Czas na broń

Co jakiś czas odżywa w naszym kraju dyskusja na temat prawa do posiadania broni palnej. Zarówno jednak zwolennicy poszerzenia w Polsce tego prawa, a kraj nasz należy do najbardziej rozbrojonych na świecie, jak i jego przeciwnicy, argumentują wyłącznie na poziomie emocjonalnym. Ci pierwsi epatują wizją bezbronnych dziewic grupowo gwałconych przez hordy rozwydrzonych i bezkarnych zwyrodnialców. Ci drudzy, wizją masowych strzelanin, wojen gangów i masowych mordów autorstwa uzbrojonych psychopatów. Jedni i drudzy na poparcie swoich też mogą też przytoczyć autentyczne przypadki ze świata, a to gwałt w Rimini, a to masakrę w Las Vegas, starannie przemilczając przy tym, że dowód z anegdoty, to żaden dowód.

Argumentów racjonalnych, merytorycznych, ilościowych, właściwie w tym sporze brak. A ustalenie optymalnego w danej społeczności poziomu dostępu do broni palnej, wbrew powierzchownym na ten temat mniemaniom, nie jest bynajmniej zadaniem prostym i trywialnym.

Musimy bowiem w tym miejscu zacząć od zagadnienia pozornie z omawianym tematem całkowicie niezwiązanego. Mianowicie od czasu i jego wartości.

Czas to pieniądz. Powiedzenie to nigdy nie było bardziej aktualne niż obecnie. Czas bowiem należy do tych nielicznych dóbr, których podaż jest, mówiąc językiem ekonomii, doskonale nieelastyczna, czyli w ogóle nie zależy od ceny. A popyt na czas z kolei, w miarę rozwoju cywilizacji i wzrostu poziomu życia nieustannie rośnie. Najbogatsi obecnie ludzie na świecie, mogą, bez żadnego zauważalnego uszczerbku finansowego, odbyć podróż dookoła świata na pokładzie luksusowego jachtu, wybudować pałac na prywatnej wyspie w tropikach, wybrać się na Mont Everest, biegun południowy, a lada moment nawet na Księżyc, czy wyprawić orgię z udziałem dwudziestu nastolatek. Jednak, aby skonsumować te wszystkie atrakcje, nawet multimiliarderzy nadal dysponują zaledwie 24 godzinami na dobę, z których znaczącą część muszą poświęcić także na pracę, czy choćby sen. Im więcej istnieje alternatywnych sposobów wykorzystania czasu, tym większy jest na niego popyt. A rosnący popyt przy stałej, doskonale nieelastycznej podaży, oznacza gwałtowny wzrost ceny.

Ten lawinowo, wraz z rozwojem cywilizacyjnym, rosnący koszt czasu, niesie za sobą wiele różnych, często zaskakujących konsekwencji społecznych. Odpowiada on m in. za tzw. „przejście demograficzne”, czyli spadek dzietności wraz ze wzrostem zamożności – zjawisko całkowicie sprzeczne z ciągle przez wielu wyznawanym maltuzjanizmem. Dzieci i ich wychowanie muszą bowiem rywalizować o czas rodziców z coraz rozleglejszą paletą alternatyw, czego maltuzjaniści w ogóle nie są w stanie pojąć. W niniejszym eseju skupimy się jednak na innym aspekcie drożejącego czasu.

Jeszcze sto lat temu nie było w Europie rzadkością popełnianie drobnych przestępstw tylko po to, aby na zimę trafić do więzienia, gdzie warunki bytowe więźniów były niesłychanie trudniejsze niż dzisiaj, ale jednak ogrzewanie i wyżywienie było za darmo. Ówczesne zakłady penitencjarne w niczym nie przypominały sanatoriów, za poważniejsze przestępstwa bez ceregieli wieszano, a i tak poziom przestępczości był znacznie wyższy niż obecnie.

Wynikało to właśnie z niższego niż obecnie kosztu czasu. Kosztu alternatywnego, czyli pożytku ze wszystkich tych aktywności, na jakie osadzeni mogliby go wykorzystać, gdyby akurat w więzieniu nie przebywali. Przed rewolucją przemysłową, kiedy życie w ogóle było brudne, krótkie i brutalne (za wyjątkiem starożytnego Rzymu, gdzie było tylko krótkie i brutalne), ów koszt alternatywny był tak niski, że nawet kara śmierci, utrata nie części, jak w więzieniu, ale całości posiadanego czasu, nie była odbierana jako dostatecznie surowa i odstraszająca, jeżeli nie była połączona z wyrafinowanymi torturami.

Jednak w miarę wzrostu poziomu przeciętnego dochodu, rósł też koszt alternatywny czasu. Obecnie dla mieszkańców najbardziej rozwiniętych krajów, utrata czasu jest znacznie bardziej dokuczliwa, niż nawet bardzo duża strata materialna. Jako przykład tego trendu można przytoczyć choćby malejącą, mówiąc językiem teorii gier, „użyteczność” mandatów wystawianych za przewinienia w ruchu drogowym, co skłoniło władze zamożniejszych państw do wprowadzenia również punktów karnych. Więzienia obecne coraz mniej różnią się od pensjonatów, kara śmierci została zlikwidowana, a poziom przestępczości jest najniższy w historii. Nie dlatego, że łagodne traktowanie skutecznie przestępców zresocjalizowało, ale dlatego, że działalność kryminalna, przynajmniej ta najbardziej brutalna, przestaje się w rozwiniętych społeczeństwach opłacać. Wartość materialnego łupu, jaki potencjalnie można zrabować, odpowiadająca przeciętnie kwocie równej tygodniowemu średniemu zarobkowi, staje się coraz bardziej iluzoryczna w porównaniu z potencjalną stratą, jakiej można przy tej okazji doznać. Stratą czasu wynikłą, albo z pobytu, choćby i w komfortowym, ale jednak więzieniu, czy czasu zużytego na leczenie obrażeń, których broniące się ofiary mogą przy tej okazji napastnikowi wyrządzić.

Przejdźmy teraz od opisu jakościowego, do ilościowego i rozważmy, w jakich warunkach agresja  przemoc wobec bliźnich może się jednak opłacać. W teorii gier modeluje się agresję międzyosobniczą za pomocą tzw. macierzy Hammersteina. Jest to model uwzględniający dwa parametry, stosunek potencjalnych strat (W) do potencjalnych zysków (V), który oznaczymy literą S = W/V, oraz prawdopodobieństwo zwycięstwa silniejszej strony konfliktu, oznaczone literą X. Nie ulega bowiem wątpliwości, że nawet przy stosunkowo wysokiej wartości S, agresja, mimo mizernej wtedy wartości łupu, może się opłacać, jeżeli przewaga agresora będzie wystarczająco duża, aby mógł on liczyć na bezkarność. Tabela wypłat w zależności od tego, czy dany osobnik przyjmę strategię agresywną (A), czy ustępującą, (U) wygląda następująco:

Strategia Agresor A Ustępujący U

Agresor A

X-S*(1-X) 1

Ustępujący U

0 0,5

 Przestrzeń rozwiązań macierzy Hammersteina w postaci graficznej przedstawiono na wykresie nr 1

Broń 01

Na powyższym diagramie wyróżniono trzy strefy. W strefie I, niebieskiej, stosunek strat do zysków jest na tyle niski, że postawa agresywna opłaca się wszystkim uczestnikom, bez względu na stosunek sił. W tej strefie mamy do czynienia z nieustającą przemocą, i stanem permanentnej wojny wszystkich ze wszystkimi. W strefie II, zielonej, przy nieco większym współczynniku S, agresja jest strategią opłacalną dla strony silniejszej, ale strona słabsza mniej traci na ustąpieniu silniejszemu, niż na przystąpieniu do nierównej walki. To strefa wymuszania. Dotyczy to także stosunków obywateli z państwem, które w tej strefie, inaczej niż w poprzedniej, jest już w stanie wyegzekwować przestrzeganie stanowionych przez siebie reguł pod groźbą siły. I wreszcie w strefie III, czerwonej, przy odpowiednio wysokim współczynniku S, czyli, o czym już była mowa, przy dostatecznie wysokiej cenie czasu, agresja nie opłaca się już żadnej ze stron i obie przyjmują strategię, w której spór rozstrzyga się w oparciu o jakieś kryteria obiektywne. W przypadku ludzi są to najczęściej zapisy prawa, dlatego też taką strategię nazywamy strategią legalisty. Legalista przyjmuje postawę agresywną, kiedy znajduje się „w prawie”, np. jest właścicielem jakiegoś dobra, a ustępuje wtedy, kiedy prawa do danej rzeczy ma jego adwersarz. Podobnie jak w strefie II spotykają się zawsze strategie agresywne z ustępującymi, ale decydujący jest nie stosunek sił, ale obiektywne reguły prawne, np. prawo własności.

Większość współczesnych najbardziej rozwiniętych społeczeństw znajduje się właśnie już w strefie III i dlatego są one też bardzo praworządne, a współczynnik przestępczości jest w nich bardzo niski. Trend w kierunku malejącej, wraz z rosnącym poziomem życia, agresji, w stosunkach zarówno pomiędzy jednostkami, jak i pomiędzy państwami, jest zresztą widoczny w skali globalnej i został opisany choćby w znakomitej książce „Zmierzch przemocy” Stevena Pinkera.

I w tym miejscu powracamy do kwestii broni palnej i dostępu do niej. Co nasz model może na ten temat powiedzieć? Po pierwsze, broń nie bez powodu jest nazywana „wielkim wyrównywaczem szans”. Nawet osoba słaba fizycznie i nieprzesadnie odważna, może strzelać z pistoletu przynajmniej jako tako. Oczywiście bandyci, jak to nieustannie podkreślają przeciwnicy prawa do broni, w odpowiedzi na uzbrojenie społeczeństwa, uzbroją się również, ale przewaga, nawet doświadczonego i uzbrojonego bandyty, nad słabą, marnie strzelecko wyszkoloną, ale również uzbrojoną kobietą, jest znacznie mniejsza, niż w przypadku, kiedy obie strony są jednakowo bezbronne. Równowaga w społeczeństwie uzbrojonym przesuwa się zatem, względem rozbrojonego, w dół diagramu, w stronę niższych wartości X.

Ale jest jeszcze drugi efekt. Obustronne uzbrojenie zwiększa ryzyko obrażeń i śmierci u stron konfliktu. W populacjach biednych i prymitywnych, o niskim koszcie czasu, nie ma to większego znaczenia, ale w miarę jak czas staje się coraz droższy, ryzyko to znacząco zwiększa potencjalne koszty agresji, a zatem i wysokość parametru S. Punkt równowagi przesuwa się zatem nie tylko w dół, ale, w społecznościach powyżej pewnego progu zamożności, również na prawo, w stronę wyższych wartości S. Wynik w postaci graficznej przedstawiono na wykresie nr 2. Pozioma czerwona linia pokazuje społeczeństwo bez broni, pozioma niebieska, społeczeństwo uzbrojone.

 Broń 02

Jak widać, paradoksalnie, obie strony sporu o prawo obywateli do posiadania broni, mają swoje racje. Powszechny dostęp do broni w społecznościach biednych, dzikich i prymitywnych, przemieszcza populację do strefy I. Rezultatem jest eksplozja przemocy, wojen gangów i licznych mordów, co możemy zaobserwować w krajach afrykańskich, latynoamerykańskich fawelach, czy murzyńskich gettach w USA. Jednak społeczeństwa cywilizowane i zamożne reagują przeciwnie. Przesuwają się w głąb strefy III – legalistycznej. Powszechny dostęp do broni wzmacnia w nich praworządność i legalizm, co z kolei można obserwować w Szwajcarii, czy Finlandii. Ułatwianie Polakom dostępu do broni w roku, powiedzmy, 1989 faktycznie mogło być ryzykowne. Ale obecnie?

Od upadku komunizmu Polska uczyniła jednak ogromny krok w stronę wyższego poziomu S i cena czasu jest dzisiaj w Polsce zdecydowanie bliższa poziomu szwajcarskiego, niż, dajmy na to, nigeryjskiego, zatem i poluzowanie dostępu do broni, będzie w Polsce miało efekt raczej szwajcarski, czyli dalszego spadku przestępczości i wzrostu poczucia praworządności. Co oczywiście nie wyklucza oczywistego faktu, że liczba przeróżnych incydentów, sąsiedzkich i rodzinnych porachunków, wypadków, czy samobójstw, z użyciem broni palnej nieuchronnie przejściowo wzrośnie. W miarę jednak jak powstanie i ugruntuje się w Polsce kultura obchodzenia się z bronią, te perturbacje z czasem zanikną a trwały efekt wzrostu legalizmu i praworządności pozostanie. Jakieś minimalne regulacje zapobiegające uzbrajaniu się ludzi zaburzonych psychicznie powinny naturalnie pozostać, ale niewiele ponad to.

146 myśli na temat “Czas na broń

  1. Jeśli PIS będzie nadal rządzić, to cała Polska będzie jak fawela albo murzyńskie getto.
    Coś rzuciłeś tajemniczo na ateista.pl, o jakimś nowym trendzie, który jeśli się utrzyma to przemebluje scenę polityczną…?

    Polubienie

      1. Tak, tak, oczywiście. Polska była w ruinie i ludzie umierali z głodu na ulicach. Aż nagle przyszedł PIS i Polska momentalnie rozkwitła i wszyscy są teraz piękni, młodzi, zdrowi i bogaci. Wszyscy to wiedzą, zatem to prawda… 🙂

        Polubienie

    1. Jeśli PIS będzie nadal rządzić, to cała Polska będzie jak fawela albo murzyńskie getto.

      Należy się tego obawiać, niestety. PIS sukcesywnie podkopuje fundamenty polskiego wzrostu i przeżera rezerwy pozostawione przez poprzedników. Wypisz wymaluj jak w Wenezueli, czy Argentynie. I tam też katastrofa nie nadeszła od razu. 😦

      Coś rzuciłeś tajemniczo na ateista.pl, o jakimś nowym trendzie, który jeśli się utrzyma to przemebluje scenę polityczną…

      Kontynuuje pilaster obserwacje tego trendu, i czeka, czy nie okaże się on tylko fluktuacja statystyczną. 🙂

      Polubienie

      1. Należy się tego obawiać, niestety. PIS sukcesywnie podkopuje fundamenty polskiego wzrostu i przeżera rezerwy pozostawione przez poprzedników. Wypisz wymaluj jak w Wenezueli, czy Argentynie. I tam też katastrofa nie nadeszła od razu. 😦

        A przeżrą tych rezerw dużo. Skoro dało się zamrozić przetargi na nowe drogi, to gdy 500+ przyciśnie, pewnie da się zamrozić przetargi na remonty dróg istniejących. Ukraina nie remontuje i żyje.

        Kontynuuje pilaster obserwacje tego trendu, i czeka, czy nie okaże się on tylko fluktuacja statystyczną. 🙂

        Chodzi o odpływ elektoratu z PO do wszystkich innych z wyjątkiem SLD? To nie jest trend. Po prostu jakieś 10% elektoratu potrafi przerzucać poparcie w sposób zupełnie chaotyczny, na to co aktualnie uzna za trendy, choćby i między PiS a Nowoczesną. A że to około 10% już odpłynęło, fluktuacja powinna się niedługo zakończyć, czy przejść w inną (odpływ od PiSu w jakimś przypadkowym kierunku).

        Polubienie

          1. No to mnie pilaster zaciekawił. Bo taki odpływ z PO był tym, co najbardziej się ostatnio rzucało w oczy. A kij, pobawię się excelem.

            Polubienie

      2. W takim razie jedno tylko pytanie.
        Czy kontynuacja tego domniemanego trendu będzie korzystna dla Polski?
        Bo jak na razie patrząc na sondaże, to narodowi socjaliści nie mają konkurencji.

        Polubienie

        1. Czy kontynuacja tego domniemanego trendu będzie korzystna dla Polski?

          Moæe się okazać bardzo korzystna, albo nie przynieść żadnych skutków. W każdym razie na pewno nie będzie niekorzystna (zakładając że ten trend w ogóle jest realny)

          patrząc na sondaże, to narodowi socjaliści nie mają konkurencji.

          W sondażach nie mają. 🙂 Ale realnie… Powiedzmy, że pilaster uważa realne poparcie dla PIS za sporo mniejsze niż w sondażach. A wysokie wyniki w tych ostatnich za wynikające ze stosunkowo niskiego poziomu realizacji próby.

          Polubienie

          1. Pytanie, czemu to poparcie we wszystkich sondażach jest wysokie, niezależnie od firmy, choć w przeszłości sprawdzało się to dość dobrze. Przychodzi mi jedna rzecz do głowy – ponieważ zwolennicy jednych partii chętniej ukrywają preferencje niż innych, sondażownie mnożą surowe wyniki przez odpowiednie współczynniki. Kiedyś taką niedoszacowaną partią był zapewne PiS, ale dziś może być wręcz przeszacowany. Jeśli nie zmodyfikowano poprawnie współczynnika to owszem, końcowe wyniki mogą być nieadekwatne.

            Polubienie

          2. I pilastrowi się tak wydaje. Firmy nie podają poziomu realizacji próby, a to byłaby bardzo ważna wskazówka.

            Polubienie

          3. Jak Pilaster wyobraża sobie demokratyczną zmianę rządu w sytuacji, gdy WSZYSTKIE partie sprzeciwiły się programowi 500+ (teraz zaczynają kręcić, ale to podkopuje tylko ich wiarygodność)? Jeżeli PiS bez kontrloi na mediami publicznymi uwiodło OBIETNICĄ 500+ X mln wyborców, to dysponując mediami i strasząc ich wizją UTRATY 500+ (Cialdini w swojej słynnej książce zwracał uwagę, że silniej wpływa na ludzkie działanie wizja utraty czegoś , co już mają, niż obietnica, że coś dostaną). 2,8 mln rodzin jest beneficjentami, czyli dostają minimum 6000 zł przy koszcie poniżej 2000 zł (4 osoby x 500 zł / rocznie, przy czym o koszcie nie mówi sie w każdych wiadomościach). To jest grupa 5,6 mln MŁODYCH wyborców bezpośrednio straszonych utratą zysków. Do tego dojdą dziadkowie i liczba głosów rośnie wykładniczo. Tuż przed wyborami zapowiedzą, że wejdzie 500+ na pierwsze dziecko i tyle demokrację widzieliśmy na oczy. Ja wiem, że płacących jest więcej niż beneficjentów, ale ordynacja zrobi swoje…

            Polubienie

          4. Niby prawda.. Pojawia się jednak jedno pytanie: czy PiS jest w ogóle w stanie 500+ utrzymać? Zwłaszcza że doszła obniżka wieku emerytalnego, gdzieś na horyzoncie jakieś Mieszkanie+ majaczy, a czort wie ile gospodarka jeszcze wytrzyma tą trzecią drogę między kapitalizmem a socjalizmem. Kaczyński niby chce być tym polskim Orbanem, ale chyba szybciej wykluje się z tego polski Gyurcsanyi..

            Polubienie

          5. „Jeżeli PiS bez kontrloi na mediami publicznymi uwiodło OBIETNICĄ 500+ X mln wyborców”

            Jeżeli tymi właśnie obietnicami uwiodło. Bo pilaster, chociaż zdecydowany wróg PISu, to owszem, spodziewał się likwidacji sądownictwa, nacjonalizacji i wywłaszczeń. Ale co do 500+ to był przekonany, że to tylko kiełbasa wyborcza. Zatem PIS w liczeniu na ten efekt może się nieźle przejechać. Do tej pory wyborców PIS, zarówno tych dawnych, jak i przejętych od Palikota, wcale nie napędzał „socjal”, tylko nienawiść do „bogatych i wpływowych” i obietnice „rozliczeń”

            Polubienie

          6. Dokładnie tego dotyczy moje pytanie. Motywacje 5,7 mln wyborców z 2015 r. były różne, ale teraz „zakotwiczyli” się w bezpośrednich beneficjentach 500+, których jest 2,8 mln rodzin, czyli 5,6 mln głosów (to nie muszą być ci sami, co w 2015 r). I niech mi plaster nie mówi, że ci ludzie dadzą się skusić obietnicy obniżenia PIT do np. 15% , skoro to grosze w porównaniu z benefitem min. 4000 zł / rocznie, który mają obecnie. Do głosów 5,6 mln rodziców dojdą głosy (choć tu sprawa nie jest tak pewna, bo wzrost cen żywności daje po dupach zwłaszcza emerytom) dziadków, którzy dzięki załapaniu się ich wnuków na 500+ zostali pozornie odciążeni z dotychczasowych wydatków wspomagających utrzymanie wnuków. Uwaga pilastra o programie z 2015 r, czyli obietnicy „zabierania bogatym”, jest też bardzo celna, bo widać, że operowanie wizją utraty korzyści, działa silniej (choćby to była wizja odebrania korzyści innym), niż obietnica, że nam coś się dostanie. Teraz, przy straszeniu likwidacją 500+ po przegranej PiSu następuje (wg mnie) mocniejsze motywowanie, bo straszenie utratą korzyści dotyczy bezpośrednio dużej grupy beneficjentów (ciekawe ilu z rodziców 2 dzieci nie chodziło dotychczas do urn?). Jest to sytuacja opisana w cytowanym już setki razy Tocquevillu” „demokracja przetrwa do czasu, kiedy Kongres odkryje, że można przekupić społeczeństwo za publiczne pieniądze.”. Czy pilaster chce obalić tezę Tocquevilla? Chętnie posłucham opowiadania na ten temat. Takiego election fiction 😉

            Polubienie

          7. przy straszeniu likwidacją 500+ po przegranej PiSu

            Dlatego partie opozycyjne odebraniem 500+ nie straszą. Zresztą mogą być podzielone. N może nawet obiecać likwidację 500+ i zebrać głosy wkurzonej klasy średniej, a PO może obiecać utrzymanie, a nawet rozszerzenie na każde dziecko.

            Poza tym ci, którzy dzięki 500+ pokochali PIS to sa ci sami, którzy będą mieli poważne problemy, żeby zagłosować i prawidłowo oddać głos. Dlatego właśnie PIS planuje obecnie „poprawiać” takie „nieprawidłowe” głosy.

            Polubienie

          8. Nie o takim straszeniu pisałem. Partie opozycyjne to straszą skutkami wprowadzenia 500+. Nawet jak teraz doznają olśnienia, to stracą na wiarygodności. Przecież PO, która z początku wyśmiewała 500+, a potem sama zaproponowała objęcie nim wszystkich dzieci, stała się obiektem kpin. To PiS będzie straszył, że inni ten program zlikwidują. I tak, .N może sporo ugrać zwracaniem uwagi na skutki tego rozdawnictwa, ale ORDYNACJA i tak zrobi swoje. Głosy przeciwników sie rozbiją i PiS zostanie na wsze czasy „demokratycznym dyktatorem”. A jak ktoś wyskoczy z inflacją, to go wyśmieją, bo:
            1. mamy i tak niską na tle UE i EURO strefy
            2. PiSmani zapytają, „czy nowy rząd zamierza kontrolować ceny? czy gwarantuje, że ceny spadną po likwidacji programu 500+”.

            Ale ja jestem czarnowidzem i może m0i się tylko zdaje, że tak będzie 🙂

            Polubienie

          9. Przecież PO, która z początku wyśmiewała 500+, a potem sama zaproponowała objęcie nim wszystkich dzieci, stała się obiektem kpin.

            Ze strony pisowsko-moskiewskich trolli, owszem. Ale oni zawsze atakują polskie partie i zapewniają, że „wszyscy się z nich śmieją”, zatem te ataki nie robią żadnego wrażenia.

            To PiS będzie straszył, że inni ten program zlikwidują.

            Owszem, będzie. A wtedy PO zapewni, że jednak nie zlikwiduje.

            Ale ja jestem czarnowidzem

            Powiedzmy, że PIS zrobi wszystko co może, aby utrzymać władzę, z jawnymi manipulacjami wyborczymi, fałszerstwami i użyciem przemocy wobec Polaków włącznie. Mogą utrzymać swoją okupację, jeszcze przez 5, albo nawet i 10 lat. Ale na dłuższą metę nie da się zawrócić kijem Wisły i obiektywne procesy historyczne zmiotą PIS z przestrzeni politycznej. Gorzej, że przy okazji mogą zmieść i Polskę, jeżeli się w porę z PISu nie wyzwoli.

            Polubienie

  2. Skoro zatem jak pisze pilaster – „liczba przeróżnych incydentów, sąsiedzkich i rodzinnych porachunków, wypadków, czy samobójstw, z użyciem broni palnej nieuchronnie przejściowo wzrośnie”
    Po co zmieniać status quo? Ile razy pilaster lub ktoś z jego bliskich potrzebował użyć broni?

    Polubienie

    1. Po co zmieniać status quo?

      Po to, żeby osiągnąć stabilny stan bardziej praworządny niż obecnie.

      Równie dobrze można by zapytać, po co pozwalać ludziom na posiadanie samochodów, skoro kosztuje to kilka tysięcy ofiar śmiertelnych rocznie. Albo po co pozwalać ludziom kąpać się w rzekach i jeziorach – ze sto ofiar rocznie.

      Polubienie

      1. A co stoi na przeszkodzie zeby pilaster teraz broń posiadał? Ktoś pilastrowi broni dać teraz nie chce, że lobbuje on za zmianą przepisów?
        I ponawiam pytanie: ile razy pilaster lub ktoś z jego bliskich potrzebował w ostatnim czasie użyć broni?
        Czy pilaster wie, choćby na przykładzie Stanów Zjednoczonych, ile jest przypadków użycia broni w samoobronie? Większe prawdopodobieństwo jest postrzelenie kogoś przypadkowo niż w celach obronnych. Zalecam pilastrowi lekturę najnowszego numeru Scientific American, są tam badania Kellermanna, Lotta i innych.

        Polubienie

        1. ile razy pilaster lub ktoś z jego bliskich potrzebował w ostatnim czasie użyć broni?

          Nie przypomina sobie pilaster takiego przypadku. Ale co z tego?

          Poziom praworządności wzrośnie niezależnie od tego, czy ktokolwiek z nowo uprawnionych broń zakupi. Wystarczy że będzie taka możliwość

          Polubienie

          1. „Wystarczy, że będzie taka możliwość” – a teraz owej możliwości pilaster ani żaden inny obywatel Polski nie ma?

            Polubienie

          2. Bzdura, nie urzedasow tylko jeśli już to uznaniowość policji, która jest najbardziej uciążliwa. Oczywiście pilaster jak i inny obywatel ma możliwość uzyskać broń jeśli tylko odpowiednio się o to postara. Biorąc pod uwagę wskaźnik przestępczości w Polsce to liberalizacja przepisów w tym zakresie jest kompletnie niepotrzebna. I tekst pilastra o wpływie broni na spadek przestępczości należy włożyć miedzy baśnie.

            Polubienie

          3. Biorąc pod uwagę wskaźnik przestępczości w Polsce to liberalizacja przepisów w tym zakresie jest kompletnie niepotrzebna

            Wręcz przeciwnie. Wskaźnik przestępczości jest niski, ale zawsze może być jeszcze niższy. Poza tym znacznie ważniejsze od stosunków obywateli między sobą, są stosunki obywateli z władzą, które obecnie ciągle znajdują się w strefie II i władza może ze swoimi poddanymi robić co chce.

            Polubienie

          4. Ale niskiego wskaźnika nie obniży danie ludziom zamożnym broni. Wręcz przeciwnie, w Stanach Zjednoczonych większe jest prawdopodobieństwo, ze posiadacze broni zastrzelą/postrzelą kogoś przypadkowego niż że skutecznie użyją jej w samoobronie. Odsyłam pilastra do wieloletnich badań Kellermanna. Pilaster w ogóle pomija czynnik psychologiczny posiadania broni i patrzy na sprawę w sposób mechaniczny. Społeczeństwa tak nie działka, zresztą przyszłość jawi nam skę w barwach zupełnie przeciwnych niż te które nam próbuje lobbysta broni pilaster tutaj przemycić. Konfiskata broni staje sie coraz bardziej oczywista, proszę zerknąć na dyrektywę unijną w sprawie broni. Rozwinięte społeczeństwa zabierają ludziom broń a nie dają do niej swobodny dostęp. Zresztą pisał też o tym nawet wychwalany przez pilastra Pinker w „zmierzchu przemocy”

            Polubienie

          5. w Stanach Zjednoczonych większe jest prawdopodobieństwo, ze posiadacze broni zastrzelą/postrzelą kogoś przypadkowego niż że skutecznie użyją jej w samoobronie.

            Broń nie jest po to, żeby jej używać w „samoobronie” Broń jest po to, żeby do takich sytuacji jak konieczność jej użycia w samoobronie w ogóle nie dochodziło. Najlepiej widać to w przypadku broni jądrowej, która została użyta tylko raz, a od tej pory tylko rdzewieje w arsenałach. Ale swoją rolę zapewnienia pokoju odegrała skutecznie.

            Pilaster w ogóle pomija czynnik psychologiczny posiadania broni

            Ponieważ czynnik ten jest tylko funkcją czynnika „mechanicznego” i z niego bezpośrednio wypływa.

            Byt określa świadomość, a nie na odwrót.

            Rozwinięte społeczeństwa zabierają ludziom broń

            Zabierały.

            W czasach, kiedy taka czynność przemieszczała społeczeństwo ze strefy I do II.

            Polubienie

          6. Pilastrze, twój argument o broni jądrowej jest raczej idiotyczny. Powinieneś wiedzieć, że pilnujący światowego porządku dbają by nie dochodziło do proliferacji broni jądrowej. Patrz: https://pl.wikipedia.org/wiki/Uk%C5%82ad_o_nierozprzestrzenianiu_broni_j%C4%85drowej

            Doprawdy uważasz, że jeśli wszystkie kraje będą miały broń jądrową to na świecie będzie bezpieczniej? No to jesteś w radykalnej mniejszości. A może skoro tak uważasz, to broń jądrowa powinna być także dostępna osobom prywatnym? Skoro posiadanie karabinu maszynowego jest OK, to dlaczego nie bomby atomowej? Na bombę atomową stać tylko najbogatszych obywateli ze „strefy III”, czyli jak rozumiem nie widzisz przeciwwskazań…

            Polubienie

          7. Wręcz przeciwnie, w Stanach Zjednoczonych większe jest prawdopodobieństwo, ze posiadacze broni zastrzelą/postrzelą kogoś przypadkowego niż że skutecznie użyją jej w samoobronie.

            Skąd takie głodne kawałki bierzesz? Trochę się tą statystyką odnośnie broni interesuję, blog https://www.hoplofobia.info dostarcza dużo ciekawych wyliczeń, a nic z mojej wiedzy nie zgadza się z Twoją tezą. Wygląda mi na to, drogi ~KM, że łżesz.

            Polubienie

  3. Brawo Pilaster! Wreszcie zrozumiałeś, że jedynie ziszczenie lewackich snów o egalitarnym społeczeństwie powszechnej szczęśliwości i braku jakiegokolwiek wykluczenia społecznego, jest warunkiem realizacji neokonserwatywnych fallicznych fetyszy.

    Twierdzisz, że broń można dawać do użytku jedynie członkom społeczeństw, w których „przy dostatecznie wysokiej cenie czasu, agresja nie opłaca się już żadnej ze stron i obie przyjmują strategię, w której spór rozstrzyga się w oparciu o jakieś kryteria obiektywne (prawo)”, czyli społeczeństw spełnionej lewackiej utopii.

    „Dostatecznie wysoka cena czasu” dotyczy jedynie osób nie podlegających wykluczeniu. Gdy jesteś wykluczony, wartość twojego czasu jest na tyle niska, że ryzyko spędzenia kilku lat w więzieniu nie jest zagrożeniem, bo twoje życie nie jest wiele warte, a poprzez przestępstwo możesz choćby na chwilkę skutki swego wykluczenia usunąć. Przestępcy wolą przez chwilę być królami życia, niż całe życie spędzić w slumsach.

    Tak więc społeczeństwo, o którym marzysz, może powstać jedynie poprzez realizację lewackich snów, co sam przyznajesz w swoim tekście pisząc o „eksplozji przemocy (…) w murzyńskich gettach w USA”. Tak, kapitalizm nie tylko akceptuje ale wręcz produkuje wykluczenie społeczne, a twoja wymarzona „Strefa III” możliwa jest jedynie w społeczeństwach bez dzielnic biedy, a więc w świecie lewackiej utopii.

    Piszę „lewackiej utopi” bo nawet najbardziej naiwni lewicowcy nie wierzą, by kiedykolwiek zaistniało społeczeństwo bez jakiegokolwiek wykluczenia. Należy do niego dążyć, należy dbać o minimalizację wykluczenia, ale w 100% nie da się tego osiągnąć. Dlatego „Strefa III” nigdy w pełni nie zaistnieje. No a gdyby zaistniała, to rozdawanie broni byłoby bez sensu, bo wtedy wszystkie konflikty „rozstrzygano by na bazie prawa”, więc broń byłaby zbędna.

    Niestety wszystko to co napisałeś i co ja skomentowałem powyżej, dotyczy jedynie społeczeństwa w którym wszyscy zachowują się racjonalnie, czyli społeczeństwa, które nigdy nie istniało i nigdy nie zaistnieje. Niestety od 10% do 25% ludzi cierpi na zaburzenia psychiczne. Ogromna większość okazjonalnie, a niektórzy na co dzień używają środków psychoaktywnych (alkohol, narkotyki). Nie myśląc racjonalnie, nie podlegają twoim rozważaniom o „cenie czasu” i „obiektywnych kryteriach”, więc nawet w tak wymarzonym przez ciebie lewackim raju „Strefy III”, pojawią się wariaci, którym broni lepiej nie rozdawać. Gdybyś czytał linkowane przeze mnie pod twoimi innymi postami dane o tym, że większość zachowań przemocowych, większość wypadków użycia broni (różnej) i większość morderstw ma miejsce pod wpływem środków odurzających, pod wpływem silnego wzburzenia emocjonalnego i w obrębie rodziny, to pewnie nie pisałbyś bzdur o racjonalności przestępców. Do tego trzeba dodać ludzi motywowanych ideologicznie (np. zamachowców z ISIS, RAF, czy z organizacji antyaborcyjnych).
    Przypomnijmy choćby Andersa Breivika, który mimo życia w bliskiej lewicowego raju Szwecji, uznał, że w imię ideologicznego szaleństwa musi zabić kilkadziesiąt bezbronnych osób.

    Tak więc to co napisałeś jest po prostu głupie. Twoje poglądy są sprzeczne z twoimi własnymi poglądami, założenia są bajkowo idealistyczne a do tego praktyka przeczy im w całej rozciągłości.
    Tak. Rzeczywistość pokazuje, że broń rozdana ludziom do obrony nie poprawia realnego stanu bezpieczeństwa. Rozpatrzmy 3 klasyczne przykłady, o których zaistnieniu każdy zwolennik posiadania broni marzy, bo udowodnią, jego zdaniem, że posiadanie broni do obrony ma sens.

    19.08.2015 Samuel N. w Kamiennej Górze na Dolnym Śląsku, na ulicy, w biały dzień zabił siekierą przypadkowo napotkane dziecko. Gdyby ludzie wokół mieli broń powstrzymali by go. Gówno prawda. Facet zamachnął się siekierą nagle, nie było możliwości by ktoś w międzyczasie dostrzegł to, wyciągnął z torebki broń i go zabił. A po wszystkim powstrzymali go ludzie bez broni. Gołymi rękoma. Czyli broń była niepotrzebna. Gdyby Samuel N. miał broń palną, to ilość jego ofiar byłaby najpewniej większa, a powstrzymanie go o wiele trudniejsze. Dodam jedynie, że Samuel N. był niepoczytalny więc strategia legalisty oczywiście nie działa tu.

    2.10.2017 w Las Vegas Stephen Paddock zastrzelił 59 osób na koncercie plenerowym, strzelając z okna hotelu. Gdyby ludzie wokół mieli broń powstrzymali by go. Gówno prawda. Przeszkoleni ludzie wokół mieli broń, bo koncert był ochraniany przez policję, w hotelu byli uzbrojeni ochroniarze i nic to nie dało. Zanim zlokalizowano zamachowca trwało to dosyć długo, celność strzału oddanego w okno hotelu z ulicy jest wielokrotnie mniej prawdopodobna niż związane z takim strzałem przypadkowe postrzelenie postronnych osób, a dotarcie do zamachowca musiało zająć sporo czasu. Dodam jedynie, że zamachowiec był niepoczytalny więc strategia legalisty oczywiście nie działa, a do tego popełnił na końcu samobójstwo, więc dyskutowanie o „cenie czasu” jest w takim wypadku czystą aberracją umysłową. Oczywiście, gdyby zamachowiec zamiast dostępu do karabinów maszynowych i snajperskich miał dostęp jedynie do siekiery ofiar byłoby wiele wiele mniej a powstrzymać można by go było wiele łatwiej. Ale to wszystko nic, bo należy rozpatrzeć taka oto możliwość, że na feralnym koncercie 80% widzów miałoby przy sobie broń i co wtedy? Czy łatwiej byłoby powstrzymać zamachowca? No to wyobraźmy sobie, że po pierwszych strzałach ludzie biegają spanikowani i pośród tego rozgardiaszu większość biegających ma przy sobie broń. Wystarczy tylko poczekać, by najbardziej spanikowana lub najbardziej pijana osoba uznała, że inny, biegnący z pistoletem lub celujący gdzieś bronią człowiek to zamachowiec (bo np. wygląda na araba) i zaczęła do niego strzelać, wtedy inni stwierdziliby, że to właśnie ta strzelająca osoba jest zamachowcem i po chwili mielibyśmy kilkadziesiąt (kilkaset? kilka tysięcy?) strzelających do siebie osób. Wynikiem tego byłaby ogromna ilość ofiar i całkowite odciągnięcie uwagi policji od prawdziwego zamachowca. Realność tego scenariusza przećwiczono choćby podczas „rewolucji Rumuńskiej”, gdzie w Bukareszcie kilka grup „powstańców” strzelało się ze sobą bezładnie na ulicach, bo wszyscy myśleli, że ci pozostali to Securitate.

    5.11.2017 w Sutherland Springs zamachowiec wszedł do kościoła baptystów i zabił 26 osób. Gdyby ludzie wokół mieli broń powstrzymali by go. Gówno prawda. Ludzie wokół mieli prawo mieć broń a i tak do kościoła jej nie zabrali i nikt go nie powstrzymał. A sorki: „Mieszkaniec Sutherland Springs, który mieszkał w pobliżu kościoła, nagle usłyszał strzały. Chwycił za swoją strzelbę i ruszył do świątyni. Otworzył ogień do napastnika, który wybiegł na zewnątrz, wskoczył do samochodu i zaczął uciekać. Mężczyzna pobiegł za nim i zauważył stojące pod kościołem auto. Należało do Johnniego Langendorffa, który zatrzymał się, gdy ujrzał napastnika wybiegającego ze świątyni. – Stałem pod kościołem, gdy nagle obcy mężczyzna z bronią w ręku wskoczył do mojego samochodu. Szybko wyjaśnił mi, co się stało, że była strzelanina w kościele i że sprawca właśnie ucieka. Ruszyliśmy w pościg. Gdy udało nam się go dogonić i byliśmy zaledwie kilak metrów za nim, nagle wypadł z drogi. Nie mieliśmy w tym udziału, stracił panowanie nad pojazdem.” Tak! Zamachowiec został przepędzony (a może sam już chciał uciekać bo skończyła mu się amunicja? Kto to wie…) dopiero gdy zabił 26 osób a potem zginął w wypadku samochodowym… Być może, gdyby nie sąsiad z bronią zabiłby więcej osób. Tego nie wiemy. Wiemy natomiast, że gdyby zamiast karabinu miał siekierę zabiłby wiele mniej osób i o wiele szybciej zostałby obezwładniony. Być może wypadek w którym zginął zamachowiec był spowodowany faktem, że uciekał przed goniącym go samochodem, ale gdyby gonił go samochód nieuzbrojonych ludzi, zamachowiec i tak uciekałby, więc broń nie miała tu znaczenia. Oczywiście jedynie szczęściu należy przypisać fakt, że kierowca wpuścił do samochodu uzbrojoną obcą osobę i uwierzył jej na słowo, że nie jest ona wspólnikiem zamachowca. Dodam jedynie, że zamachowiec był niepoczytalny więc strategia legalisty oczywiście nie działa.

    O wynikach badań udowadniających, że tam gdzie nie ma dostępu do broni jest mniej zabójstw i wiele mniej masowych strzelanin, o tym, że broń w samoobronie używana jest bardzo rzadko i zazwyczaj nieskutecznie, oraz że dostęp do broni wcale nie zmniejsza ilości przestępstw, mówią wyniki badań. Poczytaj o tym choćby w listopadowym wydaniu polskiej edycji Scientyfic American http://www.swiatnauki.pl/8,1685.html Jak chcesz prześlę skan pełnego artykułu, który dodatkowo opisuje jak liberalno-konserwatywne lobby w USA zabraniało prowadzenia badań na ten temat.

    Dostęp do broni wpływa tylko na jedną sferę życia: poprawia niektórym mężczyznom poczucie własnej męskości. Warunek jest oczywiście taki, że muszą oni mieć wcześniej niskie (zagrożone) poczucie swojej męskości. Tak więc najlepszym rozwiązaniem byłoby ufundowanie im operacji powiększającej penisy, żeby nie musieli swojej męskości protezować bronią. Ale to już zupełnie inna historia…

    Polubienie

    1. Przedstawiasz kilka nagłośnionych przypadków, a z tego co czytam to ok. 300 – 400 osób rocznie zostaje zabitych w ramach samoobrony. Czy w takim razie prawo do posiadania broni to nie wybór mniejszego zła?

      Polubienie

      1. Jeżeli bandyci są wystarczająco zdeterminowani, aby atakować, pomimo ryzyka bycia zastrzelonym, to znaczy że albo należą owi bandyci do strefy I, czyli sa odpowiednikami współczesnych dzikich barbarzyńców, albo są to ludzie zaburzeni umysłowo. W tym pierwszym przypadku oczywiste jest, że cywilizowani obywatele ze strefy III powinni mieć prawo do obrony przed dziczą, w tym drugim odstrzał takiego pogłowia zmniejsza udział świrniętych genów w populacji.

        Poziom przemocy w społeczeństwie, przypomina pilaster zależy od dwóch czynników – poziomu zamożności i rozwoju cywilizacyjnego, czyli kosztu czasu (parametr S) oraz różnicy w sile pomiędzy jednostkami oraz grupami jednostek (parametr X) Prawo do posiadania broni wpływa w niewielkim stopniu na parametr S, ale w bardzo dużym na X

        Polubienie

    2. Twierdzisz, że broń można dawać do użytku jedynie członkom społeczeństw, w których „przy dostatecznie wysokiej cenie czasu, agresja nie opłaca się już żadnej ze stron i obie przyjmują strategię, w której spór rozstrzyga się w oparciu o jakieś kryteria obiektywne (prawo)”,

      Oczywiście niczego takiego pilaster nie twierdził. Ale cóż szkodzi VANATOwi zełgać? Wszak nie dostaje on wynagrodzenia za pisanie prawdy. 🙂

      Broń można i należy dawać do użytku obywatelom, którzy mają dostatecznie wysoki parametr S, ale za dużą różnicę w X. Realnie – obywatelom zamożniejszym.

      „Dostatecznie wysoka cena czasu” dotyczy jedynie osób nie podlegających wykluczeniu

      Oczywiście co to takiego „wykluczenie” VANAT się nie zająknie. Wszak nie za to otrzymuje wynagrodzenie 🙂

      Wysoka cena czasu dotyczy wszystkich, którzy mają coś do stracenia. Czyli ludzi powyżej pewnego progu zamożności, o ustabilizowanej pozycji zawodowej i społecznej. W dzisiejszych najbogatszych społeczeństwach, do tej grupy nie przynależą wyłącznie męty społeczne. Ci, którym nie chce się pracować, współcześni barbarzyńcy.

      Przestępcy wolą przez chwilę być królami życia, niż całe życie spędzić w slumsach.

      Nie ma żadnego przymusu (w krajach praworządnych i wolnorynkowych) do mieszkania w slumsach. Wystarczy wziąć się do pracy. Oczywiście inaczej jest w krajach zacofanych, socjalistycznych, o niskim IEF, jak większość krajów latynoamerykańskich, obfitujących w slumsy, czy wręcz czysto socjalistycznych, gdzie w slumsach mieszka całość populacji.

      Polubienie

      1. Jak zwykle Pilaster zmieniasz zdanie gdy cię przycisnąć,
        W swoim tekście pisałeś wyraźnie, że postulujesz dostępność broni w całych krajach o wystarczająco wysokim poziomie zamożności. Cytaty:
        „Od upadku komunizmu Polska uczyniła jednak ogromny krok w stronę wyższego poziomu S”
        Polska jako społeczeństwo a nie warstwa polskich bogaczy!
        „…cena czasu jest dzisiaj w Polsce …”
        W Polsce jako całości a nie wśród zamożnych polaków!
        „…zdecydowanie bliższa poziomu szwajcarskiego,”
        Szwajcarskiego, czyli całego społeczeństwa Szwajcarii, a nie bogatym szwajcarom!
        „…niż, dajmy na to, nigeryjskiego, …”
        Czyżby w Nigerii nie było „zamożnych obywateli”, „którzy mają dostatecznie wysoki parametr S?
        „…zatem i poluzowanie dostępu do broni, będzie w Polsce…”
        W Polsce, a nie pośród zamożnych polaków „którzy mają dostatecznie wysoki parametr S”
        „…miało efekt raczej szwajcarski, czyli dalszego spadku przestępczości i wzrostu poczucia praworządności.”
        znów szwajcarski, czyli znów piszesz o całej społeczności a nie o bogaczach.

        A teraz już przestraszyłeś się tego co napisałem i twierdzisz że „Oczywiście niczego takiego pilaster nie twierdził. Broń można i należy dawać do użytku obywatelom, którzy mają dostatecznie wysoki parametr S (…) Realnie – obywatelom zamożniejszym.”

        No więc jak nie twierdziłeś, naiwny kłamczuszku, jak wyraźnie twierdziłeś!

        „W dzisiejszych najbogatszych społeczeństwach, do tej grupy (zamożnych) nie przynależą wyłącznie męty społeczne.”
        Czyli jednak ktoś przynależy.
        „… Ci, którym nie chce się pracować, współcześni barbarzyńcy.”
        Jaka precyzyjna definicja prawna. Gotowa formułka by wpisać w ustawę, która powie, komu broń można dać, a komu nie.
        „Oczywiście inaczej jest w krajach zacofanych, socjalistycznych, o niskim IEF.”
        O tym, że twoi sponsorzy z Fundacji Heritage, są idiotami, bo nie da się wyliczyć poziomu jakiejkolwiek wolności, w tym wolności ekonomicznej (IEF), już szczegółowo pisałem i jak zwykle poza głupawymi uwagami nie potrafiłeś zbić moich argumentów. Teraz tylko dodam, że zakaz dostępu do broni ze względu na majętność z pewnością będzie doliczony w IEF po stronie wzrostu wolności!

        Poziom przestępczości spada, bo w najbogatszych państwach jest socjal, są darmowe szkoły, darmowa pomoc medyczna, pomoc społeczna, darmowy dostęp do infrastruktury publicznej, darmowe sądy, policja itp. w związku z czym poziom wykluczenia spada i ludzie zaczynają mieć coś do stracenia (rośnie twój czynnik S). No i jest równość obywateli wobec prawa, która niszczy efekt petryfikacji pozycji społecznej i pozwala wyrwać się ze slamsów. Równość, którą ty postulujesz zniszczyć i dać dostęp do broni tylko osobom bogatym. Napisz może wreszcie jak będziesz mierzył, komu wolno dać broń, a komu nie?

        No i przede wszystkim napisz w jaki to niby sposób poszerzenie dostępu do broni miałoby podnieść w Polsce poziom bezpieczeństwa. Nie na teoretycznych wykresikach, ale w realu. Teraz jak twierdzisz jest niebezpiecznie (pokaż jakieś realne dane na ten temat) a jak udostępnimy polakom broń, to będzie bezpieczniej (zmienią się te parametry, które sam sobie wybierzesz).

        Moim zdaniem poszerzenie dostępu do broni rozwiąże tylko problem facetów z małymi penisami, czyli jak mniemam twój.

        Polubienie

        1. pisałeś wyraźnie, że postulujesz dostępność broni w całych krajach o wystarczająco wysokim poziomie zamożności.

          Są dwa możliwe podejścia. Albo broń dostępna dla wszystkich (jak w USA), albo dla zamożniejszych. Efekt w skali kraju jest taki sam, tyle że w tym pierwszym przypadku męty społeczne (strefa I) strzelają do siebie nawzajem. Społeczeństwa przyszłości będą jednak tak bogate, że nawet najbiedniejsi obywatele znajdą się w strefie III (na mocy wzrostu S) i rozróżnienie stanie się akademickie.

          nie da się wyliczyć poziomu jakiejkolwiek wolności, w tym wolności ekonomicznej (IEF),

          Nie da się. Tako objawia VANAT w nieomylności swojej, zatem to prawda 🙂

          zakaz dostępu do broni ze względu na majętność z pewnością będzie doliczony w IEF po stronie wzrostu wolności!

          Regulatorem dostępności broni nie są przepisy prawa, tylko cena. W Polsce wystarczy, aby ceny broni palnej zaczynały się od 1000 PLN.

          poziom wykluczenia

          Oczywiście co to jest „wykluczenie”, nadal nie wiemy. I chyba już się nie dowiemy… 🙂

          w jaki to niby sposób poszerzenie dostępu do broni miałoby podnieść w Polsce poziom bezpieczeństwa.

          I znów, pilaster nigdy niczego takiego nie napisał. Ale co szkodzi VANATOwi zełgac? Wszak nie za pisanie prawdy mu płacą.

          Poszerzenie dostępu do broni palnej podniesie w Polsce poziom praworządności, a nie bezpieczeństwa. W sposób opisany w eseju. Przesunięcia równowagi w dół macierzy Hammersteina, do niższej wartości X i nieco w prawo, ku wyższym S

          Moim zdaniem

          Tak, jakby VANAT w jakiejkolwiek sprawie ośmieliłby się mieć jakieś własne zdanie. 🙂

          Polubienie

          1. „Społeczeństwa przyszłości będą jednak tak bogate, że nawet najbiedniejsi obywatele znajdą się w strefie III (na mocy wzrostu S) i rozróżnienie stanie się akademickie.”
            Uuu jasnowidz się znalazł. Jakim cudem najbiedniejsi obywatele mieliby się znaleźć w zdefiniowanej przez ciebie „strefie III”, jeśli sam wcześniej powiedziałeś, że są „męty” i „menele”, czyli ludzie, którzy „nawet w USA nie potrafią się bogacić”, czyli nie potrafią się bogacić już nigdzie i nigdy, czyli zawsze będą ze swojej własnej winy biedni. Czyżby, to lewicowe państwo opiekuńcze miało im pomóc się wzbogacić? Czyli wygrywa moja pierwotna teza, że swoje prawicowe postulaty możesz realizować jedynie w lewackim raju.

            „Tako objawia VANAT w nieomylności swojej”
            Widzę, że Fundacja Heritage naprawdę cię ciśnie byś ich reklamował. Pisałem już szczegółowo, teraz tylko w skrócie przypomnę: wolność to psychologiczne wrażenie związane z zakresem posiadanej władzy, a władza to gra o sumie zerowej, tak więc średni współczynnik „wolności” w danym systemie nie może rosnąć ani spadać. A poza tym cały czas nie potrafisz podać definicji wolności na bazie której powstał ten współczynnik, więc nie wiadomo co ten współczynnik mierzy (och sory, mierzy on sam siebie, bo jak to ze słodką naiwnością idioty przyznałeś – IEF mierzy wolność, bo wolność można zdefiniować jako to, co mierzy IEF)

            „Regulatorem dostępności broni nie są przepisy prawa, tylko cena. W Polsce wystarczy, aby ceny broni palnej zaczynały się od 1000 PLN.”
            Jak zwykle sam nie wiesz jakie masz zdanie. Najpierw pisałeś, że dostęp do broni powinien być powszechny, potem że powinni mieć do niego dostęp jedynie bogaci, a teraz piszesz że każdy kto ma 1000 zł. No to w końcu czego ty chcesz???? I skąd wziąłeś sobie granicę 1000 zł? „Męty” i „menele” nie mają twoim zdaniem możliwości zdobyć 1000 zł?

            „Oczywiście co to jest „wykluczenie”, nadal nie wiemy. I chyba już się nie dowiemy…”
            Nie wie tego jedynie Pilaster. Inni potrafią czytać. I ciebie do lektury zapraszam:

            Kliknij, aby uzyskać dostęp wyklad_wykluczenie_spoleczne.pdf

            https://horyzonty.ignatianum.edu.pl/index.php/HW/article/view/122/107

            Kliknij, aby uzyskać dostęp wykluczenie_spoleczne.pdf

            Mam propozycję Pilastrze – zdefiniuj choć jedno używane przez ciebie pojęcie, a dopiero potem wytykaj, że nie definiuje każdego słowa jakiego używam. Ja słów używam w ich powszechnie przyjętych znaczeniach. Ty zawsze w swoim własnym, wydumanym znaczeniu, sprzecznym z powszechnie przyjętymi definicjami.

            „pilaster nigdy niczego takiego nie napisał (że szersza dostępność do broni poprawia bezpieczeństwo). Poszerzenie dostępu do broni palnej podniesie w Polsce poziom praworządności, a nie bezpieczeństwa.”
            I tu cię bardzo w takim razie przepraszam. Jak mogłem przypisać ci intencję, że bezpieczeństwo jest dla ciebie jakąkolwiek wartością. Faktycznie, tobie nie zależy na bezpieczeństwie, ale na praworządności, czyli na tym, by ludzie przestrzegali prawa. Prawo ogranicza dostęp do broni i mam nadzieję, że sprawa jest jasna – jak ma być praworządność, to nie rób rewolucji w tym temacie, bo to zamach na praworządność! I nie mów tylko, że prawo jest jakieś złe, bo celem prawa, w twoim mniemaniu, nie jest realizacja jakichś innych wartości, poza samym tego prawa przestrzeganiem. Praworządność jest dla ciebie najwyższą (autoteliczną) wartością, a nie wartością utylitarną wobec wartości w imię których prawa ustanowiono.
            Jaja se robię. Oczywiście że masz jakiś system wartości, które mają być realizowane postulowanymi przez ciebie prawami, tylko jesteś zbyt głupi by sobie to uświadomić.

            „Tak, jakby VANAT w jakiejkolwiek sprawie ośmieliłby się mieć jakieś własne zdanie.”
            Pilaster ma zawsze własne zdanie, absolutnie niezależne od faktów, rzeczywistości, przyzwoitości, zdrowego rozsądku i od logiki, a w szczególności niezależne od wewnętrznej logiki samych samych poglądów Pilastra.

            Polubienie

          2. : wolność to psychologiczne wrażenie związane z zakresem posiadanej władzy, a władza to gra o sumie zerowej,

            Oto słowo Pańskie. 🙂

            Amen,

            Oczywiście co to jest „wykluczenie”, nadal nie wiemy. I chyba już się nie dowiemy…”
            Nie wie tego jedynie Pilaster.

            Bo wszyscy inni wiedzą, zatem to prawda. 🙂

            Jak widać, VANAT jest całkowicie pogrążony w swojej sekcie i poza tą sektą, żaden świat zewnętrzny dla niego nie istnieje. W szczególności VANAT nie jest w stanie pojąć, dlaczego poza jego sektą nikt nie używa języka sekty i nie uznaje głoszonych przez guru dogmatów za prawdę objawioną. 🙂

            btw, co to jest „wykluczenie” i jak ma się ono do treści artykułu, nadal nie wiemy. I się nie dowiemy.

            Polubienie

          3. Twierdzisz Pilaster, że wolność jest czymś innym niż powiedziałem? Dlaczego to niby? Bo wszyscy inni to wiedzą, zatem to prawda?
            Jak widać, Pilaster jesteś całkowicie pogrążony w swojej sekcie i poza tą sektą, żaden świat zewnętrzny dla ciebie nie istnieje. W szczególności Pilaster nie jesteś w stanie pojąć, dlaczego poza twoją sektą nikt nie używa języka sekty i nie uznaje głoszonych przez guru dogmatów za prawdę objawioną. 🙂
            btw, co to jest „Wolność” i jak ma się ono do treści artykułu, nadal nie wiemy. I się nie dowiemy.

            Polubienie

  4. Mam wrażenie, że uważasz, że im więcej zabójstw w samoobronie tym lepiej.
    Moim zdaniem im więcej zabójstw w samoobronie, tym mniej bezpiecznie się żyje w danym miejscu, bo oznacza to, że przestępczość jest olbrzymia, a bandytów nie odstrasza nawet możliwość zostania zastrzelonym.
    Tu masz link do badań opublikowanych przez Arthura Kellermanna w 1993 roku, które pokazały, że jeśli masz w domu broń to wzrasta prawdopodobieństwo, że zostaniesz zabity: http://www.nejm.org/doi/full/10.1056/NEJM199310073291506#t=article
    Wygląda na to, że ludzie, którzy mają broń w domu zachowują się bardziej ryzykownie.

    Oczywiście przestępczość nie zależy od obecności broni, ale od tego o czym pisał Pilaster, czyli od rozwarstwienia społecznego, poziomu wykluczenia społecznego i frustracji. Ja dodałbym, że także od siły wzorców kulturowych promujących przemoc, jako najlepszą drogę rozwiązywania problemów.

    Polubienie

    1. Nie wim czy od rozwarstwienia, czy od ogólnej biedy. Jak się wejdzie na polskie strony (prowadzone przede wszystkim przez zwolenników prawa do posiadania broni) to na przykładzie USA pokazują, że biedni zabijają się nawzajem, a nie w starciach biedni vs bogaci. Druga sprawa, to metodologia: czy jeżeli dochodzi do strzelaniny pomiędzy gangsterami, w której ginie prowodyr, to czy jego śmierć jest wliczana jako „zabity w obronie koniecznej”? Mnie zdziwiła ta liczba: 36 000 ofiar w 2015 r (choć częściej spotykam liczbę ok. 16 tys. /rok) a tylko 300-400 w zdarzeniach samoobrony… Reszta to wojny gangów.

      Polubienie

      1. Bieda jest zawsze względna – dzisiejszy bezrobotny pozostający na utrzymaniu pomocy społecznej żyje na o wiele wyższym poziomie niż arystokrata sprzed kilkuset lat.
        Skro bieda jest względna, to jej subiektywne odczucie zależy od rozwarstwienia – im większa przepaść między tobą a sąsiadami, tym większe poczucie twojej biedy. Poczucie to będzie będzie jeszcze silniejsze, jeśli współobywatele traktują cię jak pariasa i nie życzą sobie wchodzić z tobą w równoważne kontakty lub tak zorganizowali sferę publiczną, że nie istnieje, choćby przypadkowa, możliwość kontaktu (osobne dzielnice, osobne sklepy, kościoły, szkoły itp.). Frustracja związana z wykluczeniem będzie sprzyjała zachowaniom agresywnym nakierowanym siłą rzeczy na członków twojej społeczności, bo do społeczności bogaczy dostęp jest utrudniony. Poza tym pojawia się szansa, że rabując innych biedaków, nakradniesz tyle, że przeniesiesz się do klasy wyższej.

        Polubienie

        1. Bieda jest zawsze względna – dzisiejszy bezrobotny pozostający na utrzymaniu pomocy społecznej żyje na o wiele wyższym poziomie niż arystokrata sprzed kilkuset lat.

          I dlatego od owego arystokraty jest o wiele mniej agresywny. A ów arystokrata był mniej agresywny od przeciętnego łowcy – zbieracza.

          Polubienie

          1. „I dlatego od owego arystokraty jest o wiele mniej agresywny.”
            Definicja kretynie! Zdefiniuj co rozumiesz przez „agresywny”! Inaczej cała rozmowa z tobą będzie jak zwykle, ja argumenty – ty odwracanie kota ogonem i pisane, ze wcale nic takiego nie powiedziałeś.

            Oczywiście mógłbym uznać, że używasz słowa agresja zgodnie z ogólnie przyjętą definicją, czyli agresja – zachowanie będące skutkiem frustracji, ale z poprzednich dyskusji z tobą już wiem, że nie uznajesz zjawiska frustracji za istniejące, bo nie uznajesz współczesnej wiedzy na temat potrzeb. Wiec założyć muszę, że znów mylisz agresję z przemocą, a tą ograniczasz do przemocy fizycznej i to jedynie takiej, która może zostawić ślady, które pozostaną możliwe do odkrycia na szczątkach po kilku tysiącach lat od zgonu, i stąd masz jakieś bajkowe wyliczenia, ze agresja jest teraz mniejsza niż kiedyś. A potem znów na bazie jakiejś bajkowej logiki uznasz, że wszelka tak rozumiana agresja jest wynikiem chęci rabunku, a potem znów na bazie bajkowej logiki uznasz, że można to odwrócić, czyli że wszelki rabunek skutkować musi śladami przemocy fizycznej na odkopanym szkielecie, i na bazie tego stwierdzisz, że ilość rabunków spada, a potem znów powiążesz to sobie z bajkowym współczynnikiem IEF i wyjdzie ci, że poziom agresji rozumianej jako rabunek, spada jak jest więcej kapitalizmu!

            I „Najwyższy czas” publikuje takie intelektualne rzygi…

            Polubienie

          2. agresja – zachowanie będące skutkiem frustracji,

            ROTFL!!! 🙂

            Zdaniem VANATa III Rzesza napadła na Polskę w 1939 w wyniku frustracji… 🙂

            masz jakieś bajkowe wyliczenia, ze agresja jest teraz mniejsza niż kiedyś.

            Jest dużo mniejsza, co szczegółowo opisał Pinker (aczkolwiek nie potrafił tego faktu w satysfakcjonujący sposób wyjaśnić)

            Polubienie

          3. „Zdaniem VANATa III Rzesza napadła na Polskę w 1939 w wyniku frustracji…”
            Zanim cokolwiek napiszesz sprawdź najpierw definicję bo znowu się skompromitujesz. Frustracja to „zespół przykrych emocji związanych z niemożliwością realizacji potrzeby lub osiągnięcia określonego celu.”
            Frustrację więc może przeżywać jedynie konkretny człowiek. Niemcy jako państwo, nie mogą przeżywać emocji a więc i z definicji nie mogą przeżywać frustracji.
            Oczywiście członkowie danego społeczeństwa (decydenci, wyborcy tychże decydentów) mogą być sfrustrowani czyli mogą przeżywać przykre emocje związane z niemożliwością realizacji potrzeb (np z biedą) lub osiągnięcia określonego celu (np celu politycznego). Tak więc Niemcy jako państwo nie napadły kogokolwiek w wyniku frustracji (a samo tego jest dowodem totalnej ignorancji), ale społeczne poparcie decyzji o wybuchu wojny mogło być wynikiem frustracji obywateli.
            No i nie próbuj być zabawny, bo tylko durnia z siebie robisz.

            Nie wiem, czy Pinker w swojej pracy używał terminu „agresja”, ale jeśli go używał i jeśli definiował go tak jak ty, to po prostu jest kretynem i nie warto pochylać się nad jego wypocinami. Myślę jednak, że Pinker nie był idiotą i posługiwał się terminem „przemocy” (sam tytuł jego pracy na to wskazuje).
            Tak więc proszę w imieniu Pinkera – albo czytaj jego pracę ze zrozumieniem, albo nie posługuj się jego nazwiskiem, bo krzywdę facetowi robisz przypisując mu swój poziom głupoty.

            Polubienie

          4. Czyli VANAT podtrzymuje swoje twierdzenie, że agresja III Rzeszy była wynikiem frustracji (bo wg VANATa agresja wynika z frustracji) czy nie?

            Polubienie

          5. Podtrzymuje swoje zdanie, że twoje pytanie jest dowodem totalnej ignorancji.
            Przekładasz zjawiska psychologiczne na zjawiska polityczne, i to nawet nie dlatego, że jesteś redukcjonistę, ale dlatego, że są określane tak samo brzmiącym słowem.
            To tak jakbyś mówił, że skoro istnieje przyjaźń między ludźmi, to musi istnieć „przyjaźń między narodami” i ma dokładnie taką samą naturę.

            Ty, a może problem jest w drugą stronę? Może zakładasz, że ludzie zachowują się dokładnie tak samo jak podmioty polityki międzynarodowej w grach komputerowych, i stąd twoje idiotyczne założenia, że jeśli potencjał między podmiotami jest wielki (X, z twojego idiotycznego wykresiku, bliskie 1) to silniejszy wchłonie słabszego a to nazywasz „agresją”?
            Może, nauczony na lekcjach patriotycznej historii Najświętszej Rzeczypospolitej, że Polacy stają do walki gdy już jest beznadziejnie i nie ma żadnych szans na zwycięstwo, utwierdziłeś się w swojej kretyńskiej tezie, że akty przemocy pojawiają się gdy nie ma szans na zwycięstwo?

            Polubienie

      2. na przykładzie USA pokazują, że biedni zabijają się nawzajem

        Bo owi „biedni” w USA to właśnie męty społeczne (trzeba być menelem, żeby w USA być biednym), znajdujące się w strefie I. Ich właśnie trzeba rozbrajać, aby przemieścili się do strefy II. Dlatego właśnie wszystkie strony sporu przytaczają swoje „badania”, ze dostęp do broni zwiększa przestępczość (lewizna), albo zmniejsza przestępczość (wolnościowcy). Właśnie o to chodzi, że oba podejścia są prawidłowe. W społeczeństwie biednym (a w zamożnym wśród mętów) dostęp do broni zwiększy przestępczość. W społeczeństwie zamożnym zmniejszy.

        Polubienie

        1. „W społeczeństwie biednym (a w zamożnym wśród mętów) dostęp do broni zwiększy przestępczość. W społeczeństwie zamożnym zmniejszy.”
          Ach, czyli „męty” są równocześnie poza społeczeństwem zamożnym, ale są też równocześnie jego częścią.
          Taka „dialektyka” – społeczeństwo bogate jest jednorodne ale i niejednorodne równocześnie. To zależy jaka tezę chcsz udowodnić. Jak chcesz udowodnić, że broń powinna być dostępna, to powołujesz się na jednorodność, a jak chcesz wytłumaczyć dlaczego świat wygląda inaczej niż twierdzisz, powołujesz się na niejednorodność.

          Byłoby to nawet sprytną manipulacją, gdybyś przypadkiem, w swej głupocie, nie wierzył że to co piszesz trzyma się kupy.

          Polubienie

          1. „Ach, czyli „męty” są równocześnie poza społeczeństwem zamożnym, ale są też równocześnie jego częścią.”

            A może Pilaster jest takim radykałem, że nie-białych i nie-bogatych homo sapiens nie uważa po prostu za ludzi?

            A co do tekstu to jest to kolejny przykład pilastrowego formalizmu, który z nieznajomości rzeczy każe szukać łatwych do kwantyfikowania danych aby je potem pomalować na wykresie i coś tam „naukowo udowodnić”. Tyle że to o tyle gorszy tekst, że właściwie otwarcie rasistowski. Bo jak inaczej interpretować postulat rozbrojenia USA-ńskich czarnoskórych i „cywilizowania” ich (oczywiście na białą modłę)? Co jest w ogóle jakimś kuriozum, bo przecież to biali czarnym zgotowali ten los. No ale żeby to dostrzec trzeba sięgnąć to tych straszliwych danych jakościowych…

            Polubienie

          2. A może Pilaster jest takim radykałem, że nie-białych i nie-bogatych homo sapiens nie uważa po prostu za ludzi?

            Owszem, i jeszcze Pilaster jest faszystą, rasistą, homofobem i śmierdzi mu z gęby.

            jak inaczej interpretować postulat rozbrojenia USA-ńskich czarnoskórych i „cywilizowania” ich

            Jako przeniesienie tej społeczności ze strefy I macierzy Hammersteina do strefy II, a potem do III, jak reszty obywateli USA. Zresztą ten proces od lat trwa i jest już bardzo zaawansowany.

            biali czarnym zgotowali ten los.

            Tak. Kupili im spluwy i kazali do siebie strzelać. 🙂

            Polubienie

          3. Ty nie pisz o smrodzie z gęby, tylko wyjaśnij dlaczego raz używasz argumentu, że społeczeństwa są jednorodne, a raz, że niejednorodne.
            I nie pisz znów, że przecież w przyszłości na pewno będą tak bogate, że staną się jednorodne, bo to opis życzeń a nie rzeczywistości, opis życzeń które się spełnią jak lewactwo tego dokona, a do tego opis życzeń niemożliwych, bo bieda jest zawsze względna (twój argument na bezwzględność biedy, mówiący, że arystokraci byli bardziej lub mniej „agresywni” od nie wiadomo kogo, to nie argument tylko dowód żenującej głupoty).

            Polubienie

          4. „Jako przeniesienie tej społeczności ze strefy I macierzy Hammersteina do strefy II, a potem do III, jak reszty obywateli USA.”

            Ale ten model, jak większość modeli Pilastra, jest na tak wysokim stopniu abstrakcji że da się z niego wysnuwać tylko tautologie typu: „jak agresja jest opłacalna, to będzie istniała, a jak nie jest, to nie będzie”. Jak Pilaster przytwierdza ten model do rzeczywistości to mu wychodzi, że ludzie popełniają przestępstwa gdy mają niską cenę czasu. No dobra, ale dlaczego mają niską?

            „Zresztą ten proces od lat trwa i jest już bardzo zaawansowany.”

            O tak, bardzo. Inkarceracja, już i tak najwyższa na świecie, rośnie i nie chce przestać. Czarni w więzieniach są nadreprezentowani, a biali niedoreprezentowani. War on drugs wycelowana właściwie tylko w czarnych też ma się dobrze. Itp., Itd. Czy to ma na myśli Pilaster mówiąc o cywilizowaniu?

            „Tak. Kupili im spluwy i kazali do siebie strzelać.”

            Nie. Stworzyli system dominacji, w której grupy nie-białe były, łagodnie mówiąc, negatywnie uprzywilejowane, i którego pokłosie ciągnie się do dziś.

            Polubienie

          5. ten model, jak większość modeli Pilastra, jest na tak wysokim stopniu abstrakcji że da się z niego wysnuwać tylko tautologie typu: „jak agresja jest opłacalna, to będzie istniała, a jak nie jest, to nie będzie”.

            Model pokazuje też, kiedy agresja się opłaca (w strefie I zawsze, w strefie II kiedy jest się silniejszym, w strefie III kiedy ma się racje obiektywną) a kiedy nie.

            ludzie popełniają przestępstwa gdy mają niską cenę czasu. No dobra, ale dlaczego mają niską?

            Przecież napisał to pilaster. Nie mają zbyt wielu alternatyw na które mogą swój czas przeznaczyć. Czyli mają niski koszt alternatywny.

            A dlaczego nie mają alternatyw? Różnie. Z powodu ograniczonej inteligencji, z powodu presji grupy do której przynależą (wśród środowisk murzyńskich w USA nierzadkie jest prześladowanie dzieci które za dobrze się uczą przez swoich rówieśników), etc..

            . Czarni w więzieniach są nadreprezentowani, a biali niedoreprezentowani.

            Czyli zdaniem anona, należy wypuścić z więzień czarnych kryminalistów, a wsadzić do nich niewinnych białych, żeby wyrównać proporcje?

            Murzynów w więzieniach amerykańskich jest proporcjonalnie więcej, bo popełniają oni proporcjonalnie więcej przestępstw. Co ciekawe, w XIX wieku tak nie było. Poziom przestępczości wśród białych i czarnych Amerykanów był mniej więcej taki sam. Tylko później wśród białych spadał on szybciej niż wśród czarnych.

            Stworzyli system dominacji, w której grupy nie-białe były, łagodnie mówiąc, negatywnie uprzywilejowane,

            Na czym polega w USA „negatywne uprzywilejowanie” niebiałych? Na odwrót. W USA to biali są dyskryminowani, np istnieje numerus clausus na uniwersytetach

            Polubienie

          6. „agresja się opłaca w strefie III kiedy ma się racje obiektywną”

            Przecież twierdziłeś, że w strefie III nie będzie „agresji” ale obustronne ustępstwa, a teraz już zmieniłeś zdanie i twierdzisz, że będzie, ale jedynie gdy ma się „rację obiektywną”… Ale przecież ty masz zawsze obiektywna rację, więc jak rozumiem tobie będzie wolno „agresję” stosować.

            Naprawdę, głupiego to i wesoło posłuchać.

            Polubienie

          7. „A dlaczego nie mają alternatyw? Różnie. Z powodu ograniczonej inteligencji, z powodu presji grupy do której przynależą (wśród środowisk murzyńskich w USA nierzadkie jest prześladowanie dzieci które za dobrze się uczą przez swoich rówieśników), etc..”

            No i ani amerykańska niewidzialna ręka Wolnego Rynku, ani rasistowska polityka (w tym postulowane przez Pilastra rozbrojenie) jakoś nie mogą przeciwdziałać tym problemom.

            „Czyli zdaniem anona, należy wypuścić z więzień czarnych kryminalistów, a wsadzić do nich niewinnych białych, żeby wyrównać proporcje?”

            Jeśli biały wywinął się od wyroku (albo dostał mniejszy wyrok) dlatego, że był biały, to należy go wsadzić (albo zwiększyć wyrok). A jak czarny dostał wyrok (albo większy wyrok), bo był czarny, to należy go wypuścić (albo zmniejszyć wyrok). Sprawiedliwe karania chyba nie jest zbyt kontrowersyjnym pomysłem. Myślałem, że Pilaster jest za praworządnością?

            „Murzynów w więzieniach amerykańskich jest proporcjonalnie więcej, bo popełniają oni proporcjonalnie więcej przestępstw.”

            Niestety nie jest to prawda. Tzn. czarni faktycznie popełniają więcej przestępstw, ale nie na tyle, by dysproporcja była tak wielka. Rasizm systemu prawnego odpowiada za gdzieś ok. 40% tej dysproporcji.

            „Co ciekawe, w XIX wieku tak nie było. Poziom przestępczości wśród białych i czarnych Amerykanów był mniej więcej taki sam.”

            Szukałem na szybko jakichś statystyk na ten temat i nie znalazłem, więc przyjmuję że Pilaster powołał się na Pinkera, nie? Jeśli tak, to 1) nie chodziło o przestępstwa w ogóle, a o morderstwa; 2) dane pochodzą tylko z dwóch stanów Północnych, podczas gdy 95% czarnych żyło na Południu, w związku z tym zmuszony jestem stwierdzić, że nie mogą być one konkluzywne w żadnym stopniu. Na pewno nie jako „dowód”, że w XIX w. czarni byli bardziej „cywilizowani” a dopiero potem z jakiegoś powodu się rozbestwili, co zdaje się sugerować Pilaster.

            „Na czym polega w USA „negatywne uprzywilejowanie” niebiałych?”

            U różnych grup wygląda to różnie. Konkretnie w przypadku czarnych to np. system prawny, który pod płaszczykiem formalnie neutralnych przepisów faktycznie generuje premię rasową z korzyścią dla białych – np. wojna z narkotykami, która uderza najbardziej w czarnych, mimo że wcale nie ćpają więcej. To np. nieuświadomiona stronniczość rasowa policjantów, sędziów i prokuratorów, którzy dają dłuższe wyroki czarnym, a krótsze białym. To np. system ekonomiczny, który nie potrafi poradzić se z biedą (tezę, że bieda to wynik menelstwa uznaję za bulszit). Itp., Itd.

            „W USA to biali są dyskryminowani”

            No bez jaj. Niech Pilaster zapyta dowolnego białego Amerykanina, czy skoro biali są dyskryminowani, to czy chciałby zmienić kolor skóry na czarny. Ciekawe ilu się zgodzi 😀

            To niestety kolejny przykład niedostatecznego, bo formalnoprawnego rozumienia dyskryminacji czy opresji. Pilaster wspomniał o akcji afirmatywnej. Kilka kwestii:

            1. Można się spierać czy ona jest w ogóle jakoś bardzo efektywna.

            2. AA nie wygląda jak z felietonów Korwina, gdzie ciężko uczący się biały prymus nie dostaje się na uczelnię, bo zamiast niego wybrano czarnego obiboka. No po prostu to tak nie działa. Chociażby dlatego, że w ogóle mało czarnych idzie na studia.

            3. Pilaster zakłada, że aby biali nie byli dyskryminowani, należy znieść AA. Wtedy zapanuje obiektywność, neutralność i bezstronność, i tylko najlepsi będą szli na studia. Jest to oczywiście wielka bujda. W tym przypadku absolutna bezstronność oznaczałaby jeszcze większe uprzywilejowanie (de facto, nie de jure) białych i jeszcze mniej czarnych i innych mniejszości na uniwersytetach. Oczywiście Pilaster stwierdzi, że to nic złego: Wolny Rynek tak zadecydował, biali są widocznie inteligentniejsi od innych. Ale już zauważyliśmy, że Pilaster zupełnie bezkrytycznie patrzy na otaczającą go rzeczywistość (co nie dziwi, bo jest zwolennikiem kapitalizmu) i fasadę prawa bierze za realną rzeczywistość – jak prawo jest formalnie bezstronne, to faktycznie tak jest, państwo i społeczeństwo zachowują się bezstronnie, a jak ktoś się z tym nie zgadza to lewak i humanista. Tymczasem ani prawo nie może być bezstronne, ani system ekonomiczny, ani w ogóle nic. Ale żeby to poznać, trzeba analizować materialne i kulturowe uwarunkowania społeczeństwa, takie jak (w przypadku USA): stronniczość rasowa funkcjonariuszy rządowych, historię białej supremacji i instytucjonalnego rasizmu która inercyjnie wpływa na teraźniejszość, rozkład bogactwa, stereotypy, medialne reprezentacje ras itp. itd. Jakby to przeanalizować, to się pozna, że Cywilizacja Białego Człowieka trzyma się bardzo mocno i że istnieje premia rasowa którą zagarniają biali, i wcale nie potrzeba do tego niewolnictwa ani otwarcie rasistowskiego systemu prawnego. I jakieś kulawe programy mające na celu zmniejszenie niesprawiedliwego białego przywileju nie robią jakiejś ogromnej różnicy w systemie, który od początku zaprojektowany był tak, by preferować białych (oczywiście jako grupę, a nie każdą jednostkę z osobna). Ja wiem, że poglądy polityczne Pilastra nie pozwalają na taką analizę, ale mógłby on podczas pisania tekstów choć trochę naukowych wziąć w nawias swoją rolę ideologa i zachować choć pozory rzetelności. Bo na razie to jest apologetyka liberalnego kapitalizmu, której konsekwencją są kurioza typu „heteroseksualiści są dyskryminowani bo cukiernicy nie mogą odmówić upieczenia tortu parze homoseksualistów”. Serio?

            Polubienie

          8. amerykańska niewidzialna ręka Wolnego Rynku, ani rasistowska polityka (w tym postulowane przez Pilastra rozbrojenie) jakoś nie mogą przeciwdziałać tym problemom.

            Nie tylko nie mogą, ale i przeciwdziałają. Odsetek osób wykształconych, zamożnych i praworządnych w populacji amerykańskich murzynów jest najwyższy w historii.

            Jeśli biały wywinął się od wyroku (albo dostał mniejszy wyrok) dlatego, że był biały, to należy go wsadzić

            Natomiast to, czy faktycznie jest winny, czy nie, nie powinno mieć żadnego znaczenia. 🙂 Najważniejszy jest parytet. 😦

            w XIX w. czarni byli bardziej „cywilizowani” a dopiero potem z jakiegoś powodu się rozbestwili

            To nie czarni się rozbestwili, tylko biali się ucywilizowali. Zresztą czarni też, tylko wolniej, w mniejszym stopniu. Wbrew temu, co się może wydawać takim rasistom jak anon, kryminaliści i męty społeczne stanowią w USA zdecydowaną mniejszość, także wśród tamtejszych murzynów.

            aby biali nie byli dyskryminowani, należy znieść AA. Wtedy zapanuje obiektywność, neutralność i bezstronność, i tylko najlepsi będą szli na studia.

            Na pewno będą na to większe szanse, kiedy o przyjęciu na uczelnie będą decydować wyłącznie wyniki egzaminu

            jak prawo jest formalnie bezstronne, to faktycznie tak jest, państwo i społeczeństwo zachowują się bezstronnie,

            Owszem. Jak prawo jest bezstronne, a społeczeństwo praworządne to i społeczeństwo jest bezstronne.

            To że w USA nie ma żadnego „instytucjonalnego” rasizmu można tez dowieść na podstawie sytuacji nie białych, czy czarnych, ale …żółtych, którzy jakoś na żadny „rasizm” w USA nie narzekają i żadnych akcji afirmatywnych się nie domagają.

            heteroseksualiści są dyskryminowani bo cukiernicy nie mogą odmówić upieczenia tortu parze homoseksualistów”. Serio?

            Oczywiście to nie heteroseksualiści są dyskryminowani, tylko cukiernicy, którzy nie mogą swobodnie dysponować własną pracą.

            Polubienie

          9. „Natomiast to, czy faktycznie jest winny, czy nie, nie powinno mieć żadnego znaczenia. 🙂 Najważniejszy jest parytet.”

            Pilaster chyba wybiera sobie losowe wstawki z mojego postu i je także losowo komentuje. Bo to, co on napisał, to jest dokładna odwrotność tego, co zacytował. Idzie właśnie nie o żaden parytet, tylko o sprawiedliwe wyroki. A są one, co wykazywałem w poprzednich postach, mocno zniekształcone.

            „Na pewno będą na to większe szanse, kiedy o przyjęciu na uczelnie będą decydować wyłącznie wyniki egzaminu”

            Pisałem już o tym wcześniej i nie chce mi się powtarzać. W skrócie – formalna bezstronność i „równe” prawa dla wszystkich nie zawsze oznaczają sprawiedliwość. Jak ktoś kiedyś napisał: prawo obiektywnie i bezstronnie zakazuje spania w parkach i żebrania na ulicach wszystkim po równo, szlachcie i biedakom.

            „To że w USA nie ma żadnego „instytucjonalnego” rasizmu można tez dowieść na podstawie sytuacji nie białych, czy czarnych, ale …żółtych, którzy jakoś na żadny „rasizm” w USA nie narzekają i żadnych akcji afirmatywnych się nie domagają.”

            Cierpliwie czekałem na Azjatów 😀 To dość standardowa zagrywka rasistów: „jak w USA może być rasizm, skoro Azjaci radzą sobie lepiej od białych?”. A normalnie.
            Paradoksalnie to lepsza pozycja „Azjatów” (nie wszystkich) jest wynikiem ich dyskryminacji. Najpierw imigracja z Azji do USA była zakazana, potem ograniczona, a dopiero długo potem wreszcie otwarta. A jakie osoby emigrują z Chin czy Indii do USA? Oczywiście te bogate, obrotne i inteligentne, które mają już zbudowaną sieć kontaktów. I taki jest sekret Azjatów niepotrzebujących akcji afirmatywnych. (Już nie wspominając o takich „szczególikach” jak ten, że za czasów Jima Crowa Azjaci byli uznawani za białych).

            Polubienie

          10. Idzie właśnie nie o żaden parytet, tylko o sprawiedliwe wyroki. A są one, co wykazywałem w poprzednich postach, mocno zniekształcone.

            A skąd anon wie, że są zniekształcone? Jeżeli sąd wydał niesprawiedliwy (zniekształcony) wyrok, to stwierdzić to można jedynie w takim samym (lub bardziej szczegółowym) postępowaniu sądowym, a nie tylko na podstawie faktu, że członkowie jakiejś grupy społecznej są skazywani statystycznie częściej niż inni.

            „jak w USA może być rasizm, skoro Azjaci radzą sobie lepiej od białych?”. A normalnie.
            Paradoksalnie to lepsza pozycja „Azjatów” (nie wszystkich) jest wynikiem ich dyskryminacji.

            Zatem niech się murzyni na dyskryminację nie skarżą, skoro zapewnia ona lepszą pozycję społeczną. 🙂

            jakie osoby emigrują z Chin czy Indii do USA? Oczywiście te bogate, obrotne i inteligentne,

            A z Afryki migrują tylko biedni, tępi nieudacznicy?

            za czasów Jima Crowa Azjaci byli uznawani za białych

            Hindusi również?

            Ostatnie prawa „dyskryminacyjne” zniesiono w USA już dwa pokolenia temu. Nie mogą być one żadną wymówką na dzisiaj.

            Polubienie

          11. „Jeżeli sąd wydał niesprawiedliwy (zniekształcony) wyrok, to stwierdzić to można jedynie w takim samym (lub bardziej szczegółowym) postępowaniu sądowym”

            Tylko jeśli poczyni się założenie, że system prawny jest bezstronny. Ja nie mogę przyjąć takiego założenia, bo dowody wskazują na coś przeciwnego.

            „na podstawie faktu, że członkowie jakiejś grupy społecznej są skazywani statystycznie częściej niż inni.”

            Na podstawie faktu, że członkowie jakiejś grupy społecznej są skazywani statystycznie częściej niż inni można wydedukować z dużym prawdopodobieństwem, że dana grupa społeczna jest np. biedniejsza (zakładając, że bieda koreluje z przestępczością, co jest dość standardowym założeniem). Ale nie trzeba zatrzymać się na tym poziomie. Można zacząć szukać komplementarnych wyjaśnień tej rozbieżności w znacznie częstszym skazywaniu jednej grupy w stosunku do innej. Można np. porównać wyroki (za to samo przestępstwo) osób podobnie sytuowanych, ale które ceteris paribus różnią się tylko tym, że jedna jest biała, a druga czarna. Niespodziewanie okazuje się, że czarni dostają większe wyroki. Za co? Wychodzi na to, że tylko za bycie czarnym. A to już jawna niesprawiedliwość.

            „A z Afryki migrują tylko biedni, tępi nieudacznicy?”

            Upraszam Pilastra o nie przypisywanie mi pogardliwych określeń.

            „Hindusi również?”

            Czasem tak, czasem nie.

            „Ostatnie prawa „dyskryminacyjne” zniesiono w USA już dwa pokolenia temu. Nie mogą być one żadną wymówką na dzisiaj.”

            Czyżby Pilaster był wyznawcą politycznego kreacjonizmu? „Zlikwidujemy złe prawa i już na następny dzień będzie dobrze”? Niestety tak to nie działa. Im ważniejsze wydarzenie, tym… no właśnie jest ważniejsze, nawet jeśli już dawno minione. Tak jak katolicyzmu Pilastra nie się zrozumieć bez przypomnienia faktu, że 2000 lat temu po Palestynie chodził sobie pewien koleś i mówił różne rzeczy, tak dzisiejszej sytuacji czarnych w USA nie da się zrozumieć bez przypomnienia faktu państwowego rasizmu i niewolnictwa.

            Polubienie

          12. „Jeżeli sąd wydał niesprawiedliwy (zniekształcony) wyrok, to stwierdzić to można jedynie w takim samym (lub bardziej szczegółowym) postępowaniu sądowym”

            Tylko jeśli poczyni się założenie, że system prawny jest bezstronny. Ja nie mogę przyjąć takiego założenia, bo dowody wskazują na coś przeciwnego.

            Gdyby dowody wskazywały na coś przeciwnego, to wyrok byłby inny. Ewentualnie zostałby uchylony w apelacji.

            Na podstawie faktu, że członkowie jakiejś grupy społecznej są skazywani statystycznie częściej niż inni można wydedukować z dużym prawdopodobieństwem, że….

            1. Popełniają więcej przestępstw niż inni, lub
            2. Policji łatwiej ich schwytać, a sądom skazać, niż innych, bo np są średnio głupsi niż inni przestępcy i gorzej zacierają ślady.

            Można np. porównać wyroki (za to samo przestępstwo) osób podobnie sytuowanych, ale które ceteris paribus różnią się tylko tym, że jedna jest biała, a druga czarna.

            W teorii można. Realnie nigdy jednak taki przypadek, w którym podsądni różniliby się wyłącznie się nie zdarzy.

            „Zlikwidujemy złe prawa i już na następny dzień będzie dobrze”?

            Na następny dzień nie będzie. Ale na następne pokolenie, już tak. Byt określa świadomość. Komunizm w takiej Estonii zlikwidowano później niż segregację w USA. I już Estonia wygląda jak Finlandia, a nie jak Rosja, jak to było w 1990 roku.

            To, że murzynów w USA jest obecnie w 2017 roku proporcjonalnie więcej w więzieniach, a mniej na uczelniach, nie może wynikać z prawa zlikwidowanego 60 lat temu, a tym bardziej z niewolnictwa zniesionego 150 lat temu. Przyczyną są albo wrodzone różnice biologiczne (bardzo wątpliwe – różnice oczywiście są, ale nie tak duże), albo obowiązujący w większości tego środowiska paradygmat kulturowy. (np negujący wartość wykształcenia – bardzo prawdopodobne, tak samo jest u polskich cyganów, którzy genetycznie już niczym się od reszty Polaków nie różnią)

            Polubienie

          13. „1. Popełniają więcej przestępstw niż inni, lub
            2. Policji łatwiej ich schwytać, a sądom skazać, niż innych, bo np są średnio głupsi niż inni przestępcy i gorzej zacierają ślady.”

            Pilaster usilnie stara się wmówić, że to wszystko jest wyłącznie winą czarnych, mimo że łatwo dostępne dowody wskazują, że jest inaczej.

            „W teorii można. Realnie nigdy jednak taki przypadek, w którym podsądni różniliby się wyłącznie się nie zdarzy.”

            No nie zdarzy się. Dlatego nauki społeczne to nie matematyka ani fizyka. Nie znaczy to, że są przez to bezużyteczne, jakby sądził Pilaster.

            „Na następny dzień nie będzie. Ale na następne pokolenie, już tak.”

            Przypuszczam, że wątpię. Tym bardziej, że żyją jeszcze ludzie, którzy na własnej skórze doświadczyli legalnie usankcjonowanej dyskryminacji.

            „Byt określa świadomość.”

            No właśnie. Dlatego człowiek, który pierwszy wypowiedział te słowa, nie zajmował się tylko i wyłącznie mechaniką XIX wiecznego kapitalizmu, ale zaglądał kilkaset lat wstecz, do dziejów pierwotnej akumulacji, bo dobrze wiedział, że wielkiej wagi zdarzenia przeszłe nie mogą nie wpływać na teraźniejszość.
            Naprawdę podziwiam pilastrową wiarę w efektywność rzekomych rządów prawa, które w ciągu kilkudziesięciu lat są w stanie zlikwidować skutki nawet nie jakiegoś „negatywnego uprzywilejowania” ale po prostu niewolnictwa.

            Polubienie

          14. ….to wszystko jest wyłącznie winą…

            Procesy przyrodnicze, w tym społeczne, nie są niczyją „winą”. Faktem jest, że liczba osadzonych w więzieniach w USA czarnych jest proporcjonalnie większa niż białych, a liczba studentów na uniwersytetach na odwrót.

            Gdyby USA były krajem skorumpowanym, niepraworządnym, socjalistycznym i niesprawnym, wówczas można by było postawić hipotezę, że to wynik dyskryminacji (jak w przypadku żydów w socjalistycznych Niemczech).

            Ponieważ jednak tak nie jest, a USA, są jednym z najbardziej praworządnych i wolnorynkowych krajów na świecie, zatem przyczyny tego stanu rzeczy nie leżą po stronie USA, tylko po stronie samych murzynów.

            A zresztą, jak się te proporcje kształtują np we Francji?

            żyją jeszcze ludzie, którzy na własnej skórze doświadczyli legalnie usankcjonowanej dyskryminacji.

            I najmłodsi z nich dobiegają 80-tki. W Estonii ludzi którzy pamiętają ZSRR jest znacznie więcej i są oni młodsi. Ale Estonia już w żadnej mierze ZSRR nie przypomina.

            podziwiam pilastrową wiarę w efektywność rzekomych rządów prawa, które w ciągu kilkudziesięciu lat są w stanie zlikwidować skutki nawet nie jakiegoś „negatywnego uprzywilejowania” ale po prostu niewolnictwa.

            Na zlikwidowanie skutków niewolnictwa prawo miało nie kilkadziesiąt a 150 lat. A w starożytnym Rzymie bywało, ze już wnukowie niewolników dochodzili do najwyższych godności w tym cesarskich.

            Polubienie

  5. Dobra Pilaster, koniec żartów, teraz ci napiszę dlaczego całe twoje twierdzenie jest bzdurą, nawet na bazie twojej własnej logiki.

    Założyłeś, że prawdopodobieństwo aktu przemocy jest tym większe, im większe jest prawdopodobieństwo zwycięstwa silniejszej strony konfliktu, czyli im większa jest różnica w potencjałach przeciwników (literka X).

    Jest to oczywista bzdura.

    Jeśli różnica w potencjale przeciwników jest zbyt wielka, do przemocy nie dochodzi, gdyż słabszy osobnik po prostu ustąpi bez walki (przypominam ci, że za Pinkerem sytuacji takiej za przemoc nie uznajesz i dawałeś temu wielokrotnie wyraz)
    Gdy X jest bliskie 1 pojawia się „strefa legalisty”, gdyż jedna ze stron ma wystarczającą przewagę, by narzucić drugiej stronie swoją władzę, czyli zmusić do przestrzegania korzystnego dla siebie prawa (to co nazywasz praworządnością). Jest więc zupełnie odwrotnie od tego co wypisujesz.

    Do aktów przemocy dojdzie jedynie, gdy X jest wystarczająco małe, by obaj walczący mieli szansę wygrać (lub przynajmniej obaj wierzyli, że mogą wygrać). Gdy tylko jeden z nich uzna się za słabszego, ustępuje i przemoc ustaje. Poczytaj sobie, kiedy dochodzi do walki o przywództwo w stadzie wilków lub szympansów, poczytaj sobie kiedy wybuchają wojny i rewolucje – czy wtedy, gdy jedna ze stron ma kolosalną przewagę, czy wtedy, gdy własnie zaczyna ją tracić?

    Tak więc cała twoja koncepcja i wykresiki są nic nie warte.

    I teraz najzabawniejsze – mimo, że jest dokładnie odwrotnie, niż twierdzisz, wnioski będziesz miał takie same!
    Bo ty bez względu na opisywane dowody zawsze i tak na końcu wnioski podkładasz tak, by były zgodne z twoją ideologią. Czy wyliczenia i wykresy wyglądają tak, czy wręcz odwrotnie, tobie jest wszystko jedno. Ważne, żeby wyszło że chęć posiadania broni ma racjonalne podstawy!

    P.S. Oczywiście cały wywód, w którym uwzględniane są tylko 2 czynniki jest uwłaczająco głupi, gdyż ludzie nie działają w ten sposób, ale tu znów musiałbym ci wykładać teorię potrzeb, a że jej nie da się rozpisać w ramach teorii gier, więc jej rozumkiem nie ogarniasz i nie uznajesz jej za „naukową”.

    Polubienie

    1. Proszę przeczytać uważnie powyższe. VANAT naprawdę to napisał. Nie jest to żadna ściema, ani prowokacja.

      prawdopodobieństwo aktu przemocy jest tym większe, im większe jest prawdopodobieństwo zwycięstwa silniejszej strony konfliktu, czyli im większa jest różnica w potencjałach przeciwników (literka X).

      Gdy X jest bliskie 1 pojawia się „strefa legalisty”, gdyż jedna ze stron ma wystarczającą przewagę, by narzucić drugiej stronie swoją władzę,

      Naprawdę, to z oryginalnego tekstu VANATa. 🙂

      Polubienie

      1. Pilaster, ty jesteś serio aż tak głupi? Zamiast mnie cytować i dawać uśmieszki podaj jakiś argument.
        Gdy jeden szympans jest znacząco silniejszy od drugiego (X bliskie 1), ten słabszy schodzi mu z drogi i do aktów przemocy nie dochodzi.
        Twierdzisz, że jest inaczej?

        Polubienie

        1. To napisał VANAT:

          Gdy jeden szympans jest znacząco silniejszy od drugiego (X bliskie 1), ten słabszy schodzi mu z drogi i do aktów przemocy nie dochodzi.

          I to również napisał VANAT:

          prawdopodobieństwo aktu przemocy jest tym większe, im większe jest prawdopodobieństwo zwycięstwa silniejszej strony konfliktu, czyli im większa jest różnica w potencjałach przeciwników (literka X).

          I nawet sam tego nie zauważył. 🙂

          Polubienie

          1. Jakbyś zacytował pełne zdanie, to brzmiałoby ono:

            „ZAŁOŻYŁEŚ, że prawdopodobieństwo aktu przemocy jest tym większe, im większe jest prawdopodobieństwo zwycięstwa silniejszej strony konfliktu, czyli im większa jest różnica w potencjałach przeciwników (literka X).”

            Tak więc nie ma tu nic dziwnego. Pokazywałem TWÓJ pogląd, żeby potem skonfrontować go z moim.

            Do meritum (czyli przy jakim X pojawiają się akty przemocy), cały czas się nie odniosłeś.

            Polubienie

          2. ZAŁOŻYŁEŚ

            Oczywiście jest to łgarstwo, bo pilaster po pierwsze nigdy niczego takiego nie zakładał, po drugie wnioski z modelu są dokładnie odwrotne niż twierdzi VANAT i jest to szczegółowo w artykule omówione.

            przy jakim X pojawiają się akty przemocy

            Akty przemocy (zderzenie dwóch strategii agresywnych) zachodzą wyłącznie w strefie I, czyli zarówno dla X, jak i dla S niskiego, dokładnie dla X<1/(1+S)

            Polubienie

          3. Nie łgarstwo, tylko próba zrozumienia tego co piszesz. Tylko o tomi chodzi. Cały czas próbuje tylko zrozumieć o co na Boga ci chodzi.
            Cieszy mnie więc że w końcu pojawiła się z twojej strony jakaś definicja:
            Przemoc = zderzenie dwóch strategii agresywnych.
            Chce się upewnić czy dobrze rozumiem.
            Czyli jeśli np mamy spór prawny i obaj bardzo chcemy wygrać (zderzenie dwóch strategii agresywnych) to dochodzi do przemocy?
            Jeśli rodzic każe dziecku iść spać, a dziecko nie chce (zderzenie dwóch strategii agresywnych) to dochodzi do przemocy?
            Jeśli dwa przedsiębiorstwa walczą o klienta (zderzenie dwóch strategii agresywnych) to dochodzi do przemocy?

            Chyba nie, bo „strategie agresywne można stosować jedynie w strefie I” czyli źle rozumiem „strategię agresywną”, a więc źle rozumiem agresję…

            No to proszę o definicję także tych pojęć:
            Czym jest „agresja”?
            Czym są „strategie agresywne”?

            Polubienie

      2. Jak rozumiem, masz problem ze „strategią legalisty”…

        Strategię tę zdefiniowałeś jako odwoływanie się stron do obowiązującego prawa.

        Napisałeś też:
        „(Państwo) w strefie II, jest w stanie wyegzekwować przestrzeganie stanowionych przez siebie reguł pod groźbą siły.”
        Czyli państwo ustanawia reguły i egzekwuje je siłą i to jest „jednostronna agresja”
        A później napisałeś:
        „W strefie III agresja nie opłaca się już żadnej ze stron i obie przyjmują strategię, w której spór rozstrzyga się w oparciu o jakieś kryteria obiektywne. W przypadku ludzi są to najczęściej zapisy prawa.”
        Czyli państwo ustanawia reguły i egzekwuje je siłą i to jest tym razem „strategia legalisty”

        Czym się różnią te sytuację? Ano tym, że w strefie II prawo reprezentuje jedynie interes części obywateli, więc ta druga część nie ma się co do niego odwoływać, bo i tak przegra (nie obroni swoich interesów). Wtedy jedyną strategią dochodzenia swoich interesów będzie dla nich przemoc, ale że są słabsi to i tak jej nie zastosują, chyba że pojawi się sytuacja, gdy ich siły zaczną się wyrównywać i wtedy dochodzi do przemocy.
        W strefie II prawo jest stanowione w interesie elity bogaczy – wysoka różnica w potencjałach (X bliskie 1) oznacza silne rozwarstwienie.

        W strefie III wszyscy będą bogaci – będą mieli wiele do stracenia (wysokie S) i będzie panowała równość (świadczy o tym szansa na zwycięstwo w sporze – X bliskie 50%).
        Gdybyś traktował strefę III jako upragniony cel byłbyś socjaldemokratą, ale ty lewactwem gardzisz, więc wyznajesz starą, odrzuconą nawet przez jej twórcę – Francisa Fukuyamę, tezę „końca historii”, zakładającą, że bezmyślnymi prawami ekonomiczno-historiozoficznymi, klasa średnia będzie rosła w siłę, nierówności społeczne będą maleć, a demokracja będzie reprezentować interesy wszystkich, bo wszyscy równi i podobne interesy mają. Oczywiście tak się nie dzieje – nierówności rosną a interesy poszczególnych warstw się rozchodzą.

        Podsumowując: zakładasz, że praworządność jest agresją w strefie II (prawo stanowione przez silniejszego) i strategią legalisty w strefie III (prawo powszechnie uznawane, bo korzystne dla wszystkich).

        No i tu jest zagwozdka, bo żeby praworządność uznać za „strategię legalisty” w realnym społeczeństwie, poza społeczeństwo musisz wykluczyć wszystkich tych, których nazwałeś „mętami”, bo oni nie mają interesów zgodnych z resztą.
        I tu jest zagwozdka, bo nie uznajesz takiego czegoś jak „wykluczenie”.
        Żądasz wykluczenia ich, odbierasz im prawo (np. do posiadania broni), a równocześnie upierasz się, że wykluczenie jest niemożliwe i pytasz buńczucznie o definicję „wykluczenia”.
        Wykluczenie, to dokładnie to, co robi Pilaster, gdy wyklucza kogoś poza sferę osób, których interes będzie reprezentowany przez prawo.

        No i mamy problem, bo brak wykluczenia jest istotą tego co nazywasz „strategią legalisty”
        Jeśli ktoś jest wykluczony (męty, chłopi pańszczyźniani, mniejszość religijna, niewolnicy, robotnicy, biedota) to jesteśmy w strefie II, a praworządność jest jedynie „jednostronna agresją” silniejszych wobec słabszych.
        W strefie III jesteśmy dopiero, gdy nie ma wykluczonych i interesy wszystkich są w równym stopniu reprezentowane przez prawo, i KAŻDY chętnie odwoła się do prawa, bo ma równe szanse by obroniło jego interesy.

        No ale że ty sam uważasz, że strefa legalisty jest wtedy gdy silniejszy narzuci „mętom” swoje prawa, to ja także mogę tego terminu używać w ten sposób, więc zakładam, że jeśli silniejszy szympans narzuci swoje prawa słabszemu i w ten sposób unikną „przemocy”, to jest to „strategia legalisty”.

        No ale po co ja ci tłumaczę zawiłości twoich własnych poglądów. Ich spójność nigdy cię nie interesowała. Gwałcisz je co chwilkę, byle tylko udowodnić zadaną do udowodnienia, ideologiczną tezę.

        Oczywiście przemoc ograniczona przez przejście społeczeństwa do „strefy III” dotyczy jedynie wąskiego marginesu relacji międzyludzkich, czyli sporów, które może rozstrzygać prawo. Zdecydowana większość przemocy spowodowana jest emocjami (frustracja), zaburzeniami psychicznymi itp. i nawet w „strefie III” będzie ona występować. W takich wypadkach większy dostęp do broni może zmienić sytuację tylko na gorszą. W pozostałych, szerszy dostęp do broni jest niepotrzebny, bo przecież spory rozstrzygnie prawo.

        Polubienie

        1. No, no, nawet VANATowi się trafia czasami ziarno…

          w strefie II prawo reprezentuje jedynie interes części obywateli, więc ta druga część nie ma się co do niego odwoływać, bo i tak przegra

          Nie. W strefie II obywatele nie mają żadnego interesu w przestrzeganiu prawa sami z siebie, ale do jego przestrzegania można ich zmusić. W sferze międzynarodowej, państwa mogłyby prowadzić wojny, ale istnieje jakiś „żandarm”, który do tego nie dopuszcza – zjawisko znane jako „Pax Romana”.

          jedyną strategią dochodzenia swoich interesów będzie dla nich przemoc, ale że są słabsi to i tak jej nie zastosują, chyba że pojawi się sytuacja, gdy ich siły zaczną się wyrównywać i wtedy dochodzi do przemocy.

          Owszem. Wyrównanie sił, przy małym S, przemieści punkt równowagi ze strefy II do I

          W strefie II prawo jest stanowione w interesie elity bogaczy – wysoka różnica w potencjałach (X bliskie 1) oznacza silne rozwarstwienie.

          Może tak być, ale może tez być inaczej. W krajach komunistycznych X było bardzo wysokie (władza mogła z obywatelem zrobić wszystko na co miała ochotę), ale rozwarstwienie było niewielkie.

          wyznajesz starą, odrzuconą nawet przez jej twórcę – Francisa Fukuyamę, tezę „końca historii”, zakładającą, że bezmyślnymi prawami ekonomiczno-historiozoficznymi, klasa średnia będzie rosła w siłę, nierówności społeczne będą maleć, a demokracja będzie reprezentować interesy wszystkich, bo wszyscy równi i podobne interesy mają.

          Owszem. Trend w tym kierunku widoczny jest od ponad 200 lat.

          nierówności rosną

          Wręcz przeciwnie – maleją. Zresztą nawet gdyby rosły (rosło X), to i tak jeszcze szybciej rośnie S, zatem populacja, tędy, czy owędy i tak w strefie III w końcu wyląduje. Zwłaszcza że X nie może rosnąć w nieskończoność (gdyby nawet rosło), a S, przeciwnie – może. Przy dostatecznie wysokim parametrze S, wysokość X przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie.

          Zdecydowana większość przemocy spowodowana jest emocjami (frustracja), zaburzeniami psychicznymi itp.

          Nic podobnego. To zaniedbywalny margines. Inaczej pinkerowski „zmierzch przemocy” w ogóle by nie nastąpił.

          Polubienie

          1. „Nie. W strefie II obywatele nie mają żadnego interesu w przestrzeganiu prawa sami z siebie, ale do jego przestrzegania można ich zmusić.”
            Jak to nie mają? To kto to prawo ustanawia? W czyim interesie zmusza się obywateli do jego przestrzegania? Prawo zawsze reprezentuje interes jakiejś części obywateli, inaczej nie ma sensu.

            „Owszem. Trend w tym kierunku widoczny jest od ponad 200 lat.”
            Nie, nie jest. Trend ten jest obserwowany dopiero od czasów gdy Lewactwo doszło do władzy, począwszy od New Dealu w USA. Pisze o tym Tomas Piketty w „Kapitale XXI wieku”. Zacytuje z recenzji książki Piketty-ego: http://biznes.onet.pl/wiadomosci/finanse/kapital-w-xxi-wieku-thomasa-piketty-ego-ksiazka-ktora-wstrzasnela-biznesem-w-2014/6nl1g
            „Piketty przejrzał opasłe tomy zeznań podatkowych i dokumentów spadkowych z różnych krajów i z różnych epok. Kiedy zebrał wszystko razem, dostrzegł prawidłowość. Historia zatoczyła koło.
            W początkach kapitalizmu nierówności w dochodach między najbogatszymi i najbiedniejszymi STALE ROSŁY. Po osiągnięciu szczytu, np. w USA było to 1929 roku, zaczęły spadać. Różnice między różnymi warstwami społecznymi przestały tak bardzo kłuć w oczy. Klasa średnia święciła swoje triumfy. Dziedziczni bogacze nie mogli już dyktować światu swojej woli. Według Piketty’ego ten trend nie był jednak czymś normalnym, był raczej wypadkiem przy pracy, anomalią, historycznym wynaturzeniem. Wynaturzeniem, które spowodowały dwie wojny światowe, potężny kryzys, którego świat doświadczył w dwudziestoleciu międzywojennym, a potem recesja. Wszystkie te czynniki przyczyniły się do uszczuplenia wielu majątków. W tym samym okresie rządy mocniej zaangażowały się w gospodarkę, zwiększyły redystrybucję dochodów, pomagały najbiedniejszym, zarówno w ramach państw narodowych, jak i na arenie międzynarodowej.”

            Zasadniczo nikt dziś z Pikettym nie dyskutuje, wszyscy zgadzają się co do bezsprzecznych faktów, jakie pokazał. Dyskusja jest tylko nad tym co dalej z tym zrobić…

            „Wręcz przeciwnie – (nierówności) maleją.”
            j.w. Nie, nie maleją, a rosną.

            „Zresztą nawet gdyby rosły (rosło X), to i tak jeszcze szybciej rośnie S, zatem populacja, tędy, czy owędy i tak w strefie III w końcu wyląduje.”
            Nie tędy czy owędy, ale jeśli lewactwu uda się o to zadbać.

            „Zwłaszcza że X nie może rosnąć w nieskończoność”
            Może, asymptotycznie, bo przecież w realu X nigdy 1 nie osiąga.

            „a S, przeciwnie – może. Przy dostatecznie wysokim parametrze S, wysokość X przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie.”
            Bo założyłeś, że lewactwo zagwarantuje równość. A to wcale z wykresu nie wynika.
            I założyłeś, że „bieda” nie jest wartością względną.
            No to muszę Ci przypomnieć, co pisałeś o „strategiach ewolucyjnych” przy okazji wcześniejszych naszych dyskusji, czyli że konsumpcja nie ma granic i każdy normalny człowiek chce mieć wciąż więcej i więcej, bo pozycja majątkowa (czy społeczna) przekłada się na dostęp do „atrakcyjnych partnerów seksualnych”, z którymi można płodzić potomstwo „wysokiej jakości”. Tak więc bieda zawsze będzie względna, bo bez względu na to ile masz, jeśli obok ciebie ktoś ma więcej, to podbierze ci najatrakcyjniejszą partnerkę i przegrasz w ewolucyjnym wyścigu. Tak więc S nie będzie rosło, bo rezygnacja z „agresji” będzie ostateczna przegrana w walce o przetrwanie twoich genów.
            Nie miejsce teraz by znów dyskutować nad trafnością tego poglądu, wskazuje ci tylko, że wcześniej głosiłeś poglądy, których konsekwencją jest ujęcie „biedy” jako wartości zawsze względnej. W teorii ewolucji (przynajmniej tak, jak ją przedstawiasz) nie ma sytuacji win-win, więc S rosnąć nie może.

            „Nic podobnego (że większość przemocy spowodowana jest emocjami i zaburzeniami psychicznymi). To zaniedbywalny margines. Inaczej pinkerowski „zmierzch przemocy” w ogóle by nie nastąpił”
            Nie chcę teraz wchodzić w kolejną dyskusję o poglądach Pinkera. Załóżmy, że jego teza jest trafna i przemoc została ograniczona. Im bardziej ogranicza się przemoc, do której dochodziło z powodów „racjonalnych”, tym bardziej rośnie ten, jak to nazwałeś, „margines”. Jeśli procesy o których pisałeś wyeliminują „racjonalną” przemoc w 100%, to pozostanie jedynie przemoc „nieracjonalna” czyli będzie odwrotnie niż piszesz –
            zaniedbywalnym marginesem będzie przemoc „racjonalna” a blisko 100% przemocy będzie spowodowana emocjami (frustracją), zaburzeniami psychicznymi itp. No i teraz sam sobie odpowiedz: czy nie masz racji, bo zmierzch przemocy już nastąpił i zostali tylko mordercy „nieracjonalni”, czy nie masz racji bo zmierz przemocy nie nastąpił i nadal mordujemy się z „racjonalnych” powodów.

            To, że dyskutuje z Tobą w przestrzeni teoretycznej, którą nakreśliłeś, to nie znaczy, że Twoją teorię uważam za trafny opis rzeczywistości. Nadal nie wiem jak rozumiesz terminy „agresja”, „przemoc”, „rywalizacja” i nie wiem kiedy używasz ich w którym znaczeniu. Tak więc to, że w dyskusji z Tobą, używam „twoich” terminów, w znaczeniu, jaki chyba im w danej wypowiedzi nadałeś, nie znaczy, że uznaje je za zdefiniowane lub czytelne. Wręcz przeciwnie.

            Polubienie

          2. To kto to prawo ustanawia? W czyim interesie zmusza się obywateli do jego przestrzegania?

            Prawo ustanawia władza. W swoim interesie zmusza też do jego przestrzegania. Do czasów rewolucji przemysłowej władza zaś reprezentowała bardzo wąską grupę obywateli, w skrajnym przypadku jedynie rodzinę panującą.

            bieda zawsze będzie względna, bo bez względu na to ile masz, jeśli obok ciebie ktoś ma więcej, to podbierze ci najatrakcyjniejszą partnerkę i przegrasz w ewolucyjnym wyścigu.

            Przy odpowiednio wysokim poziomie zasobów ta rywalizacja całkowicie wygasa. Ograniczeniem rozrodczości nie są już zasoby (materialne), a koszt alternatywny czasu. A czasu nie da się kupić, zrabować, a nawet odłożyć na później. (choć w twórczości SF pojawiają się takie motywy kiedy bogacze odbierają biedakom czas)

            Zresztą widać to od dawna. Małżeństwo kiedyś to był niezwykle złożony kontrakt biznesowy. Partnerów wybierało się na podstawie posiadanych zasobów. Dzisiaj presja na zamożność kandydatów nadal oczywiście jeszcze istnieje, ale jest już znacznie słabsza, a ludzie dobierają się w pary na podstawie innych cech.

            . Jeśli procesy o których pisałeś wyeliminują „racjonalną” przemoc w 100%, to pozostanie jedynie przemoc „nieracjonalna”

            Owszem. Ale będzie to poziom zaniedbywalny. Morderstwo w Mozambiku będzie światową sensacją o której wszystkie światowe media (jakie by wówczas nie były) będą donosić miesiącami.

            zmierzch przemocy już nastąpił i zostali tylko mordercy „nieracjonalni”, czy nie masz racji bo zmierz przemocy nie nastąpił i nadal mordujemy się z „racjonalnych” powodów.

            Zmierzch przemocy następuje. To proces który się zaczął 200 lat temu i nadal trwa. Najbardziej zaawansowany (a może i sfinalizowany) jest w Japonii.

            Polubienie

          3. „Przy odpowiednio wysokim poziomie zasobów ta rywalizacja całkowicie wygasa.”
            Rywalizacja o to, który samolubny gen zdominuje świat? No to kolegi nie poznaje. Czyżbyś właśnie „obalił teorię ewolucji”? Czyżbyś opuścił sektę wyznawców ideologii Dawkinsizmu? Gratuluję! (choć nie wierzę – raczej po prostu nie zdajesz sobie sprawy, ze twoje poglądy nie są spójne)

            „Owszem. Ale będzie to poziom zaniedbywalny.”
            Doprawdy? No to zerknijmy w pierwsze lepsze statystyki zabójstw jakie znalazłem na necie. Oficjalne dane policji z Polski rok 2009
            http://statystyka.policja.pl/st/informacje/50630,Zabojstwa-raport-statystyczny-za-2009-rok.html

            Wszczęto 729 postępowań w sprawach o zabójstwa (w tym usiłowania zabójstwa), w 92,8% ustalono sprawców.
            Spośród ustalonych sprawców większość nie realizowało żadnej strategii, ale ulegało emocjom pod wpływem odurzenia:
            403 podejrzanych w momencie przestępstwa było pijanych, 6 było pod wpływem narkotyku.
            55 zabójstw było czynami osób niepoczytalnych.
            To już zdecydowana większość a nie zaniedbywalny margines

            Motyw zabójstwa udało się ustalić w 469 przypadkach. To oczywiście nie znaczy że cała reszta zabójców kompletnie nie wiedziała dlaczego zabiła (usiłowała zabić), może niektórzy mieli jakiś racjonalny motyw, ale go zataili? Niektórzy pewnie tak. Co z resztą?
            Tylko w 55 wypadkach był to motyw rabunkowy, a morderstw „na zlecenie” było 11. Razem 66 wypadków, które miały jednoznacznie „racjonalne” przyczyny i których można by uniknąć gdyby twoje „obliczenia” pokazywały rzeczywistość. Zaniedbywalny margines? Nie, ale zdecydowana mniejszość

            Jaki motyw był najczęstszy? Nieporozumienia rodzinne – 221 przypadkach.
            Czyli emocje, najczęściej podlane alkoholem.
            Dlaczego bliscy ludzie po alkoholu się mordują? Wyjaśnij mi to cwaniaku, nie używając słowa „frustracja”.

            Polubienie

          4. Znam właśnie takie statystyki, jak Vanat przytoczył. Zdecydowana większość zabójstw w PL (już nie mówiąc o cięzkich pobiciach) wygląda na pijackie bójki, które zaszły za daleko.

            Ilość spożywanego w PL alkoholu jest znana. Promilowym skutkiem tego pijaństwa są zabójstwa pod wpływem alkoholu.

            Skoro obawa, że szeroki dostęp do broni zaskutkuje jakąśtam liczbą dodatkowych zabójstw, jest podstawą do utrzymywania ograniczonego dostępu do broni, to czy pozbycie się alkoholu nie byłoby równie sensownym rozwiązaniem podnoszącym stopień bezpieczeństwa? (bójki, zabójstwa, gwałty, awantury, wypadki drogowe, wypadki w pracy itp.). A z lewicy słychać raczej głosy, by do tego dozucić jeszcze lekkie narkotyki.

            Czy lewica ma jakiś plan na alkohol?

            Polubienie

          5. Łukaszu,
            Przyczyny alkoholizmu są złożone, nie do końca poznane i na temat tego, jak je usunąć i czy to możliwe, trwa od stuleci zażarta dyskusja.
            „Lewica” w sensie „Pilastrowym” (czyli wszyscy poza konserwatywno-liberalnymi oszołomami) od wielu lat robi coś z alkoholem – podnosi akcyzę i działania te są stosunkowo skuteczne. Oczywiście nie usuwają problemu, ale ograniczają go, (PARPA odnotowuje fluktuację problemu alkoholizmu zgodną ze zmianami w akcyzie – im tańsza „wóda”, tym więcej osób pije). Oczywiście do tego dochodzą mniej lub bardziej skuteczne działania edukacyjno-terapeutyczne prowadzone przez lokalne Komisje Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. Więcej informacji http://www.parpa.pl/

            Oczywiście z alkoholem walczono także metodami „prawicowymi”, czyli prohibicją. Wprowadzano ją na przykład w USA i to kilkakrotnie, za każdym razem z pobudek religijno-ksenofobicznych – kolejne fale katolickich imigrantów z Włoch, Irlandii czy Polski postrzegane były przez protestancką większość jako zagrożenie ze strony niemoralnych alkoholików, więc by im dopiec (choć formalnie by pomóc w walce z alkoholizmem), zakazywano produkcji i sprzedaży alkoholu. Za każdym razem kończyło się tak samo – znaczącym spadkiem spożycia, całkiem niezłym spadkiem problemów z alkoholizmem, ale także znaczącym zwiększeniem przestępczości i problemów społecznych z tym związanych. Coś za coś.

            Idiotyczny, całkowity zakaz uprawy jakichkolwiek konopi (nie tylko tych „indyjskich”) w USA, jest także skutkiem uprzedzeń rasowych – marihuana, gdy jej zakazywano, postrzegana była jako ulubiony narkotyk „czarnych”, po którym mieli stawać się agresywni, mordować białych i gwałcić ich kobiety. I znów, skutkiem prohibicji jest znacząco mniejsze użycie i znacząco większy wzrost przestępczości (obecnie w USA jest więcej ludzi w więzieniach niż w ZSRR za Stalina w łagrach, tak w liczbach bezwzględnych jak i per capita, wszystko dzięki „wojnie z narkotykami”).

            Polubienie

          6. Nie chodzi mi o alkoholizm, ale o każdorazowy wpływ alkoholu na zachowanie ludzi: jeden się śmieje a drugi staje się agresywny. Ponieważ pije (choćby sporadycznie) każdy, to z tych kilku promili skrajnych zachowań agresywnych rodzi się spora liczba konkretnych przypadków pobić/zabójstw, która potem zajmuje większość pierwszych stron w gazetach: przejaskrawiając problem i siejąc strach.

            O ile podnoszenie cen alkoholu w celu ograniczania jego spożycia (wątpię, czy taki jest prawdziwy cel ustawodawcy, ale jakże pięknie to brzmi) może być skuteczne, to słowa pilastra, że cena np. 1000 zł za broń jest wystarczającą barierą dla szumowin, mnie nie przekonują. Biedota w czarnych gettach w USA nie ma na nic, ale na broń mają lub broń dostają.

            W Polskich warunkach, gdzie władza wie o obywatelach sporo, lepszym rozwiązaniem (IMO) byłoby przyznawanie PRAWA do posiadania broni po przekroczeniu przez obywatela wartości X zł w rocznym zeznaniu podatkowym. (to załatwia też kilka innych problemów)

            Polubienie

          7. cena np. 1000 zł za broń jest wystarczającą barierą dla szumowin, mnie nie przekonują. Biedota w czarnych gettach w USA nie ma na nic, ale na broń mają lub broń dostają.

            W USA broń w stosunku do zarobków jest znacznie tańsza. Amerykańska „biedota” byłaby w Polsce klasą średnią, a najtańsze spluwy kosztują ze 100$

            lepszym rozwiązaniem (IMO) byłoby przyznawanie PRAWA do posiadania broni po przekroczeniu przez obywatela wartości X zł w rocznym zeznaniu podatkowym. (to załatwia też kilka innych problemów)

            Owszem, jest to jakieś rozwiązanie, ale niepotrzebnie zbiurokratyzowane. Są tacy, którzy, choć zamożni, PITu płacą bardzo niewiele. Są wreszcie rolnicy, którzy nie płacą PITu wcale.

            Polubienie

          8. 55 zabójstw było czynami osób niepoczytalnych.

            Czyli 55 zabójstw rocznie na 40 mln ludzi. To nawet nie margines. To margines marginesów.

            403 podejrzanych w momencie przestępstwa było pijanych,

            Tysiące ludzi dziennie się upija, a jakoś masowo się nie zarzynają

            6 było pod wpływem narkotyku.

            Narkomanów jest mniej niż pijaków, ale też jakoś masowo się nie dźgają nożami.

            Dlatego musiał istnieć jakiś inny powód.

            Nieporozumienia rodzinne – 221 przypadkach.

            To samo. Kłótnie rodzinne zdarzają się w ciągu roku praktyczne we wszystkich rodzinach w Polsce. A jakoś Polacy się nawzajem z tego powodu nie wymordowali.

            Polubienie

          9. 221 zabójstw w wyniku nieporozumień rodzinnych na 469 w których ustalono motyw to ponad 47%
            55 zabójstw rocznie na 469 w których ustalono motyw to prawie 12%
            403 zabójstwa po pijaku na 729 morderstw to ponad 55%

            Oczywiście możesz te wielkości odnieść do populacji całego świata lub ilości polaków żyjących kiedykolwiek, ale nie ma to żadnego sensu, w chwili gdy dyskutujemy o tym, czy jeśli masz rację w swoim wywodzie, to ilość morderstw będzie dalej spadać w miarę „przesuwania się do strefy III”.
            A wniosek jest jeden: nawet jeśli masz 100% racji w swoim wywodzie, to ilość morderstw może jeszcze spaść max o jakieś 50% i stanie w miejscu. Dostęp do broni nie pomoże go dalej obniżać, a za to może go podnieść i to znacząco – vide choćby masowe strzelaniny w USA, w których sprawcy są niepoczytalni.

            I to tylko jeśli masz 100% racji, a racji nie masz, bo pomyliłeś wszystko ze wszystkim, a w szczególności agresję z przemocą. No chyba, że podasz mi taką definicję „strategii agresywnej”, że mnie mocno zaskoczy, ale znając cię, to raczej mi nie podasz żadnej, co najwyżej tylko wykręty, uśmieszki, żarciki, surrealistyczne przykładziki i takie tam inne jak ty to zwykle…

            Polubienie

          10. Pisze o tym Tomas Piketty w „Kapitale XXI wieku”

            W pierwszym odruchu chciał pilaster to kupić i przeczytać. Ale kiedy zobaczył wydawcę, znacznie ochłódł w swoich zamiarach. Proszę zatem przytoczyć dane z tej pozycji. W jaki sposób i w jakich jednostkach Pikety zmierzył „rozwarstwienie” i ile ono wynosiło w latach 1800, 1850, 1900, etc…

            Zacytuje z recenzji książki

            Proszę zacytować z książki.

            Polubienie

          11. Chodzi ci o Harvard University Press, które wydało tą książkę po angielsku czy wydawcę oryginalnego wydania francuskiego
            Éditions du Seuil? A może o „Financial Times” który przyznał jej tytuł Biznesowej Książki Roku 2014?
            Swoją drogą faktycznie czytujesz chyba tylko sekciarskie książeczki wydawane przez „Najwyższy czas” bo poruszać się w kręgu tematyki ekonomicznej i nie słyszeć o Pikettym było w ostatnich latach baaaardzo trudno.

            Polubienie

          12. Czyli tak jak pilaster się spodziewał – Pikettego VANAT nie czytał również. (Również, ponieważ niczego innego na porównywalnym poziomie merytorycznym VANAT nie czytał również)

            Gruba książka, pełna tabel, wzorów i wykresów – stanowczo przekracza możliwości intelektualne VANATa.

            Dlaczego w ogóle to pilastra nie zaskakuje?

            Polubienie

          13. Pilaster nie wykręcaj się od zdefiniowania pojęć, których nieporadnie używasz.
            Czekam na definicję agresji i strategii agresywnej, żebym w końcu wiedział w jakim sensie ich używasz.

            Piszesz: „Proszę zatem przytoczyć dane z tej pozycji. W jaki sposób Pikety zmierzył „rozwarstwienie” Proszę zacytować z książki.”

            Chcesz pajacu to masz, prosze bardzo, oto jak Piketty mierzył rozwarstwienie i dlaczego nikt przed nim nie zgromadził takich danych, więc jeśli nie czytałeś Pikettego a swoje opinie kształtowałeś na wcześniejszych opracowaniach to po prostu pracowałeś na nieaktualnej wiedzy:

            „Podstawą tej książki są dwa rodzaje źródeł umożliwiających badanie historycznej dynamiki podziału bogactw: jedne dotyczą dochodów i nierówności ich podziału, drugie zaś majątków, ich podziału i stosunku, jaki utrzymują z dochodami.
            Zacznijmy od dochodów. Moja praca w dużej mierze polegała na rozszerzeniu w czasie i przestrzeni pionierskiej pracy wykonanej przez Kuznetsa w celu zmierzenia ewolucji nierówności dochodów w Stanach Zjednoczonych w latach 1913 – 1948. To rozszerzenie zakresu pozwala lepiej osadzić w perspektywie tendencje stwierdzone przez Kuznetsa (które są w pełni realne) i prowadzi do radykalnego zakwestionowania optymistycznego związku, jaki ustanawia on między rozwojem gospodarczym a podziałem bogactw. Może dziwić, że praca Kuznetsa nie była nigdy kontynuowana w sposób systematyczny, bez wątpienia po części dlatego, że historyczne i statystyczne wykorzystywanie źródeł fiskalnych trafia na akademicką ziemię niczyją. Na nieszczęście, gdyż tylko długoterminowa perspektywa pozwala prawidłowo analizować dynamikę nierówności dochodów, a tylko źródła fiskalne umożliwiają przyjęcie długoterminowej perspektywy.
            Zacząłem od rozszerzenia metody Kuznetsa na Francję, co doprowadziło do wydania pierwszej pracy w 2001 roku20. Następnie miałem szczęście korzystać ze wsparcia wielu kolegów – w pierwszym rzędzie Anthony’ego Atkinsona i Emmanuela Saeza – co pozwoliło mi rozbudować projekt na znacznie szerszą, międzynarodową skalę. Anthony Atkinson zajmował się przypadkiem
            Zjednoczonego Królestwa i wielu innych krajów. Pod naszą redakcją ukazały się dwa tomy, wydane w latach 2007 i 2010, gromadzące podobne badania dotyczące ponad dwudziestu krajów na wszystkich kontynentach21. Z Emmanuelem Saezem przedłużyliśmy o kolejne pół wieku serie danych przygotowane przez Kuznetsa na temat Stanów Zjednoczonych22, sam Emmanuel zajął się natomiast kilkoma innymi ważnymi krajami, jak Kanada i Japonia. Wielu badaczy wniosło swój wkład do tego zespołowego projektu: Facundo Alvaredo przygotował przypadki Argentyny, Hiszpanii i Portugalii Fabien Dell – Niemiec i Szwajcarii, z Abhijitem Banerjee badałem problem Indii, z kolei dzięki Nancy Qian mogłem zająć się Chinami.
            W stosunku do każdego kraju staraliśmy się używać podobnych źródeł, takich samych metod i identycznych pojęć: w każdym przypadku wydzielono centyle i decyle osób o najwyższych dochodach, szacowane na podstawie danych fiskalnych pochodzących z deklaracji podatkowych (po wielu poprawkach, aby zapewnić jednolitość danych i pojęć w czasie i przestrzeni); dochód narodowy i średni dochód otrzymywaliśmy z rachunków narodowych, które trzeba było niekiedy uzupełniać lub wydłużać. Ciągi zaczynają się zwykle z datą wprowadzenia podatku dochodowego (zazwyczaj w latach 1910 – 1920, czasami w latach 1880 – 1890, jak w Japonii czy w Niemczech, czasami później). Są one często aktualizowane i obecnie dochodzą do drugiej dekady XXI wieku.
            Baza World Top Incomes Database (WTID), będąca rezultatem połączonej pracy trzydziestu badaczy na całym świecie, stanowi w sumie najobszerniejszą dostępną dziś bazę danych historycznych przedstawiającą ewolucję nierówności dochodów i odpowiada za pierwszy zestaw źródeł wykorzystanych w książce.
            Drugi zestaw źródeł, który zgromadziłem jako pierwszy w ramach tej książki, dotyczy majątków, ich podziału oraz ich stosunku do dochodów. Majątki odgrywają ważną rolę już w pierwszym zestawie źródeł, ze względu na czerpane z nich dochody. Przypomnijmy bowiem, że dochód obejmuje zawsze dwie części składowe, z jednej strony dochody z pracy (płace, uposażenia, premie, bonusy i inne dochody z pracy, niezależnie od ich formy prawnej), a z drugiej dochody z kapitału (czynsze,
            dywidendy, odsetki, zyski, tantiemy oraz inne dochody uzyskiwane wyłącznie z tytułu posiadania kapitału ziemskiego, finansowego, przemysłowego, nieruchomości itd., jakakolwiek byłaby ich forma prawna). Dane pochodzące z bazy WTID zawierają dużo informacji o ewolucji dochodów z kapitału w ciągu XX wieku. Rzeczą niezbędną jest jednak uzupełnienie ich o źródła traktujące bezpośrednio o majątkach. Można tu wyróżnić trzy uzupełniające się podzespoły źródeł historycznych i podejść
            metodologicznych.
            Przede wszystkim, podobnie jak zeznania podatkowe pozwalają na badanie ewolucji nierówności dochodów, tak deklaracje spadkowe związane z podatkami spadkowymi umożliwiają badanie ewolucji nierówności majątkowych26. To podejście zostało pierwotnie wprowadzone przez Roberta Lampmana w 1962 roku do badania ewolucji nierówności majątkowych w Stanach Zjednoczonych w latach 1922 – 1956, a następnie przez Anthony’ego Atkinsona i Alana Harrisona w 1978 roku do badania
            przypadku Zjednoczonego Królestwa w latach 1923 – 197227. Prace te zostały niedawno przejrzane i rozszerzone na inne kraje, jak Francja i Szwecja. Dysponujemy tu niestety wiedzą o mniejszej liczbie krajów niż w wypadku nierówności dochodowych. Jednakże możliwe jest, w niektórych przypadkach, cofnięcie się dużo wcześniej w czasie, często aż do początków XIX wieku, ponieważ system podatkowy w odniesieniu do spadków jest dużo starszy niż ten dotyczący dochodów. Gromadząc dane zebrane w różnych okresach przez administrację francuską i zbierając wraz z Gilles’em Postelem-Vinayem i Jeanem-Laurentem Rosenthalem obszerny zestaw indywidualnych deklaracji w archiwach spadkowych, mogliśmy w szczególności ustalić jednolite ciągi danych w kwestii koncentracji majątków we Francji od czasów rewolucji28. Pozwala nam to na usytuowanie zaburzeń spowodowanych przez I wojnę światową w perspektywie dużo dłuższej niż ciągi dotyczące nierówności dochodów (które zaczynają się często dopiero w okolicach pierwszej dekady XX wieku).
            Także prace Jespera Roinego i Daniela Waldenströma, przeprowadzone w oparciu o szwedzkie źródła historyczne, przynoszą bogate wnioski.
            Źródła danych spadkowych i majątkowych pozwalają nam również badać ewolucje znaczenia dziedziczenia i oszczędności dla powstawania majątków w kontekście dynamiki nierówności majątkowych. Wykonaliśmy tę pracę w sposób stosunkowo kompletny w przypadku Francji, której bardzo obfite źródła historyczne zapewniają unikatowy punkt widzenia na ewolucję dziedziczenia
            w dłuższym wymiarze czasu30. Praca ta została częściowo rozszerzona na inne kraje, w szczególności Zjednoczone Królestwo, Niemcy, Szwecję i Stany Zjednoczone. Materiały te odgrywają zasadniczą rolę w naszych badaniach, ponieważ nierówności majątkowe mają odmienne znaczenie w zależności od tego, czy pochodzą z dziedzictwa pozostawionego przez poprzednie pokolenia, czy też z oszczędności odłożonych w ciągu jednego życia. W ramach tej książki interesujemy się nie tylko
            poziomem nierówności jako takich, ale również, i przede wszystkim, strukturą nierówności, to znaczy przyczynami różnic w dochodach i majątkach między różnymi grupami społecznymi oraz różnymi systemami uzasadnień ekonomicznych, społecznych, moralnych i politycznych mogących je usprawiedliwiać bądź potępiać. Nierówność sama w sobie nie musi być zła: podstawową kwestią pozostaje jednak, jak jest ona umotywowana i czy ma swoje racje.
            Wreszcie, źródła majątkowe pozwalają na badanie w bardzo długim okresie ewolucji łącznej wartości nagromadzonego majątku narodowego (czy chodzi o kapitał ziemski, przemysłowy, finansowy, czy o nieruchomości), mierzonej wielokrotnością rocznego dochodu narodowego niezbędnego do ich zgromadzenia. Badanie tego stosunku kapitału do dochodu na poziomie globalnym
            jest zadaniem, które ma swoje ograniczenia – zawsze lepiej jest analizować również nierówność majątków na poziomie indywidualnym oraz znaczenie dziedziczenia i oszczędności w powstawaniu kapitału – pozwala ono jednak analizować w sposób syntetyczny znaczenie kapitału na poziomie społeczeństwa jako całości. Poza tym zobaczymy, że gromadząc i porównując szacunki pochodzące z różnych okresów, możemy sięgnąć w przypadku niektórych krajów – w szczególności
            Zjednoczonego Królestwa i Francji – aż do początków XVIII wieku, co pozwoli nam spojrzeć z perspektywy na rewolucję przemysłową w historii kapitału. Oprzemy się tutaj na danych historycznych, które zebraliśmy ostatnio z Gabrielem Zucmanem. W znacznym stopniu badanie to jest poszerzeniem i uogólnieniem pracy polegającej na zebraniu bilansów majątkowych poszczególnych krajów, dokonanej przez Raymonda Goldsmitha w latach 70. XX wieku.
            W porównaniu z poprzednimi pracami nowość tego podejścia polega na dążeniu do zgromadzenia źródeł historycznych tak pełnych i systematycznych, jak to tylko możliwe, w celu zbadania dynamiki podziału bogactw. Należy podkreślić, że korzystałem przy tym z podwójnej przewagi w stosunku do wcześniejszych autorów: po pierwsze patrzymy dzisiaj z większego dystansu historycznego (a jak zobaczymy, niektóre dłuższe ewolucje stają się widoczne, dopiero gdy dysponuje się danymi dotyczącymi lat 2000 – 2010, tak długotrwałe są konsekwencje zaburzeń będących skutkiem wojen światowych); po drugie, dzięki nowym możliwościom zapewnionym przez informatykę, mogliśmy zgromadzić bez nadmiernego wysiłku dane historyczne na skalę większą od naszych poprzedników.”

            A tak na marginesie, ty naprawdę myślisz że takimi dziecinnymi zagraniami uzyskasz coś więcej niż głębszą kompromitację? Ty naprawdę myślisz, że zamiast odnieść się do argumentów będziesz dyskutował o nr strony na której znalazło się to o czym mówić nie chcesz? Żałosny jesteś. Tym bardziej, że książka gruba, pełna tabel, wzorów i wykresów i jak widzę czytać się ją po prostu boisz…

            Polubienie

          14. Książkę w wersji elektronicznej po polsku znajdziesz tu: https://docer.pl/doc/8n80ev
            Aneks techniczny zawiera całość tabel i ciągów danych, które posłużyły do sporządzenia zaprezentowanych w książce wykresów, oraz szczegółowy opis odpowiadających im źródeł i metod, znajdziesz po francusku na stronie: http://piketty.pse.ens.fr/fr/capital21c.
            a w wersji anglojęzycznej tu: http://piketty.pse.ens.fr/en/capital21c2

            Instrukcję, jak na przyszłość korzystać z wyszukiwarki Google.com znajdziesz tu: https://support.google.com/websearch

            Polubienie

  6. A skoro milczysz w sprawie definicji „agresji”, więc najwyższy czas by podsumować dyskusję i wyjaśnić ci co pomyliłeś.

    1. Liczysz S na podstawie zmyślonych danych.
    Zakładasz pewną wartość S. Skąd ty ją wziąłeś? Twierdzisz, że jedynym kosztem „agresji” takiej jak ją sobie wyliczasz, jest czas spędzony w więzieniu. Co to za bzdura? Moim zdaniem podstawowym kosztem „agresji” jest pogorszenie relacji ze społecznością w której żyjesz. Ludzie to „zwierzęta społeczne” i ich przetrwanie zależy w głównej mierze od dobrych relacji (współpracy) w grupie/społeczności/społeczeństwie. Przemoc (sorry „agresja”) stosowana w każdym momencie gdy tylko jest to „opłacalne” w twoim tego słowa znaczeniu, czyli w chwili gdy mniej energii zmarnuję na odebranie komuś jedzenia, niż zyskam energii po jego zjedzeniu, byłaby katastrofą dla więzi takiego osobnika w grupie, ponieważ byłby obciążeniem dla innych osobników. Zrób sobie macierz Hammersteina dla takich zachowań i policz czy istnienie jakiejkolwiek grupy w takich warunkach byłoby opłacalne dla jej członków. Odpowiedź brzmi – nie, taka grupa po prostu nie mogłyby istnieć. I nie istnieje. Agresywne samce żyją poza stadem i nie trzeba do tego „współczesnej cywilizacji i wysokiego koszt czasu”. Gdy ktoś stosuje „strategię agresywną” tak jak ją przedstawiasz, grupa z ulgą pozbędzie się takiego osobnika, lub nie pomoże mu gdy będzie tego potrzebował – na jedno wychodzi. A to tylko jeden z setek czynników wpływających na opłacalność „zachowań agresywnych”. Policzyłeś je? Masz w ogóle ich świadomość? Naprawdę koszt czasu jest jedynym istotnym, jedynym zmieniającym się na przestrzeni dziejów, czynnikiem wpływającym na opłacalność „agresji”? Skąd ty to wziąłeś?

    2. Nie rozumiesz czym jest agresja
    Agresja to jeden ze sposobów rozładowania frustracji/napięcia psychicznego i oczywiście nie jedyny. Np. szympans karłowaty „bonobo” zamiast reagować agresją, uprawia seks w sytuacjach potencjalnie konfliktowych. Widocznie nie miał okazji zapoznać się z twoją tabeleczką. Nawet szympans zwyczajny, bardziej agresywny od bonobo, nie zachowuje się tak jak wypisujesz. Jak słabszy osobnik znajdzie pokarm, osobniki wyżej od niego stojące w hierarchii proszą o podzielenie się, a nie wymuszają oddanie pokarmu. Czyżby poza strategiami „agresji” i „ustępstw” była możliwa strategia „współpracy”? Nie takie rzeczy się Pilastrowi w głowie nie zmieszczą. Tak czy inaczej szympansom za kradzież czy wymuszenie więzienie nie grozi, a nawet gdyby, to „koszt czasu” u szympansa jest na poziomie „ludzi pierwotnych”, którzy twoim idiotycznym zdaniem nic innego nie robili tylko się wzajem łupili (strefa I).
    Przeciwieństwem agresji jest spokój/brak napięcia nerwowego a nie ustępstwo. Przeciwieństwem uległości (sorry, ty nie mówisz o uległości ale o „strategii ustępującej”) nie jest agresja, ale dominacja. I uprzedzam twoje śmieszki, że jest tak „bo tak napisałem” – oczywiście, że jest tak, bo ty NIC NIE NAPISAŁEŚ! NIE POTRAFIŁEŚ ZDEFINIOWAĆ AGRESJI! A WIĘC MOJA DEFINICJA JEST JEDYNĄ! A WIĘC SŁUSZNĄ! Chyba że podasz jakąś lepszą – czekam…
    Czekam…
    Czekam…

    3. Nie określiłeś czego model budujesz
    Co z tego, że nie rozumiesz czym jest agresja, ważne, że założyłeś istnienie „strategii agresywnej”. Za jej przeciwieństwo uznałeś „strategię ustępującą” i zbudowałeś z nich macierz Hammersteina. Wyszło ci, że:
    – albo dochodzi do agresji dwustronnej i nazwałeś to przemocą;
    – albo dochodzi do agresji jednostronnej i nazwałeś to wymuszeniem (czyli wymuszenie to nie przemoc);
    – albo dochodzi do dwustronnych ustępstw i tutaj nie wiadomo o co chodzi, bo wobec czego miałyby to być ustępstwa? Wobec braku agresji drugiej strony?
    No właśnie. Bo czego właściwie model zbudowałeś? Ludzkich zachowań? Ludzkich interakcji? Model relacji władzy? Model konfliktu? Model zachowań rywalizacyjnych?
    Zastanówmy się:
    Na pozór próbowałeś zbudować model ludzkich zachowań/interakcji. Piszesz: „W strefie I postawa agresywna opłaca się wszystkim uczestnikom, bez względu na stosunek sił. W tej strefie mamy do czynienia z nieustającą przemocą, i stanem permanentnej wojny wszystkich ze wszystkimi.” Czyli opisujesz wszelkie interakcje i opisujesz jaki ich typ będzie dominował.
    Z drugiej jednak strony opisujesz jedynie konflikt, bo parametrem cię interesującym jest stosunek zysków do strat – zysków z agresji, do strat z agresji. Czyli opisujesz tylko takie interakcje, w których dojdzie do agresji, i opisujesz jaki model rozwiązywania konfliktów, będzie istniał w danej „strefie”. No ale wtedy co, ze spotkaniem strategii ustępującej z ustępującą? Jak nie ma agresji z żadnej strony to nie ma komu ustępować. Do interakcji nie dochodzi i cała strefa III nie ma sensu.
    Tym bardziej, że jeśli opisujesz model interakcji, to jedynie KONKRETNEJ INTERAKCJI, a nie ogółu interakcji między konkretnymi jednostkami, a tym bardziej ogółu interakcji między ogółem jednostek w danej społeczności, a tym bardziej ogółu interakcji między ogółem jednostek w ogóle. Na jednym poziomie możemy konkurować („przemoc”), na innym jeden z nas może „ulegać” „agresji” drugiego (agresji potencjalnej, bo inaczej byłaby przemoc, a może i nie bo cholera wie o co ci chodzi), a w innej sytuacji stosować „strategię legalisty” i nasz konflikt (albo i nie konflikt, cholera wiec o co ci chodzi) byłby rozstrzygnięty na bazie prawa. No a na innej płaszczyźnie możemy współpracować – np. handlować ze sobą.
    Tym bardziej, że przecież oprócz zysku i strat z agresji, należałoby liczyć zyski i straty ze współpracy. Jak liczysz zyski i starty z „agresji” to nic dziwnego, że wyszło ci, że na świecie w takiej czy innej „strefie” jest tylko „agresja”. Może zamiast idiotycznej macierzy strategii agresji-ustępstw, powinieneś zrobić macierz strategii agresji-współpracy?

    To oczywiście tylko rady dotyczące tego, jak twoje czysto teoretyczne rozważanka pozbawić podstawowych dziur, bo i tak nie masz dostępu do żadnych danych dotyczących liczenia współczynnika S, więc z rozważanek wyjdą ci same tautologie, z których wynika, że jak coś jest opłacalne to jest opłacalne, a jak coś nie jest opłacalne to nie jest opłacalne. A wszelkie rzutowanie tych rozważań na rzeczywistość miałoby sens, gdybyś miał wiedzę o realnych wartościach współczynnika S.

    Polubienie

  7. A teraz na temat twoich twierdzeń o broni:

    Konkluzją twojego tekstu jest:
    „Równowaga w społeczeństwie uzbrojonym przesuwa się zatem, względem rozbrojonego, w dół diagramu, w stronę niższych wartości X.”
    Czyli w stronę strefy w której jak sam stwierdziłeś jest więcej przemocy
    Tak, stwierdziłeś że jest tam więcej przemocy, bo gdy ja napisałem „ZAŁOŻYŁEŚ, że prawdopodobieństwo aktu przemocy jest tym większe, im większe jest prawdopodobieństwo zwycięstwa silniejszej strony konfliktu (X bliskie 1)”, ty zareagowałeś: „Oczywiście jest to łgarstwo, bo pilaster po pierwsze nigdy niczego takiego nie zakładał, po drugie wnioski z modelu są dokładnie odwrotne niż twierdzi VANAT i jest to szczegółowo w artykule omówione.”
    Sprawa jest więc jednoznaczna – twoja konkluzja przeczy twoim własnym poglądom. Łgarstwem jest założenie, że przemocy jest więcej u góry wykresu, czyli jest go oczywiście więcej na dole (X bliskie 0,5 – równe szanse na zwycięstwo) a równocześnie postulujesz uzbrojenie ludzi by obniżyć X, a więc zwiększyć poziom przemocy.

    Ty masz tu jednak wykręt, bo zrobiłeś magiczne założenie na temat wzrostu S:
    „Punkt równowagi przesuwa się zatem nie tylko w dół, ale, w społecznościach powyżej pewnego progu zamożności, również na prawo, w stronę wyższych wartości S.”

    Ale to nie prawda na kilku poziomach:
    1. Relacja która opisujesz zachodzi jedynie pomiędzy dwoma osobami ze „strefy III” a więc takimi które broni nie potrzebują bo są „legalistami”.
    2. Broń chcesz rozdać osobom ze strefy III, by broniły się przed „mętami” ze „strefy I”, a oni oczywiście całą tą relację sprowadza do „strefy I” a więc ze „strefy legalizmu” do „strefy przemocy”. Przemocy będzie więc więcej. No chyba, ze zakładasz że spotkanie „legalisty” z „mętem” sprawia, że „męt” onieśmielony kontaktem z legalistą, nagle zagra na zasadach legalistycznych. No ale wtedy broń nie będzie potrzebna.
    3. Twoje bajania o marszu wszystkich społeczeństw w stronę „strefy III” są sprzeczne z danymi Pikettego, które przeczytać się boisz. Oczywiście Piketty nie pisze, że do (jak ty to nazywasz) „strefy III” nie dotrzemy, ale wyraźnie zaznacza, że nie będzie to nieuniknionym wynikiem „naturalnych procesów ekonomicznych” ale stanie się to jedynie pod warunkiem prowadzenia odpowiedniej (lewackiej jak ty to nazywasz) polityki.

    Tak więc jak rozdamy broń to przemocy będzie więcej i nie przesunie nas to do żadnej „strefy III”, która swoją drogą (jak to opisałem we wcześniejszym poście) jest idiotyzmem, bo jak się spotkają 2 ustępujące osoby to nie ma agresji więc nie są osobami ustępującymi, więc „strefa III” nie istnieje lub i tak staje się strefą „przemocy” lub „wymuszenia”.

    Tak więc racji w swoich rozważaniach nie masz, co wynika z samej ich logiki (a właściwie z jej braku).

    Polubienie

  8. Jeśli można spytać, czy pilaster jest świadom tego, że specjaliści od samoobrony zalecają… nie bronić się w razie próby rabunku? Nawet, gdy posiada się broń i umie się walczyć. Twierdzą, że bronić się należy wył. wtedy, gdy jest zagrożenie zdrowia lub życia i nie można uciec.

    Ich argumentacja jest prosta i logiczna: własność jest mniej cenna niż zdrowie i życie. Ochronie zdrowia i życia natomiast najlepiej przysłuży się, w kolejności skuteczności: (1) Oddanie przestępcy tego, czego on żąda; (2) Gdy to jest niemożliwe lub niewystarczające, ucieczka; (3) Dopiero gdy to jest niemożliwe, walka. Albowiem, gdy przestępca pod groźbą pistoletu żąda oddania portmonetki, to istnieje spora szansa, że otrzymawszy ją, pójdzie dalej swoją drogą; podczas gdy próba obrony lub choćby tylko odstraszenia przestępcy bronią spowoduje, że on zacznie próbować robić użytek z własnej broni i wtedy może zabić. Albo, nie wiadomo, co gorsza, wyśle swoich kamratów, by mścili się na rodzinie upartej ofiary.

    Nie do końca podoba mi się ta mentalność, niemniej trudno przeczyć jej logice. Pisze sam pilaster w komentarzach:

    > Jeżeli bandyci są wystarczająco zdeterminowani, aby atakować, pomimo ryzyka bycia zastrzelonym, to znaczy że albo należą owi bandyci do strefy I, czyli sa odpowiednikami współczesnych dzikich barbarzyńców, albo są to ludzie zaburzeni umysłowo. W tym pierwszym przypadku oczywiste jest, że cywilizowani obywatele ze strefy III powinni mieć prawo do obrony przed dziczą, w tym drugim odstrzał takiego pogłowia zmniejsza udział świrniętych genów w populacji.

    Problem jest taki, że nawet, jeśli „cywilizowani obywatele” będą mieć prawo do obrony przed „dziczą”, to czemu mieliby chcieć z niego korzystać? Gdyby ich własność była dla nich tak cenna, by ryzykować konfrontację z przestępcą, to w myśl rozumowania samego pilastra przestaliby tym samym być „cywilizowanymi obywatelami”, a staliby się „dziczą”. Tak więc, w tym momencie „dzicz” ma przewagę nad „cywilizowanymi obywatelami”.

    Jeśli więc świat składał się będzie z ludzi rozsądnych, którzy w myśl zaleceń ekspertów będą oddawać portmonetki, to upadnie podstawowe założenie pilastra, że, cytując któryś z jego komentarzy pod tym postem:

    >Poziom praworządności wzrośnie niezależnie od tego, czy ktokolwiek z nowo uprawnionych broń zakupi. Wystarczy że będzie taka możliwość.

    Albowiem zarówno przestępcy, jak i obywatele będą wiedzieć, że możliwości użycia broni przez obywatela nie ma.

    To zaś oznacza, że jedyną siłą zdolną przeciwstawić się przestępcom jest tylko i wyłącznie policja. Jednak aby policja mogła w pełni skutecznie i całkowicie samodzielnie realizować to zadanie, to MUSI mieć możność prowadzenia permanentnej inwiligacji (by mogła, najlepiej, zapobiec planowanemu przestępstwu jeszcze zanim zostanie ono dokonane, a przynajmniej ze 100% dokładnością znaleźć i ukarać sprawcę natychmiast po każdym przestępstwie) i mieć nad obywatelami tak dużą przewagę, by nie mogli oni stawić jej oporu.

    I to ten model właśnie wydaje się być realizowany, i to niezależnie od państwa – zarówno w USA, gdzie jest pozwolenie na broń, jak i Polsce, gdzie go nie ma. Dowodzą tego np. rewelacje Snowdena. Przykładem na to jest także wprowadzony w Polsce nakaz konieczności rejestracji kart pre-paid w telefonach. Fakt, że ogrom danych analizują tu komputery, a zwykły obywatel jest podsłuchiwany przez ludzi tylko, gdy rzeczywiście staje się przestępcą, nie ma tu znaczenia.

    Polubienie

    1. „własność jest mniej cenna niż zdrowie i życie.”

      W strefie III, dla S>1 owszem. Ale nie przy S<1. Wtedy własność może być cenniejsza niż zdrowie i życie.

      "…specjaliści od samoobrony…"

      Hmm.. A kiedy jest największy popyt na usługi specjalistów od samoobrony? W społeczeństwie z wysokim poziomem przestępczości, czy z niskim?

      Owszem oddanie portfela bez oporu może być skuteczne, kiedy ma się wysoką szansę, że bandyta i tak zostanie schwytany i ukarany. Ale z tym jak wiadomo bywa różnie.

      "…Gdyby ich własność była dla nich tak cenna, by ryzykować konfrontację z przestępcą,…"

      Po pierwsze broniący się, jeżeli pominąć element zaskoczenia, ma zawsze przewagę nad napastnikiem. Po drugie z punktu widzenia bandyty akceptowalne ryzyko postrzału jest znacznie niższe niż z punktu widzenia napadniętego. Dlatego że bandyta ma na koncie znacznie więcej napadów, niż napadnięty, zatem wartość oczekiwana jest dla niego znacznie wyższa. Bandyci to nie wojsko. Nie wypracowują sobie przewagi ogniowej w celu osiągnięcia określonego celu taktycznego. Próbują tylko uzyskać maksymalne wysoki łup, minimalnym możliwym kosztem. Po trzecie koszt leczenia obrażeń dla praworządnego obywatela jest niższy niż dla bandyty, bo przy konieczności hospitalizacji natychmiast dostanie się on w ręce policji.

      Polubienie

      1. Ale nie przy S<1. Wtedy własność może być cenniejsza niż zdrowie i życie.

        Własność NIGDY nie jest cenniejsca niż zdrowie i życie, bo bez zdrowia i życia nie można korzystać z własności. (Bez zdrowia może i można; ale bez życia, na pewno nie).

        Natomiast osoba, która ma do wyboru oddać portmonetkę albo ryzykować życiem, nie wiem, jak mogła by cenić wyżej portmonetkę.

        Hmm.. A kiedy jest największy popyt na usługi specjalistów od samoobrony? W społeczeństwie z wysokim poziomem przestępczości, czy z niskim?

        Imputowanie, że specjaliści od samoobrony chcą podwyższyć poziom przestępczości, nie stanowi argumentu przeciw logice ich zaleceń.

        Owszem oddanie portfela bez oporu może być skuteczne, kiedy ma się wysoką szansę, że bandyta i tak zostanie schwytany i ukarany. Ale z tym jak wiadomo bywa różnie.

        Nie, ponieważ celem oddania portfela nie jest zachowanie portfela, tylko ochrona własnego zdrowia i życia. Zaś oddanie portfela jest najskuteczniejszym sposobem na ochronę własnego zdrowia i życia. Tak więc nawet, jeśli później tego portfela nie uda się odzyskać, to działanie jest skuteczne jeśli tylko bandyta pójdzie dalej swoją drogą i zostawi swoją ofiarę w spokoju.

        Po pierwsze broniący się, jeżeli pominąć element zaskoczenia, ma zawsze przewagę nad napastnikiem.

        Jest to nieprawda. Walki uliczne w niczym nie przypominają np. oblężeń, gdzie rzeczywiście broniący się mają przewagę. Walki uliczne są bardzo szybkie i brutalne, nie ma tam czasu na planowanie ani rozmyślanie – liczy się refleks, reakcje odruchowe, odwaga. Strona atakująca ma przewagę, ponieważ to jej cios lub strzał musi być wyprzedzony, zablokowany albo uniknięty, a czasu na to jest bardzo niewiele. Oddanie inicjatywy nie daje w związku z tym żadnej „przewagi taktycznej”, a jedynie wystawia na ryzyko otrzymania ciosu. Absolutnie nie można także pomijać elementu zaskoczenia ani doświadczenia – przestępca prawdopodobnie uczestniczył już w wielu walkach, podczas gdy jego ofiara, nawet jeśli szkolona, raczej nie, istnieje więc spora szansa, że spanikuje. Wreszcie, przestępca trzyma ofiarę w szachu: wyciągnięcie własnej broni czy wykonanie jakiegokolwiek ruchu obronnego jest trudne, gdy przestępca trzyma głowę swej ofiary na muszce.

        Po drugie z punktu widzenia bandyty akceptowalne ryzyko postrzału jest znacznie niższe niż z punktu widzenia napadniętego.

        Jest to nieprawda. Gdyby tak było, bandyta nie byłby bandytą. Sam akt rozboju już wystawia na niebezpieczeństwo postrzału. Nie można jeszcze zapomnieć o tym, że środowisko ulicznych kryminalistów jest niezwykle brutalne: walki pomiędzy samymi przestępcami zbierają żniwo. Bandyta także cały czas ryzykuje byciem złapanym przez policję i trafieniem do więzienia; wówczas zaś także dostanie się do niezwykle brutalnego środowiska więźniów, gdzie o ciężkie pobicia, szykany zakrawające o tortury, gwałty, a nawet zabójstwa, jest naprawdę łatwiej, niż w normalnym środowisku. Gdyby więc bandyta rzeczywiście za wszelką cenę chciał uniknąć postrzału, to przede wszystkim przestałby być bandytą.

        Bandyci uliczni rekrtutują się spośród wykolejeńców, dzieci alkoholików, dzieci wychowywanych na ulicy, itp. W interpretacji pilastra jest to więc „dzicz”, znajdująca się „głęboko w strefie I”. Tak zostali wychowani, w takim środowisku przebywają, takie strategie od dzieciństwa były skuteczne, tak więc postępują. Nie widzą alteratywy albo gardzą alternatywą (tzn. uczciwą pracą), z ich perspektywy zatem nie mają nic do stracenia. Wyjątkowo bandyci uliczni rekrutują się także spośród spragnionych wrażeń i adrenaliny ludzi ze względnie zdrowych środowisk. Ci jednak przedkładają swój głód wrażeń ponad bezpieczeństwo, tak więc ryzyko postrzału znowu nie jest dla nich priorytetem.

        Bandyci uliczni to nie są „białe kołnierzyki”, czyli przestępcy rekrutujący się z warstwy średniej i wysokiej, o skończonych studiach. Po takich można się spodziewać badziej ostrożnego postępowania. Tacy będą się starać tak popełniać przestępstwa, by nie trafić za kratki ani nie dostać kuli w łeb – wybiorą więc inny obszar przestępczości, nie obarczony tak dużym ryzykiem, jak rozbójnictwo. Ale sam fakt, że ktoś trudni się rozbójnictwem, już świadczy, że nie jest zbyt zaprzątnięty kwestią swojego bezpieczeństwa.

        Bandyci to nie wojsko. Nie wypracowują sobie przewagi ogniowej w celu osiągnięcia określonego celu taktycznego. Próbują tylko uzyskać maksymalne wysoki łup, minimalnym możliwym kosztem.

        W istocie, i co z tego? W niczym nie zmienia to faktu, że wiedzą, że ich ofiara prawdopodobnie nie będzie chciała ryzykowac. W niczym nie zmienia to też faktu, że ofiara wie, że bandyta prawdopodobnie będzie chciał ryzykować dalsze szykany w razie spotkania się z oporem, bo już ryzykuje.

        Niezależnie od tego, czy bandyci są wojskiem czy nie, historie zemst zarówno gangów, jak i pojedynczych bandytów, na ludziach, którzy się im sprzeciwili bądź na nich donieśli, są zwyczajnym faktem, z którym trudno dyskutować.

        Po trzecie koszt leczenia obrażeń dla praworządnego obywatela jest niższy niż dla bandyty, bo przy konieczności hospitalizacji natychmiast dostanie się on w ręce policji.

        A jednak to bandyta postępuje skrajnie ryzykownie, a nie praworządny obywatel. Ma teraz pilaster materiał do przemyśleń, dlaczego.

        Polubienie

        1. Ale nie przy S<1. Wtedy własność może być cenniejsza niż zdrowie i życie.

          Własność NIGDY nie jest cenniejsca niż zdrowie i życie,

          Wręcz przeciwnie. Jest przy S<1, czyli wtedy, kiedy utrata własności, np zapasów na zimę, bezpośrednio zagraża zdrowiu i życiu

          "ponieważ celem oddania portfela nie jest zachowanie portfela, tylko ochrona własnego zdrowia i życia."

          Nie wtedy kiedy oddanie portfela zagraża zdrowiu i życiu

          Generalnie zachęcanie do oddawania portfela jest dobrą radą dla każdej pojedynczej ofiary, ale bardzo złą dla społeczeństwa jako całości

          Walki uliczne w niczym nie przypominają np. oblężeń,

          Poniekąd. I dlatego praworządni obywatele w nich nie uczestniczą. Ale napad to nie jest walka uliczna. Najczęściej napadający nie jest obeznanym z bronią, bezwzględnym i zdeterminowanym "żołnierzem" gangu (takim faktycznie lepiej się nie stawiać), ale drobną tchórzliwą szumowiną, jakimś obszarpanym wykolejeńcem. Taki nie bedzie nawet groził bronią, bo go na nią nie stać, tylko ewentualnie nożem, albo "tulipanem". Wyciągnięcie na takiego napastnika broni palnej nie wiąże się z jakimś poważnym ryzykiem.

          historie zemst zarówno gangów, jak i pojedynczych bandytów, na ludziach, którzy się im sprzeciwili bądź na nich donieśli, są zwyczajnym faktem,

          Faktoidem. Gangi mafie mszczą się na swoich „zdrajcach”, ale nie na zwykłych obywatelach. Poza tym zorganizowane bezwzględne gangi to skrajność. Napadający w ciemnej bramie oprych najczęściej nie ma doświadczenia ani w strzelaniu, ani w innych formach agresji. Jest może bezwzględny i brutalny, ale niewyszkolony i tchórzliwy

          to bandyta postępuje skrajnie ryzykownie, a nie praworządny obywatel.

          Bo bandyta znajduje się w strefie I, a obywatel w III. Dlatego lepiej będzie jak szanse będą mieli wyrównane. (X w okolicach 0,5)

          Polubienie

          1. [quote]
            Wręcz przeciwnie. Jest przy S<1, czyli wtedy, kiedy utrata własności, np zapasów na zimę, bezpośrednio zagraża zdrowiu i życiu
            [/quote]

            W takim razie w społeczeństwach dobrobytu*, do których się odwołujesz, taka sytuacja nie powinna mieć miejsca. Owszem, są różne stopniowania "uciążliwości", ale nawet kradzież samochodu czy ogołocenie konta do zera nie jest porównywalne z powyższą sytuacją i po następnej wypłacie, zablokowaniu kart bankowych, kupieniu biletu miesięcznego na komunikację miejską i tak dalej – są do przeżycia.

            Oczywiście jest też osobna kwestia, której nie poruszasz, czy broń jest używana głównie / wyłącznie do kradzieży. Nie szukając daleko, klasyk "Ojciec Chrzestny" podaje już w pierwszych scenach przykład, przy którym broń służy do złożenia "propozycji nie do odrzucenia". No i nie zapominajmy, że przynajmniej połowa populacji ma w sytuacjach napadu więcej do stracenia, niż tylko portfel. Jesteś w stanie dać wykres, który ocenia "wartość" gwałtu, tak dla ofiary jak i dla sprawcy?

            *(nie wdając się teraz w jałową dyskusję, czy jest to "dobrobyt prawicowy" czy "lewicowy")

            [quote]
            Generalnie zachęcanie do oddawania portfela jest dobrą radą dla każdej pojedynczej ofiary, ale bardzo złą dla społeczeństwa jako całości
            [/quote]

            Ale społeczeństwo czyni wiele, żeby opłacalność ukradzionego portfela była coraz mniejsza dla złodzieja, a jego brak coraz mniej uciążliwy dla okradzionego. Albo przez coraz skuteczniejsze "znakowanie" produktów szczególnie pożądanych, a to przez system blokowania kart i ubezpieczeń od bezprawnych pobrań. To już nie czasy, gdy woreczek ze złotem lub nawet koń juczny mogły zmieniać właściciela bez większych konsekwencji.

            [quote]
            Najczęściej napadający nie jest obeznanym z bronią, (…)Wyciągnięcie na takiego napastnika broni palnej nie wiąże się z jakimś poważnym ryzykiem.
            [/quote]

            Dwie uwagi. Primo, napastnik jest "obeznany z przemocą", a to już przewaga podstawowa, niezależnie od "wyboru broni". Czytałem o eksperymentach na zakończenie kursów samoobrony, po których na kursantach był przeprowadzany pozorowany atak. Kursanci w większości przypadków zapominali o chwytach karate, rzutach judo i innych naukach. Czy gnat jest lepszy? Smiem wątpić, panika będzie taka sama (może efekty inne). Secundo, z jakiejś niewytłumaczalnej przyczyny prezentujesz wizję, w której napastnika nie stać na broń, natomiast potencjalna ofiara ma ją pod ręką. A przecież to napastnik jest tą stroną, która podejmuje "inicjatywę", wybiera cel i miejsce. Jeżeli żyje w kraju, w którym dostęp do broni jest powszechny, nie będzie przychodził z nożem na strzelaninę.

            (Bo przecież nie będziesz twierdził, że napastnik nie jest zdolny do racjonalnej oceny sytuacji i szans napadu? Byłby to chyba pierwszy raz, w którym "wyłączas" racjonalność podejmowania decyzji).

            Polubienie

          2. „przecież to napastnik jest tą stroną, która podejmuje „inicjatywę”, wybiera cel i miejsce. Jeżeli żyje w kraju, w którym dostęp do broni jest powszechny, nie będzie przychodził z nożem na strzelaninę.”

            Nie będzie wtedy przychodził w ogóle. Figura bezwzględnego, świetne wyszkolonego, obeznanego z bronią, psychologią, sztukami walki, kalkulującego na zimno i logicznie, koronkowo planującego napad na trzydzieści ruchów do przodu bandyty, to kreacja artystyczna – literacka i filmowa.

            W rzeczywistości we współczesnych społeczeństwach grubo ponad 90% kryminalistów to kompletne życiowe łajzy, przegrywy, nieudacznicy, tchórze i zwyczajne przygłupy (polecam „Freakonomię”, gdzie to szczegółowo opisano) Napad może im się udać tylko wtedy, kiedy ofiara nie będzie stawiać jakiegokolwiek oporu, choćby tylko biernego. (niedawno w Polsce bandyci, którzy napadli na sklep zostali ujęci bo zostali sterroryzowani przez …sprzątaczkę. …mopem).

            Uzbrojenie ofiary, choćby tylko potencjalne, od razu usuwa ją poza ich zasięg. Oczywiście zawsze zostaje tych kilka procent, których to nie powstrzyma. Ale to tylko kilka procent.

            Polubienie

          3. Wręcz przeciwnie. Jest przy S<1, czyli wtedy, kiedy utrata własności, np zapasów na zimę, bezpośrednio zagraża zdrowiu i życiu

            Lepiej na pewno zginąć teraz, czy stracić zapasy i być może zginąć za pół roku?

            W każdym razie to chyba nie ma się nijak do kwestii rozbojów ulicznych?

            Najczęściej napadający nie jest obeznanym z bronią, bezwzględnym i zdeterminowanym „żołnierzem” gangu (takim faktycznie lepiej się nie stawiać), ale drobną tchórzliwą szumowiną, jakimś obszarpanym wykolejeńcem. Taki nie bedzie nawet groził bronią, bo go na nią nie stać, tylko ewentualnie nożem, albo „tulipanem”.

            Czy raczej nie jest tak, że profesjonalni kryminaliści, „żołnierze gangów” i tak zawsze będą mieli broń, niezależnie od tego, czy jest ona dozwolona, czy nie? Cały problem z prawem do posiadania broni jest taki, że OPRÓCZ profesjonalnych kryminalistów zniesienie pistoletowej prohibicji może włożyć broń do ręki (•) wariatom oraz (•) właśnie „amatorskim” bandziorkom, czyli „drobnym, tchórzliwym szumowinom, jakimś obszarpanym wykolejeńcom”. Jasne, że meneli, każdy wyżebrany grosz przeznaczającym na piwo / wódkę / bimber / denaturat / autowidol (niepotrzebne skreślić) na pistolet nie będzie stać, ale nie należy wpadać w fałszywą dychotomię, można mniemać że zbiry uliczne nie dzielą się tylko na profesjonalnych żołnierzy mafii i meneli, jest jeszcze warstwa pośrednia, i to ona może otrzymać broń do ręki na skutek zniesienia regulacji.

            Wpisałem w Google „usa pistol price” i wyszła mi np. strona https://www.gunbroker.com/Pistols/BI.aspx , wygląda na to, że za paręset dolarów spokojnie można nabyć, a nie powinna być to cena zaporowa dla nikogo, kto nie mieszka pod mostem.

            Ale napad to nie jest walka uliczna.

            Może się przerodzić w razie oporu.

            Napadający w ciemnej bramie oprych najczęściej nie ma doświadczenia ani w strzelaniu, ani w innych formach agresji. Jest może bezwzględny i brutalny, ale niewyszkolony i tchórzliwy

            I znów wydaje mi się, że nie jest to prawda. W podstawówce dzieciom zdarza się bić, chociaż trudno nazwać takie walki brutalnymi. Ale już w gimbazjum podział na młodzież dobrze i źle rokującą jest wyraźny, a na poziomie ponadgimbazjalnym nierzadko jedni i drudzy w ogóle nie chodzą do tej samej szkoły. Różnica jest taka, że ci dobrze rokujący przestają się bić (rzadziej: przenoszą to do sportowych ringów), natomiast ci źle rokujący – dalej się biją, i to w sposób coraz bardziej i bardziej brutalny. Szybko przenoszą te zachowania na ulice bądź do barów, stając się zatem powoli pełnoprawnymi zbirami i nabywając doświadczenia w burdach. Trudno zaprzeczyć na przykład istnieniu tradycji ustawek – a kto ma doświadczenie w ustawkach, ten może lepiej poradzić sobie jako uliczny rozbójnik.

            Jest to oczywiście fałszywa dychotomia, bo wbrew twierdzeniom pilastra, przedstawiciele klasy średniej, uczęszczający na ustawki i uczestniczący w burdach, ale nie popełniający innych brutalnych przestępstw, się zdarzają; jest to jednak mniejszość i śmiało można zakładać, że pierwszy lepszy człowiek na ulicy do tej kategorii się nie zalicza.

            Faktoidem. Gangi mafie mszczą się na swoich „zdrajcach”, ale nie na zwykłych obywatelach. Poza tym zorganizowane bezwzględne gangi to skrajność.

            Niestety, ale jeśli ja – który nie prowadzę zbyt bujnego życia towarzyskiego, a ulicznego to już w ogóle, i w zasadzie przede wszystkim siedzę w domu przed komputerem – wiem o co najmniej jednej sytuacji, w której człowiek napadnięty na ulicy (i jego rodzina) mieli długotrwałe problemy ze zbirami, bo (już nie pamiętam) czy się próbowali bronić, czy (chyba raczej o to chodzi) donieśli policji o napadzie – a łańcuszek przekazywania informacji z ręki do ręki był tu na tyle krótki, że mam prawo zakładać, że jest to prawda – to obawiam się, że takie sytuacje naprawdę występują i doniesienia na ich temat nie są faktoidami, ale faktami.

            Generalnie zachęcanie do oddawania portfela jest dobrą radą dla każdej pojedynczej ofiary, ale bardzo złą dla społeczeństwa jako całości

            Zgadzam się z pilastrem. A rzadko mi się to zdarza.

            Niemniej, nawet tutaj uważam, że jest tak z bardziej subtelnych przyczyn, niż pilaster opisuje. Wracam do tego, co napisałem wyżej: Alternatywą, i to alternatywą obecnie chyba realizowaną, jest model takiej przewagi policji nad obywatelami, by była ona w stanie najlepiej zapobiegać, a przynajmniej ze 100% skutecznością karać każde pojedyncze przestępstwo. Wymaga do zautomatyzowanej, permanentnej inwiligilacji całego społeczeństwa i w tym właśnie kierunku cywilizacja zachodnia zdaje się posuwać, i to niezależnie, czy u władzy są liberałowie, czy konserwatyści, czy prawica, czy lewica. Chociaż w istocie model ten może okazać się najskuteczniejszym, jeśli chodzi o zapewnianie bezpieczeństwa obywatelom, to nadal nie do końca mi się on podoba – chociaż powody, dla których mi się on nie podoba, pilaster zapewne uznałby za „nienaukowe” itd.

            Zresztą jeśli, jak pilaster sam twierdzi, „zachęcanie do oddawania portfela jest dobrą radą dla każdej pojedynczej ofiary”, to wizja pilastra uzbrojonych obywateli odstraszających bandytów jest nierealna, bo każda pojedyncza ofiara będzie oddawać portfel.

            Zgadzam się, że najlepiej byłoby, gdyby społeczeńśtwo było w stanie, i było chętne, samo się bronić, a z usług policji korzystać tylko w tych skrajnych sytuacjach, gdy inaczej się nie da. Niemniej – ze wszystkich wyżej wymienionych przyczyn (a także nawet i z tej przyczyny, że sami rządzący nie mają w tym interesu, bo uzbrojonym społeczeństwem trudniej kierować), wydaje się to być utopią. Przewiduję, że trend będzie taki, iż wraz z postępem technologicznym możliwości i uprawnienia policji będą rosły, samodzielna obrona będzie coraz bardziej odradzana, uniemożliwiana i zakazywana, a jedynym słusznym sposobem postępowania będzie korzystanie, zawsze i wszędzie, z usług policji.

            Polubienie

          4. „profesjonalni kryminaliści, „żołnierze gangów” i tak zawsze będą mieli broń, niezależnie od tego, czy jest ona dozwolona, czy nie? ”

            Owszem. Tylko takich profesjonalnych bandziorów jest skrajnie niewielu, przynajmniej w normalnych społeczeństwach. Osoby o takich ‚profesjonalnych” predyspozycjach, takie które nad sobą pracują, szkolą się, uczą (żeby zostać profesjonalnym bandytą trzeba się dużo uczyć – kiedyś były nawet szkoły kieszonkowców, czy kasiarzy), mają wiele alternatywnych sposobów realizowania się i to takich w których można zarobić znacznie więcej niż w bandyterce.

            „Przewiduję, że trend będzie taki, iż wraz z postępem technologicznym możliwości i uprawnienia policji będą rosły, samodzielna obrona będzie coraz bardziej odradzana, uniemożliwiana i zakazywana, a jedynym słusznym sposobem postępowania będzie korzystanie, zawsze i wszędzie, z usług policji.”

            Prorok. 🙂

            Wraz z postępem technologicznym przede wszystkim samorzutnie spada przestępczość, zatem rozbudowa policji będzie coraz trudniejsze do uzasadnienia i przede wszystkim, sfinansowania.

            Polubienie

          5. Rozumiem, że moje argumenty, do których pilaster się nie odniósł, pilaster uważa za trafne i słuszne?

            Zresztą nieważne; teza pilastra i tak już upadła. Skoro bowiem SAM PILASTER napisał:

            Generalnie zachęcanie do oddawania portfela jest dobrą radą dla każdej pojedynczej ofiary, ale bardzo złą dla społeczeństwa jako całości

            TO JUŻ Z TEGO WYNIKA, że cały niniejszy artykuł pilastra jest do przepisania.

            Albowiem, założeniem stojącym u podstaw tezy tego artykułu jest, że bandyta będzie musiał się obawiać realnej możliwości, że jego ofiara będzie próbowała się bronić za pomocą broni palnej.

            Tymczasem sam pilaster przyznał, że jest to bzdura: skoro bowiem „zachęcanie do oddawania portfela jest dobrą radą dla każdej pojedynczej ofiary„, to „każda pojedyncza ofiarabędzie oddawała portfel, nie za bardzo przejmując się tym, że jej efektowna próba obrony może być pożyteczna dla społeczeństwa jako całości.

            ==================================================================================

            Sprawa poboczna:

            Wraz z postępem technologicznym przede wszystkim samorzutnie spada przestępczość, zatem rozbudowa policji będzie coraz trudniejsze do uzasadnienia i przede wszystkim, sfinansowania.

            Wraz z postępem technologicznym coraz bardziej możliwa staje się zautomatyzowana inwigilacja całego społeczeństwa i wykrywanie podejrzanych zachowań jednostek przez algorytmy. Nie wiem, czy z postępem technolgicznym przestępczość samorzutnie spadnie do zera; nie wiem też, czy to wystarczy do rozwiązania policji. Być może tak jest. Jednak widzę, że obecnie trend jest przeciwny. Nawet w USA, które są bastionem prawa do samoobrony w cywilizacji zachodniej, są kampanie PRZECIW prawu do posiadania broni. W Polsce emeryt, który bronił się scyzorykiem przed zbirem, który go napadł i pobił, miał problemy prawne. Rewelacje Snowdena nie są pilastrowi obce, jak sądzę. W Wielkiej Brytanii to samo obserwujemy. Jest jasne, że postęp technologiczny, jak na razie, umożliwia podobne posunięcia ze strony władz.

            Pozwolę sobie więc na stwierdzenie oczywistości: O ile obecny trend się nie odwróci, to będzie trwał dalej.

            A trend jest wyraźny: PRZECIW uzbrojeniu obywateli, PRZECIW samodzielnej walce obywateli z przestępcami, ZA uprawnieniami policji w zakresie inwigilacji, ZA wykrywaniem przestępców poprzez analizę zebranych w ten sposób danych, ZA zapewnianiem bezpieczeństwa publicznego poprzez maksymalizację skuteczności służb.

            Polubienie

          6. ” założeniem stojącym u podstaw tezy tego artykułu jest, że bandyta będzie musiał się obawiać realnej możliwości, że jego ofiara będzie próbowała się bronić za pomocą broni palnej.”

            Owszem. A najlepszą tego gwarancją jest własnie zakaz posiadania przez zwykłych obywateli broni palnej. Natomiast przy braku tego zakazu, włącza się loteria. Albo ofiara napadu będzie miała gnata, albo nie będzie. Przy przekroczeniu pewnego granicznego stopnia ryzyka, napaść, czy to w celu zgwałcenia, czy rabunku torebki, przestaje się opłacać. Bo wartość oczekiwana łupu (użyteczności łupu dla napastnika) spadnie poniżej wartości oczekiwanej konsekwencji napadu (znów jego użyteczności dla napastnika)

            Polubienie

          7. Jak grochem o ścianę. Czy z braku argumentów pilaster postanowił przejść do taniej erystyki?

            Do znudzenia powtarza pilaster ten sam dogmat po raz kolejny i kolejny i kolejny. 1000 razy powtórzyć to, jak widać, mało, może jak pilaster powtórzy po raz 1001 to odniesie to skutek.

            Powtarzając ciągle ten sam dogmat, że przy braku zakazu posiadania broni bandyta będzie musiał się obawiać bycia zastrzelonym przez swoją ofiarę, pilaster nie jest łaskaw nawet odnieść się do argumentu, że OFIARA NIE BĘDZIE PRÓBOWAŁA DO NIEGO STRZELAĆ, TYLKO ODDA GRZECZNIE PORTFEL, co pilaster SAM POŚREDNIO PRZYZNAŁ, twierdząc, że „generalnie zachęcanie do oddawania portfela jest dobrą radą dla każdej pojedynczej ofiary„.

            Jeśli w odpowiedzi na ten post pilaster po raz kolejny powtórzy jak katarynka albo zacięta płyta to samo, to będzie to znaczyło, że dla pilastra ważniejsze są jego teorie, niż rzeczywistość. Bo niemożliwością jest dla pilastra uznać, że może się mylić.

            Polubienie

          8. „Czy z braku argumentów”

            Przypomina pilaster że jak do tej pory to gaazkam w żaden sposób merytorycznie swoich twierdzeń nie uzasadnił, w szczególności nie odniósł się do użyteczności jaką ma napastnik i jak na taką użyteczność wpływa możliwość że ofiara jest uzbrojona.

            Polubienie

          9. Odpowiedzi na co? To na razie gaazkam nie odpowiedział na najprostsze pytanie jaka jest użyteczność napadu dla napastnika a jaka dla napadniętego i od czego ona zależy

            Polubienie

          10. Użyteczność napadu z punktu widzenia napastnika nie zależy istotnie od tego, czy jest pozwolenie na broń, czy jej nie ma; nawet nie zależy istotnie od tego, czy napadnięty ma broń, czy jej nie ma; albowiem napadnięty najprawdopodobniej nie będzie próbował się za jej pomocą bronić.

            Albowiem „użyteczność” (chyba raczej nieużyteczność) napadu ze strony napadniętego przedstawia się tak: Albo odda portfel, i wtedy najprawdopodobniej zachowa zdrowie i życie, ale straci zawartość portfela, albo będzie walczył i niech nawet, jak szacuje pilaster, pisząc „X w okolicach 0,5”, z prawdopodobieństwem ok. 1/2 zachowa zarówno portfel, jak i zdrowie i życie; ciągle jednak pozostaje prawdopodobieństwo ok. 1/2, że straci zarówno portfel, jak i zdrowie bądź życie.

            Ponieważ groźba utraty zdrowia i życia jest dla praworządnego obywatela nie do zaakceptowania, praworządny obywatel najpewniej odda portfel i bandyta o tym wie. Praworządny obywatel będzie walczył wyłącznie wtedy, gdy będzie to jedyny sposób na ochronę zdrowia i życia.

            Rozumowanie pilastra podsumować można tak, że przy prawie do posiadania broni, z perspektywy bandyty, użyteczność napadu będzie się przedstawiała tak: z prawdopodobieństwem ok. 1/2 uzyskuje portfel, z prawdopodobieństwem ok. 1/2 traci zdrowie bądź życie; w związku z czym wartość oczekiwana zysków jest ujemna. W związku z tym bandyta zaniecha napadu. Jednak, jak napisałem wyżej, tak samo sytuacja ma się z punktu widzenia obywatela i dlatego właśnie obywatel zaniecha obrony. Bandyta natomiast nie zaniecha napadu, bo wie o powyższym. A dlaczego to obywatel pierwszy „pęknie”? Dlatego, że obywatel, w przeciwieństwie do bandyty, myśli racjonalnie i szacuje zyski i straty. Nawet bez prawa do posiadania broni bandyta, gdyby myślał racjonalnie, zaniechałby bandyterki, bo jest to skrajnie niebezpieczny sposób na życie. Jednak bandyta pozostaje dalej bandytą, co dowodzi, że nie myśli racjonalnie* i jest skłonny podejmować ryzyko nawet wtedy, gdy szacunek zysków i strat wskazywałby na odmienne zachowanie.

            Dochodzimy więc ciągle do tego samego argumentu, na który pilaster nie raczył wciąż odpowiedzieć, a mnie już nudzi powtarzanie tego samego i czytanie pilastrowych uników: Napadnięty obywatel odda portfel i nie będzie się bronił za pomocą pistoletu, bo takie postępowanie nakazuje mu rachunek zysków i strat; Bandyta zaś wie o tym i dlatego właśnie fakt, że obywatel może posiadać broń, nie wpływa znacząco na użyteczność napadu ze strony bandyty.

            *Hipotezy, dlaczego tak jest, mogą być różne: Bandytą kierują atawistyczne geny z czasów kamienia łupanego, kiedy to wg pilastra opłacało się tylko rąbać na prawo i lewo; Bandyta jest wykolejeńcem, zniszczonym przez swe tragiczne dzieciństwo, w związku z czym nigdy nie nauczył się myśleć racjonalnie; Bandyta cierpi na głód silnych wrażeń, i ten głód jest silniejszy od racjonalnego myślenia; etc, etc. Hipotezy te są o tyle nieistotne, o ile nawet, jeśli nie wiemy, czemu bandyta pozostaje bandytą, nie wpływa to w żaden sposób na fakt, że… bandyta pozostaje bandytą nawet pomimo faktu, że w dzisiejszym świecie bycie bandytą nijak się nie opłaca.

            Polubienie

          11. „Rozumowanie pilastra podsumować można tak, że przy prawie do posiadania broni, z perspektywy bandyty, użyteczność napadu będzie się przedstawiała tak: z prawdopodobieństwem ok. 1/2 uzyskuje portfel, z prawdopodobieństwem ok. 1/2 traci zdrowie bądź życie; w związku z czym wartość oczekiwana zysków jest ujemna. W związku z tym bandyta zaniecha napadu. Jednak, jak napisałem wyżej, tak samo sytuacja ma się z punktu widzenia obywatela i dlatego właśnie obywatel zaniecha obrony.”

            No właśnie że niedokładnie. Obywatel NAJCZĘŚCIEJ (powiedzmy że w A%) zaniecha obrony, ale nie ZAWSZE. Zatem z punktu widzenia bandyty:

            A% szans na zdobycie portfela bez oporu (niezależnie od poziomu dostępności do broni) ORAZ

            1-A % że obywatel stawi opór. I wtedy przy braku dostępności do broni dochodzi do konfrontacji powiedzmy że przy X = 0,5

            0,5*(1-A)% że wygra bandyta i zdobędzie portfel P
            0,5*(1-A)% że bandyta przegra i nie zdobędzie portfela.

            Czyli łączna użyteczność bandyty równa się W1 = A*P + 0,5*(1-A)*P = 0,5*P*(A+1)

            Jednak przy dostępności do broni przegrywając konfrontację bandyta straci zdrowie lub życie Z. Wtedy jego wypłata wynosi:

            W2 = 0,5*P*(A+1)-0,5*(1-A)*Z

            Jak widać W2 zawsze będzie mniejsze od W1, jeżeli tylko Z>0 i A<100% . Zatem już samo to obniża poziom przestępczości. Jednak nie tylko to Napady nadal będą się zdarzać, jeżeli W2, choć mniejsze od W1 będzie większe od zera

            A będzie tak jeżeli

            Z/P<(A+1)/(1-A)

            Nawet dla A = 90% ten stosunek wynosi 19. Czyli bandyta musiałby cenić swoje życie na mniej niż dwudziestokrotność przeciętnej zawartości portfela, żeby zdecydować się na atak.

            Możliwości schwytania przez policje nie uwzględniamy bo jest taka sama w obu wariantach. Jak również możliwości, że posiadanie broni zachęci obywateli do stawiania oporu i tym samym obniży A, czyli zmieni sytuację na jeszcze gorszą dla bandyty

            Polubienie

        2. Co jest pozamerytorycznego w stwierdzeniu, że dla obywatela życie jest ważniejsze niż portfel.

          Co jest pozamerytorycznego w stwierdzeniu, że pilaster sam to potwierdził.

          Co jest pozamerytorycznego w stwierdzeniu, że w związku z tym obywatel nie będzie ryzykował życia dla portfelu.

          Co jest pozamerytorycznego w stwierdzeniu, że bandyta o tym wie.

          Co jest pozamerytorycznego w stwierdzeniu, że pilaster założył coś przeciwnego w swoim toku rozumowania.

          Co jest pozamerytorycznego w stwierdzeniu, że fałszywość założenia unieważnia tezę.

          Polubienie

      2. Dopisek:

        Hmm.. A kiedy jest największy popyt na usługi specjalistów od samoobrony? W społeczeństwie z wysokim poziomem przestępczości, czy z niskim?

        Imputowanie, że specjaliści od samoobrony chcą podwyższyć poziom przestępczości, nie stanowi argumentu przeciw logice ich zaleceń.

        Specjaliści od samoobrony chcą przede wszystkim chronić zdrowie i życie swych klientów. Specjalista, którego klienci będą ginąć na skutek podejmowania skrajnie ryzykownych zachowań (takich jak próba obrony przed bandytą celującym z pistoletu między oczy), nie będzie miał wielu klientów.

        Paradoksalnie, specjaliści, którzy uczą walki wtedy, gdy można jej uniknąć, są albo oszustami, sprzedającymi pasy w sportach walki (ale pasy tylko, a nie umiejętności) – czyli prowadzą tzw. „McDojos”, albo zajmują się głównie treningiem zbirów.

        Polubienie

  9. Qrqa dzwonka, jakżesz tu się cytuje…

    > Cytat

    [quote]Cytat[/quote]

    Cytat

    Cytat

    Proszę o wybaczenie za spamowanie, ale muszę to ogarnąć.

    Polubienie

  10. A zatem wstawiam swą wypowiedź jeszcze raz, tym razem z poprawnie sformatowanymi cytatami. Autora za spamowanie przepraszam i korząc się, uprzejmie proszę o usunięcie dwóch powyższych komentarzy.

    Jeśli można spytać, czy pilaster jest świadom tego, że specjaliści od samoobrony zalecają… nie bronić się w razie próby rabunku? Nawet, gdy posiada się broń i umie się walczyć. Twierdzą, że bronić się należy wył. wtedy, gdy jest zagrożenie zdrowia lub życia i nie można uciec.

    Ich argumentacja jest prosta i logiczna: własność jest mniej cenna niż zdrowie i życie. Ochronie zdrowia i życia natomiast najlepiej przysłuży się, w kolejności skuteczności: (1) Oddanie przestępcy tego, czego on żąda; (2) Gdy to jest niemożliwe lub niewystarczające, ucieczka; (3) Dopiero gdy to jest niemożliwe, walka. Albowiem, gdy przestępca pod groźbą pistoletu żąda oddania portmonetki, to istnieje spora szansa, że otrzymawszy ją, pójdzie dalej swoją drogą; podczas gdy próba obrony lub choćby tylko odstraszenia przestępcy bronią spowoduje, że on zacznie próbować robić użytek z własnej broni i wtedy może zabić. Albo, nie wiadomo, co gorsza, wyśle swoich kamratów, by mścili się na rodzinie upartej ofiary.

    Nie do końca podoba mi się ta mentalność, niemniej trudno przeczyć jej logice. Pisze sam pilaster w komentarzach:

    Jeżeli bandyci są wystarczająco zdeterminowani, aby atakować, pomimo ryzyka bycia zastrzelonym, to znaczy że albo należą owi bandyci do strefy I, czyli sa odpowiednikami współczesnych dzikich barbarzyńców, albo są to ludzie zaburzeni umysłowo. W tym pierwszym przypadku oczywiste jest, że cywilizowani obywatele ze strefy III powinni mieć prawo do obrony przed dziczą, w tym drugim odstrzał takiego pogłowia zmniejsza udział świrniętych genów w populacji.

    Problem jest taki, że nawet, jeśli „cywilizowani obywatele” będą mieć prawo do obrony przed „dziczą”, to czemu mieliby chcieć z niego korzystać? Gdyby ich własność była dla nich tak cenna, by ryzykować konfrontację z przestępcą, to w myśl rozumowania samego pilastra przestaliby tym samym być „cywilizowanymi obywatelami”, a staliby się „dziczą”. Tak więc, w tym momencie „dzicz” ma przewagę nad „cywilizowanymi obywatelami”.

    Jeśli więc świat składał się będzie z ludzi rozsądnych, którzy w myśl zaleceń ekspertów będą oddawać portmonetki, to upadnie podstawowe założenie pilastra, że, cytując któryś z jego komentarzy pod tym postem:

    Poziom praworządności wzrośnie niezależnie od tego, czy ktokolwiek z nowo uprawnionych broń zakupi. Wystarczy że będzie taka możliwość.

    Albowiem zarówno przestępcy, jak i obywatele będą wiedzieć, że możliwości użycia broni przez obywatela nie ma.

    To zaś oznacza, że jedyną siłą zdolną przeciwstawić się przestępcom jest tylko i wyłącznie policja. Jednak aby policja mogła w pełni skutecznie i całkowicie samodzielnie realizować to zadanie, to MUSI mieć możność prowadzenia permanentnej inwiligacji (by mogła, najlepiej, zapobiec planowanemu przestępstwu jeszcze zanim zostanie ono dokonane, a przynajmniej ze 100% dokładnością znaleźć i ukarać sprawcę natychmiast po każdym przestępstwie) i mieć nad obywatelami tak dużą przewagę, by nie mogli oni stawić jej oporu.

    I to ten model właśnie wydaje się być realizowany, i to niezależnie od państwa – zarówno w USA, gdzie jest pozwolenie na broń, jak i Polsce, gdzie go nie ma. Dowodzą tego np. rewelacje Snowdena. Przykładem na to jest także wprowadzony w Polsce nakaz konieczności rejestracji kart pre-paid w telefonach. Fakt, że ogrom danych analizują tu komputery, a zwykły obywatel jest podsłuchiwany przez ludzi tylko, gdy rzeczywiście staje się przestępcą, nie ma tu znaczenia.

    Polubienie

  11. Przepraszam, i jeszcze jedno.

    ludzie zaburzeni umysłowo (…) odstrzał takiego pogłowia zmniejsza udział świrniętych genów w populacji.

    Łoddamadaqłaka?!

    Pilaster został już teraz darwinistą społecznym?!

    Mam nadzieję, że ten fragment nie oznacza, że pilaster za słuszną uważa eliminację zaburzonych umysłowo ze społeczeństwa poprzez ich odstrzał?! Jak ktoś, kto takie poglądy głosi, może uważać się za katolika?!

    A o tym, że często podatni na zaburzenia umysłowe mogą być najgenialniejsi, pilaster nie słyszał?! A o tym, że nie wszystkie zaburzenia umysłowe wynikają z genów, pilaster też nie słyszał?!

    Polubienie

    1. Mam nadzieję, że ten fragment nie oznacza, że pilaster za słuszną uważa eliminację zaburzonych umysłowo ze społeczeństwa poprzez ich odstrzał?

      Nie oznacza. 🙂 Zwłaszcza że nikt z góry nie wie, że ktoś jest świrnięty, dopóki nie zrobi czegoś świrniętego. A jeżeli jest zdrowy to chcącemu nie dzieje się krzywda. Jeżeli decyduje się na działalność bandycką, to niech nie ma pretensji, że będą do niego strzelać.

      O! chyba nauczył się pilaster cytować.

      Polubienie

  12. Mój pierwszy wpis na nowej platformie, i to w tym temacie. Widzę tutaj, nieco podobnie jak paru kolegów. Pewną niekonsekwencję poglądów. Pod którą przypuszczam, niestety, układanie rachunku pod oczekiwany wynik.

    Niespójność 1: teza „wyrównywacza szans” jest obusieczna. Wyrównuje szanse słabiutkiej jak chucherko dziewczynki, która chce się bronić przed bandą napalonych sebków, czychających na jej cnotę. Wyrównuje jednakże także szanse słabiutkiego jak chucherko okularnika, który ma już dość prześladowania przez uczniów i nauczycieli i postanawia się zemścić na całej szkole. O czym co chwila słychać z USA.

    Niespójność 2: Sam zauważasz skuteczność „nieliberalnych” metod, choć obawiasz się napisać to po imieniu. Bo czym są punkty karne, jak nie zastąpieniem (coraz bardziej nieskutecznych) mandatów na uznaniowe kary? I czym jest proponowana przez Ciebie jakaś zaporowa cena na gnata po 1000 PLN, jeżeli w USA broń kosztuje około o jedno zero mniej? Bez akcyzy czy innej formy, brr, państwowej regulacji, nie wymusisz.

    Niespójność 3: Teza, że społeczeństwa samoistnie i automatycznie dążą do dobrobytu mas jest… nader dyskusyjna. Trickle down już raczej dawno zostało obalone, a przynajmniej nie znam danych potwierdzających teorię, że dobrobyt – samoistnie, bez wymuszenia ze strony, brr, państwa – spływa na dół. Nawet sama lib-prawica twierdzi, że po „wypracowywaniu” dochodu przez prawicę, do władzy dochodzi lewica i „rozdaje”. A z drugiej strony, ta sama lib-prawica jakby nie zauważała, że ten cykl może mieć wpływ na poprawę życia „dołów”. Jakby „góry” ot tak z własnej nieprzymuszonej woli rezygnowały z 12-godzinnego dnia pracy i paru innych historycznych pomysłów.

    To na razie tyle. Jeszcze nie wszedłem w inne tematy, a trochę tego powstało ostatnio. Pozdro i nara.

    Polubienie

    1. „Wyrównuje szanse słabiutkiej jak chucherko dziewczynki, która chce się bronić przed bandą napalonych sebków, czychających na jej cnotę”

      Prędzej na torebkę 😦

      „Wyrównuje jednakże także szanse słabiutkiego jak chucherko okularnika, który ma już dość prześladowania przez uczniów i nauczycieli i postanawia się zemścić na całej szkole.”

      Nie do końca. Nie przypadkiem masakry w szkołach są związane z tym, że na teren szkoły …nie wolno wnosić broni. Zatem jak już ktoś wniesie, może być pewnym bezkarności (bardzo wysokie X). Wyrównanie szans miałoby miejsce wtedy, gdyby chociaż nauczyciele byli uzbrojeni – tak jak w Izraelu.

      „Sam zauważasz skuteczność „nieliberalnych” metod, choć obawiasz się napisać to po imieniu. Bo czym są punkty karne, jak nie zastąpieniem (coraz bardziej nieskutecznych) mandatów na uznaniowe kary?”

      Polityka karna to nie polityka „nieliberalna” Liberalizm wręcz wymaga istnienia państwa i kodeksu karnego (nawet słabo przestrzeganego), bo tylko to umożliwia przejście ze strefy II do III poprzez poszerzenie „pola współpracy” – patrz artykuł o państwie i mizerii akapu

      https://blogpilastra.wordpress.com/2017/05/21/tylko-o-psychohistorii-13-o-panstwie-i-mizerii-akapu/

      A akcyza na broń jest potrzebna, żeby kupowali ją faktycznie potrzebujący, a nie menele ze strefy I i II.

      „Teza, że społeczeństwa samoistnie i automatycznie dążą do dobrobytu mas jest… nader dyskusyjna.”

      Jest to zjawisko nieuniknione jeżeli tylko S>1 Już Ford, bez żadnych państwowych regulacji, płacił swoim robotnikom tyle, żeby stać ich było na kupno produkowanych przez siebie samochodów. Im bogatsze społeczeństwo, tym większy popyt i tym większe są dochody zarówno biednych jak i bogatych

      ” Jakby „góry” ot tak z własnej nieprzymuszonej woli rezygnowały z 12-godzinnego dnia pracy”

      Oczywiście że same. Wydajność pracowników jest najwyższa przy 8 godzinnym dniu pracy. Wyprodukują oni wtedy więcej przy niższych kosztach, niż w przypadku dnia 12 godzinnego.

      12 godzinny dzień pracy był wymuszony przez zastosowanie maszyn parowych w przemyśle. Maszynę parową uruchamia się bardzo długo, zatem raz puszczona w ruch, powinna chodzić możliwie bez przerwy. Odkąd zastąpiono silniki parowe elektrycznymi, dzień pracy skrócił się automatycznie.

      Polubienie

      1. Możesz napisać, jaki znacznik wywołuje tutaj cytowanie? Może link do strony, na której jest jakaś lista? Na razie muszę radzić sobie cudzysłowiem.

        „Prędzej na torebkę”

        Jedno drugiego nie wyklucza. A wspomniałem, że akt przemocy może mieć więcej efektów, niż straty stricte materialne. Przy ukradzeniu torebki łatwo wyliczyć obiektywny koszt, ewentualnie z poprawką na subiektywną wartość (dla jednego 500 dolarów to miesięczne zarobki, dla drugiego – podpałka do cygara). Ale motywem przemocy może być chęć gwałtu, wyładowania agresji, a nawet po prostu zabicia. Zwłaszcza w tym ostatnim przypadku rachunek po stronie ofiary się gwałtownie zmienia.

        „masakry w szkołach są związane z tym, że na teren szkoły …nie wolno wnosić broni”

        Pinker opisywał fenomen, że wraz z obniżeniem poziomu średniej przemocy wzrasta extremalność jednostkowych aktów przemocy. Zakładam, że w przypadku dopuszczenia broni na tereny szkół byłoby mniej masakr, za to więcej ofiar prostych kłótni, w których nauczyciel wnerwił się na ucznia, rodzic na nauczyciela czy pełnoletni już uczeń na zdradzającą go z kolegą matematyczkę…

        „A akcyza na broń jest potrzebna”

        Hihi, bolało napisanie takiego zdania? I wiesz, jakie są jego konsekwencje dla liberalnego ideolo? Liberalizm dobry, jeżeli broni interesów „kasiastych”, a jak nie, to można dać interwencję państwa. Nawet skromnie, niech będzie akcyza.

        „Już Ford, bez żadnych państwowych regulacji, płacił swoim robotnikom tyle, żeby stać ich było na kupno produkowanych przez siebie samochodów.”

        W 1914 roku już wiele gałęzi przemysłowych zaadaptowało 8h/d, i to nie dobrowolnie. Podobna sprawa z płacą minimalną, w kolejnych stanach były wprowadzane przepisy wymuszające stawki minimalne, kolejne branże wywalczały podwyższone płace „dla swoich”. To wytworzyło presję na inne branże, zwłaszcza w sektorze niewykwalifikowanym, że robotnik zamiast zasuwać aucie będzie wolał pracować na budowie albo w włókiennictwie. Ford jest wprawdzie czymś w rodzaju „oświeconego monarchy” kapitalizmu, ale jego posunięcie wynikało z walki związków zawodowych (jeszcze w innych branżach, czas UAW przyszedł później), regulacji państwowych i z wniosku, że nie można dalej zaniżać kosztów pracy, ta granica jest zablokowana. Postawił na podniesienie jakości pracowników, reszta jest historią. I, po części, legendą (na samochód na samym początku jeszcze nie było ich stać).

        Polubienie

        1. „akt przemocy może mieć więcej efektów, niż straty stricte materialne. ”

          Wszystko da się przeliczyć na użyteczność (dla sprawcy i ofiary) godnie z teorią użyteczności

          „Zakładam, że w przypadku dopuszczenia broni na tereny szkół byłoby mniej masakr, za to więcej ofiar prostych kłótni,”

          nie wtedy, kiedy uzbrojeni byliby tylko nauczyciele.

          „W 1914 roku już wiele gałęzi przemysłowych zaadaptowało 8h/d, i to nie dobrowolnie”

          Jak napisał pilaster – było dokładnie na odwrót. Formalne regulacje były spowodowane zmianami technologicznymi, po których taki własnie czas pracy stał się optymalny.

          ” z wniosku, że nie można dalej zaniżać kosztów pracy”

          Dalej zaniżać? Koszty pracy systematycznie rosły już od 1800 roku.

          Polubienie

          1. @pilaster

            „nie wtedy, kiedy uzbrojeni byliby tylko nauczyciele”

            No to wtedy „frustrat” musi zastrzelić najpierw nauczyciela, co za problem. Zawsze taktyka zabójców będzie się dostosowywać do okoliczności. To nie „kompletne życiowe łajzy”, tylko ludzie, którzy mimo przegrania z systemem są zdolni do długiego planowania zemsty, magazynowania broni, nawet do ćwiczenia za pomocą gier – strzelanek i edytorów map.

            „Jak napisał pilaster (…) Formalne regulacje były spowodowane zmianami technologicznymi”

            Być może takie zmiany były _możliwe_ dzięki zmianom technologicznym. Jednakże żądania ograniczenia czasu pracy (najpierw 10h, potem 8h) były stawiane już od 1791 roku (USA), zaledwie jakieś 10 lat po _wynalezieniu_ maszyny parowej. W kolejnych strajkach generalnych był to stały punkt programu.

            Także teza o dobrowolności bez nacisku jest, delikatnie mówiąc, zamykaniem oka na tę część historii. Równie dobrze można by napisać, że niegdyś absolutystyczni królowie w Europie wprowadzali monarchie konstytucyjne ot tak, bez żadnego powodu. Po prostu wydawało im się, że to całkiem niezły pomysł.

            @gaazkam

            Dzięki, postaram się od następnego wpisu używać.

            Polubienie

          2. „No to wtedy „frustrat” musi zastrzelić najpierw nauczyciela, co za problem.”

            Wszystkich nauczycieli? To już jest poważny dla niego problem.

            „Być może takie zmiany były _możliwe_ dzięki zmianom technologicznym. Jednakże żądania ograniczenia czasu pracy (najpierw 10h, potem 8h) były stawiane już od 1791 roku (USA), zaledwie jakieś 10 lat po _wynalezieniu_ maszyny parowej.”

            Były stawiane, ale całkowicie nieskutecznie. Ciekawe dlaczego?

            „Równie dobrze można by napisać, że niegdyś absolutystyczni królowie w Europie wprowadzali monarchie konstytucyjne ot tak, bez żadnego powodu.”

            Powód był zasadniczy. W zmieniających się warunkach społecznych i ekonomicznych monarchia konstytucyjna była bardziej efektywna niż monarchia absolutna.

            Polubienie

          3. (Nie wiem, gdzie ta odpowiedź zostanie dopisana, blog ma ograniczoną hierarchię komentarzy)

            „Wszystkich nauczycieli? To już jest poważny dla niego problem.”

            Tylu ilu trzeba do osiągnięcia celu. A problemy mają często proste rozwiązania, przykładowo uruchomienie alarmu przeciwpożarowego, jak ostatnio w Parkland. W tej strzelaninie sprawca używał też cywilnej wersji M-16, tu nawet cena w okolicach 1000-3000 USD nie załatwiła sprawy. W jaką broń chcesz wyposażyć nauczycieli, żeby w razie czego mogli skutecznie zlikwidować napastnika?

            „W zmieniających się warunkach społecznych i ekonomicznych ”

            No to powiedzmy, że w zmieniających się warunkach _społecznych_ i ekonomicznych decyzja Forda była optymalna. Przy czym „warunki społeczne” to _także_ aktywność grup forsujących skrócenie czasu pracy już przed, powiedzmy, rokiem 1900.

            https://en.wikipedia.org/wiki/Eight-hour_day#United_States

            Można sprawdzić, jaka była chronologia wprowadzania 8h/d. Ba, być może to ta presja wymusiła przejście na bardziej efektywne silniki elektryczne, a nie na abarot?

            Polubienie

          4. „Wszystkich nauczycieli? To już jest poważny dla niego problem.”

            Tylu ilu trzeba do osiągnięcia celu. ”

            Czyli ilu? Zresztą wszystko jedno. Obecność choćby kilku uzbrojonych ludzi w szkole jest już tak daleko idącym utrudnieniem, że skutecznie uniemożliwi z 90-95% zamachów. Oczywiście zdeterminowany i mający farta zamachowiec i z tym sobie poradzi, ale to już naprawdę ekstremalnie rzadkie przypadki.

            „No to powiedzmy, że w zmieniających się warunkach _społecznych_ i ekonomicznych decyzja Forda była optymalna”

            No oczywiście. Świadczy o tym sukces biznesowy jaki odniósł

            ” być może to ta presja wymusiła przejście na bardziej efektywne silniki elektryczne, a nie na abarot?”

            I specjalnie na zamówienie bumelantów zaprojektowano i skonstruowano silniki? No bez przesady…

            Po prostu po zmianach technologicznych 8 godzinny dzień pracy stał się bardziej efektywny (maksymalna produkcja na pracownika) Ciekawe, że nie skrócono go dalej. Dzień pracy nadal ma 8h, chociaż doszły np wolne soboty i długie urlopy.

            Polubienie

          5. Krótko. Zgodnie z Twoją logiką nalezy dozbroić pastorów i księzy, dyrektorów i kierowników działów, nie zapominając o DJ-ach czy sprzątaczkach hotelowych. Lista obiektów masakr róznych kategorii – niepełma. Zapominasz też, że tak terroryści jak i zamachowcy w tego typu sytuacjach nie liczą na przeżycie, część zabija się sama. Dla nich bron w rękach nauczyciela nie jest takim samym straszakiem, jak dla przykładowo rabusia (który jednak woli przeżyć).

            Co do 8h/d to przecież dzięki systemowi zmian taśmy produkcyjne pracują 24h/d. Dla taśmy jest obojętne, czy dzielisz to na 2×12 czy 3×8. Widocznie 8h jest optimum dla „materiału ludzkiego”, nie dla maszyny.

            Polubienie

          6. ” Dla taśmy jest obojętne, czy dzielisz to na 2×12 czy 3×8. Widocznie 8h jest optimum dla „materiału ludzkiego”, nie dla maszyny.”

            Owszem. Ale czas pracy mógł zostać ustawiony pod optymalizację „ludzką” dopiero wtedy, kiedy umożliwiały to maszyny które dało się włączać i wyłączać jednym guzikiem. Poza tym fabryki 24 h/ dobę pracują bardzo rzadko i w ekstremalnych sytuacjach (np wojna). Nawet praca na dwie zmiany jest rzadkością.

            Polubienie

  13. Odpowiedź na inny wpis:

    „Nie będzie wtedy przychodził w ogóle”

    W Ameryce chyba każdy właściciel sklepu może mieć pump-gun. Mimo to napady z bronią w ręku się nie skończyły. Więc praktyka chyba nie potwierdza Twojej teorii.

    „polecam „Freakonomię””

    OK, po (zaliczonym) Pinkerze kolejna pozycja.

    „niedawno w Polsce bandyci…”

    Czy w tej historii ktoś miał broń palną w ręku? Gugiel mi nic nie wyświetla, więc nie znam.

    „Uzbrojenie ofiary, choćby tylko potencjalne, od razu usuwa ją poza ich zasięg.”

    Gnat to nie jakieś pole siłowe, jak w Dune, które nie przepuszcza kul. W „pojedynku” wygrywa ten, kto pierwszy wyciągnie gnata. Nieważne, czy celem jest zastraszenie, czy zabicie. A prawdopodobieństwo zabicia jako efektu (zamierzonego lub nie) też jest wielokrotnie wyższe.

    Polubienie

  14. Bardzo ciekawy tekst, niemniej stoi on w zupełnej opozycji do tego o czym badacze i zwolennicy prawa do broni głoszą od lat, mianowicie, że broń palna jest przydatna właśnie w gettach i społecznościach o podwyższonym ryzyku przestępczości, ponieważ tam uczciwi obywatele przy restrykcyjnym prawie do posiadania broni, zdani są całkowicie na pastwę bandziorów. Innymi słowy te badania, które przez wiele lat prowadził Don B. Kates czy prowadzą nadal tacy ludzie jak np. John R. Lott (More Guns, Less Crime) i Gary Kleck (Defensive Gun Use) przeczą zupełnie wnioskom powyższego tekstu.

    Polubienie

    1. Erik nie przeczytał artykułu. A jak przeczytał to nie zrozumiał. Bo wniosek z artykułu jest właśnie taki, że społeczeństwo biedne, prymitywne i dzikie (jak slamsy, czy getta) nie powinno mieć dostępu do broni, natomiast cywilizowane i zamożne – dostęp może mieć.

      Uzbrojenie gangów i bandziorów jest proporcjonalne do uzbrojenia potencjalnych ofiar. Jeżeli ofiary nie mają broni, to i bandyci nie będą mieć – innej niż „kosa”, czy gazrura.

      Jeżeli ofiary się uzbroją w broń palną, to i bandyci również. Teoretycznie szanse się bardziej wtedy wyrównają (będzie niższe X), ale nic to nie da, bo równocześnie bardzo niskie pozostanie S – bandyci rekrutują się z najbardziej prymitywnych, dzikich i tępych warstw społecznych – życie i zdrowie, nie tylko swoich ofiar, ale i swoje własne, wyceniają bardzo nisko.

      Polubienie

      1. Ale to operowanie w modelu czystej abstrakcji. Od lat naukowcy broniący Drugiej poprawki, głoszą, że „The only way to stop bad guy with a gun is a good guy with a gun”. Jeżeli dywagacje z powyższego tekstu przenieść na realia amerykańskie, to rozbroimy jedynie uczciwych ludzi. Musimy bazować na zastanej rzeczywistości a nie modelach wpisujących się w marzenia o jakiejś perfekcji społecznej. W USA w zależności od stanu, mamy bogate i biedne dzielnice, nie da się zamknąć tych grup i społeczności w jakichś enklawach ustanawiając inne prawo niż w pozostałej części stanu. Innymi słowy, albo przyjmujemy zasadę, że broń istotnie poprawia bezpieczeństwo uczciwych ludzi albo nie. Jeżeli pilaster uważa, że biedota w gettach murzyńskich nie powinna mieć broni, to skazuje na pastwę bandytów tych uczciwych ludzi, którzy tam przecież również mieszkają. Na marginesie, to pierwszy tekst o broni z jakim się spotkałem, uzasadniający jej posiadanie przez pryzmat cenzusu majątkowego.

        Polubienie

        1. „Jeżeli dywagacje z powyższego tekstu przenieść na realia amerykańskie, to rozbroimy jedynie uczciwych ludzi.”

          Co racja, to racja. Lepiej ich było nie uzbrajać. Jednostronne rozbrojenie jest faktycznie bardzo trudne. Co prawda bandyci podążą za tym trendem i też się rozbroją, ale z pewnym opóźnieniem.

          „W USA w zależności od stanu, mamy bogate i biedne dzielnice, nie da się zamknąć tych grup i społeczności w jakichś enklawach ustanawiając inne prawo niż w pozostałej części stanu.”

          Ale można prowadzić cenzus majątkowy.

          „Jeżeli pilaster uważa, że biedota w gettach murzyńskich nie powinna mieć broni, to skazuje na pastwę bandytów tych uczciwych ludzi, którzy tam przecież również mieszkają”

          Uczciwy człowiek w takim bogatym kraju jak USA nie może długo być biedny. To mit, podobny do tych „zdolnych uczniów z biednych rodzin” Jak ktoś jest zdolny, to dlatego że miał zdolnych rodziców. Czyli w normalnym praworządnym kraju, na pewno nie biednych.

          „to pierwszy tekst o broni z jakim się spotkałem, uzasadniający jej posiadanie przez pryzmat cenzusu majątkowego.”

          Tytuł tego bloga to nie przypadkiem „Jest inaczej” (niż wszyscy to wiedzą)

          Im ktoś jest bogatszy, tym ma więcej do stracenia i tym bardziej będzie broni używał z rozwagą i umiarem. Oczywiście w kraju praworządnym i wolnorynkowym. Bo w jakichś despotiach i kleptokracjach, bogaci nie wywodzą się głównie z uczciwych, bez trudu unikają odpowiedzialności karnej i cywilnej i łatwo mogą taki przywilej potraktować jako „licencję na zabijanie”

          Polubienie

          1. Pilaster pisze jednak o tym, że broń ma służyć do odstraszania, OK, z pewnością tak się dzieje, ale nie w każdym przypadku. Czy czytał pilaster raport z badań Gary’ego Klecka na temat defensywnego użycia broni? Ewidentnie widać, że UŻYCIE broni a nie samo jej posiadanie zapobiegło jakiejś dalszej tragedii. ( https://scholarlycommons.law.northwestern.edu/cgi/viewcontent.cgi?article=6853&context=jclc )
            Dalej, wieloletnie badania Bronarsa i Lotta na temat geografii przestępstw w USA, pozwoliły zauważyć i ustalić, że przestępcy z rejonów o liberalnym względnie powszechnym dostępie do broni przenoszą się do rejonów o bardzo restrykcyjnych przepisach w tym zakresie. Badania te w zasadzie przeczą wnioskom pilastra ( https://papers.ssrn.com/sol3/papers.cfm?abstract_id=56862 ) albo też je korygują. Nie da się wprowadzić zatem rozwiązań, które proponuje pilaster, a przynajmniej nie w USA. Pilaster musiałby zaznać trochę realiów amerykańskiej ulicy. Musimy zatem bazować na tym co jest obecnie, na rzeczywistości wypływającej z Drugiej poprawki i ewentualnych stanowych regulacji w tym zakresie (ustawa Brady’ego, background checks itp.) Sprawa nie jest na tyle prosta żeby zredukować ją do jednej (np. cenzus) lub kilku wytycznych, zmiennych i czynników.

            Polubienie

          2. „UŻYCIE broni a nie samo jej posiadanie zapobiegło jakiejś dalszej tragedii.”

            no owszem, nie po to się nosi rewolwer, aby pas obciągał. 🙂 Aby odstraszanie było skuteczne, musi być wiarygodne. I dlatego wymaga realnego użycia broni od czasu do czasu.

            „przestępcy z rejonów o liberalnym względnie powszechnym dostępie do broni przenoszą się do rejonów o bardzo restrykcyjnych przepisach w tym zakresie”

            ejże! Przestępcy, czy przestępczość? Bo to wcale nie jest to samo. 🙂

            „Nie da się wprowadzić zatem rozwiązań, które proponuje pilaster, a przynajmniej nie w USA.”

            W 100% się pewnie nie da. Ale warto uwzględniać model Hammersteina przy regulacjach prawnych. Jakiś rodzaj cenzusu (albo zastępczo doprowadzenie do bardzo wysokich cen broni) by na pewno pomógł.

            Polubienie

          3. Tzn, że polskie prawodawstwo jest dość bliskie tych wniosków. Obecnie broń to nie jest tania zabawa na dodatek wymagane jest członkostwo w klubie strzeleckim gdzie są składki i wpisowe jakieś 1000zł i poświadczenie 2 osób z prawem do posiadania broni o Tobie. Wydaje mi się, że to sprawnie działająca blokada oddzielająca członków społeczności cywilizowanej i zamożnej od społeczności dzikiej i prymitywnej. Zbyt wiele w tym prawie bym nie zmieniał

            Polubienie

  15. Witam

    Bardzo ciekawy punkt widzenia i ogólnie dobry wpis. Dwa pytania do autora.

    1)
    Kiedy piszesz, cytuję „Jeszcze sto lat temu w Europie (…) poziom przestępczości był znacznie wyższy niż obecnie”, co konkretnie masz na myśli? Jaką subkategorią przestępstw mierzysz ów poziom? Bo jeżeli zabójstwami (podobnie jak Pinker), to z tym podejściem jest pewien problem.

    Otóż niekompletne statystyki zabójstw działają przy robieniu porównań na korzyść przeszłości, ale już np. progres w leczeniu urazów czy też szybki rozwój służb ratunkowych w lepszym statystycznie świetle stawiają teraźniejszość. Eisner ocenia, że gdyby przed rokiem 1900 ludzkość dysponowała współczesną technologią medyczną i szybkimi środkami transportu, z grubsza 50 proc. kryminalnych napaści, zwieńczonych śmiercią ofiary, kończyłoby się jej przeżyciem. Podobnie uważa historyk i socjolog, Randolph Roth: ludzie przed wiekami niekoniecznie przejawiali bardziej mordercze skłonności niż ich współcześni potomkowie; po prostu z powodu braku odpowiednio wyszkolonego personelu medycznego, sieci szpitali, karetek i antybiotyków pojedyncze wybuchy przemocy częściej prowadziły do zgonu osoby zaatakowanej (patrz wykres dla UK: https://i.ibb.co/3YYqcdt/UK-zabojstwa-medycyna.jpg). Inne źródła udostępniam na życzenie, bo nie chcę spamować linkami.

    2)
    Napisałeś, że „ułatwianie Polakom dostępu do broni w roku, powiedzmy, 1989 faktycznie mogło być ryzykowne” z racji ogólnie wyższych wskaźników interpersonalnej przemocy. Problem z tym rozumowanie jest taki, że w latach dziewięćdziesiątych XX wieku w relacji do Europy Zachodniej Polska jawiła się jako kraj o średnim nasileniu przestępczością ujawnioną oraz rzeczywistą. Na trzynaście państw poddanych ocenie przez Europejski Instytut do spraw Zapobiegania i Kontroli Przestępczości w Helsinkach zajęliśmy dopiero dziesiątą lokatę, zaś wskaźniki przemocy miały u nas wartość poniżej przeciętnej. Na minus wyróżnialiśmy się jedynie w subkategorii ataków rozbójniczych, przy czym należałoby tu uczciwie dodać, że była to konsekwencja skrzywienia, wywołanego nienaturalnie wysokim odsetkiem wiktymizacji rozbojami usiłowanymi. W zakresie rozbojów faktycznie dokonanych Polska figurowała za Czechami, USA, Szwajcarią i Anglią wraz z Walią – na pozycji czwartej.

    Polubienie

    1. Dygresja: kwestia ofiar działań wojennych również podpada pod te analizę.

      Bitwy, w których przed rokiem 1945 ginęła np. setka ludzi, w rezultacie sztucznie wytyczonego, minimalnego progu zgonów obecnie nie są nawet klasyfikowane przez statystyków jako działania wojenne, bo generują relatywnie niewielką ogólną liczbę ofiar śmiertelnych. Analitycy z Wydziału Badań nad Pokojem i Konfliktami Uniwersytetu w Uppsali, administrujący bankiem danych w ramach projektu The Uppsala Conflict Data Project (UCDP), definiują wojnę następująco: „Stwierdzona poważna sprzeczność dotycząca władzy (panowania) i/lub terytorium, angażująca użycie sił zbrojnych dwóch stron (z których przynajmniej jedna reprezentuje rząd państwa) i skutkująca śmiercią +25 osób w wyniku prowadzonych walk”. Jak zauważyła Tanisha M. Fazal w swojej głośnej pracy „Dead Wrong?”:

      „War has become less lethal. The same soldier fighting in the same country’s military today as compared with 200 years ago is much more likely to survive any given military campaign because of improvements in military medicine. To use a constant number for battle fatalities as a measure of the war proneness of society over a 200-year period, therefore, obscures improvements in military medicine and distorts the view of the incidence of war. (…) Because of improvements in military medicine, the same conflict that produced 1,200 fatalities in 1860 is likely to have produced 800 fatalities in 1980 (or 35 versus 20, in the case of UCDP), the ahistorical nature of the battle death threshold means that the latter conflict(s) will have been left out of the data set.”

      Polubienie

    2. „Kiedy piszesz, cytuję „Jeszcze sto lat temu w Europie (…) poziom przestępczości był znacznie wyższy niż obecnie”, co konkretnie masz na myśli? Jaką subkategorią przestępstw mierzysz ów poziom?”

      Statystykami policyjnymi. W Polsce sięgają wstecz lat 20 XX wieku

      ” w latach dziewięćdziesiątych XX wieku w relacji do Europy Zachodniej Polska jawiła się jako kraj o średnim nasileniu przestępczością ujawnioną oraz rzeczywistą.”

      Własnie również dlatego, że dostępu do broni nie było. Przewaga siły ognia policji nad potencjalnymi gangami była zbyt duża, aby one mogły powstać i się rozwinąć.

      Polubienie

      1. „Statystykami policyjnymi.”

        Czyli niezbyt wiarygodne źródło. Statystyki zabójstw jak podejrzewam?

        „Własnie również dlatego, że dostępu do broni nie było”

        Jestem na tyle stary, że pamiętam tamte czasy. Na poznańskim targowisku Bema sprzedawali wtedy AK-47 spod lady, zostawione przez Ruskich. Nielegalnej broni było od groma. Mój dziadek za kaflem od pieca trzymał pistolet i dwa magazynki. Gangi były uzbrojone po zęby (do dzisiaj zresztą są). To, co się zmieniło, to sposób działania służb po morderstwie Papały.

        Polubienie

        1. „niezbyt wiarygodne źródło”

          A jakie jest bardziej wiarygodne?

          „Na poznańskim targowisku Bema sprzedawali wtedy AK-47 spod lady, zostawione przez Ruskich.”

          I pluton z bomb atomowych, a może i same bomby… 🙂

          Takich anegdotek to pilaster też słyszał od groma.

          „Gangi były uzbrojone po zęby (do dzisiaj zresztą są)”

          to znaczy dokładnie jak są uzbrojone? Mają jakąś broń zespołową? Ciężkie karabiny maszynowe? Granatniki p-panc?

          Polubienie

  16. Cytat z wpisu:

    „Powszechny dostęp do broni w społecznościach biednych, dzikich i prymitywnych, przemieszcza populację do strefy I. Rezultatem jest eksplozja przemocy, wojen gangów i licznych mordów, co możemy zaobserwować w krajach afrykańskich, latynoamerykańskich fawelach, czy murzyńskich gettach w USA.”

    Sam kiedyś napisałem coś niemal identycznego na blogu:

    „Amerykański eksperyment sugeruje, że jeśli wprowadzi się broń palną do subpopulacji, w której znaczący odsetek osób cechuje się deficytem umiejętności oceny oraz przewidywania konsekwencji swojego postępowania, gdzie dominują prymitywne standardy plemienno-tubylczej sprawiedliwości, gdzie pierwsza lepsza uszczypliwość postrzegana jest w kategoriach ujmy na honorze albo zamachu na uliczną reputację odbiorcy takiej inwektywy i gdzie do preferowanych metod łagodzenia wewnątrzgrupowych zatargów należy brutalna siła fizyczna, wówczas nieuchronnie dojdzie do eskalacji agresji.”

    Mowa oczywiście o populacji murzyńskiej w USA, które według skorygowanych statystyk federalnych popełnia średnio rocznie ponad 60% morderstw i 70% rozbojów. Są stany w USA, gdzie niecałe 5% czarnej populacji odpowiada za połowę zabójstw. Więcej tu: https://www.hoplofobia.info/kto-zabija-w-ameryce-1/

    Polubienie

Dodaj komentarz