10%. W innych krajach Bliskiego Wschodu chrześcijan i innych religii już praktycznie nie ma jako znaczącego odsetka. I tak się dzieje z czasem wszędzie, gdzie Islam raz postawił stopę.

            > Po prostu sami islamiści porzucą islam. Ten proces już zresztą trwa, na razie słabo widoczny, ale w pewnym momencie osiągnie poziom krytyczny i gwałtownie przyśpieszy.

            A na jakiej podstawie pilaster tak uważa i skąd Pilaster o tym wie?

            Polubienie

          4. ” Islam się nie nie zapadł w ciągu kilku lat jak komunizm, tylko trwa już 1400″

            Dlatego, że islam nie jest AŻ tak niewydajny jak komunizm. W dodatku islam powstał i przez większość swoich dziejów istniał w czasach światowej gospodarki maltuzjańskiej, w której jakość instytucji nie przekładała się na poziom życia praktycznie wcale. Dodatkowo na samym starcie islam dostał bonus w postaci udanego podboju najbardziej rozwiniętych , najbogatszych i najbardziej cywilizowanych ówcześnie terenów na Ziemi, których wycieńczone wzajemną anihillacją Bizancjum i Persja nie zdołały przed barbarzyńcami obronić. Zanim islam doprowadził te tereny do kompletnej ruiny, w warunkach maltuzjańskich musiało upłynąć kilkaset lat. Poziom cywilizacyjny wyrównał się mniej więcej w XIV wieku, a od XVI wieku Zachód wyraźnie już islam wyprzedzał. W momencie rewolucji przemysłowej dystans był już bardzo duży, a wszelkie próby reformowania islamu nieudane.

            I wtedy Islam dostał drugi prezent od losu – ropę. Dzisiejsza agresja islamistów i ich pozorna żywotność wynika tylko i wyłącznie z tego źródła i jest w ten czy inny sposób finansowana z ropy. W tzw. „złotym wieku” islam żył z rabunkowej eksploatacji najbogatszych ówczesnych ziem. Dzisiaj dokładnie tak samo żyje (jeszcze) z eksploatacji najcenniejszych dzisiaj surowców. Kiedy tylko ropa się skończy (w sensie ekonomicznym, nie fizycznym rzecz jasna) razem z nią skończy się islamizm. I to błyskawicznie. Bo nie żyjemy już w maltuzjanizmie, rola instytucji, których islamiści nigdy nie potrafili zbudować, jest coraz bardziej decydująca, a procesy ekonomiczne i demograficzne przebiegają znacznie szybciej. W cywilizacji industrialnej islam przegrywa na całej linii, w cywilizacji postindustrialnej, która nadchodzi, przegrywać będzie jeszcze bardziej i jeszcze szybciej.

            Do połowy tego stulecia islam zatem albo zniknie całkowicie (względnie uchowa się w jakiś totalnie zapuszczonych i zapomnianych enklawach), albo zostanie z niego wyłącznie nazwa i niektóre elementy folkloru – np damskie chusty.

            Islam jest ideologią i ustrojem który mógł w miarę stabilnie egzystować w określonych warunkach w cywilizacji maltuzjańskiej. Na pewno nie po rewolucji przemysłowej.

            Co ciekawe, jak wynika z różnych źródeł, np relacji turystów i podróżników, islam z XIX i z początku XX wieku jak najbardziej był już na tej drodze do upadku. Ale potem do powszechnego użytku weszła ropa….

            „Religijny trzon Islamu gwarantuje mu trwanie, ideologie świeckie są tego aspektu pozbawione.”

            Gdyby komunizmowi, czy nazizmowi udało się przetrwać te kilka pokoleń, to bez wątpienia stałyby się regularnymi religiami, a Lenin i Hitler uzyskaliby status proroków, czy nawet bogów. Niestety dla siebie, a na szczęście dla ludzkości ideologie te powstały już w czasach industrialnych.

            A islam też przecież zaczynał jako ideologia świecka, mająca uzasadnić łupienie karawan i gwałcenie dzieci przez swoich liderów.

            Polubienie

          5. > Dlatego, że islam nie jest AŻ tak niewydajny jak komunizm.

            Może Islam to biologicznie skuteczny złoty środek, który rozwija społeczeństwo do poziomu w którym rozmnaża się szybciej niż inni jak w maltuzjanizmie czy na płytce petriego, ale nie bardziej.

            > W dodatku islam powstał i przez większość swoich dziejów istniał w czasach światowej gospodarki maltuzjańskiej, w której jakość instytucji nie przekładała się na poziom życia praktycznie wcale.

            W ogóle nie mówię nic o poziomie życia. Nie neguję przecież, że Islam nie potrafi skutecznie wytworzyć wysokiego poziomu życia. Mówię o zapaści w sensie terytorialnym i demograficznym i te udziały rosną również w okresie, gdzie skończył się gdzieś maltuzjanizm. Udział Islamu przez ostatnie 50 lat zwiększył się praktycznie wszędzie, może poza Chinami. W Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, w Zachodniej Europie, poszerzył swój zasięg w Bośni (z 25% do prawie 50%), czy na Cyprze. Odżywa na obszarze poradzieckim, odżywa obecnie na Bałkanach (nowe meczety w Kosowie, Bośni, nawet Albanii). Rzeczywistość komunistyczna stopniowo przez ostatnie 30 lat przekształcała się w muzułmańską i ten proces trwa nadal. W Rosji najszybciej demograficznie rosną muzułmańskie obszary. Mimo iż maltuzjanizm się skończył w rozwinietym i średniorozwiniętym świecie, Islam nadal podbija, poszerza terytorium i demograficznie rośnie w ogóle lub rośnie szybciej niż inni. Nawet tam, gdzie maltuzjanizm się już całkowicie skończył, np w zachodniej Europie, muzułmanie mają trochę wyższą dzietność niż „autochtoni”, więc koniec maltuzjanizmu nie wyznacza końca demograficznej przewagi Islamu.

            > Dodatkowo na samym starcie islam dostał bonus w postaci udanego podboju najbardziej rozwiniętych , najbogatszych i najbardziej cywilizowanych ówcześnie terenów na Ziemi, których wycieńczone wzajemną anihillacją Bizancjum i Persja nie zdołały przed barbarzyńcami obronić.

            Nie „dostał”, tylko wykorzystał okazję i sobie wywalczył, wywalczył póki co na trwałe. Podobnie jak wykorzystał słabość Bizancjum żeby je podbić. Podobnie jak po zapaści komunizmu i rosjanizmu na powrót podbija obszar poradziecki skuteczniej niż cokolwiek innego. Podobnie jak wykorzystuje otwarte drzwi Europy Zachodniej, podobnie jak wykorzystuje słabość państw afrykańskich, gdzie też rośnie. Islam nic nie „dostał”, tylko po prostu jest żywotny i skuteczny w zajmowaniu terytorium.

            > Zanim islam doprowadził te tereny do kompletnej ruiny, w warunkach maltuzjańskich musiało upłynąć kilkaset lat. Poziom cywilizacyjny wyrównał się mniej więcej w XIV wieku, a od XVI wieku Zachód wyraźnie już islam wyprzedzał. W momencie rewolucji przemysłowej dystans był już bardzo duży, a wszelkie próby reformowania islamu nieudane.

            Super, ale nie to nie jest dyskusja o ekonomicznej nieefektywności Islamu, której nie neguję.

            > I wtedy Islam dostał drugi prezent od losu – ropę.

            A potem dostanie kolejny prezent w postaci udanego owładnięcia Europy Zachodniej, na której znowu będzie mógł żerować i doprowadzać do ruiny ale przy okazji czerpać środki przez następne setki lat. A potem „dostanie” kolejny prezent i kolejny, i kolejny, aż zapanuje nad całym globem.

            > Dzisiejsza agresja islamistów i ich pozorna żywotność wynika tylko i wyłącznie z tego źródła i jest w ten czy inny sposób finansowana z ropy.

            Wyższa dzietność muzułmanów i ich emigracja na tereny niemuzułmańskie nie występuje jedynie w krajach roponośnych ani tylko w krajach, gdzie panuje jeszcze maltuzjanizm, ale praktycznie wszędzie, gdzie islam jest. Nawet Albania ma wyższą dzietność niż swoje otoczenie mimo posiadania przecież zbliżonej historii ekonomicznej co większość tego otoczenia.

            > W tzw. „złotym wieku” islam żył z rabunkowej eksploatacji najbogatszych ówczesnych ziem. Dzisiaj dokładnie tak samo żyje (jeszcze) z eksploatacji najcenniejszych dzisiaj surowców.

            A potem będzie żył z rabunkowej eksploatacji tego, co dzisiaj jest Francją, Niemcami i tak dalej doprowadzając do ruiny coraz to kolejne obszary cywilizacji.

            > Kiedy tylko ropa się skończy (w sensie ekonomicznym, nie fizycznym rzecz jasna) razem z nią skończy się islamizm.

            To będzie proces długi i powolny i nawet jeszcze odchodzenie od ropy się nie zaczęło i pewnie na większą skalę nie zacznie się przez następne kilka dekad. A poza tym, to nie jedyne surowce warte sprzedawania a po sukcesie podboju Afryki, będą sobie rabunkowo eksploatować metale rzadkie i inne kamiury „dostając” kolejny prezent.

            > Bo nie żyjemy już w maltuzjanizmie, rola instytucji, których islamiści nigdy nie potrafili zbudować, jest coraz bardziej decydująca, a procesy ekonomiczne i demograficzne przebiegają znacznie szybciej.

            Zbudować nie, ale potrafią wykorzystać te, które są do dalszej ekspansji.

            > W cywilizacji industrialnej islam przegrywa na całej linii, w cywilizacji postindustrialnej, która nadchodzi, przegrywać będzie jeszcze bardziej i jeszcze szybciej.

            Technologicznie, ekonomicznie, cywilizacyjnie – tak. Ale nie demograficznie i nie terytorialnie. Tutaj jest dokładnie odwrotnie, Islam szybciej lub wolniej zwiększa swój udział w krajach biednych jak i rozwiniętych.

            > Co ciekawe, jak wynika z różnych źródeł, np relacji turystów i podróżników, islam z XIX i z początku XX wieku jak najbardziej był już na tej drodze do upadku. Ale potem do powszechnego użytku weszła ropa….

            Cywilizacja europejska wówczas pikowała terytorialnie i demograficznie i była wówczas w awangardzie rewolucji przemysłowej, więc naturalnie mogło się tak wydawać. Obecnie już tak nie jest a demograficznie Islam ma się liczebnie zrównać z chrześcijaństwem w ciągu następnych 40 lat.

            > A islam też przecież zaczynał jako ideologia świecka, mająca uzasadnić łupienie karawan i gwałcenie dzieci przez swoich liderów.

            Dokładnie to zaczął jako religia w Mekce, gdzie Mahomet zdobył może 150 zwolenników. Dopiero po drodze do i w Medynie wszedł element wojowniczości i łupieżczy i wtedy Islam nagle zyskał na popularności. Element religijny i element polityczny współistniały od samego początku więc nie jest to scenariusz w jaki hipotetycznie miały rozwinąć się ideologie świeckie. Z resztą sam fakt, że ideologie świeckie sobie żyją kilkadziesiąt lat i się wypalają a Islam trwa 1400 lat i to prawie nieustannej ekspansji, dowodzi że ta analogia jest po prostu nietrafiona. Widocznie jakaś znacząca różnica jest. Nazizm czy komunizm można bardziej porównać do nawałnicy Czyngis-Chana niż do Islamu, który z raz zajętego terytorium praktycznie nigdy się nie cofa.

            Polubienie

          6. „Mówię o zapaści w sensie terytorialnym i demograficznym i te udziały rosną również w okresie, gdzie skończył się gdzieś maltuzjanizm. Udział Islamu przez ostatnie 50 lat zwiększył się praktycznie wszędzie, może poza Chinami.”

            Maltuzjanizm nie skończył się 50 lat temu, tylko 200 lat temu. I od tego czasu należy liczyć „udział islamu” jeżeli już.

            ” Mimo iż maltuzjanizm się skończył w rozwinietym i średniorozwiniętym świecie, Islam nadal podbija,”

            Jedyne miejsce gdzie jeszcze „Islam podbija” jest subsaharyjska Afryka. I dzieje się tak ponieważ jest dla tambylców atrakcyjny finansowo pompując miliardy petrodolarów np w szkoły czy szpitale. Kiedy skończą się petrodolary skończy się i islamska atrakcyjność. Nawet dla Murzynów.

            „Nie „dostał”, tylko wykorzystał okazję i sobie wywalczył, wywalczył póki co na trwałe. Podobnie jak wykorzystał słabość Bizancjum żeby je podbić. Podobnie jak po zapaści komunizmu i rosjanizmu na powrót podbija obszar poradziecki skuteczniej niż cokolwiek innego.”

            W przeciwieństwie do terenów pobizantyjskich tereny poradzieckie nie zaliczają się do najbardziej rozwiniętych ekonomicznie i cywilizacyjnie. Zresztą gdzie ten islamizm postkomunistyczny święci triumfy? W Polsce? Czechach? Chorwacji? Na Litwie?

            „A potem dostanie kolejny prezent w postaci udanego owładnięcia Europy Zachodniej”

            Nie dostanie. Nawet jakby owładnął, nic na tym nie zyska, bo bogactwo Europy nie bierze się z „ziemi” (w sensie ekonomicznym – terenów uprawnych i zasobów naturalnych), tylko z pracy i innowacyjności. Tego się nie da ukraść, zrabować, ani nawet kupić.

            Islam jest całkowicie ekstensywny, niezdolny do rozwoju. Na powierzchni utrzymuje go WYŁĄCZNIE ropa. Kiedy ropa się skończy, skończy się i islam (w sensie ekonomicznym i politycznym – jakieś afrykańskie enklawy tu i ówdzie mogą przetrwać). Żadne „dzietności” i „demografie” nie mają tu nic do rzeczy. Islam nie jest cechą genetyczną, tylko kulturową.

            „A potem będzie żył z rabunkowej eksploatacji tego, co dzisiaj jest Francją, Niemcami i tak dalej doprowadzając do ruiny coraz to kolejne obszary cywilizacji.”

            Nie, bo tego się nie da zrabować. Tak samo jak np. Izraela. Nawet całkowite zniszczenie tego kraju i wymordowanie wszystkich mieszkańców, o czym islamiści marzą, nie poprawi ich sytuacji nawet o jotę.

            „nawet jeszcze odchodzenie od ropy się nie zaczęło”

            Odchodzenie od ropy zaczęło się już w połowie lat 70 ub wieku, zaraz po kryzysie naftowym. I proces ten jest już bardzo zaawansowany. Zresztą odchodzenie od islamu, choć ciągle jeszcze w sposób mało widoczny, również już trwa, np na terenach kurdyjskich, czy w Iranie.

            „to nie jedyne surowce warte sprzedawania”

            Nic podobnego. Ropa jest ostatnim elementem „ziemi” (w sensie ekonomicznym), której wydobycie jeszcze, choć coraz trudniej może być podstawą gospodarki i jest w stanie utrzymać cały kraj. Nie będzie to jednak trwało wiecznie. Znaczenie „ziemi” w ekonomii światowej maleje systematycznie od 200 lat i będzie maleć nadal.

            „Cywilizacja europejska wówczas pikowała terytorialnie i demograficznie i była wówczas w awangardzie rewolucji przemysłowej, więc naturalnie mogło się tak wydawać. Obecnie już tak nie jest”

            Ciekawe. Jaka zatem cywilizacja jest obecnie w awangardzie rewolucji (post)przemysłowej? Czyżby Islam?

            ROTFL!!! 🙂

            „Dokładnie to zaczął jako religia w Mekce, gdzie Mahomet zdobył może 150 zwolenników. Dopiero po drodze do i w Medynie wszedł element wojowniczości i łupieżczy i wtedy Islam nagle zyskał na popularności.”

            No właśnie. Wystarczyło pozwolić kraść, rabować i gwałcić. Dokładnie tak samo wystartował komunizm.

            Ale na takich pryncypiach nie da się nic zbudować. O czym przekonał się komunizm, a teraz przekonuje islam.

            Polubienie

          7. > Maltuzjanizm nie skończył się 50 lat temu, tylko 200 lat temu. I od tego czasu należy liczyć „udział islamu” jeżeli już.

            Również w tym okresie demograficzny udział Islamu zwiększył się praktycznie wszędzie, tak jak i dynamicznie rośnie dzisiaj.

            > Jedyne miejsce gdzie jeszcze „Islam podbija” jest subsaharyjska Afryka.

            Nieprawda. Odsetek muzułmanów rośnie w obu Amerykach, Afryce, Europie, Azji środkowej, Indiach a także na Oceanii.

            >W przeciwieństwie do terenów pobizantyjskich tereny poradzieckie nie zaliczają się do najbardziej rozwiniętych ekonomicznie i cywilizacyjnie. Zresztą gdzie ten islamizm postkomunistyczny święci triumfy? W Polsce? Czechach? Chorwacji? Na Litwie?

            W Kazachstanie, Uzbekistanie, Tadżykistanie, Rosji, z satelickich terenów bloku wschodniego na terenach byłej Jugosławii, w Albanii, do zajecia Krymu muzułmanie wracali też na Krym. Również w Polsce jest imigracja z krajów Bliskiego Wschodu i odsetek wyznawców tej religii rośnie. Islam rozszerza swoje wpływy zarówno w biednych jak i bogatych krajach (Europa zachodnia).

            > Nawet jakby owładnął, nic na tym nie zyska, bo bogactwo Europy nie bierze się z „ziemi” (w sensie ekonomicznym – terenów uprawnych i zasobów naturalnych), tylko z pracy i innowacyjności.

            Ale przecież nie kłócę się z tym, że Europa po opanowaniu przez muzułmanów doczekałaby się regresu. Cały czas piszę o demografii. Islam zyskałby i zapewne zyska terytorium zamieniając kolejne kraje w obraz nędzy i rozpaczy. O tym cały czas piszę. Udział muzułmanów w Europie rośnie i nic nie zapowiada aby ten trend miał się zmienić.

            > Na powierzchni utrzymuje go WYŁĄCZNIE ropa.

            Nie jest to prawda bo gdyby tak było, to Islam rozszerzałby się jedynie przez inwestycje krajów roponośnych w tę ideologię, a tak nie jest. Do Islamu nagabują zwykli szarzy ludzie na ulicy gdy jesteś w kraju muzułmańskim i nie tylko. Było tak nawet w Libii w czasach zielono-czerwonej dyktatury Kadafiego, a więc quasi-nasserysty. A co dopiero u fundamentalistów. Meczety w Niemczech, Bośni, Kosowie buduje obok Wahabitów również Turcja, której podstawą gospodarki ropa nie jest.

            > Żadne „dzietności” i „demografie” nie mają tu nic do rzeczy. Islam nie jest cechą genetyczną, tylko kulturową.

            Jak to nie mają nic do rzeczy. Jeśli w Islamie rodzi się więcej dzieci niż u innych grup to Islam poszerza swój zasięg. W krajach w których populacja jakoś nie ma dostępu do doprodziejstw płynących z ropy populacja wcale nie jest skora od islamu odchodzić. To jest jakiś Twój wymysł i pełne złudnej nadziei pleplanie bez potwierdzenia. Czy to kraj 1 czy 4 świata, czy z ropą czy bez, czy to Bośnia, Turcja, Arabia, Afganistan czy Tadżykistan, ludność się islamu trzyma i „zachęca” sąsiadów.

            > I proces ten jest już bardzo zaawansowany. Zresztą odchodzenie od islamu, choć ciągle jeszcze w sposób mało widoczny, również już trwa, np na terenach kurdyjskich, czy w Iranie.

            I skąd Pilaster o tym wie? Statystyki na nic takiego nie wskazują. Pilaster miał objawienie?

            > Ropa jest ostatnim elementem „ziemi” (w sensie ekonomicznym), której wydobycie jeszcze, choć coraz trudniej może być podstawą gospodarki i jest w stanie utrzymać cały kraj. Nie będzie to jednak trwało wiecznie. Znaczenie „ziemi” w ekonomii światowej maleje systematycznie od 200 lat i będzie maleć nadal.

            Ok, tu przyznam rację. Tylko, że bieda nie jest dla muzułmanów powodem aby od islamu odejść. Co z tego, że Islam to żywioł kulturowy a nie genetyczny, skoro nędza w obszarze sztuki, nauki, ekonomii nie jest czynnikiem motywującym ogół za odejściem od Islamu.

            > Jaka zatem cywilizacja jest obecnie w awangardzie rewolucji (post)przemysłowej?

            Różnice jakie dzisiaj innowacje wprowadzają w życie nie są aż tak duże jak 100-200 lat temu, gdy prawie cała populacja była głęboko zatopiona w realiach przedprzemysłowych.

            > Ale na takich pryncypiach nie da się nic zbudować. O czym przekonał się komunizm, a teraz przekonuje islam.

            Ja nic nie mówię o budowaniu tylko o rosnącym, demograficznym udziale muzułmanów w niemal całym świecie. Islam przeżywa kolejną swoją fazę ekspansji i podobnie jak po poprzednich fazach, z raz zajętego terytorium islam nie ma zamiaru się cofać niezależnie od tego do jakiej ruiny doprowadzi miejscową populację. Po prostu mając na uwadze jak ekspansywny jest islam od swojego początku aż po dziś a zarazem mając na uwadze jaki regres islam przynosi, uważam, że przyszłość ludzkości jest smutna i przykra.

            Polubienie

          8. „> Jedyne miejsce gdzie jeszcze „Islam podbija” jest subsaharyjska Afryka.

            Nieprawda. Odsetek muzułmanów rośnie”

            Ale rośnie wyłącznie wskutek przyrostu „naturalnego” a nie dlatego, że miejscowi przechodzą na islam. Ten proces ma miejsce wyłącznie w najbardziej prymitywnych krajach – afrykańskich na południe od Sahary. Nawet w krajach tradycyjnie islamskich nieislamiści za wszelką cenę starają się konwersji unikać.

            Zresztą gdyby islam był tak atrakcyjny, nie musiałby się uciekać do terroru aby nowych wyznawców pozyskiwać a starych utrzymywać. To że tak czyni świadczy o jego słabości, a nie sile.

            Nikt chociaż w miarę normalny islamistą dobrowolnie zostać nie chce. I to jest zasadnicza różnica między czasami dzisiejszym, a średniowiecznymi, czy nawet XVI, XVII wiecznymi, Zresztą nawet w Afryce na islam przechodzą doły społeczne skuszone darmowymi szpitalami, czy szkołami. Elity wolą chrześcijaństwo.

            Terror jak w kwestii apostazji panuje w islamie nie zapobiega samej apostazji, a jedynie skłania do kamuflowania jej. I kiedy liczba takich skrytych apostatów islamskich osiągnie pewien próg krytyczny, Islam, przynajmniej w danym kraju, załamie się z hukiem, jak to ma obecnie miejsce na terenach kurdyjskich.

            Pod koniec lat 80 komunistów tez już nie było, nawet w partii komunistycznej 🙂

            Owa „demograficzna prężność islamu”, która tak zachwyca 72 minuty to jak 98% poziom katolicyzmu w Polsce. 🙂

            „Polsce jest imigracja z krajów Bliskiego Wschodu i odsetek wyznawców tej religii rośnie.”

            A ilu Polaków przechodzi na islam? Poza niektórymi kobietami o masochistycznych skłonnościach takich nie ma.

            Islam nie jest atrakcyjny nawet dla samych islamistów. Wystarczy że porównają zarobki jakie można mieć po studiowaniu programowania komputerowego, a jakie po studiowaniu koranu.

            Jeżeli jednak ktoś mimo wszystko decyduje się na to drugie, to wyłącznie dlatego że dostaje za to sute „stypendium” od Iranu, czy Arabii S. Gdyby nie ropa, islam załamałby się już dawno temu. Ale ropa tylko odwlekła to co nieuchronne.

            Do połowy tego stulecia – to najpóźniejszy termin utraty przez ropę jakiegokolwiek znaczenia ekonomicznego – islamu (w znanej obecnie formie) nie będzie już wcale.

            „Tylko, że bieda nie jest dla muzułmanów powodem aby od islamu odejść.”

            Ciekawe, że wg 72 minuty wszyscy ludzie na świecie wolą być bogaci niż biedni. Wszyscy – tylko nie muzułmanie. Oni wolą być biedni. 🙂

            Jeszcze w latach 70 tzw. „sowietolodzy” też tak twierdzili. Że ludzie w bloku wschodnim chcą być biedni, aby tylko komunizm zwyciężył. 🙂

            Polubienie

          9. > Ale rośnie wyłącznie wskutek przyrostu „naturalnego” a nie dlatego, że miejscowi przechodzą na islam. Ten proces ma miejsce wyłącznie w najbardziej prymitywnych krajach – afrykańskich na południe od Sahary. Nawet w krajach tradycyjnie islamskich nieislamiści za wszelką cenę starają się konwersji unikać.

            Okej, taką mają teraz metodę ekspansji tam, gdzie nikt nie chce być muzułmaninem. Na koniec dnia odsetek muzułmanów dzięki przyrostowi naturalnemu zwiększa się w populacji, czyli skutek jest taki jak napisałem. Taką metodę ekspansji Islam ma teraz.

            > Zresztą gdyby islam był tak atrakcyjny, nie musiałby się uciekać do terroru aby nowych wyznawców pozyskiwać a starych utrzymywać.

            Nie uważam aby Islam był atrakcyjny. Uważam, że pomimo tego, że nie jest, ekspanduje. Jak sam zauważyłeś – w krajach rozwiniętych dzisiaj przez wyższą rozrodczość. W innej epoce przez przemoc, działania zbrojne. Każda epoka dyktuje sposób, ale efekt jest ten sam. Rosnący udział muzułmanów w populacji.

            > Terror jak w kwestii apostazji panuje w islamie nie zapobiega samej apostazji, a jedynie skłania do kamuflowania jej. I kiedy liczba takich skrytych apostatów islamskich osiągnie pewien próg krytyczny, Islam, przynajmniej w danym kraju, załamie się z hukiem, jak to ma obecnie miejsce na terenach kurdyjskich.

            Tylko, że przez tę właśnie swoją skrytą naturę skala tego procesu jest kompletnie nieznana i nie wiadomo czy jego dynamika równoważy dynamikę przyrostową wynikającą z przyrostu naturalnego bądź ją przewyższa. To są zgadywanki.

            > Owa „demograficzna prężność islamu”, która tak zachwyca 72 minuty to jak 98% poziom katolicyzmu w Polsce.

            Nawet jeśli „prawdziwych katolików” jest tylko 40%, to i tak dominujące znaczenie tej religii przekłada się na to w jaki sposób żyją również osoby poza Kościołem. Chociażby dlatego, że mają wolne w niedzielę i zasiadają do wigilii, nawet jeśli ma u nich całkowicie świecki charakter. Zapewne biura „NIE” też są zamknięte w wigilię, bo sprzątaczki do biur nie przyjdą. Jeśli ktoś żyje w państwie zdominowanym przez katolicyzm, to sam staje się w pewnym sensie i pewnym stopniu katolikiem bo kultury się przenikają, zwłaszcza tak ekspanywne kultury jak te dwie religie monoteistyczne, które obie posiadają nakaz ewangelizacyjny, tylko rozumiany inaczej. A zatem tak samo jest tu z Islamem, aczkolwiek wszystko wskazuje na to, że ten religijny rdzeń jest tam większy.

            > A ilu Polaków przechodzi na islam? Poza niektórymi kobietami o masochistycznych skłonnościach takich nie ma.

            Ale ekspansja przez przyrost naturalny to również jest ekspansja i stąd odsetek muzułmanów rośnie.

            > Ciekawe, że wg 72 minuty wszyscy ludzie na świecie wolą być bogaci niż biedni. Wszyscy – tylko nie muzułmanie. Oni wolą być biedni.

            No tak, faktycznie tak w pewnym sensie jest. A dlaczego tak jest – nie wiem. Może ze strachu przed policją religijną, może przez społeczne, silne taboo, które islam wytwarza w tych społeczeństwach a może wierzą, że Islam coś dla nich zagrabi od kogoś i się go trzymają. A może nie mają informacji o alternatywie, a może alternatywy nie potrafią się tam sprzedać. Widocznie chcą być bogaci, ale nie na tyle, aby tę ciężką kulę u nogi odrzucić albo nie widzą związku między swoją biedą a trzymaniem sie tej religii a nikt inny nie potrafi ich przekonać, że tak jest. Stąd bieda tych ludzi nie motywuje do odchodzenia od islamu, a przynajmniej żadnych takich danych nie widziałem i Ty też nie. Pomimo wielokrotnych pytań o to skąd pilaster wie, że muzułmanie od islamu odchodzą, pilaster nie jest w stanie takiej informacji podać. Bo po prostu takiej informacji nie ma. To są wizje i życzenia pilastra a nie rzeczywistość.

            Polubienie

          10. „Okej, taką mają teraz metodę ekspansji tam, gdzie nikt nie chce być muzułmaninem. Na koniec dnia odsetek muzułmanów dzięki przyrostowi naturalnemu zwiększa się w populacji, czyli skutek jest taki jak napisałem. Taką metodę ekspansji Islam ma teraz.”

            Tylko że nie jest to żadna metoda, bo islam nie jest cechą genetyczną, jak już pilaster wielokrotnie wspominał. Skoro nikt, nawet sami islamiści nie chce być islamistą, to ta ideologia nie ma żadnej przyszłości, jest niczym komunizm w latach 80. Co z tego, że rodziny islamskie są dzisiaj średnio bardziej dzietne niż nieislamskie? Po pierwsze nawet ktoś pochodzący z takiej rodziny islamistą być nie chce, po drugie ten trend demograficzny nie będzie długo trwał, bo nie ma on żadnych podstaw ekonomicznych.

            Islam kiedy się rozszerzał, to był atrakcyjny dla jakichś grup społecznych. W „złotym wieku” do XI stulecia dla wszystkich, do XVI wieku dla niektórych. W tej chwili jest on atrakcyjny wyłącznie dla dołów społecznych z państw afrykańskich, a i to bardzo warunkowo.

            „dominujące znaczenie tej religii przekłada się na to w jaki sposób żyją również osoby poza Kościołem”

            Poniekąd. Zatem być może i po islamie zostaną jakieś elementy obrzędowości i folkloru, np damskie chusty, ale nic więcej.

            „nie widzą związku między swoją biedą a trzymaniem sie tej religii”

            Nie widzą, że ten, który studiował mechanikę budowli zarabia dużo więcej i żyje na dużo wyższym poziomie, niż ten, który studiował koran? Naprawdę nie widzą? Widzą, widzą… I wyciągają wnioski. Tyle że (jeszcze) nie wyrażają ich głośno. 🙂

            Polubienie

          11. > Tylko że nie jest to żadna metoda, bo islam nie jest cechą genetyczną, jak już pilaster wielokrotnie wspominał. Skoro nikt, nawet sami islamiści nie chce być islamistą, to ta ideologia nie ma żadnej przyszłości, jest niczym komunizm w latach 80.

            NIC nie wskazuje na to, aby islamiści nie chcieli być już islamistami. To są Twoje marzenia, widzenia i objawienia.

            > Co z tego, że rodziny islamskie są dzisiaj średnio bardziej dzietne niż nieislamskie? Po pierwsze nawet ktoś pochodzący z takiej rodziny islamistą być nie chce, po drugie ten trend demograficzny nie będzie długo trwał, bo nie ma on żadnych podstaw ekonomicznych.

            Póki co trwa. Nawet w krajach na tym samym poziomie rozwoju, jeśli kraj jest muzułmański to ma średnio wyższą dzietność niż jego niemuzułmański sąsiad pomimo tego, że jest położony w podobnym kontekście geograficznym i politycznym. Tak jak Albania i jej bałkańskie otoczenie. Z tego samego powodu niegdyś w 80% chrześcijański Liban już jest w 60% muzułmański. Obecnie Nigeria staje się krajem z większością muzułmańską. Kolejny raz islam poszerza swój zasieg. I nic nie wskazuje na to aby muzułmanie chcieli odchodzić od swojej religii. Czy to w biednym kraju czy bogatym, z ropą czy bez ropy. A Ty JEDYNE co masz do powiedzenia to „odchodzą ale nie widać”. Nie widać, bo takie zjawisko nie zachodzi, proste.

            > Islam kiedy się rozszerzał, to był atrakcyjny dla jakichś grup społecznych. W „złotym wieku” do XI stulecia dla wszystkich, do XVI wieku dla niektórych. W tej chwili jest on atrakcyjny wyłącznie dla dołów społecznych z państw afrykańskich, a i to bardzo warunkowo.

            Dzisiaj się rozszerza przez wyższą dzietność i miejscami przemoc w której kolejne pokolenia czują więź z tą religią i od niej nie odchodzą, pomimo tego, że buduje chujowe i biedne społeczeństwa. Widocznie buduje też głupie społeczeństwa, które tego nie widzą.

            > Zatem być może i po islamie zostaną jakieś elementy obrzędowości i folkloru, np damskie chusty, ale nic więcej.

            Po prostu być może momentami Islam będzie bardziej spokojny, ale zawsze pod ręką będą odpowiednie wersety aby po nie sięgnąć, gdy znowu poczują siłę.

            > Nie widzą, że ten, który studiował mechanikę budowli zarabia dużo więcej i żyje na dużo wyższym poziomie, niż ten, który studiował koran? Naprawdę nie widzą?

            Owszem, nie widzą, nie dociera to do nich. Możliwość studiowania mechaniki budowli nie pojawiła się wczoraj a oni jednak decyzują się studiować koran. W roponośnej Arabii Saudyjskiej jak i w bezropnym Afganistanie. Studiowanie MB kosztuje wysiłek i pracę żeby potem być bogatym i widocznie na taki wysiłek ich nie stać. Ich religia nie uczy ich pracy, tylko podporządkowania się w biedzie islamowi w nadziei na jakiś szybki pieniądz, z reguły z rabunku.

            Polubienie

          12. „NIC nie wskazuje na to, aby islamiści nie chcieli być już islamistami.”

            Ciekawe po co zatem islamiści mordują apostatów, skoro podobno nikt nie ma ochoty islamizmu porzucać. 😦

            „kraj jest muzułmański to ma średnio wyższą dzietność”

            No to co? Kraje komunistyczne też swego czasu miały wyższą dzietność. Jest to typowa reakcja na niski IEF i kolektywizm.

            „kolejne pokolenia czują więź z tą religią i od niej nie odchodzą, pomimo tego, że buduje chujowe i biedne społeczeństwa. Widocznie buduje też głupie społeczeństwa, które tego nie widzą.”

            No właśnie. Wszyscy ludzie na świecie wolą być bogaci niż biedni. Ale nie muzułmanie. Oni wolą być biedni. 🙂

            Polubienie

          13. > Ciekawe po co zatem islamiści mordują apostatów, skoro podobno nikt nie ma ochoty islamizmu porzucać. 😦

            Nie chcą porzucać islamu również dlatego, że jedną z konsekwencji jest możliwa śmierć. A poza tym to są marginalne przypadki a my tymczasem dyskutujemy o masowym odchodzeniu od islamu w obrębie świata islamskiego. Nic nie wskazuje aby taki proces nie zachodził. Wręcz przeciwnie, wyznawców bardzo szybko przybywa (przez dzietność), natomiast przepływ do i z islamu później jest mały. Śmierć za apostazję, przemoc czy odwrót rodziny i inne konsekwencje są zapewne jednymi z powodów dlaczego islamu nie chcą porzucać. Tylko co z tego? Otóż nic. Jest to czynnik jak najbardziej ważny, funkcjonujący, ugruntowany w kulturze i społeczeństwie i nigdzie sobie nie idący.

            „> No to co? Kraje komunistyczne też swego czasu miały wyższą dzietność. Jest to typowa reakcja na niski IEF i kolektywizm.

            No i to, że odsetek wyznawców islamu w populacji praktycznie na całej planecie rośnie. I będzie rosnąć. Po pierwsze dlatego, że w wyniku demograficznej ekspansji rośnie liczba krajów i terytoriów muzułmańskich. A po drugie dlatego, że kraj, który muzułmański jest lub się nim stanie, zawsze będzie tkwić w z zacofaniu i niskim IEF napędzając demograficzny silnik przez kolejne lata aż dochodząc do sytuacji, gdzie cała planeta będzie muzułmańska a nierozmnażające się pozostałe grupy zostaną dobite albo przemocą prze-konwertowane na islam.

            Ponadto to nie jedyna rzecz, która wyjaśnia wyższą dzietność u muzułmanów, bo to nie tłumaczy dlaczego dwie grupy, muzułmańska i inna będą miały inną dzietność w tej samej sytuacji społeczno-ekonomiczno-politycznej. Nie tłumaczy to dlaczego chociażby koptiowie mają niższą dzietność niż muzułmanie w Egipcie.

            > Wszyscy ludzie na świecie wolą być bogaci niż biedni. Ale nie muzułmanie. Oni wolą być biedni.

            Nie, są trzy możliwości. Albo faktycznie wolą być biedni, albo nie zdają sobie sprawy, że są biedni przez islam (i nie ma powodu aby miało się to zmienić) albo zdają sobie sprawę ale boją się islamu (i tutaj również nie widać aby zagrożenie to miało zniknąć).

            Polubienie

          14. „my tymczasem dyskutujemy o masowym odchodzeniu od islamu w obrębie świata islamskiego. Nic nie wskazuje aby taki proces nie zachodził.”

            A co by wskazywało, gdyby zachodził?

            A może się założymy? 🙂

            „kraj, który muzułmański jest lub się nim stanie, zawsze będzie tkwić w z zacofaniu i niskim IEF napędzając demograficzny silnik”

            Nie, ponieważ niższe IEF nie daje większego przyrostu na stałe, tylko wyższy poziom docelowy populacji – atraktor K w równaniu logistycznym. Po osiągnięciu tego atraktora wzrost zamiera niezależnie od wysokości IEF (no chyba, że się go jeszcze bardziej obniży). Zatem populacje islamskie, nawet jeżeli pozostaną islamskie (co wątpliwe), i tak wyhamują na jakimś poziomie.

            „dlaczego chociażby koptiowie mają niższą dzietność niż muzułmanie w Egipcie.”

            Bo nawet w ramach jednego państwa koptowie żyją w mniejszym kolektywizmie niż islamiści.

            Polubienie

          15. > A co by wskazywało, gdyby zachodził?

            Np odsetek odpowiedzi na pytanie czy Allah jest jedynym Bogiem a Mahomet jego prorokiem nie byłby tak dominujący:

            A zacząłby wyraźnie spadać. Nic takiego nie zachodzi.
            Podobnie spadałby odsetek odpowiedzi na pytanie czy religia jest bardzo ważna w życiu u muzułmanów. Tymczasem znowu religia jest bardzo ważna dla zdecydowanej większości muzułmanów:

            Również uczęszczanie do meczetów byłony niższe, a w większości państw islamistycznych do meczetu chodzi większość:

            a w Afryce, gdzie przyrost islamu jest największy, chodzą prawie wszyscy.
            Koran codziennie czytają prawie wszyscy:

            W ramadanie poszczą niemal wszyscy:

            Itp, itd. Gdyby były jakieś masowe odejścia od islamu, byłyby widoczne w tych liczbach, tymczasem dla zdecydowanej większości islam jest codziennością a nie chustą na łbie czy arabeską w płocie.

            Ponadto taki proces byłby widoczny przez spadające poparcie dla partii/władców islamistycznych, skutkujące reformami systemowymi kończącymi mariaż islamu z państwem oraz reformami społecznymi, które usunęłyby ograniczenia w społecznym status-quo wynikające z islamu. Np zakaz praktykowania i wyrażania wiary dla chrześcijan w Arabii Saudyjskiej zostałby zlikwidowany gdyby władza nie opierała się na szerokim poparciu społecznym islamistów.

            > i tak wyhamują na jakimś poziomie.

            Na poziomie wyższym niż dzisiaj, który da im więcej do powiedzenia na świecie. I o to chodzi. Natomiast po każdej awanturze islam eksportuje chwilowy nadmiar islamistów poza islam, gdzie mają wyższą dzietność i również tam powiększają swój odsetek, stopniowo przekształcając kolejne terytoria w terytoria o muzułmańskiej większości.

            Polubienie

          16. „odsetek odpowiedzi na pytanie”

            A spróbowaliby odpowiedzieć inaczej…

            A raczej myślą co by się stało, gdyby odpowiedzieli inaczej.

            Deklaracje w ankietach nie mają większego znaczenia Jeszcze w latach 70 w Polsce PZPR była absolutnie przekonana, że naprawdę ma poparcie w granicach 90%. Nie tylko głosiła to w propagandzie, ale sama święcie w to wierzyła.

            A potem się okazało…

            Proces odchodzenia od islamu, ze względu na terror wewnętrzny odbywa się inaczej niż w innych religiach. Dopóki faktyczni apostaci są przekonani, że stanowią malutką mniejszość w morzu wyznawców, dopóty nie będą się wychylać. Ale kiedy ich liczba przekroczy pewien poziom krytyczny, to jak u Lema – odkręcą sobie nawzajem głowy i zobaczą… 🙂 Dlatego upadek islamu będzie wyglądał nie na stopniowy i powolny (chociaż naprawdę taki właśnie jest), ale nagły i niespodziewany.

            „proces byłby widoczny przez spadające poparcie dla partii/władców islamistycznych, skutkujące reformami systemowymi kończącymi mariaż islamu z państwem oraz reformami społecznymi, które usunęłyby ograniczenia w społecznym status-quo wynikające z islamu.”

            Ależ tak własnie jest. Taki Kurdystan, chociaż nieuznawany na świecie jako państwo, jest praktycznie w 100% świecki. W kurdyjskim wojsku proporcjonalnie służy więcej kobiet niż w …izraelskim.

            Podobnie wygląda Tunezja.

            Polubienie

          17. > A spróbowaliby odpowiedzieć inaczej…

            argumentum ex anus. Nie znasz wpływu strachu przed islamem na te liczby. To tylko Twoje widzimisię i wizje oraz przypuszczenie oparte o nic.

            > Deklaracje w ankietach nie mają większego znaczenia Jeszcze w latach 70 w Polsce PZPR była absolutnie przekonana, że naprawdę ma poparcie w granicach 90%. Nie tylko głosiła to w propagandzie, ale sama święcie w to wierzyła.

            Tak może być ale nie musi. Choćby dlatego, że PZPR to była scentralizowana, monopolistyczna struktura narzucona od niedawna a Islamów jest pizdrylion i rodziny, które w nim tkwią, tkwią od setek lat a nie od 30-40 z pamięcią o czasach sprzed tej epoki. Islam to część ich tożsamości, nikt tam nie pamięta w Persji co było przed podbojami Arabów. A szarak w Polsce w latach 70 często wiedział sam lub z relacji rodziców, dziadków co było przed komuną w Polsce. A poza tym istnieją też ludzie, którzy są poza islamem i nie są masowo mordowani tam gdzie panuje stabilność.

            > A potem się okazało…

            Coś, to w przypadku islamu okazać się nie musi.

            > Proces odchodzenia od islamu, ze względu na terror wewnętrzny odbywa się inaczej niż w innych religiach. Dopóki faktyczni apostaci są przekonani, że stanowią malutką mniejszość w morzu wyznawców, dopóty nie będą się wychylać. Ale kiedy ich liczba przekroczy pewien poziom krytyczny, to jak u Lema – odkręcą sobie nawzajem głowy i zobaczą… 🙂 Dlatego upadek islamu będzie wyglądał nie na stopniowy i powolny (chociaż naprawdę taki właśnie jest), ale nagły i niespodziewany.

            A zatem dopóki taki moment nie nastąpi, to tezy o masowym odchodzeniu od islamu oraz ich skali są całkowicie nieweryfikowalne. Fajne, miłe marzenie, nic więcej.

            > Ależ tak własnie jest. Taki Kurdystan, chociaż nieuznawany na świecie jako państwo, jest praktycznie w 100% świecki. W kurdyjskim wojsku proporcjonalnie służy więcej kobiet niż w …izraelskim.

            > Podobnie wygląda Tunezja.

            Sytuacji w Kurdystanie nie znam, ale religia w Tunezji jest żywa i obecna. Struktury państwa są może ześwieczczone w uchowanym jakoś post-nasserowskim post-wojskowym ustroju ale ludność co do ogółu jest religijna (z wyjątkiem uczęszczania do meczetów – tutaj poniżej 50%). A zatem albo faktycznie są religijni, albo boją się wedle Twojej sugestii odpowiedzieć co czują. Ale wtedy to by oznaczało, że Tunezja nie jest jednak świecka. W ten czy inny sposób – Islam w Tunezji również kreuje rzeczywistość.

            Polubienie

          18. „nikt tam nie pamięta w Persji co było przed podbojami Arabów. ”

            Wręcz przeciwnie, pamięta się bardzo dobrze, a przedislamska przeszłość Persji jest szeroko znana i odbierana pozytywnie.

            „ludność co do ogółu [w Tunezji -p] jest religijna (z wyjątkiem uczęszczania do meczetów – tutaj poniżej 50%).”

            Z wyjątkiem uczęszczania do meczetów… 🙂

            A jakie są inne widocznie publiczne przejawy religijności muzułmańskiej, jak nie uczęszczanie do meczetów?

            W Polsce zresztą też „uczęszczanie” jest poniżej 50%.

            A co do rozpadu islamu, to zobaczymy. Pilaster jest gotów postawić na to, że do połowy XXI wieku Islam zniknie, formalnie, lub przynajmniej faktycznie.

            Czy 72 minuty też byłby gotów?

            Polubienie

          19. A co to wg pilastra znaczy, że islam zniknie formalnie, co to znaczy, że islam zniknie faktycznie i jak bardzo musi islam zniknąć aby spełniać te warunki? Że we wszystkich krajach dzisiaj muzułmańskich (powyżej 50%) do islamu przyznawać się będzie góra 10% populacji 15-65 i nie przybędzie żaden kraj, gdzie islam przekraczałby 50%? Jak się chcesz zakładać, to trzeba zdefiniować warunki. Poza tym jak ja Cie z tego rozliczę, papa smerfie? W testamencie mi zapiszesz butelkę wina pod wskazanym warunkiem? 😦

            Polubienie

          20. „A co to wg pilastra znaczy, że islam zniknie formalnie, co to znaczy, że islam zniknie faktycznie”

            formalnie – do islamu w żadnym kraju nie będzie się przyznawać więcej niż 50% mieszkańców
            faktycznie – wskaźniki IEF, potencjału naukowego, CPI, innowacyjności, etc przestaną wyróżniać kraje islamskie.

            Polubienie

          21. Z tymi założeniami odnośnie przypadku formalnego, islam może urosnąć do 4,5mld z przyszłych 9 miliardów ludzi i warunki Twojego zakładu są spełnione a o żadnym zniknięciu nie ma wtedy mowy. Nawet bez tego, to co proponujesz żadnym zniknięciem nie jest. Nawet mając 45%, ale tylko w tych krajach, gdzie jest dzisiaj znacząco obecny, pozostaje ważną siłą. No i co to wg Ciebie oznacza przyznawać się do Islamu? Bo widzę, że odpowiedzi w ankiecie nie uznajesz, ale statystyki uczęszczania do meczetu już tak. A przecież tutaj chodzi też o to, jakie prawo (lub stan bezprawia) obowiązuje na danym terenie. Dla mnie zniknięcie Islamu oznacza, że do islamu przyznaje się max 20% co czyni ich mało groźną mniejszością, która jest zmuszona podporządkować się ogółowi a nie nadaje (lub współ-nadaje) ton a prawo państwowe przestaje być bezpośrednio inspirowane islamem bo to jest wyparte przez prawo proponowane przez siły polityczne wspierane przez niemuzułmańską większość. Z założeniem faktycznym jest natomiast taki problem, że świat może zrównać się w dół przez ekspansję islamu, komunizmu czy innego lewicjonizmu i wówczas kraje z większością muzułmańską również przestaną się wyróżniać.

            Polubienie

          22. Tak czytam waszą dyskusję, i w danych podanych przez 72minuty jednak lokalne cofanie się islamu widać.Albania, Kazachstan. Azerbejdżan, w mniejszym stopniu Liban, Turcja, Bośnia i niekazachska reszta Azji środkowej się ewidentnie laicyzują. Tam w zasadzie robi się już jakiś postislam, „wierzący-niepraktykujący” i podobne klimaty.

            Polubienie

  5. Czy wy czasem nie przesadzacie z tym demonizowaniem islamu? W krajach islamskich, które osiągnęły wysoki poziom rozwoju ekonomicznego bez udziału petrodolarów – czyli w Turcji i Malezji nie ma takiej mody na radykalizm jak w pozostałych. W ogóle fundamentalizm islamski jako ideologia polityczna to dość świeże zjawisko, powstałe na przełomie lat 70/80-tych ubiegłego wieku. Wcześniej w krajach islamskich modne były raczej ideologie świeckie, pochodzące z Zachodu, jak marksizm i nacjonalizm. Moim zdaniem, kiedy inne kraje muzułmańskie osiągną poziom rozwoju obecnej Turcji i skończy się tam maltuzjanizm, skończy się również moda na islamizm. Nie będzie milionów sfrustrowanych kiepską sytuacją materialną młodych ludzi, podatnych na hasła radykałów.

    Polubienie

    1. „W krajach islamskich, które osiągnęły wysoki poziom rozwoju ekonomicznego bez udziału petrodolarów – czyli w Turcji i Malezji nie ma takiej mody na radykalizm jak w pozostałych.”

      Turcja i Malezja mają wysoki poziom tylko w porównaniu z innymi krajami muzułmańskimi. W skali światowej są przeciętne. Zresztą w Malezji petrodolary jak najbardziej zarabiają, tylko będąc krajem położonym na styku z inną bardziej rozwiniętą cywilizacją mają trochę lepszy od islamskiej średniej ustrój gospodarczy.

      „Czy wy czasem nie przesadzacie z tym demonizowaniem islamu?”

      Islam jest niebezpieczny. Nie dlatego, że próbuje wszystko wysadzić w powietrze i podrzynać gardła niewiernym, ale dlatego, że w krajach przez niego owładniętych, choćby nie wiadomo jak na początku bogatych i rozwiniętych, zawsze dochodzi do cywilizacyjnej zapaści i regresu.

      Polubienie

      1. „Islam jest niebezpieczny (…) dlatego, że w krajach przez niego owładniętych, choćby nie wiadomo jak na początku bogatych i rozwiniętych, zawsze dochodzi do cywilizacyjnej zapaści i regresu.”

        No jakoś w krajach Zatoki Perskiej i w Sułtanacie Brunei przez ostatnich 80 lat nie doszło, a wręcz przeciwnie. Jasne, kraje te zbudowały swój dobrobyt dzięki ropie, ale stworzyły też silne, przyjazne wolnemu rynkowi instytucje a zyski z ropy też wydano o wiele bardziej efektywnie niż np. w Rosji, Wenezueli albo Gwinei Równikowej. Dzięki temu te kraje stworzyły sobie podstawy do dalszego rozwoju ekonomicznego nawet kiedy zyski z ropy się skończą.

        Co do reszty krajów muzułmańskich:

        Jak widać, autor bloga znowu kłamie: od początku lat 90-tych ubiegłego wieku poziom nędzy spada w niemal wszystkich regionach tzw. Trzeciego Świata, z wyjątkiem Czarnej Afryki – i to pomimo dużego wzrostu liczby mieszkańców tegoż Trzeciego Świata. Ten wzrost poziomu życia dotyczy więc także ogromnej większości krajów muzułmańskich. Do realnego regresu i zapaści doszło tylko w tych, które Zachód próbował ostatnio „demokratyzować” (Syrii, Jemenie, Libii, Iraku).

        Polubienie

        1. „No jakoś w krajach Zatoki Perskiej i w Sułtanacie Brunei przez ostatnich 80 lat nie doszło, a wręcz przeciwnie.”

          Bo utrzymuje ich na powierzchni ropa, o czym pilaster wielokrotnie pisał. Nie potrwa to jednak zbyt długo.

          W Turcji znalazł się kiedyś bezwzględny dyktator, który łamiąc narodowe tradycje i depcząc religijne zwyczaje, przemocą i terrorem zmodernizował i zwesternizował ten kraj. I faktycznie przez 2-3 pokolenia Turcja rozwijała się jak prawie normalny kraj Zachodu. Ale islam w Turcji nie zniknął i nadal ciągnął kraj do tyłu. I teraz, po wyczerpaniu się tego kemalowskiego impulsu, znów zaczęła się w Turcji zapaść i degrengolada.

          Kraj islamistyczny, taki, w którym islam obejmuje więcej niż połowę ludności, choćby nie wiadomo jak mocne miałby atuty ekonomiczne, nawet wolnorynkowy i praworządny (jak ZEA), zawsze będzie się rozwijał wolniej niż kraj taki sam, ale islamizmu pozbawiony.

          „Dzięki temu te kraje stworzyły sobie podstawy do dalszego rozwoju ekonomicznego nawet kiedy zyski z ropy się skończą.”

          Powiedzmy, że usiłują stworzyć takie podstawy. Ale idzie im naprawdę bardzo ciężko. 🙂

          Polubienie

          1. „Kraj islamistyczny, taki, w którym islam obejmuje więcej niż połowę ludności, choćby nie wiadomo jak mocne miałby atuty ekonomiczne, nawet wolnorynkowy i praworządny (jak ZEA), zawsze będzie się rozwijał wolniej niż kraj taki sam, ale islamizmu pozbawiony.”

            Znaczy że chrześcijańska Wenezuela rozwijała się w minionym 40-leciu szybciej niż np. Arabia Saudyjska ? 🙂

            „Bo utrzymuje ich na powierzchni ropa”

            Z danych Banku Światowego wynika że w krajach muzułmańskich bez ropy sytuacja materialna ludności też się poprawia. W regionach takich jak Afryka Północna, Bliski Wschód oraz Środkowa i Południowa Azja, gdzie leży ogromna większość krajów muzułmańskich, liczba ludzi żyjącej w skrajnej nędzy od ok. 30 lat spada. Odsetek jaki nędzarza stanowią w tamtych społeczeństwach jeszcze bardziej spadł. Gdyby islam istotnie powodował cywilizacyjny regres, to te liczby by rosły.

            Mamy zatem wyciągniętą z tyłka tezę autora że kraje islamskie przeżywają cywilizacyjny regres i dane instytucji międzynarodowych, które sugerują całkiem co innego. Fakty kontra ideologiczne miazmaty.

            Polubienie

          2. „Wenezuela rozwijała się w minionym 40-leciu szybciej niż np. Arabia Saudyjska ?”

            Wenezuela miała ustrój jeszcze gorszy od islamizmu – komunizm.

            „w krajach muzułmańskich bez ropy sytuacja materialna ludności też się poprawia.”

            Nie tak szybko jakby mogła bez islamizmu.

            „kraje islamskie przeżywają cywilizacyjny regres”

            Owszem, kraj islamskie przeżywają cywilizacyjny regres i dystans pomiędzy nimi a krajami cywilizowanymi systematycznie się powiększa, zwłaszcza po odliczeniu wpływów z ropy

            Polubienie

          3. Absolutnie jedyne kraje muzułmańskie, które osiągnęły sukces ekonomiczny to kraje, które dorobiły się na ropie. Reszta to w większości bieda i kilka średniaków. Bez ropy, muzułmańskich krajów, które osiągnęły ekonomiczny sukces nie byłoby w ogóle i wówczas dokładnie wszystkie kraje muzułmańskie byłyby poniżej dochodu nie tak znowu bogatej przecież Polski co jak na ponad miliardową cywilizację jest wynikiem z całą pewnością i absolutnie żałosnym, potwierdzającym tezę pilastra i całkowicie niszczącym tezę Twoją Bronku. Nie ma się w ogóle co kłócić z tym, że islam to regres cywilizacyjny w zderzeniu z Zachodem. To jest dzisiaj tak oczywiste jak 2+2=4. Z kolei trzeba zauważyć, że Islam jest na pewno lepszy niż pierwotne, niecywilizowane pogaństwo, ale to chyba też nie ulega wątpliwości. Nie rozumiem też kontrastowania Arabii Saudyjskiej z Wenezuelą. Różnica między tymi krajami jakaś ekstremalnie znacząca nie jest bo Arabia Saudyjska choć sukcesem jest, to nie spektakularnym a Wenezuela jest przecież krajem, który wykorzystywał jeszcze gorsze rozwiązanie niż islam, czyli socjalizm.

            https://www.google.com/publicdata/explore?ds=d5bncppjof8f9_#!ctype=l&strail=false&bcs=d&nselm=h&met_y=ny_gdp_pcap_cd&scale_y=lin&ind_y=false&rdim=country&idim=country:AFG:ALB:DZA:SAU:AZE:BHR:BGD:BRN:BFA:BIH:DJI:TCD:EGY:ERI:GIN:GNB:IRN:IRQ:IDN:YEM:JOR:QAT:KAZ:KGZ:COM:KWT:XKX:LBN:LBY:MDV:MYS:MAR:MRT:NER:NGA:OMN:PAK:SYR:TUR:TKM:PSE:TJK:SLE:SEN:SOM:UZB:ARE:TUN&ifdim=country&hl=pl&dl=pl&ind=false

            Polubienie

  6. „Owszem, kraj islamskie przeżywają cywilizacyjny regres”

    A ten regres przejawia się w tym, że poziom życia w tych krajach rośnie. LOL!

    „Wenezuela miała ustrój jeszcze gorszy od islamizmu – komunizm.”

    Wenezuela rozwijała się gorzej niż monarchia Saudów również przed „rewolucją boliwariańską” (czyli zdobyciem władzy przez Chaveza i spółkę) w 1998 r.:

    https://www.google.com/publicdata/explore?ds=d5bncppjof8f9_#!ctype=l&strail=false&bcs=d&nselm=h&met_y=ny_gdp_pcap_cd&scale_y=lin&ind_y=false&rdim=country&idim=country:SAU:VEN&ifdim=country&tstart=-288234000000&tend=910911600000&hl=pl&dl=pl&ind=false

    Jak widać, AS wyprzedziła ją na dobre w 1971 r. Wiele lat przed Chavezem. Szach mat, pilaster.

    Polubienie

    1. „„Owszem, kraj islamskie przeżywają cywilizacyjny regres”

      A ten regres przejawia się w tym, że poziom życia w tych krajach rośnie. LOL!”

      W PRL też (do czasu) rosła. 🙂 Nie zmienia to faktu że był to regres, bo w innych, normalnych krajach, rosła znacznie szybciej

      „AS wyprzedziła ją na dobre w 1971 r”

      Znaczenie ropy w gospodarce saudyjskiej w tym czasie i jej wydobycie na mieszkańca było znacznie większe niż w Wenezueli.

      Polubienie

  7. „Nie zmienia to faktu że był to regres, bo w innych, normalnych krajach, rosła znacznie szybciej”

    Ktoś tu ma poważne kłopoty z logicznym myśleniem. Wolny wzrost gospodarczy =/= regres cywilizacyjny.

    „Znaczenie ropy w gospodarce saudyjskiej w tym czasie (…) było znacznie większe niż w Wenezueli.”

    Bzdura:

    „By 1929, the dramatic development of the Venezuela oil industry had begun to dominate all other economic sectors in the country, however, agricultural production began to decrease dramatically.[14][15] This sudden increase of attention to oil and neglect of the agrarian sector caused the Venezuelan economy to suffer from a phenomenon which later became known as the Dutch Disease. This „disease” occurs when a commodity brings a substantial increase of income in one sector of the economy, causing a strengthening of currency which in turn harms exports of manufacturing and other sectors.[14]

    Agriculture accounted for about one-third of economic production in the 1920s, but by the 1950s this fraction dramatically reduced to one-tenth. This sudden increase of oil production restricted Venezuela’s overall ability to create and maintain other industries. The government had ignored serious social problems, including education, health, infrastructure, agriculture, and domestic industries, causing Venezuela to fall well behind other industrialized countries.”

    https://en.wikipedia.org/wiki/History_of_the_Venezuelan_oil_industry#First_Dutch_Disease

    Do początku lat 70-tych wydobycie ropy zredukowało do minimum wszystkie inne sektory wenezuelskiej gospodarki.

    „i jej wydobycie na mieszkańca”

    A to ktoś zabronił Wenezuelczykom wydobywać jej więcej? W roku 1998 liczba ludności AS nie była dużo mniejsza niż Wenezueli, a jednak AS była już wtedy znacznie bogatsza. Poza tym, trzeba też wziąć pod uwagę, że boom naftowy w Wenezueli – a więc i napływ petrodolarów – zaczął się dużo wcześniej niż w AS, bo jeszcze przed I wojną światową. Kiedy w 1938 r. w AS powstało pierwsze pole naftowe, Wenezuela była już największym eksporterem ropy naftowej na świecie i utrzymała ten status do lat 60-tych.

    Na koniec: fakt, że Wenezuela posiada więcej nie-naftowych atutów ekonomicznych niż Arabia, przemawia właśnie na jej niekorzyść. Gdyby choć połowę zysków z ropy wenezuelskie rządy przeznaczyły na doinwestowanie pozostałych sektorów gospodarki, budowę nowoczesnej infrastruktury i edukację, dałoby to Wenezueli tak ogromny zastrzyk rozwojowy, że dziś pewnie sytuowałaby się w gronie najbogatszych krajów świata. Ale tak się po prostu nie stało. Petrodolary roztrwoniono i rozkradziono, a pod koniec lat 90-tych połowa Wenezuelczyków nadal żyła w nędzy. I to właśnie ci ludzie utorowali drogę do władzy populistom Chaveza. Jakbyś nie kombinował, i tak wychodzi że katolicka Wenezuela była w ubiegłym stuleciu rządzona o wiele mniej kompetentnie niż muzułmańska (i to w wersji hard) Arabia Saudyjska.

    Polubienie

    1. boom naftowy w Wenezueli – a więc i napływ petrodolarów – zaczął się dużo wcześniej niż w AS, […]

      Petrodolary roztrwoniono i rozkradziono, a pod koniec lat 90-tych połowa Wenezuelczyków nadal żyła w nędzy.

      Ciekawe że wujek Bronek w ogóle nie widzi zależności między tymi faktami.

      A to jest oczywiste. AS dzisiaj jest w takiej fazie w jakiej była Wenezuela w latach 70. Zobaczymy co będzie za 20-30 lat.

      Polubienie

      1. „AS dzisiaj jest w takiej fazie w jakiej była Wenezuela w latach 70. Zobaczymy co będzie za 20-30 lat.”

        Tylko że nie jest. Wenezuela przez ostatnie 100 lat ograniczała się prawie wyłącznie do konsumowania naftowego bogactwa, gdy tymczasem AS – mimo że duża część petrodolarów także została roztrwoniona lub przywłaszczona przez elitę polityczną tego kraju – również dużo inwestowała. Na miejscu glinianych miasteczek wyrosły nowoczesne metropolie, połączone autostradami. Od zera zbudowano przemysł: po 1975 duże przeznaczono duże nakłady finansowe na hutnictwo żelaza i aluminium (huty w Al-Dżubajl, Dżuddzie, Janbu al-Bahr), przemysł maszynowy, materiałów budowlanych (zwłaszcza cementu – ok. 10 mln t rocznie), spożywczy, nawozów sztucznych (kombinat w Ad-Dammam) oraz budowę zakładów odsalających wodę morską, m.in. w Al-Dżubajl (największa odsalarnia wody morskiej na świecie) i Dżuddzie. Dzięki tym odsalarniom nie tylko zapewniono wodę pitną dla rozrastających się miast, ale także dla rolnictwa, które gruntownie zmodernizowano. Wprowadzono nowoczesne metody produkcji, m.in. wielkie zautomatyzowane szklarnie i wyspecjalizowane farmy hodowlane, które nie tylko zapewniły AS samowystarczalność w produkcji żywności, ale nawet sprawiły że ten jałowy, pustynny kraj, w którym obszary uprawne zajmują mniej niż 2% całkowitej powierzchni, stał się eksporterem żywności!

        Porównaj to sobie teraz z upadkiem wenezuelskiego rolnictwa, na skutek którego Wenezuela jest uzależniona od importowanej żywności, porównaj stan dróg w Arabii Saudyjskiej i w Wenezueli, etc.

        Polubienie

        1. „AS – mimo że duża część petrodolarów także została roztrwoniona lub przywłaszczona przez elitę polityczną tego kraju – również dużo inwestowała.”

          Owszem, ale jak już pilaster napisał, dochody z ropy per capita długo były w AS znacznie wyższe niż w Wenezueli.

          Polubienie

          1. A Wenezuela czerpała pokaźne zyski z ropy na długo przed tym przed tym, nim w Arabii Saudyjskiej w ogóle zaczęto ją wydobywać. Pod względem wydobycia na głowę mieszkańca AS prześcignęła Wenezuelę dopiero po roku 1960. Czyli przez blisko pół wieku Wenezuela zarabiała na ropie więcej niż Arabia Saudyjska. Jednak na inwestycje w inne dziedziny gospodarki i ich rozwój wcale się to nie przełożyło, a wręcz przeciwnie – nastąpił ich głęboki regres, najbardziej widoczny w przypadku rolnictwa. Jak bardzo nie odwracałbyś kota ogonem, wychodzi na to, że Saudowie po prostu lepiej zarządzali swoim krajem niż kolejne rządy Wenezueli.

            Polubienie

          2. Nie ustosunkowałeś się do mojego ostatniego wpisu, uznaję więc, że zabrakło ci argumentów i wygrałem tę dyskusję. 🙂

            „faktycznie – wskaźniki IEF, potencjału naukowego, CPI, innowacyjności, etc przestaną wyróżniać kraje islamskie.”

            Kraje Zatoki Perskiej i Malezja mają wysoki IEF, porównywalny a nawet wyższy z szeregiem państw europejskich, a wpływ islamu w ich życiu społecznym dalej jest wysoki.

            Polubienie

          3. „Kraje Zatoki Perskiej i Malezja mają wysoki IEF, porównywalny a nawet wyższy z szeregiem państw europejskich”

            Ale inne wskaźniki nadal mają niskie. Np innowacyjność, czy poziom naukowy.

            Polubienie

    1. Pisząc o wspaniałej powieści miałem na myśli polecony nam przez Pilastra „Eifelheim”.

      Z kolei wspomniane przezeń „Lata ryżu i soli” to katastrofa, jakiś zbiór majaków pieprzniętego postępaka, powieść naprawdę głupia i antyrozumowa, choć zapewne autor chciał osiągnąć coś odwrotnego, ale nie mogło mu się to udać, gdyż jest zaczadzonym orientem ćwierćinteligentem. 🙂

      Polubienie

        1. Tak, jest w pewien sposób wartościowa, szczególnie w pierwszej połowie, bo można „poczuć klimat” Orientu, tamtejszy sposób myślenia, mocno zróżnicowany a jednak z pewnej perspektywy zunifikowany, ale brak w powieści wyraźnego stwierdzenia, że Wschód jest po prostu „bezetyczny”, o czym Chesterton kiedyś piękny artykulik napisał, no i oczywiście Feliks Koneczny.

          Im dalej tym gorzej, po 2/3 przestałem czytać i zacząłem kartkować, gdyż zamieniło się to już w jakiś polit-poprawny nonsens zmieszany z wizjami erotycznymi autora. 🙂

          Odnośnie „Eifelheimu” – kawałek złości mnie ogarnia na polskie „środowiska katolickie”, albowiem gdyby nie Ty, Pilastrze, to nigdy bym o tej powieści nie usłyszał, a gdybym ja nie usłyszał, to i kolejne osoby, którym ją w ostatnich tygodniach zaproponowałem do przeczytania. Wszyscy są nią teraz, jak jeden mąż (i jedna żona) mocno zachwyceni i równie zdziwieni, że o Eifelheimie i Flynnie nic nie wiedzieli.

          Czyli dziękuję, w imieniu swoim i pozostałych! 🙂

          P.S. Wydaje mi się, że powinieneś działać na fejsbuku, bo chyba Cię tam nie ma.
          Pozdros!

          Polubienie

          1. „kawałek złości mnie ogarnia na polskie „środowiska katolickie””

            no cóż – to jest rezultat postawienia na „katolicyzm ludowy”. Dlatego za wzorce katolicyzmu uchodzą u nas ojciec dyrektor, czy niejaki Terlikowski….

            Polubienie

          2. Od wczoraj czytam Cykl Barokowy Neala i przyznam, że czuję się jak nastolatek poznający Tolkiena, tyle że już po czterdziestce jestem i trochę więcej „fantazji” trzeba, żeby mnie zachwycić.
            Podobnie jak wtedy nie chcę czytać zbyt szybko, żeby ta opowieść się nie skończyła, bo jest… idealna, po prostu idealna, nic więcej nie powiem, żeby nikomu nie spojlerować. 🙂

            Polubienie

  8. Co do późniejszej historii Krk być może, choć są dzieła inne, jak np Misja czy choćby nasze Quo Vadis, więc nie wrzucałbym wszystkiego jednego antykatolickiego wora, to raczej ostatnie lata dominują w dzieła wyśmiewające Kościół. Natomiast sama Ewangelia jest prawie zawsze pokazywana jak należy.

    Polubienie

    1. Choć nawet niektóre nowe dzieła jak Rodzina Borgiów, wobec których są oczekiwania żeby jechać po Kościele jakoś są tak skonstruowane, że stoisz po stronie tego niestroniącego od kobiet skorumpowanego papieża a nie innych włoskich książąt czy też francuskich królów, którzy często są w serialu wyśmiewani (stwierdzanie impotencji np).

      Polubienie

      1. To jest właśnie paradoks. 🙂 „Borgiowie” byli pomyślani zapewne jako dzieło antykatolickie, ale nie wyszło. Nie wyszło dlatego, że twórcy jednak pragnęli zachować rzetelność i przedstawili Aleksandra VI na tle jego epoki i innych ówczesnych władców. I nagle okazało się że nie taki ten Borgia straszny, a nawet lepszy od średniej. Swoich wrogów przecież, jak jawnie deklaruje, woli kupować, niż po prostu usuwać ich sztyletem lub trucizną i przestrzega swojego syna Cezara przed taką „przemocową” strategią.

        Polubienie

Dodaj komentarz