Wrześniowe alternatywy

Wrzesień 1939 roku przyniósł Polsce największą w jej dziejach klęskę. Nic dziwnego, że rządząca wtedy sanacja znajduje się od tego czasu w nieustającym ogniu krytyki. Ogień ten prowadzą dość zgodnie przedstawiciele wszystkich pozasanacyjnych opcji politycznych. Od komunistów, poprzez ludowców, po endeków. Krytycy ci popełniają jednak dwa zasadnicze błędy. Nie uwzględniają faktycznej wielkości polskiego potencjału i związanych z tym faktem możliwości, oraz całkowicie ignorują przykłady innych krajów europejskich, które znalazłszy się w podobnej do Polski sytuacji, podejmowały inne niż ona decyzje.

 

         Przede wszystkim należy uświadomić sobie, że wszystkie scenariusze zakładające możliwość uniknięcia wybuchu II wojny światowej, są absolutnie nierealistyczne. Do wojny musiało dojść. Pod koniec lat 30 wydatki zbrojeniowe III Rzeszy sięgnęły 23% PKB, natomiast ZSRR, aż 30% PKB. Takich obciążeń nie wytrzyma oczywiście na dłuższą metę żadna gospodarka. Te reżimy zatem, jeżeli nie chciały zbankrutować, wojnę wywołać po prostu musiały. A ponieważ Polska leżała pomiędzy tymi rozbójnikami, zostałaby do tej wojny w ten, czy inny sposób wciągnięta. Jak się z resztą okazało, utrzymanie neutralności w Europie było w czasie II wojny światowej niezwykle trudnym zadaniem i wymagało bardzo sprzyjającego położenia geograficznego.

 

Jakie opcje pozostawały w tej sytuacji? Aby rzetelnie odpowiedzieć na to pytanie, należy się zapoznać z poziomem potencjałów gospodarczo-militarnych głównych krajów europejskich w roku 1939. Oceny tego potencjału dokonał Witold Orłowski w swoim znakomitym opracowaniu „Stulecie chaosu”.

 

Potencjał mocarstw w roku 1939 (wg W Orłowski „Stulecie chaosu”)

Kraj

Potencjał jako % potencjału światowego

W tym siła militarna

Wlk Brytania (z dominiami)

15,4

3,2

III Rzesza (z Austrią i Sudetami)

15,2

7,1

ZSRR

14,9

9,9

Francja

9,1

4,5

Włochy

5

2,9

Polska

2

1,2

 

 

Jak widać, potencjał Polski był zdecydowanie za mały, aby choćby najmędrsze decyzje podejmowane w Warszawie mogły mieć jakikolwiek znaczący wpływ na przebieg i wynik nadchodzącej wojny w skali światowej, czy choćby europejskiej, a co najwyżej mogły w ograniczonym stopniu modyfikować wojenne i powojenne losy samej Polski. Oto trzy możliwe warianty takich decyzji.

 

  1. Zawarcie sojuszu z ZSRR. Wariant bałtycki

 

Ta opcja była lansowana przez politykę historyczną PRLu, jako najbardziej atrakcyjna. Polska w sojuszu z ZSRR, miałaby uderzyć na faszystowskiego gada w jego gnieździe i wygnieść zarazę, przyłączając do siebie stare piastowskie ziemie nad Odrą Nysą i Bałtykiem, oraz wprowadzając ustrój sprawiedliwości społecznej. Konsekwencją miałby być stan, jaki władze PRL uznawały za ukoronowanie polskich dziejów, czyli właśnie przesunięty na zachód PRL, tyle, że bez zniszczeń wojennych i okupacyjnych.

 

Były to oczywiście czyste fantasmagorie. Tą drogą poszły, zresztą niedobrowolnie, Litwa, Łotwa i Estonia. Skończyło się to aneksją, sowietyzacją, wyniszczeniem elit narodowych w tych krajach, oraz samych krajów. Dlaczego miałoby się to inaczej skończyć w naszym przypadku? Jedyną różnicą byłaby konieczność dogadania się Stalina z Hitlerem przed wchłonięciem Polski. Zatem tak czy owak zostałby zawarty jakiś pakt „Ribbentrop-Mołotow”, z tym, że linia podziału przebiegałaby bardziej na zachód niż w historii rzeczywistej, zapewne wzdłuż granic z 1914 roku. Dalsza historia II wojny światowej toczyłaby się bez większych zmian, z tym, że po jej zakończeniu Polska pozostałaby w składzie ZSRR jako republika związkowa. Dodatkowo oderwano by od niej i wcielono do Ukraińskiej SRR i Białoruskiej SRR kresy wschodnie. Te kwestie byłyby z resztą traktowane jako wewnętrzne sprawy ZSRR i w Jałcie nie zostałyby w ogóle poruszone. Polska SRR nie dostałaby też większych nabytków na zachodzie. Zapewne Wielkopolska, czy Pomorze Gdańskie zostałyby do niej wcielone, ale Śląsk i Pomorze Zachodnie pozostałyby w NRD. Natomiast Obwód Kaliningradzki obejmowałby także Mazury i Warmię z Olsztynem. Do dzisiaj, podobnie jak Estonia i Łotwa, mielibyśmy dużą mniejszość rosyjską negatywnie nastawioną do państwa polskiego. Generalnie ta alternatywa była znacznie gorsza od tego, co naprawdę się wydarzyło.

 

  1. Zawarcie sojuszu z III Rzeszą. Wariant rumuńsko-węgierski

 

Zwolennicy tego rozwiązania, z nieżyjącym już historykiem Pawłem Wieczorkiewiczem na czele,  twierdzą, że taki sojusz nie tylko uchroniłby Polskę od strat i zniszczeń, ale przede wszystkim zmieniłby losy wojny na wschodzie, doprowadził do upadku Stalina i dał Polsce duże nabytki terytorialne kosztem ZSRR.

 

Zadziwiająco mało mówi się za to o kosztach. Co najwyżej napomyka się o Gdańsku i „korytarzu”, zaznaczając przy tym, ze w ówczesnym Gdańsku mieszkało niewielu Polaków. Tymczasem oczywiste jest, że Gdańsk i „korytarz” to było poniżej absolutnego minimum. Docelowo w grę wchodziłby zapewne także polski Śląsk, oraz całe Pomorze, zapewne z wyłączeniem „korytarza”, tym razem polskiego, do eksterytorialnego portu w Gdyni. Przy czym to wcale nie wszystko. W ówczesnej Europie sojusz z Niemcami, wcale nie chronił przed stratami terytorialnymi na rzecz ZSRR. Rumunia pomimo przyjaźni Hitlera musiała oddać Stalinowi Besarabię i Bukowinę. W przypadku Polski byłoby tak samo. Jej nieszczęściem było to, że żaden z socjalistycznych bandziorów nie mógł jej zwasalizować w całości, bez dzielenia się nią z tym drugim. Zatem i w tej sytuacji doszłoby do podpisania paktu „Ribbentrop – Mołotow”, tyle, że linia podziału biegłaby z kolei bardziej na wschód. Białystok i być może Lwów pozostałyby tym razem w Polsce, czyli w niemieckiej strefie wpływów. W wypadku podporządkowania sobie Polski, Hitler i tak zwróciłby swój impet na Zachód, z takimi samymi jak w realnej historii rezultatami, czyli grzęznąc w beznadziejnej dla Niemiec wojnie morskiej z Wlk Brytanią i stojącymi za jej plecami USA. Na tą wojnę Polska – sojusznik Hitlera musiałaby wysłać przynajmniej część swojej niedużej floty, prawdopodobnie w składzie najlepszych i najnowocześniejszych okrętów, czyli niszczycieli „Grom” i „Błyskawica”, oraz okrętów podwodnych „Orzeł” i „Sęp”. Cała ta czwórka zostałaby wcześniej czy później przez Brytyjczyków zatopiona, tak jak stało się to z większością marynarki niemieckiej. Kilkanaście – kilkadziesiąt polskich „Łosi” wzięłoby udział w nalotach na Wlk Brytanię, ponosząc przy tym olbrzymie straty. To wszystko byłyby może koszty do przyjęcia, gdyby faktycznie Rzesza w sojuszu Polską dałyby radę zniszczyć reżim Stalina i Polska odzyskałaby z nawiązką to, co straciłaby w swojej wersji arbitrażu wiedeńskiego. Niestety było to zupełnie nierealne. Wystarczy ponowne spojrzenie do naszej tabeli, żeby się zorientować, że potencjał gospodarczy i militarny Polski, tym bardziej po jej okrojeniu, był stanowczo za mały, aby w jakikolwiek sposób zaważyć na przebiegu działań wojennych na Wschodzie. W wojnie, w której ścierały się wielomilionowe masy wojsk, tysiące czołgów i samolotów, w wojnie, o której rezultatach decydowała możliwość produkowania dziesiątków tysięcy czołgów i samolotów, o innych środkach walki nie wspominając, rocznie i rzucania do boju kolejnych milionów uzbrojonych po zęby żołnierzy, Polska mogła położyć na szalę co najwyżej 500-600 tysięcy ludzi bardzo słabo w porównaniu nawet nie z Wehrmachtem, czy Armią Czerwoną, ale nawet z pogardzanymi zwykle Włochami, uzbrojonych. (choć w tym ostatnim przypadku, trzeba przyznać, o znacznie wyższym morale). Nie była to siła zdolna znacząco zmienić przebieg tego konfliktu.

 

Prawdą jest, że przed wojną wydawaliśmy na armię prawie połowę budżetu. Tylko, o czym mało kto zdaje sobie sprawę, był to budżet bardzo liberalny, obejmujący niecałe 13% ówczesnego polskiego PKB. W przeliczeniu na całość gospodarki, polskie zbrojenia pochłaniały 5% polskiego PKB, podczas gdy niemieckie i sowieckie, jak już wspomniano, ponad 25% produktów krajowych wielokrotnie od polskiego wyższych. I taka też była realna dysproporcja utrzymywanych za te pieniądze sił zbrojnych. Nawet, gdyby Polska zazbroiła swoją gospodarkę na śmierć, to i tak do 1941 roku zdołałaby swój techniczny potencjał w armii co najwyżej podwoić, powiedzmy do 400 nowoczesnych czołgów zamiast 200 i 800 jakich takich samolotów zamiast 400. 4 brygady pancerno-zmotoryzowane to nadal w porównaniu do armii Stalina i Hitlera żałośnie mało. Pod względem jakości zaś, ówczesny polski przemysł mógł dorównać wyrobom niemieckim i sowieckim co najwyżej do 1940 roku, bo o wdrożeniu i produkowaniu polskich odpowiedników „Panter”, „Tygrysów”, czy T-34 w ogóle nie mogło być mowy. W dodatku Polska, jako sojusznik Niemiec, nie mogłaby liczyć nawet na tak skromne dostawy francusko-brytyjskie, jak te, które realnie do 1939 roku otrzymała. Niemcy zaś sami borykali się z brakami sprzętowymi i swoich sojuszników na serio zaczęli dozbrajać dopiero w drugiej połowie 1944 roku.

 

Dodatkowo dochodzi jeszcze jeden czynnik, czyli kwestia ewentualnego udziału Polski w „endlosung”. Zwolennicy sojuszu z Hitlerem z nieuzasadnionym optymizmem zakładają, że polski rząd nie dopuściłby do tego i żydów – obywateli RP by obronił. W tym akurat aspekcie Polska jednak zasadniczo różniła się od Rumunii. Po pierwsze leżała dużo bliżej Rzeszy, po drugie jej populacja żydowska była znacznie liczniejsza. Zatem tu wypadłoby raczej zastosować analogię z Węgrami, które „swoich” żydów na śmierć wydały. Polska zapewne również aktywnie dopomogłaby w zagładzie. Zapewne ten czy ów minister podałby się do dymisji, może nawet popełniłby samobójstwo, ale dymy nad Birkenau uniosłyby się tak czy owak. Z tym, że tym razem współwina Polski byłaby faktyczna, a nie tylko insynuowana.

 

W momencie wkroczenia wojsk Stalina, Polska próbowałyby pewnie jakoś zmienić front. Ta sztuka udała się Rumunom, ale już położonym bliżej Rzeszy Węgrom nie. A ponieważ terytorium polskie było dla Niemiec znacznie ważniejsze strategicznie niż Rumunii, czy Węgier, zatem i stopień pilnowania przez nich polskich władz byłby dużo większy. Walki na polskich terenach byłyby bardzo zażarte, ocalałe jeszcze resztki Wojska Polskiego stawiałyby Armii Czerwonej heroiczny opór, a stopień zniszczeń i liczba ofiar porównywalne byłyby do faktycznego. Po zakończeniu wojny, granice „rumuńskiego” PRL na wschodzie pokrywałyby się z dzisiejszymi, natomiast na zachodzie pozostałby stan z 1939 roku, co najwyżej z wyjątkiem Gdańska, bo przecież nikt by w żaden sposób nie nagradzał najwierniejszego sojusznika Rzeszy. Obwód Kaliningradzki znów sięgałby pod Mławę. Zatem także i w wariancie „rumuńsko-węgierskim” dzisiejsza Polska przypominałaby nieco tylko powiększone Księstwo Warszawskie, dodatkowo całkowicie bezbronne wobec roszczeń „przedsiębiorstwa holocaust”.

 

  1. Zawarcie sojuszu z Czechosłowacją. Wariant grecko-jugosłowiański

 

Ta opcja, na pierwszy rzut oka, ma wiele zalet. Zawarcie takiego sojuszu w 1938 roku mogło usztywnić stanowisko Benesza na tyle, że odrzuciłby on dyktat monachijski. Potencjał Czechosłowacji był porównywalny z polskim. Armia czechosłowacka była mniej od polskiej liczna, ale lepiej uzbrojona. W 1938 roku siła militarna Niemiec nie była jeszcze na tyle duża, żeby zaryzykować starcie z Czechosłowacją i Polską na raz. Hitler by się cofnął. Niestety nie na długo. Jak już czytelnikom wiadomo, niemiecka gospodarka została już tak zdeformowana przez zbrojenia, że Rzesza, wojnę tak czy owak musiała rozpocząć. W tym celu musiała się wcześniej dogadać ze Stalinem, czyli i w tym wariancie historycznym zostałby zawarty „pakt Ribbentrop – Mołotow”. Niestety nawet połączone potencjały Polski i Czechosłowacji były zbyt małe, aby stawić skuteczny opór choćby tylko samym Niemcom. Tym, bardziej, że koalicja ta nie funkcjonowałaby sprawnie. Powołanie wspólnego dowództwa i integracja obu wojsk, wobec zadawnionych wzajemnych niechęci, wydaje się bardzo mało realne. Zatem „koalicja” oznaczałaby po prostu walkę ze wspólnym wrogiem, którą każdy z koalicjantów toczyłby na własną rękę. Dokładnie taką właśnie wojnę z Niemcami stoczyła w kwietniu 1941 roku „koalicja” grecko-jugosłowiańska. Sojusz ten został przez Rzeszę rozgromiony jeszcze szybciej niż sama Polska w 1939 roku. Co prawda Polska z Czechosłowacją były silniejsze, ale na Bałkanach z kolei warunki terenowe i zaopatrzenia były dla agresora dużo trudniejsze. Znaczną część wykwalifikowanej kadry w czechosłowackich wojskach zmechanizowanych stanowili poza tym Niemcy sudeccy, na których lojalność nie można było liczyć. Dodatkowo, w chwili wystąpienia Stalina, Czechosłowacja bez wątpienia skapitulowałaby przed Niemcami, pozostawiając Polskę samej sobie. Wreszcie odmienna byłaby postawa Francji i Wlk Brytanii. Odrzucenie przez Czechosłowację i Polskę traktatu monachijskiego zostałoby odebrane jako storpedowanie wysiłków „pokojowych” i czystej wody awanturnictwo. Zatem alianci zachodni nadal trzymaliby głowy w piasku i nie zareagowaliby nawet tak niemrawo, jak w historii prawdziwej. O żadnych gwarancjach, czy sojuszach, choćby papierowych, mowy by nie było. Rząd polski zostałby internowany w Rumunii, a rząd emigracyjny po prostu nie mógłby powstać. Niemiecki atak na Zachodzie w roku 1940 potraktowany byłby jako zupełnie odrębna wojna, w której Polska początkowo nie brałaby udziału. Nawet gdyby jesienią 1940 roku powstał w Londynie jakiś „Polski Komitet Narodowy”, to jego wpływy byłyby jeszcze słabsze niż prawdziwego rządu londyńskiego. „Bałkański” PRL zatem, po utracie Kresów Wschodnich otrzymałby być może jakieś terytoria poniemieckie, ale na pewno mniejsze niż faktycznie się to stało. Dostalibyśmy zapewne Warmię i Mazury, Gdańsk, jakieś nabytki na Śląsku (maksymalnie po Opole), być może Piłę. Ale już na pewno nie Szczecin i Wrocław, które zostałyby przy NRD. Zatem także „wariant bałkański” – grecko-jugosłowiański, skończyłby się gorzej niż stan realnie istniejący.

 

Widzimy zatem, że w sytuacji jaką Stalin i Hitler wytworzyli w Europie, po prostu nie było dla Polski dobrego wyjścia. Neutralność była poza zasięgiem, warianty „bałtycki”, „rumuńsko-węgierski”, i „bałkański” były, choć w różnym stopniu, złe. Pozostawała ostatnia opcja, czyli to, co Beck, Rydz i Mościcki faktycznie zrealizowali. Wojna z Niemcami, ale jako sojusznik Wlk Brytanii. Ale żeby do tego doszło, wcześniej trzeba było przejść przez Monachium a Czechosłowacja musiała upaść, bo dopiero to uświadomiło wreszcie Brytyjczykom, że apetyty Hitlera nie znają umiaru, a zawartych umów nie ma on najmniejszego zamiaru dotrzymywać. Politycy sanacyjni popełnili wiele błędów. Na pewno nie kalkulowali w sposób przedstawiony w tym eseju. A jednak podjęli decyzję strategicznie optymalną, czyli najmniej złą z możliwych. Świadczy to o tym, ze mimo całej propagandowej tromtadracji o „Polsce mocarstwowej” całkiem realnie oceniali rzeczywisty potencjał i możliwości Polski w konfrontacji z dwoma socjalistycznymi bandytami. Krytyka sanacyjnej polityki zagranicznej wydaje się zatem zdecydowanie niesprawiedliwa.

27 myśli na temat “Wrześniowe alternatywy

  1. Oj na tym przykladzie widac jednak ze „techniczne”podejscie do historii nie sprawdza sie zupelnie.Tak sobie wyliczajac te rozne wskazniki to mozna by powiedziec ze Aleksander Wielki nigdy nie pobilby Persow a Mongolowie Chinczykow(za duza roznica potencjalow)-liczy sie jednak nie tylko wskaznik sily ale takze miejsce i czas tej sily przylozenia.Ja ksiazke Orlosia posiadam i swietnie sie to czyta ale to nie jest wszystko az tak proste.Wezmy 1939.1.Scenariusz sojuszu ze Stalinem odpada-Stalin jak to pokazala wojna zimowa z Finlandia nie byl gotowy a do tego zupelnie niewiarygodny wiec odpada.2.Sojusze z innymi krajami Europy Srodkowej-tu faktycznie roznica potencjalow jest tak ogromna ze i punkt przylozenia nie pomoze-zgnietliby nas-odpada.3.Sojusz z Hitlerem.Hitler zabezpieczony od wschodu przez Polske z latwizna miazdzy Francje i neutralizuje UK-moglby rzucic tam wieksze sily niz w rzeczywistosci(brak strat w Polsce)i to juz w 1939.Wiadomo ze w UK byly silne sympatie nazistowskie w sferach rzadzacych wiec mozliwy bylby separatystyczny pokoj UK z Hitlerem(ten zreszta tez tego pragnal-nawet w Mein Kampf o tym pisal).Co robi Stalin?-nic bo jest ciagle nie gotowy(tu Orlos ma racje braku infrastruktury tak latwo sie nie przeskoczy).Znaczna czesc Europy Srodkowej olsniona zwyciestwami Hitlera i opuszczona przez UK przechodzi na strone Hitlera-takze Jugoslawia i prawdopodobnie Grecja opuszczone przez Anglikow.Hitler uderza na ZSRR w 1940 lub 1941.Jego pozycje wyjsciowe sa 250 km bardziej na wschod niz w naszej rzeczywistosci wiec jego oddzialy docieraja pod Moskwe w sierpniu kiedy Rosjanie sa jeszcze kompletnie nie gotowi.Rosjanie kontraatakija pod Kijowem i tu mamy punkt kluczowy.W naszej rzeczywistosci Hitler zawrocil swoje wojska spod Moskwy aby zdobyc Kijow a przedewszystkim rozgromic potezne sowieckie armie Timoszenki-tym razem nie musi tego robic bo jego tylow pilnuje armia tylowa-milon Polakow,Wlochow,Rumonow itp(wspartych Niemcami)z tysiacem czolgow i samolotow.Sa slabsi niz armie Timoszenki ale jak pokazala Barbarosa owa przewaga liczebna niewiele Sowietom dawala(nie umieli jej wykorzystac)-tu wlasnie owe milion zolnierzy i pareset czolgow i samolotow zmienia bieg historii.Moskwa pada bo dywizje syberyjskie nie zdazyly przybyc z odsiecza(za malo czasu),Niemcy dobijaja armie Timoszenki.Armia niemiecka zimuje w miastach wiec zima jej nie straszna.Leningrad otoczony nawet wczesniej niz w naszej rzeczywistosi i przez wieksze sily pada w zimie.rowniez w zimie widzac porazki ZSRR proniemieccy Turcy atakuja Kaukaz a Japonczycy Daleki Wschod-wyniki sa mieszane ale wiaza kolejne sily sowieckie.Latem Niemcy z sojusznikami atakuja Kaukaz(z poludnia ida Turcy).W calym ZSRR ludzie widza ze komunizm upada wiec wybuchaja masowe bunty(w tym tazke w armii)ktore wiaza kolejne sily sowieckie.Kadlubowy ZSRR ktory obejmuje juz tylko Zachodnia Syberie i Kazachstan podpisuje pokoj z Niemcami(Stalin chcial to zrobic juz w 1941 zanim padll Kijow wiec zrobily to w 1942 po upadku Moskwy,Leningradu i Stalingradu). ZSRR nie zdazyl ewakuowac wiekszosci fabryk bo Niemcy byli znacznie szybsi niz w naszej rzeczywistosci.Niemcy dominuja na Europa a Rosjanie zepchnieci do Azji cofaja sie ekonomicznie o 50 lat i wybucha tam wojna domowa.Z tego co sie czyta wspomnienia roznych ludzi tak prawdopodobnie chcial widziec to Hitler i dlatego tak nienawidzil Polakow ze mu szyki swoim oporem popsuli.A Polska?-mozemy go zdradzic kiedy najezdza Francje i mamy go z dwoch stron lub pozniej kiedy armie Timoszenki kontratakuja pod Kijowem.W obu przypadkach raczej by nam sie udalo a jesli nawet nie to w najgorszym razie ladujemy w dzisiejszej lini dziejowej(bo nasza zdrada ogromnie oslabia Niemcow wiec Rosjanie i korzystajacy z okazji Anglicy z Amerykanami biora go w dwa ognia i pokonuja).A jesli zdrada by sie powiodla to zostajemy mocarstwem,Oczywscie latwo to mowic z perspektywy czasu wiedzac rzeczy ktorych wowczas nikt nie wiedzial ale byla tala wlasnie mozliwosc-sojusz z Hitlerem a potem zdrada w krytycznym dla niego momencie-tymczasem my „honorowo”wybralismy opcje walki z przeciwnikiem znacznie od nas potezniejszym i zrujnowalismy kraj.

    Polubienie

    1. > Oj na tym przykladzie widac jednak ze> „techniczne”podejscie do historii nie sprawdza sie> zupelnie.Wręcz przeciwnie, sprawdza się bardzo dobrze. :)> mozna> by powiedziec ze Aleksander Wielki nigdy nie pobilby> Persow a Mongolowie Chinczykow(za duza roznica> potencjalow)Potencjał militarny Macedonii i Grecji wcale nie byl mniejszy od perskiego. Żołnierzy mieli mniej, ale dużo lepszej jakości. Zwracam uwage, że Persowie w całej swojej historii przegrali z Grekami wszystkie większe bitwy i zwyciężali tylko tam gdzie mieli absolutnie przytłaczajaca przewagę liczebną (Termopile)Co od Mongołów, to faktycznie, jest to typowy casus „pruski”, przekuwając cały swój potencjał gospodarczy na możliwości militarne, zdołali podbić Chiny, ale tez i imperium mongolskie szybko uległo rozpadowi, sinizacji na wschodzie, i zislamieniu na zachodzie.> 3.Sojusz z Hitlerem.Hitler zabezpieczony od wschodu przez> Polske z latwizna miazdzy Francje i neutralizuje UK-moglby> rzucic tam wieksze sily niz w rzeczywistosci(brak strat w> Polsce)i to juz w 1939.Wiadomo ze w UK byly silne sympatie> nazistowskie w sferach rzadzacych wiec mozliwy bylby> separatystyczny pokoj UK z Hitlerem(ten zreszta tez tego> pragnal-nawet w Mein Kampf o tym pisal).Hitler tego pragnął, ale nie pragnęła tego Wlk Brytania. Po prostu nie mogła pozwolić na zdominowanie przez Niemcy kontynentu i niekontrolowany wzrost ich potęgi. Z tego powodu zaczęla się I wojna światowa, z dokładnie tego samego powodu zaczęła się i druga. Pokój między NIemcami i Wlk Brytanią był możliwy tylko pod warunkiem, że Niemcy wyrzekłyby się prób zdominowania Europy, co z punktu widzenia Hitlera, było niemożliwe.> Hitler uderza na ZSRR w 1940 lub 1941.Nie uderzyłby mając wojnę z Wlk Brytanią na karku (a miałby zawsze, tak czy owak), chyba tylko prewencyjnie, tak jak faktycznie się to stało. I skończyłoby się to dokładnie tak samojak w rzeczywistości. Armia niemiecka nie była przygotowana do walk w Rosji. Nie miała nie tylko odpowiedniego sprzetu (pierwsze czołgi na rosyjskie stepy pojawiły się dopiero w 1943 roku), nie miała paliw ani smarów, nie miała nawet …ciepłych gaci.> W naszej rzeczywistosci Hitler zawrocil swoje> wojska spod Moskwy aby zdobyc Kijow a przedewszystkim> rozgromic potezne sowieckie armie Timoszenki-tym razem nie> musi tego robic bo jego tylow pilnuje armia tylowa-milon> Polakow,Wlochow,Rumonow itp(wspartych Niemcami)z tysiacem> czolgow i samolotow.Sa slabsi niz armie Timoszenki ale jak> pokazala Barbarosa owa przewaga liczebna niewiele Sowietom> dawala(nie umieli jej wykorzystac)-tu wlasnie owe milion> zolnierzy i pareset czolgow i samolotow zmienia bieg> historii.Interesujaca koncepcja. Ale czy pozwoliłoby to Niemcom na zdobycie Moskwy? W takim razie byłby zrealizowany scenariusz „tysiacletniej Rzeszy” z ksiązki Orłowskiego. :)Ale ja jestem raczej sceptyczny. Wojska polskie biorące udział w operacji „Barbarossa” byłyby za mało mobilne jak na potrzeby prowadzenia złożonych operacji na tym terenie działań wojennych. Ograniczałaby je tak, czy owak, prędkosć marszu piechura.> byla tala> wlasnie mozliwosc-sojusz z Hitlerem a potem zdrada w> krytycznym dla niego momenciePod warunkiem,że taka zdrada by się udała. Rumunom się udało, ale już Węgrom nie. Zresztą i tak oba kraje wpadły w łapy Stalina, podobnie jak Polska.

      Polubienie

  2. Nie chodzi o to ze ja nie podziwiam sposobu myslenia Orlowskiego bo w naukach spolecznych brakuje takiego scislego podejscia a przedstawione przez niego wskazniki,wyliczenia i scenariusze naprawde daja do myslenia.Chodzi mi o to ze takie podejscie(myslenie tylko w kategoriach wskaznikow)jednak nie jest w stanie wielu scenariuszy przewidziec bo wydaja sie zbyt nieprawdopodobne i niewyliczalne(Aleksander,Czyngis Chan itp).Latwo zreszta zauwazyc ze mowimy tu najczesciej o scenariuszach w ktorych decydowal geniusz ludzki lub nietypowe zjawiska pogodowe lub w ktorych zmienimy bardzo wiele zmiennych.Sojusz Polski z Hitlerem biorac pod uwage ze wskazniki walczacych stron by sie nieco wyrownaly oraz ze Hitler potrafil nawet tych ograniczonych sil uzywac calkiem sprawnie(wiedzial ze tak powiem gdzie i kiedy przylozyc sile i jak rozproszyc sile przeciwnikow)zdrowo by namieszal.Nastapila by zmiana tak wielu zmiennych(czas,miejsce i sila walczacych stron)ze wszystko zalezaloby od trudno wyliczalnych matematycznie decyzji elit rzadzacych(zdradzic Hitlera czy nie oraz kiedy?)-tego sie nie wyliczy to tylko psychologia i socjologia moga probowac zgadywac i sadze iz moj scenariusz patrzac z tego punktu widzenia jest bardziej prawdopodobny.Owe wyliczenia i wskazniki sa bezwzglednie potrzebne(ich brak to slabosc wspolczesnych nauk historycznych)ale to tylko dodatek.P.S.Ale ciekawe to jest piekielnie-ksiazka sie zaczytywalem po nocy i nawet swoje scenariusze do innych wydarzen historycznych tworzylem(i tak trafilem na wspomniane ograniczenia-zreszta to dosc pocieszajace bo to znaczy ze jednostka jednak cos znaczy i ze NIE JESTESMY tylko niewolnikami trendow ekonomicznych i politycznych-nasze decyzje moga ZMIENIAC swiat).

    Polubienie

  3. swietny tekst i znakomita analiza, co prawda wydaje mi się, ze można jeszcze pogdybać nad wariantem rumuńsko – węgierskim, w kontekście wojny na zachodzie i możliwości zajęcia wielkiej brytanii, ale tak na prawdę skończyłoby sie tak jak zostało to tu napisane. III Rzesza musiała polec w wojnie na wszystkich frontach a my razem z nią

    Polubienie

    1. O zaolziu napisałem osobny esejhttp://pilaster.blog.onet.pl/Po-co-komu-Zaolzie,2,ID359537522,DA2009-01-18,nSkoro sojusz z Czechosłowacja długofalowo nic nam nie dawał, nalezało poświęcić ten kraj, aby przekonać Wlk Brytanię, że Hitler nie ma najmniejszego zamiaru dotrzymywac jakichkolwiek umów.A zajęcie Zaolzia uniemożliwiało Niemcom przerzucenie większych sił militarnych do Słowacji i ich zaopatrywanie.

      Polubienie

  4. Opcja pierwsza – bez szans na realizację.Opcja druga:- Linia Curzona + Lwów, może nawet Kowel i Łuck – zgoda- Powstanie Białorusi jako państwa-guberni (niemiecka polityka wschodnia) – naturalne nastepstwo- Wojna z UK – udział Polski jeśli by był, przypuszczam że ograniczyłby się do lotnictwa i okrętów podwodnych, podobnie jak włochów z podobnym skutkiem – mało kto wie, że włoskie samoloty bombardowały Anglię, a włoskie okręty podwodne walczyły na atlantyku (z mizernym skutkiem), a zapotrzebowanie na załogi Ubotów było do końca wojny- Brakuje mi w tym eseju kwestii odciązenia Niemców w pilnowaniu dróg zaopatrzenia, oraz pewnej pomocy przy tworzeniu struktur państwa Białoruskiego – szczególnie, iż autor pomija fakt, że pod koniec 1941 niemieckie dywizje piechoty były tak wykrwawione, iż zreorganizowano je poprzez zredukowanie trzecich batalionów w pułkach- Słabe uzbrojenie w konfrontacji z sowietem – i tak i nie – do agresji w 1941 dywizje byłby doposażane (patrz włosi i rumuni)zdobytą na francuzach broń dokupionoby od niemców (artleria ciężka oraz samoloty myśliwskie) – zgadzam się, że armia byłaby 500-700 tys w pierwszej fazie wojny, czyli około 50% wszystkich sił (podobnie jak rumuni), powstałby korpus szybki (tak jak u węgrów) lecz silniejszy, oraz 2 – 3 armie. Słabą stroną polskiej armii byłaby mobilność, tu zgoda, ale sowieci i niemcy też w dywizjach piechoty nie mieli przesadnie wiele samochodów. Poza tym tak jak wszystkie armie w Rosji dozbrajałyby się na przeciwniku- Co do zmiany wyniku konfliktu – może udałoby się zająć dzięki tym trzem nowym armiom Moskwę, albo przynajmniej ją okrążyć – co do reszty zgoda, finalnie i tak sowieci by wygrali- Co do zmiany frontu – chyba realizowany byłby wariant węgierski, czyli walki do końca- Co do granic powojennych – zgodaOpcja trzecia:- wspólne dowódzctwo byłoby naturalną koleją rzeczy, nie ma mozliwości by nie powstało(taka jest już zasada w armii) – analogia do Grecji i Jugosławi jest mało trafiona, gdyż te dwa państwa nie miały specjalnie wiele czasu by taką strukturę wypracować. Poza tym czesi mieli o wiele więcej jednostek szybkich, przez co można by sobie wyobrazić, iż mogłaby zaistnieć swego rodzaju wymiana – nasze dywizje górskie, za ekwiwalent mobilny bardziej przydatny na równinach. Nasi generałowie byli świadomi mobilnej słabości armii- Odrzucenie przez Czechosłowację i Polskę traktatu monachijskiego zostałoby odebrane jako storpedowanie wysiłków „pokojowych” i czystej wody awanturnictwo – no nie do końca, Francja była sojusznikiem Polski, Czechosłowacji i Rumunii i nie była zainteresowana przegraną tych krajów, podobnie Wieka Brytania – co za tym idzie, była by pomoc w uzbrojeniu, doradcach, a może i „niemrawym wystąpieniu na zachodzie”- osobną kwestia pozostaje skuteczność obrony – tutaj boję się, że nie można by było ostatecznie sprostać Wermachtowi, lecz kampania byłaby zdecydowanie dłuższa i bardziej krwawa dla obu stron konfliktu- co do ostatecznego wyniku – to zależy jak byśmy potraktowali Rosjan – boję się, że jednak masz racjeps: jeszcze jeden aspekt przy okazji – straty w infrastrukturze na ziemiach polskich były w głównej mierze efektem walk Rosjan z Niemcami plus Powstanie Warszawskie – straty we wrześniu 39 były niewielkie, gdyż Polskie Wojsko nie broniło miast (oprócz Warszawy i Lwowa)

    Polubienie

    1. > Opcja pierwsza – bez szans na realizację.Zgoda, że była ona najmniej prawdopodobna, jednak jakieś niewielkie szanse miała. Tylko w tym przypadku, gdyby Niemcy oddali całą Polskę Stalinowi, tak jak oddali Litwę, Łotwę i Estonię.Omówiłem ją dla porządku, oraz także dlatego, ze była ona lansowana przez „politykę historyczną” PRLu jako optymalna i gdzieś tam u niektórych się jeszcze kołacze. :)> Opcja druga:Można spierać się co do szczegółów, zresztą widzę, że nawet tutaj jesteśmy generalnie zgodni, ale rezultat finałowy byłby taki sam. Klęska Rzeszy i wraz z nią i Polski.Większość autorów zajmujących się tym zagadnieniem, zwłaszcza zwolennicy Wieczorkiewicza, po prostu zdecydowanie przecenia potencjał Polski, a co za tym idzie jej znaczenie w II wojnie św. Polska moglaby zaważyć na szali tylko w przypadku, gdyby te szale były mniej wiecej wyrównane, a tak nie było. Klęska Niemiec była już przesądzona w sierpniu 1939 roku, co niektórzy już wtedy widzieli. Klęska ta nastąpiłaby niezależnie od decyzji polskich, zatem lepiej było jednak grać po stronie wrogów Rzeszy, niż przyłączać się do z góry przegranej sprawy. :)> Opcja trzecia:> – wspólne dowódzctwo byłoby naturalną koleją rzeczy, nie> ma mozliwości by nie powstałoHm… A kiedy powstało wspólne dowództwo niemiecko-włoskie (w rejonie śródziemnomorskim)? Czy nie wtedy dopiero, kiedy Włosi dostali potężne lanie od Anglików na przełomie 1940/1941?To że coś jest w oczywisty spośób niezbędne i korzystne, nie oznacza od razu, że to coś powstanie z „automatu”. Zwłaszcza cos takiego, jak wspólne dowództwo polsko-czechoslowackie.Czy można sobie wyobrazić oficerów sanacyjnej armii, wychowanych w patriotyzmie na granicy fanatyzmu i przekonanych o „wielkomocarstwowej” pozycji Polski, którzy chętnie by poszli pod komendę jakiś tam tchórzliwych pepików i wojaków Szwejków? W drugą stronę działały przecież tez takie same opory.> , Francja była> sojusznikiem Polski, Czechosłowacji i Rumunii i nie była> zainteresowana przegraną tych krajów, podobnie Wieka> Brytania – co za tym idzie, była by pomoc w> uzbrojeniu, doradcach, a może i „niemrawym> wystąpieniu na zachodzie”Niestety. Storpedowanie traktatu monachijskiego spowodowałoby, że żądania Niemiec nadal byłyby uważane za całkowicie uzasadnione, a niemiecką ludność Sudetów i Gdańska, za podlegajacą nieznośnej opresji. Za wybuch wojny winą obarczono by, początkowo przynajmniej, właśnie Polskę i Czechosłowację. Francja i Wlk Brytania ocknęłyby się dopiero po całkowitym rozgromieniu sojuszu polsko-czechoslowackiego, okupacji terenów obu krajów i rozerwaniu ich na strzępy między Rzeszę, ZSRR i Węgry.Tylko ze wtedy już by dla nas było za późno.> straty w> infrastrukturze na ziemiach polskich były w głównej mierze> efektem walk Rosjan z Niemcami plus Powstanie Warszawskie> – straty we wrześniu 39 były niewielkie, gdyż> Polskie Wojsko nie broniło miast (oprócz Warszawy i Lwowa)Ale w 1944/1945 by broniło się przed Sowietami niezwykle zażarcie, a i Niemcy woleliby dewastować terytorium sojusznika, niż własne. Skala zniszczeń byłaby porównywalna.

      Polubienie

      1. Wspólne dowódzctwo powstało w momencie kiedy pojawiło się wspólne planowanie obu armii – czyli w momencie, gdy pojaiły się siły niemieckie na tym teatrze działań wojennych.Gdy porównujemy Polskę i Czechosłowację, to porównujemy kraje, które miałyby wspólnie walczyć z Niemcami i w swej „geograficznej masie” stanowią pewnego rodzaju bryłę – więc wspólne planowanie poprzez utworzenie komórki koordynacyjnej byłoby czymś naturalnym – przypominam, że dolny śląsk był w granicach rzeszy przed wojną, a stanowił on naturalną strefę operacji dla obu stron konfliktu.Co do dowodzenia przez Pepików i ewentualnej nadrzędności dowódczej nad hipotetycznym korpusem polskim w Czechach – cóż, może jakieś emocjonalne opory by były, ale emocje są marginesem, przy sprawnie działającym systemie. W przypadku zwycięstwa, wszyscy byliby jego ojcami.Popatrz na niemiecką 4 Dywizje Lekką w kampani wrześniowej – ta dywizja praktycznie zawaliła cały południowy front polski, mimo stosunkowo małego potencjału bojowego – nikt nie pamięta, że była to dywizja austriacka – gdyby czesi mieli tak wyszkolone dywizje szybkie (a mieli chyba cztery wogóle), to nikt z naszych ówczesnych wodzów nigdy nie podważałby ani komendy, ani jej zasadności.A teraz zmieniając nieco temat – mam dla Ciebie pomysł na kolejną analizę – położenie geograficzne kraju, na przestrzeni wieków – dobrodziejstwo czy przekleństwo. Kraje dobierz sobie dowolnie – wybór i tak jest ograniczony, gdy chce się do tematu podejśc kompleksowo …:)

        Polubienie

        1. > Gdy porównujemy Polskę i Czechosłowację, to porównujemy> kraje, które miałyby wspólnie walczyć z Niemcami i w swej> „geograficznej masie” stanowią pewnego rodzaju bryłę -> więc wspólne planowanie poprzez utworzenie komórki> koordynacyjnej byłoby czymś naturalnym – przypominam, że> dolny śląsk był w granicach rzeszy przed wojną, a stanowił> on naturalną strefę operacji dla obu stron konfliktu.No cóż, Grecja i Jugosławia też stanowiły taką „bryłę” i co? Jakaś tam koordynacja była (atak wojsk jugosłowiańskich na Albanię), ale wspólnego dowództwa – nie. Zresztą i wspólnego dowództwa niemiecko-włoskiego nie było do końca 1940 roku. Powiedzmy jednak, że udało się przezwyciężyć opory i taką komórkę powołać. Po pierwsze i tak pojawiałyby się tarcia wewnątrz niej, a po drugie nawet ze wspólnym dowództwem, Polska z Czechosłowacją i tak nie miała szans na powstrzymanie Niemiec w dłuższej perspektywie, bez pomocy Francji i Wlk Brytanii. A takiej pomocy w tej wersji by nie było, nawet symbolicznej.> A teraz zmieniając nieco temat – mam dla Ciebie pomysł na> kolejną analizę – położenie geograficzne kraju, na> przestrzeni wieków – dobrodziejstwo czy przekleństwo.> Kraje dobierz sobie dowolnie – wybór i tak jest> ograniczony, gdy chce się do tematu podejśc kompleksowo> …> :)Alez po cóż mam to robić, skoro już ktoś zrobił to znakomicie za mnie. :)Konkretnie Jared Diamond w „Strzelbach, zarazkach i maszynach”

          Polubienie

          1. Dowódca jest jeden drogi redaktorze. Armia jest instytcją feudalną. Tarcia są między politykami – to nie ta branża. ten kto nie był w armii nie bardzo będzie w stanie pojąć ten typ zarządzania (nazywa się to dowodzeniem).Co do Grecji i Jugosławii – niezbyt trafny przykład z uwagi na czas trwania działań bojowych, ale nawet sam zauważyeś że pojawiły się początki koordynacji działań.Co do przywołanego tytułu – jeszcze nie czytałem.

            Polubienie

          2. > Dowódca jest jeden drogi redaktorze. Armia jest instytcją> feudalną. Tarcia są między politykami – to nie ta branża.Oj, drogi kolego kierowniku, chyba nie chcecie mi wmówić, że na wojnach nigdy nie dochodziło sytuacji, w których jeden oficer starał się storpedować koncepcje drugiego? Tak bylo, nawet w armiach, w których za podpadnięcie zwierzchnikom rozstrzeliwano na miejscu. Tym bardziej w takim nieskładnym i niezgranym wojsku jak polsko-czechoslowackie.> ten kto nie był w armii nie bardzo będzie w stanie pojąć> ten typ zarządzania (nazywa się to dowodzeniem).> Co do Grecji i Jugosławii – niezbyt trafny przykład z> uwagi na czas trwania działań bojowych, ale nawet sam> zauważyeś że pojawiły się początki koordynacji działań.I tak nic to nie pomogło. Polska z Czechosłowacją tez by nie dały rady.> Co do przywołanego tytułu – jeszcze nie czytałem.

            Polubienie

          3. Oczywiście że patologie się zdarzają – sam pisałeś o procentach ludzi z odchyleniami w społeczeństwie. Są teorie, mówiące o tym, że gdyby Guderian dostawał jednoznaczne i nie sprzeczne ze sobą rozkazy, to by zamknął Moskwę w kotle.Dotylamy tu bardzo złożonego tematu „leadershipu” – a to temat nieco poboczny do przedmiotu dyskusji.Co do ogólnej koncepcji, to przecież zgodziłem się, iż armia niemiecka w latach 39-42 była „maszyną” tak sprawną, iż była nie do zatrzymania przez żadną armię na świecie w tych latach.Musiały wyginąć jej najlepsze kadry, musieli alianci zdobyć przewagę w uzbrojeniu, a przede wszystkim w MOBILNOŚCI wojsk, by armię tą na początku zatrzymać, a potem wykrwawić w wojnie na wyniszczenie, by przejść do zakończonych sukcesami operacji. Przy czym trzecia faza szła razem z podniesieniem sprawności dowodzenia u aliantów.Działanie Armii Czerwonej w 44 roku doprowadzało do sytuacji, w której sprawnie dowodzone jednostki zadawały większe straty Niemcom niż same ponosiły – coś co w 41czy 42 roku było nie do pomyślenia. Szczególnie gdy się pamięta, iż niemiecka piechota na własnych nogach potrafiła w 41 roku okrążyć korpusy zmechanizowane sowietów.Ale chyba odbiegliśmy już zbytnio od tematu …:)

            Polubienie

  5. A może gdyby Francja nie dała się podbić Hitlerowi mielibyśmy szansę? Gdyby tak Hitler nie posłuchał swoich dowódców i uderzył na Zachód już pod koniec ’39 r. zapewne utknąłby gdzieś nad Mozą. Rozpoczełaby się wojna pozycyjna, w pewnym momencie alianci ruszyliby do przodu i zgnietli Trzecią Rzeszę. A my odzyskalibyśmy niepodległość.

    Polubienie

    1. Wtedy Stalin wbiłby Niemcom nóż w plecy już w 1940 roku i zajął przynajmniej wschodnią Europę z Polską i częścią Niemiec. Skończyłoby się tak jak i w naszej historii., tylko zniszczenia byłyby mniejsze.

      Polubienie

  6. >>Skończyłoby się tak jak i w naszej historii., tylko zniszczenia byłyby mniejsze.<<I 6 milionów naszych obywateli nie poszło by do piachu. Ciekawe co potem stałoby się z naszymi Żydami? Wyemigrowali by czy zasymilowali się? Swoją drogą DDT podsunął mi do głowy inny pomysł: co by było gdyby Czechosłowacja odrzuciła roszczenia Hitlera i stanęła do walki? Zapewne zostałaby zmiażdżona, a w następnym roku Adolf ruszyłby na Zachód, ale z racji gorszego przygotowania i braku dostaw z ZSRR utknąłby. A my spokojnie obserwowalibyśmy potem jatke na Zachodzie neutralni i nieokupowani.

    Polubienie

    1. > Ciekawe co potem stałoby się z naszymi Żydami?> Wyemigrowali by czy zasymilowali się? To ciekawa kwestia, zwłaszcza że wtedy najprawdopodobniej nie powstałby Izrael, ewentualnie powstałby później i w innych granicach. Brytyjczycy rządziliby Palestyną znacznie dłużej, a byli oni imigracji żydowskiej niechętni.Prawdę mówiąc – nie wiem. Znaczna częśc żydów zapewne by została w Polsce i z czasem by sie zasymilowała.> co by było gdyby> Czechosłowacja odrzuciła roszczenia Hitlera i stanęła do> walki? Samotnie? To nie wchodziło w grę. Czechosłowacja mogła stawić czoła Hitlerowi wyłącznie w sojuszu. Z Francją i Wlk Brytanią – te się wypięły, lub z Polską – nie zaproponowała.Polska, leżąc pomiędzy Hitlerem i Stalinem nie mogła zachować neutralności, a przynajmniej nie na długo. Najdłuzej do 1940 roku.

      Polubienie

  7. A może w takim razie zmienić coś w dalszej przeszłości. Naprzykład: w Rosji nie dochodzi do rewolucji październikowej. W efekcie powstaje mniejsze i tylko częściowo niezależne państwo polskie, ale dzięki rosyjskiej protekcji trwale zabezpieczne przed Niemcami. Rynki wschodnie są nadal otwarte co stwarza nam perspektywy szybkiego rozwoju. I nigdy nie powstaje PRL. Słowem zrealizowana zostaje koncepcja Dmowskiego i I wojna światowa jest ostatnią w naszych dziejach. Czy taki obrót spraw był możliwy?

    Polubienie

    1. Wariant, że Rosja wygrywa I wojnę światową i razem z USA, WLk Brytanią i Francją dyktuje pokój w Wersalu jest mało prawdopodobny. Armia rosyjska była słabsza nie tylko od armii niemieckiej, ale także od Austro-węgierskiej, a przynajmniej miała nieporównanie mniejsze od nich rezerwy. (patrząc na liczbę ludności wydaje się paradoksalne, ale sama liczba ludzi w nowoczesnej wojnie to za mało.) Zatem Rosja wojnę z Niemcami i Austro-Węgrami musiała przegrać. W końcu przegrała nawet z dużo słabszą wtedy Japonią. A jak klęska to i rewolucja.

      Polubienie

  8. Ale tu nie o militarny sukces chodzi, tylko o to żeby Rosja dotrwała do końca wojny jako członek Ententy i nie uległa bolszewizacji. Słowem: gdyby Kiereński zawczasu aresztował Lenina i resztę bolszewickiej wierchuszki, nie dopuszczając czerwonych do władzy i utrzymał Rosję w koalicji to byłby w Wersalu. Zresztą taki obrót spraw to nie jedyna możliwość. Naprzykład: alianci mogli zdobyć płw. Gallipoli, eliminując tym samym Turcję z wojny i zarazem zniechęcając Bułgarię do państw centralnych. To uratowałoby Serbię i Rumunię przed austriackim podbojem i zarazem szybciej pogrążyło państwa centralne. Albo: USA mogły przystąpić do wojny już po zatopieniu Lusitanii.

    Polubienie

    1. Rosję mogła uratować tylko przyśpieszona klęska państw centralnych. Powiedzmy nie w roku 1918, tylko najpóżniej do końca 1916. Tylko nawet, gdyby Rosja dotrwala i powiedzmy przyłączyła nawet Galicję i Armenię (na więcej i na tak nie miała szans) to i tak wszystkie problemy ustrojowe Rosji by pozostały i eksplodowałyby przy kolejnej okazji. Jakieś krwawe przesilenie było nieuchronne.

      Polubienie

  9. „1.Zawarcie sojuszu z ZSRR. Wariant bałtycki

    Ta opcja była lansowana przez politykę historyczną PRLu, jako najbardziej atrakcyjna. Polska w sojuszu z ZSRR, miałaby uderzyć na faszystowskiego gada w jego gnieździe i wygnieść zarazę, przyłączając do siebie stare piastowskie ziemie nad Odrą Nysą i Bałtykiem, oraz wprowadzając ustrój sprawiedliwości społecznej. Konsekwencją miałby być stan, jaki władze PRL uznawały za ukoronowanie polskich dziejów, czyli właśnie przesunięty na zachód PRL, tyle, że bez zniszczeń wojennych i okupacyjnych.

    Były to oczywiście czyste fantasmagorie. Tą drogą poszły, zresztą niedobrowolnie, Litwa, Łotwa i Estonia. Skończyło się to aneksją, sowietyzacją, wyniszczeniem elit narodowych w tych krajach, oraz samych krajów. Dlaczego miałoby się to inaczej skończyć w naszym przypadku? Jedyną różnicą byłaby konieczność dogadania się Stalina z Hitlerem przed wchłonięciem Polski. Zatem tak czy owak zostałby zawarty jakiś pakt „Ribbentrop-Mołotow”, z tym, że linia podziału przebiegałaby bardziej na zachód niż w historii rzeczywistej, zapewne wzdłuż granic z 1914 roku.”

    Niby dlaczego Stalin miałby się czymkolwiek dzielić? Połączone siły Polski, Wlk. Brytanii, Francji i ZSRR były o wiele większe niż niemieckie.

    Polubienie

    1. Owszem, w 1941 planował zaatakować Niemców, ale Hitler go uprzedził. Zresztą ten plan był przecież jedynym powodem wybuchu wojny radziecko – niemieckiej.

      Polubienie

Dodaj komentarz