Powstanie, upadek i odrodzenie Białej Rasy, czyli o tym, jak nie doszło do specjacji. I jak do niej dojdzie.

Różnica miedzy lewicą a prawicą jest, wbrew wielu opiniom na ten temat, naprawdę bardzo prosta. Prawica widzi człowieka jako autonomiczną jednostkę  ze swoimi własnymi zapatrywaniami i interesami, lewica zaś wyłącznie jako część jakiegoś kolektywu. I ten właśnie kolektyw i jego mniemane potrzeby się tylko liczą, a jednostka, wiadomo, jest bzdurą i niczym. Lewicowi humaniści różnią się od siebie wyłącznie sposobem w jaki owe kolektywy wydzielają i jakie poglądy i interesy danemu kolektywowi przypisują. Przy okazji negują zaś istnienie kolektywów wykreowanych przez socjalistyczną konkurencję. Socjaliści, nazwijmy ich, „gejowscy”, kolektywy wydzielają na podstawie upodobań seksualnych, poziomu zarobków i rodzaju wykonywanej pracy, bądź jej braku. Z kolei dla socjalistów narodowych, jak sama nazwa wskazuje, liczy się przynależność do „narodu” czyli realnie używany w komunikacji język, wyznanie, a w skrajnej postaci także tzw „rasa” o której zaraz powiemy szerzej. O ile bowiem nacjonalizm, czy symetrycznie „geizm” można rozpatrywać jako wyższe stadia socjalizmu, o tyle rasizm jest tu socjalizmu stadium najwyższym i miejscem, gdzie, jak się przekonamy, powtórnie spotykają się skłóceni humaniści, by właśnie na tym gruncie mówić jednym głosem.

Czym z biologicznego punktu widzenia jest rasa? Otóż rasa, zwana też podgatunkiem, jest wydzieloną z jakiegoś gatunku populacją. Populacja ta, aby mogła do miana rasy pretendować, musi spełniać dwa warunki. Po pierwsze musi być kladem, czyli pochodzić od wspólnego przodka, i składać się z osobników bliżej spokrewnionych ze sobą nawzajem, niż z jakimkolwiek osobnikiem z zewnątrz rasy. Po drugie, rasa powinna się charakteryzować sobie tylko właściwym zestawem cech, który to zestaw posiadają wszystkie osobniki danej rasy,  i nikt do rasy nie należący.

Jednakowoż, rasa pozostaje częścią gatunku, z którego się wywodzi, to znaczy, że mieszańce międzyrasowe nie mogą mieć obniżonego dostosowania w stosunku do którejkolwiek z populacji – ras rodzicielskich.

W dalszej części eseju będzie autor nazywał proces powstawania ras „specjacją”, należy jednak pamiętać, że ściśle ta nazwa odnosi się tylko do powstawania gatunków. Taka terminologia jest jednak po części uzasadniona, bo powstanie rasy – podgatunku, jest pierwszym krokiem do „pełnej” specjacji, czyli wyodrębnienia się nowego gatunku właśnie. W jaki więc sposób rasy powstają, czyli jak dochodzi do specjacji? Niezbędna jest do tego izolacja rozrodcza między subpopulacjami danego gatunku. Takie izolowane populacje żyjące w  nieco odmiennych warunkach, poddane są też nieco innej presji doboru. Nawet jednak gdy środowiska ich bytowania są absolutnie identyczne, to i tak istnienie dryfu genetycznego gwarantuje, że różnice między subpopulacjami się pojawią i będą narastać, aż do powstania nowej rasy, a potem i gatunku włącznie. Taka izolacja rozrodcza może być natury geograficznej, przestrzennej, kiedy oddzielne populacje są od siebie odseparowane fizycznie, jak ryby w różnych jeziorach, czy ssaki lądowe na różnych wyspach. Mówimy wtedy o specjacji allopatrycznej. Jednak izolacja może mieć także charakter behawioralny, kiedy dwie populacje tego samego gatunku, współdzielą ten sam teren, ale np. mają pory godowe w innych okresach roku, albo mają odmienne preferencje co do partnerów seksualnych, albo prowadzą odmienny tryb życia, odpowiednio dzienny i nocny, etc. Wtedy dochodzi do specjacji sympatrycznej. To, czy doprowadzi tak sytuacja do powstania rasy a potem gatunku, zależy od skuteczności izolacji rozrodczej, która przecież rzadko kiedy może być całkowicie szczelna, a nawet bardzo mały przepływ genów, jak się jeszcze o tym przekonamy, może specjację skutecznie zastopować.

Istnienie ras najłatwiej zobrazować na dobrze wszystkim znanym przykładzie ras psów. Psie populacje spełniają oba wymienione warunki, zatem zgodnie z definicją, są one rasami. Psie rasy mają swój charakterystyczny tylko dla siebie zestaw cech, szczegółowo przez znawców kynologii opisywanych, oraz są izolowane rozrodczo. Izolowane sympatrycznie, bo do dozwolonych przez kynologię kojarzeń dopuszczane są tylko psy rodowodowe. Mezalianse międzyrasowe oczywiście się zdarzają, ale potomstwo takich związków nie jest uznawane za część rasy i jako takie nie jest dopuszczane do rozmnażania „rodowodowego”, czyli z kynologicznego punktu widzenia znika z horyzontu. Jednocześnie jednak, takie mieszane kundle nie mają obniżonego dostosowania względem rodziców, żyją i rozmnażają się tak samo dobrze, jak ich „rodowodowi” kuzyni, zatem rasy psów nie są jeszcze odrębnymi gatunkami. Warto przy tym zauważyć, co będzie istotne, kiedy dojdziemy do rozważań nad rasami ludzkimi, że do cech, które wyróżniają dane psie rasy, w zasadzie, z nielicznymi jak dalmatyńczyki, wyjątkami, nie zalicza się umaszczenia, czyli koloru sierści. Psy różnych ras, mogą mieć ten sam kolor, np. podpalany, biały, czy rudy, a psy tej samej rasy – umaszczenia najzupełniej różne. To samo, w jeszcze większym stopniu, dotyczy ras końskich. Rasy koni są bardzo zróżnicowane, różniące się nawet ilością kręgów w kręgosłupie, ale nie ma wśród nich rasy siwej, kasztanowej, czy karej.

A jak to jest u ludzi? Istnieje przekonanie, które podziela również niżej podpisany, że albo jakieś zjawisko, czyli w naszym przypadku istnienie ras, da się opisać w sposób ścisły, ilościowy, za pomocą odpowiedniego modelu matematycznego, albo nie da się go opisać wcale. Badania antropologiczne przeprowadzane jeszcze w XIX wieku, czyli w czasach, kiedy biologia i antropologia nie były jeszcze, parafrazując Ernesta Rutheforda, nauką a tylko filatelistyką, doprowadziły do wyodrębnienia kilku ludzkich ras. Było to zgodne z ówczesną modą, która w każdym nieledwie osobniku kazała się dopatrywać osobnego taksonu. Takich goryli przykładowo wyróżniano wtedy pięć gatunków. Zadziwiające jest, jak bardzo ówczesne pojęcia zapadły w świadomość masową i jak bardzo, mimo ewidentnie od początku podejrzanych kryteriów tego podziału, przekonanie że istnieje rasa „biała, czarna i żółta” okazały się trwałe.

Tymczasem dopiero co wspomniany przykład koni, czy psów, wskazywałby na ostrożność w klasyfikowaniu ras li tylko na podstawie właściwie jednej tylko cechy, a do tego, jeżeli tą cechą miałby być kolor skóry. Na szczęście dzisiaj nauka dysponuje już, zarówno teoretycznymi, jak i praktycznymi, narzędziami, które, w przeciwieństwie do XIX wiecznych subiektywnych zgadywanek, mogą zagadnienie rozstrzygnąć w sposób mierzalny i obiektywny.

Miarą zróżnicowania genetycznego między populacjami jest tzw. statystyka Wrighta, zwana też współczynnikiem wsobności o oznaczana najczęściej jak Fst, którą dalej będziemy opisywać po prostu jako F Może ona osiągać wartości od zera, co oznacza stuprocentową zgodność, do 1, kiedy w badanych populacjach utrwalone są różne allele. Wartość F można, dzięki rozwojowi genetyki molekularnej zmierzyć dzisiaj w sposób ścisły. Takie badanie wykonane dla ludzkich populacji wykazały, że największa zmierzona odległość genetyczna między nimi nie przekracza 7%. To znaczy, że za co najmniej 93% genetycznej zmienności odpowiada zmienność wewnątrzpopulacyjna, a tylko za maksimum 7%, zmienność między populacjami. Pamiętamy jeszcze definicję rasy? To, że różnice wewnątrzrasowe muszą być mniejsze niż różnice pomiędzy rasami? Czyli żeby wyróżnić odrębną rasę jej F powinien być większy niż 50%? Tak samo więc, jak nowsze odkrycia zredukowały liczbę gatunków goryli do dwóch, tak samo zredukowały liczbę ludzkich ras do …jednej. Dlaczego jednak tych innych ras nie ma? Dlaczego ich specjacja nie nastąpiła? Oczywiście dlatego, że w przeciwieństwie do psów, czy koni, ludzie nigdy nie byli izolowani rozrodczo. Tempo przepływu genów w ludzkich populacjach można w prosty sposób oszacować znając realny współczynnik F. Odpowiedni model wygląda następująco:

F = 1/(1+4*N*m)

Gdzie N oznacza liczbę osobników (dokładniej liczbę rozmnażających się osobników) w danej populacji, a m jest tzw. współczynnikiem migracji. Iloczyn N*m ma zatem bardzo prostą interpretację biologiczną, będąc po prostu liczbą rozmnażających się osobników, jaka w każdym pokoleniu musi przeniknąć z jednej populacji do drugiej, aby zachować istniejący poziom F i nie dopuścić do specjacji. Wiedząc, że F = 0,07, możemy obliczyć, że N*m powinno wynosić około 3,3, czyli, aby utrzymać istniejący niski poziom zmienności, należy oczekiwać, że w każdym pokoleniu około 3-4 osobników będzie zmieniać swoja populację. Nie jest to zatem warunek zbyt wyśrubowany. Żeby zaś dać szansę specjacji, taka migracja powinna zaś być niższa niż 0,25, czyli co najwyżej jeden osobnik na cztery pokolenia mógłby przejść z jednej populacji do drugiej. Więcej zatem, niż jedna, ludzkich ras nie ma, bo być nie może.

Czy aby na pewno? Powyższe rozumowanie oparto o badania (przytaczam je za Hartlem i Clarkiem „Podstawy genetyki populacyjnej”), przeprowadzone dość wyrywkowo. Nie da się jak na razie wykluczyć, że gdzieś istnieje jakaś niezidentyfikowana do tej pory pod tym kątem, ludzka populacja, której współczynnik F jest znacząco większy niż pozostałe, a nawet przekracza 50% i będąca tym samym odrębną rasą. Szczególnie obiecującym terenem do takich poszukiwań jest Azja południowo-wschodnia z jej licznymi wyspami i archipelagami, gdzie jeszcze do niedawna, w czasach wręcz już historycznych, żyły nie tylko odrębne ludzkie rasy, ale wręcz całe gatunki, a być może żyją i do tej pory, oraz sąsiadująca z nią od wschodu Australia. Zamieszkujący tą ostatnią Aborygeni byliby dobrymi kandydatami na rasę, ze względu na swoją długotrwałą, sięgającą kilkadziesiąt tysięcy lat izolację od pozostałych ludzkich populacji, wiele cech „pierwotnych” w swojej anatomii, na przykład bardzo silny prognatyzm, czy ślady wałów nadoczodołowych, oraz, co też istotne, największą ze wszystkich ludów „dzikich” niechęć do integrowania się z nowoczesną cywilizacją globalną. Na razie jednak badania nie potwierdziły rasowej odrębności Aborygenów, zresztą wcale nie wiadomo czy ich izolacja była wystarczająca (poniżej 1 osoby na cztery pokolenia) i czy trwała wystarczająco długo. Chociaż genetycznie Aborygeni są faktycznie najdalej odlegli od macierzystych populacji afrykańskich ze wszystkich innych przebadanych ludzi na Ziemi, jednak nie jest to odległość wystarczająca do stworzenia rasowej odrębności. Nie należy się jednak zrażać, bo w dżunglach dzisiejszej Indonezji może kryć się jeszcze wiele niespodzianek.

Na razie jednak innych ludzkich ras nie odkryto. Nie zraża to jednak wszelkiej maści miłośników kolektywizmu, od tychże ras kreowania, prowadzenia „polityki rasowej”, zwalczania lub propagowania „segregacji rasowej” i w ogóle, jak to w socjalizmie, kreowania problemów, które później bohatersko można będzie zwalczać. Zadanie ułatwia im fakt, że chociaż realne ludzkie rasy nie istnieją, to jednak poszczególne populacje geograficzne jednak dość wyraźnie się od siebie różnią. Cechą, w której najłatwiej dostrzec  różnice międzypopulacyjne jest kolor skóry. Kolor ten jest warunkowany produkcją odpowiedniego barwnika – melaniny. Barwnik ten chroni skórę przed nadmiarem szkodliwego promieniowania UV i dlatego można zauważyć pewien gradient geograficzny w nasyceniu danej populacji melaniną. Najbardziej „czarne” są ludy rozmieszczone z grubsza wzdłuż równika, od murzynów w Afryce, poprzez indyjskich Drawidów, do Melanezyjczyków i Papuasów w okolicach Nowej Gwinei. A w miarę oddalania się od równika, można zauważyć narastające pojaśnienie. Nie jest to jednak reguła bezwzględna. Południowoamerykańscy Indianie, zwłaszcza żyjący w Andach, są co prawda ciemniejsi od swoich krewniaków z Ameryki północnej, ale daleko im jednak do murzynów. Z drugiej zaś strony w Australii, zasięg „rasy czarnej”, jeszcze w XIX wieku sięgał południowych brzegów Tasmanii, czyli prawie 44 stopnia szerokości geograficznej południowej, co na półkuli północnej odpowiadałoby położeniu mniej więcej Bukaresztu, natomiast ze względu na znacznie od europejskiego ostrzejszy klimat Tasmanii, byłby to raczej odpowiednik Skandynawii. O ile łatwo wytłumaczyć wartość dostosowawczą wysokiego poziomu melaniny w tropikach, o tyle trudniej wytłumaczyć pojaśnienie, do jakiego doszło w niektórych populacjach od równika oddalonych, a już bardzo trudno przypadki skrajne, w których, albo w ogóle żadnego pojaśnienia, jak w przypadku pierwotnych Tasmańczyków, nie było, albo odwrotnie, pojaśnienie nastąpiło w sposób skrajny, jak u północnoeuropejskich niebieskookich blondynów. W dalszej części naszej opowieści będziemy nazywać tych ostatnich, jak i bliskie im kolorystycznie populacje europejskie, Białą Rasą, pamiętając wszelako, że, podobnie jak inne opisywane tutaj populacje, nie są oni rasą w sensie biologicznym. Zajmiemy się też kwestią Białej Rasy bardziej szczegółowo, ponieważ ze wszystkich rzekomych „ras” jest ona najbardziej zajmująca politycznie, przy czym lewizna „narodowo – rasowa” uważa ją za najwspanialsze Ukoronowanie Ewolucji Człowieka (dalej UEC), zaś lewizna gejowska, przeciwnie, za Zakałę Postępowej Ludzkości (ZPL)

Jak zatem powstała Biała Rasa? Zwykle zmniejszenie wydzielania melaniny tłumaczy się koniecznością syntezy przez ludzki organizm witaminy D. Synteza ta do swojego przebiegu wymaga pewnej niewielkiej dawki promieniowania UV o którą dla osób czarnoskórych żyjących w wysokich szerokościach geograficznych, mogłoby być trudno. Ta hipoteza może wyjaśnić pewną część pojaśnienia, mniej więcej do poziomu azjatyckich populacji mongoloidalnych, ale nie wystarcza do wyjaśnienia powstania Białej Rasy, do czego doszło tylko w jednym miejscu na planecie. Gdyby pojaśnienie do poziomu Białej Rasy miało rzeczywiście taką wartość dostosowawczą, to zaszłoby wszędzie na świecie, nie tylko u Tasmańczyków, ale także i u Eskimosów, czy Indian z Ziemi Ognistej. Co do tych dwóch ostatnich populacji twierdzi się co prawda, że nie miały one na to dość czasu, jednak cechy o dodatniej wartości dostosowawczej utrwalają się bardzo szybko. Wystarczy kilka procent przewagi rozrodczej, aby dana cecha zdążyła się utrwalić w dowolnej populacji w ciągu 400-500 pokoleń, a tyle mniej więcej czasu nawet mieszkańcy Tierra del Fuego, nie mówiąc już o Tasmańczykach którzy zajmowali swoje tereny równie długo jak ludzie w Europie swoje, spokojnie mieli. Oczywiście w przypadku cech poligenowych, czyli determinowanych przez wiele genów, a do takich cech wydzielanie melaniny należy, utrwalanie trwa dłużej, ale i tak wymienione populacje powinny być o wiele jaśniejsze niż ich bezpośredni kuzyni, Indianie południowoamerykańscy, czy Aborygeni z Australii właściwej. Także żyjący przez dziesiątki tysięcy lat na terenach Europy neandertalczycy, jeżeli nawet pojaśnieli, to jednak raczej nie do stadium Białej Rasy, chociaż istnieją rekonstrukcje tak ich właśnie przedstawiające. Synteza witaminy D i uwarunkowania klimatyczne ją determinujące nie wystarczają zatem do wytłumaczenia pochodzenia Białej Rasy.

Cofnijmy się teraz o krok i wróćmy do Afryki. Obecnie Afryka jest jak najbardziej „czarna”, ale w nie tak znowu odległej przeszłości wcale czarna nie była. Pierwotna jej ludność, pierwsi w ogóle ludzie na świecie, bardziej niż dzisiaj znanych afrykańskich murzynów przypominali raczej dzisiejszych Buszmenów. Byli, owszem ciemni, ale nie czarni jak smoła. W takiej też postaci opuścili oni Afrykę. Ich dalsza ewolucja mogła więc przebiegać zarówno w kierunku pojaśnienia, jak i pociemnienia. Oznacza to, że geny „białości” były już u nich obecne, tylko wymieszane z genami „czarności”. Migracja na północ sprawiła zaś, że ciemny kolor skóry przestał być cechą dostosowawczą, a stał się neutralną. A cechy neutralne podlegają ewolucji neutralnej, czyli tak zwanemu dryfowi genetycznemu. Czy Biała Rasa mogła powstać wskutek dryfu genetycznego, szczególnie silnego w małych populacjach? Aby to zbadać, przyjmijmy teraz, że za kolor skóry odpowiadają tylko dwa geny zlokalizowane w jednym locus a ich kombinacja daje odpowiednio

AA – skóra czarna

Aa – skóra ciemna

aa – skóra biała

W takiej sytuacji, kiedy wyjściowa częstość genu Białej Rasy (gen BR – brzmi jakże naukowo!) wynosi Q, to prawdopodobieństwo utrwalenia się tego genu czystym przypadkiem, czyli w drodze dryfu genetycznego wynosi 1/Q, natomiast przeciętny czas w jakim się to stanie to:

T = -4*N*(1-Q)/Q*ln(Q)

Gdzie N to oczywiście wielkość populacji, która ma się stać Białą Rasą. Zważywszy, ze przeciętne populacje w paleolicie nie były liczniejsze niż 100-200 osób, czyli nie więcej niż 100 osób na pokolenie, i zakładając że czas utrwalenia nie może być dłuższy niż jakieś 1600 pokoleń, otrzymujemy niezbędną wyjściową częstość Q na poziomie około 0,25. Może się to wydawać obiecującym rezultatem, ale wcale nim nie jest. Po pierwsze, zignorowaliśmy dopływ genów z innych populacji, a wiemy już, że taki dopływ w postaci 3-4 osób na pokolenie trwał cały czas. Po drugie, przy tak wysokiej częstości wyjściowej, otrzymalibyśmy wskutek czysto losowego rozkładu w naszej początkowej populacji 0,25^2, czyli 6,25% osobników już wyjściowo czysto białych. Po trzecie zaś, założenie że za ludzkie umaszczenie odpowiadają tylko dwa geny jest, jak już była o tym mowa, skrajnie uproszczone. Mamy do czynienia z cechą poligenową, regulowaną przez wiele genów. Nawet jeżeli są to tylko 4 locii z rozkładem od AABBCCDD (całkowicie czarni) do aabbcdd (całkowicie biali), to czas powstania Białej Rasy na drodze dryfu genetycznego wydłuża się właśnie czterokrotnie. Przyjęcie zaś dodatkowo bardziej realistycznej częstości początkowej Q np. na poziomie 5%, daje nam oczekiwany czas na powstanie Białej Rasy na poziomie już 90 000 pokoleń, czyli znacznie dłużej niż istnieje sam gatunek Homo Sapiens. Ewolucja neutralna jest po prostu zbyt powolna, aby oczekiwany przez nas rezultat zapewnić w postulowanym czasie.

Pozostaje więc tylko dobór. Jednak dopiero co jego możliwości w tym zakresie podważyliśmy. Na szczęście jednak dla Białej Rasy, nie do końca. Udało nam się tylko, jako czynnik sprawczy jej powstania, wyeliminować dobór ze względu na warunki geograficzno-klimatyczne. Ale przecież to nie jedyny rodzaj doboru. Rozwiązanie naszej zagadki kryje się w tytule znanej klasyki filmowej.

Mężczyźni wolą blondynki.

Teza że biała skóra, blond włosy i niebieskie oczy powstały jako ewolucyjny odpowiednik ogonu pawia, czy jeleniego poroża, czyli w wyniku doboru płciowego, jest najbardziej ze wszystkich prawdopodobna. Tylko dobór płciowy wyjaśnia równocześnie krótki czas jaki do powstania Białej Rasy był potrzebny, jak i to, że powstała ona wyłącznie raz, mimo że populacji bytujących w zbliżonych klimatycznie i geograficznie środowiskach, nie brakowało ani na półkuli północnej, ani nawet na południowej. Dobór płciowy pojawia się wtedy, kiedy na skutek przypadkowego wahnięcia rozkładu w którymś pokoleniu w populacji pojawiają się osobnicy o nieco bardziej niż dotychczas skrajnej cesze, np. nieco dłuższym ogonie u pawii a równocześnie zostają z tego powodu uznani za bardziej atrakcyjnych partnerów rozrodczych. Początkowo ta różnica może być niewielka, ale dobór płciowy polega na koewolucji genów odpowiadających za wielkość danej cechy i genów sprawiających, że dana cecha wydaje się atrakcyjna seksualnie, zatem mamy do czynienia z samonapędzającym się sprzężeniem zwrotnym, które gwarantuje, że eskalacja danej cechy nie ustanie, dopóki przeciwnie skierowana presja doboru. związana z kosztem jej wytworzenia i utrzymania, nie zrównoważy parcia atrakcyjności płciowej. A ponieważ, jak już wspomniano w wysokich szerokościach geograficznych kolor skóry staje się cechą w dużej mierze neutralną, oznacza to całkowite wybielenie do stadium Białej Rasy właśnie. Za hipotezą seksualną przemawia nie tylko fakt, że (biali) mężczyźni wolą blondynki, nie tylko to, że włosy blond są cieńsze, a tym samym bardziej jedwabiste i przyjemne w dotyku, co podczas wzajemnego iskania, będącego wśród wszystkich hominidów najpopularniejszą grą wstępną, miało zasadnicze znaczenie, ale także tzw. teoria handicapu. Głosi ona, że osobnik, który może sobie, ignorując koszty i zagrożenia, pozwolić na wytworzenie ekstrawaganckiej cechy, daje tym samym dowód że jest silny i zdrowy, zatem nadaje się na partnera. I znów biała skóra nie tylko naraża na złapanie czerniaka, ale też wszystkie inne choroby skórne są na niej widoczne dużo lepiej niż na skórze ciemniejszej.

Poniższy wykres pokazuje czas ewolucji Białej Rasy w zależności od ilości genów kodujących poziom melaniny. Założono, że skrajne homozygoty, czyli w przypadku czterech locii aabbccdd względem AABBCCDD różnią się atrakcyjnością seksualną dla płci przeciwnej tylko o 5%, a allele pośrednie proporcjonalnie mniej

 Rasa 1

Jak widać nawet przy tak skromnym doborze, Biała Rasa powstaje w ciągu raptem kilkuset pokoleń. Od razu mamy też odpowiedź, dlaczego do wybielenia nie doszło w Tasmanii. Aby dobór, płciowy, czy nawet na syntezę witaminy D, mógł zacząć działać, w populacji potrzebna jest zmienność, czyli w tym przypadku jakiś choćby nikły, ale większy od zera odsetek genów BR. Mieli taki ludzie opuszczający Afrykę, ale przodkowie Tasmańczyków, zanim do Tasmanii dotarli, musieli przebyć bardzo długą drogę, praktycznie w całości położoną w strefie tropikalnej. A tam istnieje presja doboru na zwiększanie produkcji melaniny. I tak przodkowie Tasmańczyków swoje geny BR, czy to w drodze wspomnianego doboru, czy też zwyczajnie wskutek dryfu i tzw. efektu założyciela – utracili. I kiedy dotarli już na Tasmanię nie mieli koniecznego zróżnicowania, na którym dobór mógłby pracować, a odtworzenie tego zróżnicowania drogą mutacji musiałoby trwać bardzo długo. A kiedy po 40 tysiącach lat do Tasmanii dotarła kolejna fala migracji, tym razem prosto z Europy, to przywiezione przez nią geny BR wyparły stare tasmańskie allele całkowicie, co w przypadku nieco bardziej bliżej równika położonej Australii nie do końca zaszło.

Opisane wyżej zróżnicowanie, mylnie zwane „rasowym”, dotyczyło najbardziej znanej i najbardziej rzucającej się w oczy różnicy międzypopulacyjnej, czyli umaszczenia. Nie jest to jednak jedyna istniejąca różnica. Ludzkie populacje geograficzne różnią się też innymi cechami ilościowymi, np. stopniem podatności na niektóre choroby, czy średnim poziomem inteligencji. Odkrycie tej ostatniej różnicy wywołało oczywiście wśród nic nie rozumiejących humanistów niemały zamęt.  Piewcy UEC spuchli z dumy, że z powodu samej przynależności do określonej „rasy” są oni bogatsi, piękniejsi i mądrzejsi niż ludzie do owej „rasy” nie przynależni, natomiast wyznawcy ZPL tradycyjnie wyzwali odkrywców tego faktu od rasistów, faszystów i homofobów ogłaszając że fakty sprzeczne z ich dogmatami nie istnieją. Ani jedni ani drudzy nie zdawali sobie sprawy, że te różnice w inteligencji, głównie miedzy afrykańskimi murzynami a ludźmi pochodzenia europejskiego, czyli naszą Białą Rasą, są bardzo niewielkie i prawdopodobieństwo, że losowo wybrany białas jest inteligentniejszy od losowo wybranego murzyna tylko nieznacznie przekracza 50%. Wyraźne różnice występują tylko w populacjach marginalnych, na krańcach rozkładu. Wśród osadzonych w więzieniach kryminalistów występuje zdecydowana nadreprezentacja murzynów, natomiast wśród laureatów naukowych nagród Nobla, czy arcymistrzów szachowych FIDE nie ma ich wcale. Przy czym zarówno kryminaliści, jak i arcymistrzowie szachowi, nie mówiąc już o laureatach nagrody Nobla, stanowią bardzo niewielki odsetek populacji z których się wywodzą. Jeszcze bardziej komplikuje sprawę „rasa” mongoloidalna, której średnie IQ jest jeszcze wyższe niż w przypadku Białej Rasy, ale za to odchylenie standardowe – niższe, czyli na krańcach rozkładu zarówno wśród geniuszy, jak i wyrzutków społecznych, dominują białasy.

Bardzo wiele namiętności budzi także wśród humanistów kwestia „mieszania ras”. Twierdzi się, że wskutek globalizacji i masowych ruchów migracyjnych, ludzkość staje się coraz bardziej wymieszana i w przyszłości wszystkie istniejące wcześniej różnice regionalne znikną i rozpłyną się w jednolitej masie „jednej rasy, ludzkiej rasy”. Humaniści tym tylko różnią się między sobą, że o ile ci z ZPL mówią o tym z zachwytem, o tyle ci spod znaku UEC ze zgrozą. Oczywiście zarówno jedni jak i drudzy mylą się całkowicie, kolejny raz udowadniając swoją bezbrzeżną ignorancję w dziedzinie genetyki i darwinowskiej teorii ewolucji.

Wróćmy więc do naszego uproszczonego modelu, w którym za ludzkie umaszczenie odpowiadają tylko dwa alternatywne geny na jednym locus. Zredukujmy też ludzką populację do 700 mln murzynów – czyli genotypu AA i 300 milionów białasów –  genotypu aa. Załóżmy że oto nastąpiło owe mityczne „wymieszanie”, czyli rozród poprzez losowy dobór partnerów. Populacja znajduje się teraz w tzw równowadze Hardego-Weinberga. Rzeczywiste ludzkie populacje są daleko od tej równowagi, ponieważ dobór partnerów nie jest losowy. Ponieważ w populacji mamy 30% alleli a i 70% alleli A, zatem proporcja fenotypów w równowadze H-W będzie następująca:

0,7*0,7 = 49%, czyli 490 milionów osobników AA – czarnych

2*0,7*0,3 = 42%, czyli 420 milionów osobników Aa – mulatów

Oraz 0,3*0,3 = 9%, czyli 90 milionów osobników aa, …białych

A ponieważ jest to stan równowagi, to te proporcje już pozostaną. Wskutek „mieszania”, Biała Rasa …nadal w populacji istnieje.

No, oczywiście model jest zbyt uproszczony. Jak już wspomniano kolor skóry to cecha wielogenowa. Załóżmy że tych odpowiedzialnych za to genów nie jest dwa, nie osiem, jak to już czyniliśmy, tylko dwadzieścia. W sumie daje to już nie trzy, nie dziewięć, a dwadzieścia jeden możliwych kombinacji „koloru”, co aż nadto wystarczy do opisania całej ludzkiej zmienności w tym zakresie. Fenotypy rozkładają się teraz zgodnie z rozkładem dwumianowym, z tajemniczych powodów nazywanym też w Polsce rozkładem Bernoulliego. Oto on, oraz jego przybliżenie rozkładem ciągłym – normalnym, jak widać całkiem dokładne i rozkładem Poissona, mniej dokładne, ale użyteczne w warunkach skrajnych, kiedy częstość Q jest bliska zeru, lub odwrotnie – bliska jedności:

 Rasa 2

Jak widać teraz większość populacji faktycznie jest już „beżowa”, ale biali nadal z populacji …nie znikają. Chociaż „idealni nordycy” typu P0 pojawiają się sporadycznie co kilka pokoleń, to jednak „prawie białych” fenotypów P1-P3 jest już w każdym pokoleniu zauważalna ilość. Generalnie zatem, niezależnie od intensywności „mieszania” nie da się genów BR w ten sposób z populacji usunąć. „Ras” po prostu nie da się „wymieszać” tak jak farby, z tego prostego powodu, ze proces dziedziczenia jest cyfrowy, a nie analogowy, co odkrył już braciszek Mendel 150 lat temu, ale co nadal jeszcze do humanistów nie dotarło.

Powyższy wywód, oparty o ideę równowagi Hardego-Weinberga, zakłada oczywiście, że ta równowaga jest równowagą. Czyli że nie tylko osobnicy w populacji kojarzą się losowo, ale także, że geny BR są neutralne. Lewica zaś wszelkiej maści jest święcie przekonana, że wcale tak nie jest. Że geny BR dają jakąś przewagę ewolucyjną. I w związku z tym albo chce lewica, aby osoby z dużym odsetkiem genów BR, jako i tak naturalnie dominujące były prawnie uprzywilejowane (frakcja UEC), albo na odwrót, ludzie z małym potencjałem BR, jako naturalnie upośledzeni, powinni być w sposób sztuczny prawnie „wyrównani” w górę poprzez system przywilejów i handicapów (frakcja ZPL). Oczywistego rozwiązania polegającego na tym, aby niezależnie od poziomu BR wszyscy obywatele byli przez prawo traktowani dokładnie tak samo, a wtedy samo się zobaczy, czy geny BR dają przewagę i zwiększają swoją frekwencję, czy też nie, albo wręcz przeciwnie, jako niewymagającego stosowania inżynierii społecznej, nie biorą humaniści pod uwagę.

Czy jednak w ogóle populacja ma tendencję do mieszania się? Niewątpliwie populacje mieszały się …kiedyś. W końcu nawet obliczyliśmy tempo takiego mieszania. W czasach nowożytnych mieszanie przybrało na intensywności do tego stopnia, że aż niektóre kraje poczuły się w obowiązku ten proces powstrzymywać wprowadzając różne formy apartheidu. Jednak apartheid okazał się chybionym eksperymentem, zresztą stosowanym na małym obszarze, krótko i niezbyt konsekwentnie. Apartheid upadł, świat się zglobalizował a podróże międzykontynentalne stały się codziennością. Niegdyś ci, którzy nie należeli do rodów panujących, w poszukiwaniu partnera rozrodczego mogli rozglądać się tylko po najbliższym sąsiedztwie. Teraz krąg wyboru znacząco się powiększył. Potem doszedł jeszcze internet z jego serwisami randkowymi i matrymonialnymi rozszerzający populację potencjalnych partnerów na świat cały. I co?

Jak przekonywająco udowadnia Marina Adshade w swojej znakomitej i nowatorskiej książce „Seks i pieniądze”, ludzie owszem, bardzo rozszerzyli grupę, w której poszukują pasujących im partnerów, jednak nie czynią tego wcale w tym celu, aby się mieszać w „jedną rasę ludzką rasę”. O nie! Nie poszukują partnera „losowo dobranego” spełniającego warunki równowagi H-W. Poszukują partnerów maksymalnie podobnych do nich samych. Podobnych pod względem wykształcenia, statusu społecznego, zarobków i majątku, wykonywanego zawodu, posiadanego hobby, światopoglądu, a także oczywiście …wyglądu zewnętrznego. I przyznać autor tego eseju musi, że kiedy przeczytał rzeczoną książkę, rozejrzał się po swoim najbliższym otoczeniu, rodzinie, znajomych, etc i faktycznie znalazł bardzo dobre skorelowanie z tym co napisała pani Adshade

Omawiając problem ewentualnej specjacji gatunku ludzkiego na rasy, a później i na odrębne gatunki, podkreśla się zwykle, że w warunkach globalizacji, łatwości podróży i nawiązywania kontaktów nie będzie ona możliwa, dopóki ludzkość nie zacznie osiedlać się w kosmosie. To tylko częściowo prawda. Milcząco zakłada się bowiem, że owa hipotetyczna specjacja będzie miała charakter allopatryczny. A przecież nie jest to jedyna możliwa specjacja.

Już teraz, po zaledwie jednym – dwóch pokoleniach mechanizm opisywany przez Marinę Adshade doprowadził do narastającego rozwarstwienia społecznego, a rozkład dochodów, kiedyś bardzo zbliżony do ciągłego, staje się teraz coraz bardziej dyskretny. Prawnicy łączą się z prawnikami, inżynierowie z inżynierami, a lekarze z lekarzami. W globalnym społeczeństwie, po cichu, bez medialnego hałasu, zaczynają się wykształcać odrębne  …kasty. Na razie jeszcze tylko ekonomiczne. Ale przecież ten proces dywergencji nie ogranicza się tylko do kwestii ekonomicznych, ale sięga też fenotypów. Tych nieposzerzonych. A to, zgodnie z teorią ewolucji musi doprowadzić do specjacji. Specjacji sympatrycznej. Nie trzeba długiego czasu, żeby śladem rozkładu dochodów, również rozkład genów zaczął stawać się dyskretny. Odrębne rasy i gatunki ludzkie będą się wykształcać podobnie jak rasy psów żyjąc razem na jednym terytorium i codziennie widując się nawzajem. Widując, ale będąc oddzielonymi niewidzialną, ale niezwykle silną barierą prezygotyczną, już się nie krzyżując.

Jeżeli takie rozdzielne plemiona będą poddane tej samej presji środowiska, proces specjacji będzie zachodził drogą dryfu i tym samym będzie trwał bardzo długo. Ale tak przecież nie będzie. Dla człowieka „środowiskiem naturalnym” nie są przecież warunki geograficzno-przyrodnicze, ale otoczenie kulturowe. Moda. Dobór któremu poddawane są obecnie ludzkie populacje to przede wszystkim dobór płciowy. A tu trudno się spodziewać, żeby dla wszystkich kast będzie on taki sam. Przeciwnie, z pewnością będzie bardzo zróżnicowany. I ludzkość znajdzie się w takiej samej sytuacji jak niedawno psy. Podzielona na izolowane rozrodczo subpopulacje i poddana silnemu doborowi w różnych kierunkach. Do wytworzenia psich ras wystarczało zwykle kilkanaście pokoleń. Ile będzie potrzeba do wytworzenia ras ludzkich? A ile do wytworzenia odrębnych gatunków? I to nawet bez stosowania inżynierii genetycznej?

W swojej historii Homo Sapiens nigdy, o ile wiadomo, nie wytworzył oddzielnych ras. Ale wytworzy. Nadchodzi Czas Wielkiej Specjacji. Patrzcie i podziwiajcie.

 

Jeśli chcesz wiedzieć więcej przeczytaj:

1. „Ewolucja” Douglas Futuyma, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego 2008

2. „Podstawy genetyki populacyjnej” Daniel Hartl, Andrew Clark, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego 2010

3. „Genetyka. Krótkie wykłady” Fletcher, Hickey, Winter. Wydawnictwo naukowe PWN 2011

4. „Seks i pieniądze” Marina Adshade Dom wydawniczy PWN 2014

5. Ewolucja – siła przypadku

6. Ewolucja – siła konieczności

56 myśli na temat “Powstanie, upadek i odrodzenie Białej Rasy, czyli o tym, jak nie doszło do specjacji. I jak do niej dojdzie.

  1. Obecnie przyjmuje się tezę, iż wszyscy ludzie wywodzą się z praprzodka żyjącego niegdyś w Afryce, lecz w Chinach dochodzą do głosu inne teorie i Chińczycy nie są stricte Homo Sapiens. Co niektórzy naukowcy Państwa Środka swe pochodzenie wywodzą od człowieka z jaskini Zhiren, a dalej od Homo Pekiniensis, bo przecież w Chinach odkryto praprzodka wszystkich człekokształtnych (mowa oczywiście o Archicebus Achilles). Ciekawe czym jeszcze zaskoczą nas archeologiczne odkrycia ze wschodu?

    Polubienie

    1. Chińczycy są tak samo homo Sapiens jak wszyscy inni. A to że myślowo są w swojej własnej fazie „przodującej nauki radzieckiej” to inna sprawa.

      Polubienie

  2. Jak zwykle świetny esej, chociaż mam wątpliwości co do wniosku końcowego.
    Prawnicy łączą się z prawnikami a lekarze z lekarzami? Nawet jeśli przyjąć taką tendencję w zakresie zawierania małżeństw, to przecież wymiana genów do małżeństw się nie ogranicza. Można nawet pokusić się o obserwację że rola małżeństw w zakresie płodzenia potomstwa raczej się zmniejsza. Do tego jak sam autor zauważył rozwój mediów społecznościowych połączony z większą mobilnością czy popularna kultura „imprezowania”, powszechna zwłaszcza w dużych miastach, sprzyja przypadkowemu i spontanicznemu doborowi partnerów seksualnych, a tym samym pomaga rozsiewać geny poza zakresem swojej „kasty”. I nie mówimy tu przecież o wyjątkowych sytuacjach – raczej o powszechnej i wręcz modnej kulturze spędzania wolnego czasu.

    Mam też pytanie dotyczące podanej przez Pilastra liczby osobników przenikających między populacjami (N*m)wymaganych do utrzymania poziomu różnorodności obserwowanego między „rasami” białą i czarną (F=7%). Pilaster szacuje tę liczbę na ok 3,3 osoby na pokolenie. Ale o ile się nie mylę ze wzoru wynika że chodzi konkretnie o 3,3 osoby na każde 100 rozmnażających osobników.

    Polubienie

    1. Można nawet pokusić się o obserwację że rola małżeństw w zakresie płodzenia potomstwa raczej się zmniejsza.

      Wręcz przeciwnie. Od kiedy wynaleziono skuteczne środki antykoncepcyjne, płodzenie potomstwa zostało ograniczone właśnie do małżeństw (czyli stałych związków, choćby i nieformalnych)

      popularna kultura „imprezowania”, powszechna zwłaszcza w dużych miastach, sprzyja przypadkowemu i spontanicznemu doborowi partnerów seksualnych

      Po pierwsze na „imprezy” uczęszcza się już też kastowo, a po drugie poznaje się tam przelotnych partnerów seksualnych, ale nie rozrodczych

      Mam też pytanie dotyczące podanej przez Pilastra liczby osobników przenikających między populacjami (N*m)wymaganych do utrzymania poziomu różnorodności obserwowanego między „rasami” białą i czarną (F=7%). Pilaster szacuje tę liczbę na ok 3,3 osoby na pokolenie. Ale o ile się nie mylę ze wzoru wynika że chodzi konkretnie o 3,3 osoby na każde 100 rozmnażających osobników.

      Takie jest znaczenie współczynnika m, natomiast iloczyn N*m to jest właśnie liczba rozmnażających się osobników. I już nie zależy od wielkości populacji, chociaż może się to wydawać dziwne.

      btw 7% to maksymalna dywergencja genetyczna pomiędzy ludzkimi populacjami w ogóle. Dywergencja pomiędzy murzynami a białymi jest mniejsza.

      Polubienie


      1. rzeczywiście dziwne, bo wynika z tego że dla utrzymania różnicy między populacjami na poziomie 7% musi wymieniać sie 3,3 osobnika na pokolenie tak w przypadku populacji 100 osobowej, jak i w przypadku populacji liczącej 1mln osób, przy czym w pierwszym przypadku współczynnik migracji wyniesie 0,033 a w drugim 0,0000033.
        Dobrze to interpretuję?

        Polubienie

        1. W rzeczy samej. Pozorny paradoks polega na tym, ze duża populacja zmienia się i ewoluuje wolniej niż mała populacja. Zatem dużej proporcjonalnie dla utrzymania niskiego poziomu dywergencji potrzebny jest mniejszy przepływ genów

          Polubienie

  3. Kiedys czytalem ze jesli pokolenie dziadkow czesto chorowalo lub bylo niedozywione to odbija sie to na poziomie inteligencji jeszcze wnukow-moim zdaniem to dosc dobrze wyjasnia nieco nizszy sredni poziom IQ wsrod Murzynow ktorzy jeszcze jeszcze pokolenie czy dwa temu nawet w zamoznych krajach zajmowali dlone szczeble drabiny spolecznje i w zwiazku z tym klepali biede(zreszta w wielu krajach klepia ja nadal).Artykul na ten temat byl na Kopalni Wiedzy.

    Z kast nie wyrosna nowe rasy ludzkie-gdyby tak bylo to mielibysmy takowe w Indiach po tysiacach lat systemu kastowego oraz w Europie po stuleciach spoleczenstwa feudalnego.Nic takiego nie zaszlo(przeplyw genow miedzy subpopulacjami byl zbyt duzy a ich izolacja niewystarczajaca)i nie zajdzie chyba ze proces ten bedzie wsparty inzynieria genetyczna.

    Bialy kolor skory jako „ogon pawia”-ciekawa hipoteza i sensowna(szczegolnie ze sam uwielbiam blondynki;)-szczegolnie jedna.

    Piotr34

    Polubienie

    1. nieco nizszy sredni poziom IQ wsrod Murzynow ktorzy jeszcze jeszcze pokolenie czy dwa temu nawet w zamoznych krajach zajmowali dlone szczeble drabiny spolecznje i w zwiazku z tym klepali biede(zreszta w wielu krajach klepia ja nadal)

      Owszem, byc może tak jest, chociaż wygląda to na rozpaczliwą hipotezę mającą ratować polityczną poprawność Ale oczywiście Calkowita wariancja cechy ilościowej (czyli też IQ) jest sumą wariancji genetycznej – dziedzicznej, wariancji środowiskowej, oraz, o czym się rzadko pamięta, tzw kowariancji pierwszych i drugich, która zwykle jest zerowa (wpływ genów na środowisko), ale w przypadku ludzi wcale nie musi taka być. Np w szkole zdolniejsi uczniowie (genetycznie) dostają lepszych nauczycieli (środowiskowo) – tak jest np w szkole amerykańskiej. W szkole polskiej ta kowariancja jest ujemna.

      Z kast nie wyrosna nowe rasy ludzkie-gdyby tak bylo to mielibysmy takowe w Indiach po tysiacach lat systemu kastowego oraz w Europie po stuleciach spoleczenstwa feudalnego.Nic takiego nie zaszlo(przeplyw genow miedzy subpopulacjami byl zbyt duzy a ich izolacja niewystarczajaca)

      Owszem, nie wyszło, bo istniał przepływ genów, choćby w postaci mężczyzn z kast/stanów wyższych dymających kobity ze stanów niższych. A trafiały się jeszcze mezalianse, skoki na boki, jurni pachołkowie, etc..

      Jednak teraz będzie inaczej, bo istnieje skuteczna antykoncepcja, zatem stosunki międzykastowe nie będą skutkować przepływem genów.

      chyba ze proces ten bedzie wsparty inzynieria genetyczna.

      Wcześniej czy później będzie, ale to tylko przyśpieszy proces specjacji, ale go nie wywoła.

      Polubienie

  4. „Podzielona na izolowane rozrodczo subpopulacje i poddana silnemu doborowi w różnych kierunkach. Do wytworzenia psich ras wystarczało zwykle kilkanaście pokoleń. Ile będzie potrzeba do wytworzenia ras ludzkich? A ile do wytworzenia odrębnych gatunków? I to nawet bez stosowania inżynierii genetycznej?”

    Gdyby to była prawda, to już dawno powinna powstać „rasa” żydowska. Przez ostatnie dwa tysiące lat Żydzi konsekwentnie izolowali się od reszty ludzkiej populacji, krzyżując prawie wyłącznie w obrębie własnej, nazwijmy ją, „grupy zawodowo-światopoglądowo-etnicznej”. Rasą to ich nie czyni, chodź wujek Adolf tak twierdził. Podobnie Amisze, którzy od 300 lat równie rygorystycznie izolują się od nie-Amiszów, albo mieszkańcy wysp Tristan da Cunha odizolowani nie z własnej woli od 200 lat nie są odrębnymi rasami. Co najwyżej w tych wszystkich grupach częstsze są choroby genetyczne.

    Polubienie

    1. rzez ostatnie dwa tysiące lat Żydzi konsekwentnie izolowali się od reszty ludzkiej populacji, krzyżując prawie wyłącznie w obrębie własnej, nazwijmy ją, „grupy zawodowo-światopoglądowo-etnicznej”.

      To jak by podało radio Erewań 🙂

      Po pierwsze nie od 2 tys lat, tylko gdzieś tak od XVI wieku. Po drugie nie wszyscy żydzi, tylko europejscy żydzi aszkenazyjscy, po trzecie izolacja nie była absolutna, w końcu nieprzypadkowo żydowskość dziedziczy się po matce, a ojciec, to już jest sprawa wtórna. 🙂 Może być goj, może być kobold, może być i smok latający. 😉 Ktokolwiek był w Izraelu i oglądał tamtejsze niezwykle zróżnicowane społeczeństwo – od czarnych murzynów – żydów po blond aryjskie bestie – też żydów, doskonale wie, że ta żydowska izolacja, to tylko tak na pokaz. 🙂

      Amisze, którzy od 300 lat równie rygorystycznie izolują się od nie-Amiszów, albo mieszkańcy wysp Tristan da Cunha odizolowani nie z własnej woli od 200 lat nie są odrębnymi rasami. Co najwyżej w tych wszystkich grupach częstsze są choroby genetyczne.

      To są wczesne stadia specjacji. Podobnie jest u rasowych psów, gdzie przejściowo liczba wad genetycznych rośnie. Nie wiadomo jednak, czy w tych przypadkach dalsze stadia nastąpią.

      Polubienie

  5. „Po pierwsze nie od 2 tys lat, tylko gdzieś tak od XVI wieku. Po drugie nie wszyscy żydzi, tylko europejscy żydzi aszkenazyjscy, po trzecie izolacja nie była absolutna, w końcu nieprzypadkowo żydowskość dziedziczy się po matce, a ojciec, to już jest sprawa wtórna. 🙂 Może być goj, może być kobold, może być i smok latający.”

    Bla, bla, bla. Pilaster sam nie wie o czym pisze. Oczywiście że chodziło mi o Żydów aszkenazyjskich. Przepis o żydowskości dziedziczonej po matce powstał z tej prostej przyczyny że dawniej o zamążpójściu kobiety decydowali prawie wyłącznie jej rodzice. A izolacja owszem, była prawie zupełnie absolutna bo Żyd który decydował się na chrzest, wypadał z wspólnoty. Z kolei przepływ w drugą stronę praktycznie nie istniał. Kolejny absurd to założenie że predyspozycje zawodowe dziedziczy się po rodzicach (a ja myślałem że od tego jest szkoła). Nie wiem co ci się wkręciło z tym że prawnik wychodzi za prawniczkę, bo ja wśród swoich znajomych nie mam ani jednej pary pracującej w tej samej branży. Dalej: autor najwidoczniej kompletnie zapomniał o takich pojęciach jak postęp technologiczny i przemiany społeczne. Innymi słowy o tych czynnikach, które kształtują współczesny rynek pracy. Chyba zupełnie zapomniał jak bardzo zmienił się w ciągu ostatnich 100-200 lat. Że tak popularne zawody jak szewc, albo garncarz znalazły się na wymarciu, gwałtownie spadł udział rolników, a inne przeszły głęboką ewolucję. Te przemiany trwają i współcześnie: 30 lat temu bardzo popularny był wśród kobiet zawód maszynistki. Dziś praktycznie nie istnieje. Więc mówienie w tym kontekście o powstawaniu jakichś kast zawodowych, zakrawa na śmieszność. Za kolejne 200 lat zawody lekarzy i prawników mogą w ogóle zniknąć!

    Polubienie

    1. Oczywiście że chodziło mi o Żydów aszkenazyjskich.

      „oczywiście” dopiero od momentu, kiedy pilaster o tym napisał. 🙂

      A izolacja owszem, była prawie zupełnie absolutna bo Żyd który decydował się na chrzest, wypadał z wspólnoty.

      Czyli przenosił swoje geny do puli „chrześcijańskiej” Czyli – nie bylo izolacji. 🙂

      Z kolei przepływ w drugą stronę praktycznie nie istniał.

      Istniał, istniał. Tyle że nieoficjalnie. „Ziemię obiecaną” Reymonta się czytało?

      Nie wiem co ci się wkręciło z tym że prawnik wychodzi za prawniczkę, bo ja wśród swoich znajomych nie mam ani jednej pary pracującej w tej samej branży.

      Najwyraźniej Kazik nie jest reprezentatywny. Pilaster na ten przykład zna wiele takich przykładów.

      A grupy zawodowe to tylko przykład właśnie. Dobry, bo dla każdego widoczny. Ale opisane zjawisko kojarzenia „po cechach” dotyczy też wszystkich innych cech. Wzrostu, postury, światopoglądu, czy ipodobań seksualnych Tacy sadomasochości kojarzą sie za posrednictwem specjalnych portali. I przecież nie oni jedni. Proszę wejść na dowolny portal randkowy czy matrymonialny i zobaczyć jak on działa. Wpisuje się cechu pożądane u partnera (wzrost, zarobki, zainteresowania, etc) i portal znajduje właśine takich, którzy pasują, a nie takich, którzy co prawda jakichś warunków nie spełniają, ale ostatecznie mogliby być – jak było do tej pory. Zresztą proszę przeczytać książkę Adshade.

      Polubienie

  6. Widzę sporo naciągnięć w Twoim rozumowaniu.

    1. Wiele populacji od dawna było odizolowanych i nie udało im się wykształcić bariery reprodukcyjnej z pozostałymi homo sapiens. Oprócz charakrerystycznych cech dla danej populacji znacznie wzrosło tam występowanie ciężkich wad wrodzonych i chorób genetycznych, które nie miały jak się „rozproszyć”.
    Np. u Europejczyków heterozygoty noszące chorobę Tay-Sachsa stanowią 1:300 populacji, ale u żydów aszkenazyjskich to już 1:30. Między innymi dlatego właśnie w Izraelu wprowadzono pionierski program analizy genetycznej populacji pod kątem chorób genetycznych.

    2. Izolowanie się przed mezaliznasami praktykowały już szlacheckie rody w Europie. Co prawda królowie i książęta płodzoli bękarty na boku, ale były one wyłączane z sukcesji np. poprzez wysłanie do klasztoru. Skończyło się to zwiększeniem częstości występowania wad wodzonych spowodowane przez związki kazirodcze.

    3. Z tym doborem też jest problem. Znam dziewczynę z „dobrego domu”, ogarniętą i wykształconą, która zamiast z chłopakiem ze środowiska prowadza się z czarnym jak smoła Nigeryjczykiem. Sam będąc osobą dość wysoką (ok. 190 cm.) mam narzeczoną, która ma metr pięćdziesiąt w kapeluszu. I jakoś różnica wzrostu wcale nam nie przeszkadza.

    @Kazik
    Poza żydami aszkenazyjskimi stosunek żydów do „wybrania” ich „narodu” jest bardzo luźny. W Izraelu są żydzi abisyńscy – murzyni wyznający Judaizm. Historia zna też przypadki, gdy całe królestwa przyjmowały Judaizm od… misjonarzy np. Chazaria.

    Polubienie

    1. Wiele populacji od dawna było odizolowanych i nie udało im się wykształcić bariery reprodukcyjnej z pozostałymi homo sapiens.

      Widocznie izolacja nie była wystarczająca – jak obliczyliśmy mniejsza niż 1 osobnik na cztery pokolenia.

      Oprócz charakrerystycznych cech dla danej populacji znacznie wzrosło tam występowanie ciężkich wad wrodzonych i chorób genetycznych,

      Owszem, ten mechanizm opisałem w innym eseju „wszystko zostanie w rodzinie” Niemniej są to „problemy początkowe”, które później zanikają.

      Izolowanie się przed mezaliznasami praktykowały już szlacheckie rody w Europie.

      Niewystarczająco konsekwentnie.

      Sam będąc osobą dość wysoką (ok. 190 cm.) mam narzeczoną, która ma metr pięćdziesiąt w kapeluszu. I jakoś różnica wzrostu wcale nam nie przeszkadza.

      Widocznie inne cechy, poza wzrostem, przeważyły. Zresztą zobaczymy ile czasu ten związek przetrwa. Tzn nie my zobaczymy, tylko wy zobaczycie. 🙂

      Polubienie

  7. Akurat Żydzi albo mieszkańcy Tristan da Cunha to mały pikuś. Tasmańczycy byli odizolowani całkowicie przez 10 tysięcy lat, kiedy Tasmania straciła lądowe połączenie z Australią. Bo wody cieśniny Torresa należą do jednych z najtrudniejszych w nawigacji i były nie do pokonania przez prymitywne łodzie Aborygenów z kontynentów. Z kolei wśród Tasmańczyków żeglarstwo w ogóle było nie znane, była to jedna z najprymitywniejszych kultur na planecie, w chwili przybycia Europejczyków. Niemniej nie stali się odrębną rasą.

    A co do tych pilastrowych wynurzeń że „podobny lgnie do podobnego” to ciekawe skąd się wobec tego wzięli Mulaci, Metysi, Zambo etc.

    Polubienie

    1. Tasmańczycy byli odizolowani całkowicie przez 10 tysięcy lat, […] Niemniej nie stali się odrębną rasą.

      A skąd tzw Historyk wie, że się nie stali?

      Polubienie

        1. Bo pod względem anatomicznym praktycznie nie różnili się od krewniaków z kontynentu

          A od kiedy to określa się rasę wyłącznie na podstawie różnic anatomicznych? Cały czas odkrywa się nie tylko rasy, ale cale gatunki, np słoni w Afryce, które anatomicznie się od siebie słabo różnią, ale są jednak odrębnymi gatunkami. A co dopiero rasami.

          Polubienie

  8. Naprawde sadzi Pan ze przeplyw miedzy „nowymi rasami” bedzie mniejszy niz jeden osobnik na 4 pokolenia?Znajac nature ludzka i historie sadze ze to zupelnie niemozliwe.
    Dzisiaj w czasach testow dna i antykoncepcji ciagle jeszcze do 30 procent dzieci malzenskich ma ojca innego niz oficjalny wiec nieprawda jest ze „Od kiedy wynaleziono skuteczne środki antykoncepcyjne, płodzenie potomstwa zostało ograniczone właśnie do małżeństw (czyli stałych związków, choćby i nieformalnych”.Mozna oczywscie rzec ze ow osetek spadnie wraz z ich upowszechnieniem i to pewnie nawet i prawda ale watpliwe jest aby z dziesiatek tysiecy w kazdym roczniku(w PL ow odsetek „nieprawych” dzieci wynosi okolo 10 procent)spadl ponizej jednostki na cztery pokolenia-to bylby spadek o kilkanascie rzedow wielkosci-az tak to natura ludzka zmienna nie jest.

    Reasumujac-artykul ciekawy i cos w tym jest ale bez inzynierii genetycznej do tego nie dojdzie a i z nia wcale niekoniecznie bo do tego czasu obecne „kasty” moga zostac zastapione przez inne(obecnie tzw.biale kolnierzyki w tym i prawnicy a moze i wkrotce lekarze sa wypierani przez programy komputerowe).

    Polubienie

    1. Naprawde sadzi Pan ze przeplyw miedzy „nowymi rasami” bedzie mniejszy niz jeden osobnik na 4 pokolenia?

      Może do tego w dalszej perspektywie dojść. Dzisiaj, zgoda może się to wydawać nieprawdopodobne, ale trendy prowadzą w tym właśnie kierunku.

      bez inzynierii genetycznej do tego nie dojdzie

      inżynieria też dojdzie i będzie te procesy wspomagać i przyśpieszać. Jednak same te procesy są od inżynierii niezależne.

      Polubienie

  9. „A od kiedy to określa się rasę wyłącznie na podstawie różnic anatomicznych?”

    Więc na czym?

    Tasmańczyk: http://en.wikipedia.org/wiki/File:William_Lanne.jpg

    Aborygenka: http://pl.wikipedia.org/wiki/Plik:Aborigine-2.png

    Powtarzam pytanie: reprezentują różne typy antropologiczne?

    „Cały czas odkrywa się nie tylko rasy, ale cale gatunki, np słoni w Afryce, które anatomicznie się od siebie słabo różnią, ale są jednak odrębnymi gatunkami. A co dopiero rasami.”

    A co to jest „gatunek”? Słyszałeś może o mewie żółtonogiej i srebrzystej?

    Otóż w Europie (w tym i w Polsce) występują sobie dwa blisko ze sobą spokrewnione odmiany mew – żółtonoga i srebrzysta. Nie krzyżują się ze sobą, gdyż istnieje między nimi bariera rozrodcza. Czyli są to po prostu odrębne gatunki według klasycznego pojmowania. I jako odrębne gatunki opisał je Linneusz. Ale czy na pewno są odrębne? Tak się składa, że nasza mewa żółtonoga do woli krzyżuje się z mewami wschodniej Europy. Te z kolei krzyżują się z tymi z zachodniej Syberii i tak dalej przez Syberię, Alaskę i Kanadę. Ten ciąg krzyżujących się ze sobą lokalnych populacji kończy się w Zachodniej Europie niczym innym niż… tak tak, mewą srebrzystą. Czyli oba „gatunki” są niczym innym lecz skrajnymi odnogami jednej populacji. Obie odnogi nie krzyżują się ze sobą bezpośrednio, bo są zbyt daleko spokrewnione. Ale nadal dochodzi pomiędzy nimi do przepływu genów, tylko drogą okrężną, przez Syberię i Amerykę.

    Powiedz mi, czy ten przypadek pasuje do Twojego „naukowego faktu” jakim jest ściśle określony gatunek? Bo moim zdanie pokazuje niezbicie, jak bardzo rozmyte są granice „międzygatunkowe” i jak bardzo biologia nie lubi poddawać się sztucznym systematykom.

    Dodam jeszcze na koniec, że przykładów podobnych jak ten wyżej jest na pęczki.

    Polubienie

    1. „A od kiedy to określa się rasę wyłącznie na podstawie różnic anatomicznych?”

      Więc na czym?

      Na podstawie położenia w przestrzeni fazowej cech. Cech nie tylko anatomicznych, ale też fizjologicznych, behawioralnych, etc, przede wszystkim zaś – genetycznych. Pod tym kątem bylo owszem badani Aborygeni australijscy – okazało się że chociaż są faktycznie najdalej oddaleni genetycznie od populacji wyjściowych, afrykańskich, to jednak ta odległość nie jest wystarczajaca aby stworzyć z nich odrębną rasę, ale nie tasmańscy.

      A co to jest „gatunek”?

      Przecież pilaster pisał o tym wielokrotnie:

      1. Pula genów zdolna do mieszania się ze sobą bez utraty dostosowania.
      2. Grupa osobników tworzących grono w przestrzeni fazowej cech oddalona odpowiednio od innych gron. (w zalezności od tej odległosci mamy podział na rasy, gatunki, rodzaje, rzędy, etc)

      Otóż w Europie (w tym i w Polsce) występują sobie dwa blisko ze sobą spokrewnione odmiany mew – żółtonoga i srebrzysta.

      Skoro ich geny się mieszają bez utraty dostosowania – są jednym gatunkiem. Historyk też nie krzyżuje się bezpośrednio np z Zoe Saldaną, nie zmienia to faktu, że nalezy do jednego z nią gatunku.

      Polubienie

    1. Tylko że pod względem fizjologicznym Tasmańczycy niczym się nie różnili od Aborygenów.

      A skąd to wiadomo?

      O Tasmańczykach w ogóle niewiele pod tym względem wiadomo, bo wymarli. Z drugą falą osadnictwa tasmańskiego (z Europy) praktycznie się nie krzyżowali (co już jest pewną wskazówką), poza tym badań na poszukiwanie faktycznych różnic „rasowych” nikt do tej pory nie przeprowadzał.

      Polubienie

  10. Pilaster, pański blog bardzo ciężko się czyta. Nie wiem dlaczego, ale widzę blog w postaci wąziuteńskiego paseczka, a dyskusje pod blogime mają często szerokość trzech-czterech znaków.

    I nawiasem mówiąc, używa pan definicji rasy używanej przez przeciwników podziału ludzkości na rasy, a nie definicji używanej przez zwolenników podziału ludzkości na rasy. Jak się postawi chochoła przez nikogo nie bronionego, to łatwo go obalić. Proszę np. poszukać definicji Sesardicia.

    Polubienie

    1. Pilaster, pański blog bardzo ciężko się czyta. Nie wiem dlaczego, ale widzę blog w postaci wąziuteńskiego paseczka, a dyskusje pod blogime mają często szerokość trzech-czterech znaków.

      Dziwne, wyświetlam ten blog na róznych urządzeniach, w tym iphonie, i nie mam żadnych problemów. 😦

      używa pan definicji rasy używanej przez przeciwników podziału ludzkości na rasy, a nie definicji używanej przez zwolenników podziału ludzkości na rasy.

      Używam naukowej, ewolucyjnej definicji rasy. Definicja, zgodnie z którą za odrębną „rasę” mogą być uznani np Słowianie, albo muzułmanie, nie jest w ogóle warta roztrząsania. 😦

      Polubienie

  11. Wystarczy, że zmniejsze literki, i już problemów nie ma – ale ja jestem krótkowidzem i zawsze daję „duże literki” i wtedy wszystko się rozjeżdża…

    Co do „naukowej” definicji rasy: tyle, że jest tych naukowych definicji całkiem sporo (podaję za Woodley 2009, Is Homo sapiens polytypic? Human taxonomic diversity and its implications)

    Dobrzański, 1944: Genetically distinct Mendelian populations. Neither individuals nor specific genotypes, they consist of genetically
    differentiated individuals

    Templeton: Distinct evolutionary lineages within species exhibiting historical continuity owing to the operation of persistent,
    long-term barriers to genetic exchange, which have resulted in their having become genetically differentiated

    Meyr: Aggregate populations of a species possessing phenotypic similarities and inhabiting geographic subdivisions of the
    range of the species. They differ taxonomically amongst themselves

    „rasa powinna się charakteryzować sobie tylko właściwym zestawem cech, który to zestaw posiadają wszystkie osobniki danej rasy, i nikt do rasy nie należący.” to nie jest część tych definicji.

    Tamże Woodley podaje, że Fst dla ludzi wynosi więcej lub niewiele mniej, niż dla niektórych gatunków zwierząt, dla których niemniej uznaje się, że dzielą się na rasy (dla ludzi Fst Woodley podaje od 0,24 do 0,33)

    Polubienie

  12. AAaa nawiasem mówiąc, to nieprawda, co pisano wcześniej w tym wątku, że 30% dzieci ma inego ojca niż oficjalnie. Prawdziwa liczba oscyluje poniżej 1%. Jest znacznie wyższa tylkow grupach szczególnego ryzyka, np. u tych, którzy podejrzewają, że nie są ojcami, więc idą po laboratorium, by potwierdzić swoje podejrzenia.

    Polubienie

  13. A mogę prosić dokładniejsze namiary? Guglam, guglam, próbuję różnych słów kluczowych i dostaję wpływ klimatu na biodiversity i takie tam, ale nic, co by mi pasowało…

    Polubienie

  14. Hartla przeczytam przez weekend, i wtedy zoabczę, skąd on bierze swoje dane do Fst. Poniewaz to dossyć stara książka, może po prostu nie zauważył jeszcze np.choćby

    http://www.nature.com/ejhg/journal/v16/n12/fig_tab/ejhg2008210t1.html#figure-title

    Gdzie wartości podane są prawie trzykrotnie większe niż 0,07. Są i takie artykuły, gdzie Fst podaje się nawet większe (w sensie, maksymalne Fst między populacjami, nie między kontynentami- między kontynentami widziałem maksymalnie do 15%, a najczęściej koło 10).

    Polubienie

  15. Ok, podaję cytat z Hartl, Clark. Podkreślenie moje:

    Table 4.2 provokes a brief discussion of the sensitve term race because
    term is prone to misunderstanding or misuse. In population genetics,
    a race is a group of organisms in a species that are genetically
    more similar to each other than they are to the members of other such groups.
    Populations that have undergone some degree of genetic divergence as measured
    by, for example, Fst, therefore qualify as a races. ___Using this definition,
    the human population contains many races___. Each Yanomama village represents,
    in certain sense, a separate „race”, and the Yanomama as a whole also
    form a distinct „race”. Such fine disticntions are rarely useful, however.
    ___It is usually more convenient to group populations into larger units that
    still qualify as a races in the definition given___. These larger units
    often coincide with races based on physical characteristics such as skin
    color, hair color, hair texture, facial features and body conformation. Contemporary
    anthropologists tend to avoid „race” as a descriptive term from human groups
    because cultural and linguistic differences, which are also important,
    are often discordant with genetic differences and sometimes discordant with
    each other.

    Polubienie

  16. Problem w tym że nie uwzględnia Pan wpływu absolutnej dominacji genów odpowiedzialnych za pigmentacją ale też kędzierzawe włosy u odmiany czarnej. Prawa genetyki będą działać tak jak Pan je opisał ale żeby „zrekombinowali” się w takiej mieszane biało-czarnej populacji (zakładając pełną panmiksję) np. niebieskooocy blondyni, to musiałby by istnieć w każdym pokoleniu dopływ „świeżych” genów odpowiedzialnych za jasną pigmentację. W końcu by mogły przeważyć, ale zakładając obecność genów „rasy czarnej” na tym poziomie który Pan założył, a nawet choćby tylko 30%, to statystycznie co któreś pokolenie nastąpi dopływ genów dominujących.
    Tak więc zostaną zachowane pewne „europeidalne” rysy twarzy ale wszyscy będą mniej lub bardziej ciemnopigmentowani i o co najmniej kręconych włosach.
    Vide status populacji etiopskiej. Wg genetyki stanowi mix mniej więcej pół na pół Europeidów i Negroidów. Jak wyglądają można sobie wyguglać. Np. proste włosy (wpływ nieafrykański) stanowią tam bodajże 0,5%. Co do pigmentacji to wpływ europeidalny ujawnia co najwyżej się w brązowym a nie bardzo ciemnym odcieniu skóry. Za to nosy są dość wąskie.

    Polubienie

    1. Geny odpowiedzialne za pigmentację nie są dominujące, inaczej ze związków murzynów z białasami rodziliby sie wyłącznie murzyni, a nie mulaci. Dominujące są geny odpowiedzialne za ciemne oczy i dlatego faktycznie jasnookich „aryjczyków” typu P0 w opisanym modelem społeczeństwie praktycznie by nie było. Pojawialiby się sporadycznie raz na kilka pokoleń. Ale ogólnie „biali” P1-P3 jak najbardziej by istnieli. Istniałyby też oczywiscie same geny i w przypadku odejścia od kojarzeń losowych, gdyby społeczeństwo znów zaczęło się dobierać w pary pod wzgledem cech kolorystycznych, całe zróżnicowanie uległoby odtworzeniu.

      wszyscy będą mniej lub bardziej ciemnopigmentowani i o co najmniej kręconych włosach.
      Vide status populacji etiopskiej. Wg genetyki stanowi mix mniej więcej pół na pół Europeidów i Negroidów.

      Jeżeli nawet, to te „pół” nie obejmuje akurat kolorystyki skóry co dość łatwo wytlumaczyć. Na etiopskich wyżynach położonych blisko równika czarny kolor skóry nie jest cechą neutralną, ale wręcz przeciwnie, ma wysoką wartość dostosowawczą. Stąd nawet w „”wymieszanej” populacji, akurat geny odpowiedzialne za pojaśnienie zostaną wyeliminowane przez dobór. Zostaną inne, „europejskie” geny, np

      Za to nosy są dość wąskie.

      Polubienie

  17. >Wartość F można, dzięki rozwojowi genetyki molekularnej zmierzyć dzisiaj w sposób ścisły. Takie badanie wykonane dla ludzkich populacji wykazały, że największa zmierzona odległość genetyczna między nimi nie przekracza 7%.

    w jaki sposób?

    >Wystarczy kilka procent przewagi rozrodczej, aby dana cecha zdążyła się utrwalić w dowolnej populacji w ciągu 400-500 pokoleń

    chciałbym zobaczyć jakieś sensowne uzasadnienie tego faktu

    poza tym dalej jestem ciekaw jak miała by być weryfikowalna ta hipoteza o powstaniu „Białej Rasy” jak to autor tekstu nazwał.
    poza tym jeszcze przyczepiłbym się do końcowej tezy o tym jakoby mieszanie ras nigdy nie miało szans eliminować pewnych genów z puli, bo opiera się to co najmniej na założeniu, że dobór płciowy partnerów jest, w ramach populacji, przypadkowy, co sam autor odrzuca parę akapitów wcześniej no bo jak sam napisał wtedy „Biała Rasa” nie powstałaby w ogóle.

    Polubienie

    1. >Wartość F można, dzięki rozwojowi genetyki molekularnej zmierzyć dzisiaj w sposób ścisły. Takie badanie wykonane dla ludzkich populacji wykazały, że największa zmierzona odległość genetyczna między nimi nie przekracza 7%.

      w jaki sposób?

      Co w jaki sposób?

      >Wystarczy kilka procent przewagi rozrodczej, aby dana cecha zdążyła się utrwalić w dowolnej populacji w ciągu 400-500 pokoleń

      chciałbym zobaczyć jakieś sensowne uzasadnienie tego faktu

      Proszę przeczytać to

      przyczepiłbym się do końcowej tezy o tym jakoby mieszanie ras nigdy nie miało szans eliminować pewnych genów z puli, bo opiera się to co najmniej na założeniu, że dobór płciowy partnerów jest, w ramach populacji, przypadkowy, co sam autor odrzuca parę akapitów wcześniej no bo jak sam napisał wtedy „Biała Rasa” nie powstałaby w ogóle.

      Owszem, ale tu mamy już do czynienia z doborem (płciowym), który mniej dostosowane allele właśnie z populacji usuwa. Czy dochodzi przy tym do mieszania, czy nie, nie ma żadnego znaczenia. Natomiast samo „mieszanie” (losowy dobór partnerów) prowadzi tylko do równowagi Hardego – Weinberga, natomiast nie zmienia częstości alleli w populacji.

      Polubienie

  18. Ta, specjacja zawodowa… Sraty, pierdaty! Za ok. 30-40 lat to większość obecnych zawodów po prostu zniknie z powodu postępującej automatyzacji. Ostaną się tylko te wymagające wysokich kwalifikacji, jak np. programista komputerowy, neurochirurg itp. oraz związane z szeroko rozumianym przemysłem kulturalno-rozrywkowym, czyli np. piosenkarze, aktorzy, pisarze, malarze, sportowcy etc. Jednak większość ludzkości pójdzie na bezrobocie i będzie żyć z dochodu gwarantowanego, wypłacanego przez państwo. W niektórych krajach Zachodu już teraz toczą się poważne dyskusje nad jego wprowadzenie. Na ten temat:

    http://forsal.pl/artykuly/1048472,dochod-gwarantowany-to-pulapka-dlaczego-nie-sprawdzi-sie-opinia.html

    http://niezalezna.pl/91576-finlandia-testuje-podstawowy-dochod-gwarantowany

    https://www.forbes.pl/finanse/dochod-gwarantowany-jak-idea-odradza-sie-w-dolinie-krzemowej/gs990br

    Polubienie

    1. Prof. Robert Gordon odpowiada na te tezy w ten sposób: dlaczego w takim razie wskaźnik bezrobocia w USA spadł w 2017 r. poniżej 5 % – do poziomu z lat 50′ XX w. ?

      Polubienie

      1. Dlatego że nalicza się je dzisiaj zupełnie inaczej niż w latach 50-tych? 🙂

        Oficjalna stopa bezrobocia bierze pod uwagę jedynie zarejestrowanych bezrobotnych. Taką kategorię osób US Bureau of Labor Statistics określa kryptonimem „U-3”. Jednak sytuacja jest znacznie gorsza niż w najczarniejszym scenariuszu, ponieważ prawdziwy obraz bezrobocia kształtują osoby zakwalifikowane do tajemniczej kategorii „U-6”.

        Czym jest owa tajemnicza kategoria osób nie posiadających stałego zatrudnienia skatalogowana jako grupa „U-6”? Są to ludzie, których rząd nazywa „zniechęconymi pracownikami” (discouraged workers) – osoby, które są poza rynkiem pracy, mimo że chcą pracować, i które nie kwalifikują się już do zarejestrowania jako bezrobotni, ponieważ zgodnie z przepisami wyczerpały okres zasiłkowy oraz były zarejestrowane rok wcześniej i ich rejestracja wygasła z różnych przyczyn. Jest to znakomity mechanizm pozwalający kolejnym rządom obniżać oficjalną stopę bezrobocia.

        http://nczas.com/wiadomosci/ameryka-polnocna/jak-rzady-i-media-manipuluja-statystykami-dotyczacymi-bezrobocia-wyjasniamy-na-przykladzie-usa/

        Jak naprawdę wygląda rynek poziom bezrobocia w USA:

        http://www.shadowstats.com/alternate_data/unemployment-charts

        http://natemat.pl/158741,bezrobocie-w-usa-oficjalnie-wynosi-5-proc-a-prace-posiada-ledwie-60-proc-osob-to-wszystko-przez-mlodych

        Polubienie

        1. Tyle,że kategorii U-6 w statystyce nie było już za rządów Clintona, tj. od 1994 r. Czyli nieoficjalne bezrobocie w USA byłoby na poziomie z czasów kiedy w komputerach dominował Windows 95.

          A jaki sens jest wliczać do kategorii bezrobotnych – studentów jak to zrobiono w artykule natemat ?


          Największy wpływ na tę sytuację ma wydłużenie okresu edukacji młodych. Ci zdając sobie sprawę ze słabej kondycji rynku pracy, lecz także z jego wygórowanych wymogów, postanawiają odwlec moment pójścia do pracy, udając się na studia. ”

          Przecież na tej zasadzie to i nastolatków trzeba by wliczać do „bezrobotnych” bo przecież uczą się,a nie pracują tak jak w XIX wieku.

          Polubienie

          1. Czyli nieoficjalne bezrobocie w USA byłoby na poziomie z czasów kiedy w komputerach dominował Windows 95.

            No i już wtedy zaczęto głośno mówić o deindustrializacji USA.

            Przecież na tej zasadzie to i nastolatków trzeba by wliczać do „bezrobotnych” bo przecież uczą się,a nie pracują tak jak w XIX wieku.

            Różnica jest taka, że praca dzieci i młodzieży jest prawnie zakazana, natomiast studenci mogą ją podjąć, a tego nie robią, właśnie z powodu trudności na rynku pracy.

            Polubienie

          2. zaczęto głośno mówić

            To, że o czymś się głośno mówi, nie jest żadnym dowodem, na to, ze to coś jest jakimś poważnym problemem, ani nawet na to, że to coś w ogóle istnieje.

            Polubienie

      1. A po co mam się zakładać z anonimowym blogerem, piszącym guzik warte felietony w których manipuluje danymi statystycznymi i zaprzecza udokumentowanym faktom historycznym? Dla mnie liczą się tylko opinie fachowców, a wśród programistów z Doliny Krzemowej, w odróżnieniu od ciebie zajmujących się kwestiami sztucznej inteligencji na co dzień, przekonanie o nieuchronności automatyzacji do końca bieżącego stulecia jest coraz powszechniejsze. Tak uważa Bill Gates, opinię tę podzielał też Steve Jobs.

        Polubienie

        1. A po co mam się zakładać z anonimowym blogerem, piszącym guzik warte felietony w których manipuluje danymi statystycznymi i zaprzecza udokumentowanym faktom historycznym?

          A po co tak genialna wspaniała i dostojna osoba jak Wujek Bronek z takim nikim w ogóle polemizuje?

          Dla mnie liczą się tylko opinie

          No właśnie. Dla Wujka Bronka liczą się tylko opinie. Fakty zaś nie mają żadnego znaczenia. Dlatego opinia, że Niemcy zarówno w 1918 jak i w 1941 roku mogli podbić i okupować całą Rosję jest święta, natomiast fakt, że jakoś ani w 1918, ani w 1941 do tego jednak nie doszło, nie ma dla WB żadnego znaczenia. 🙂

          Polubienie

          1. A po co tak genialna wspaniała i dostojna osoba jak Wujek Bronek z takim nikim w ogóle polemizuje?

            Bo nie lubię jak ktoś wprowadza w błąd opinię publiczną. Nawet jeśli przyjąć optymistyczne założenie że do końca tego stulecia automatyzacja nie doprowadzi do masowego bezrobocia, to i tak rynek pracy będzie ulegał daleko idącym przekształceniom. Zniknie większość obecnych zawodów a pojawią się zupełnie nowe. Do tego upowszechni się zapewne inżynieria genetyczna. Więc teza że dojdzie do jakiejś specjacji genetycznej po liniach zawodowych jest groteskową bzdurą i niczym więcej. Utrwalenie się zmian genetycznych między populacjami w wyniku doboru naturalnego zajmuje tysiące lat a nie kilka dziesięcioleci.

            Polubienie

          2. teza że dojdzie do jakiejś specjacji genetycznej po liniach zawodowych jest groteskową bzdurą

            Tako objawia Wujek Bronek w nieomylności swojej zatem to prawda. 🙂

            Utrwalenie się zmian genetycznych między populacjami w wyniku doboru naturalnego zajmuje tysiące lat a nie kilka dziesięcioleci.

            U psów wystarczyło kilkadziesiąt lat. Oczywiście psie pokolenia są krótsze, zatem u ludzi dojdzie do tego w około kilkaset lat.

            rynek pracy będzie ulegał daleko idącym przekształceniom. Zniknie większość obecnych zawodów a pojawią się zupełnie nowe.

            Owszem. Przez najbliższe sto lat jeszcze tak będzie. Potem jednak już nie. W pułapce logistycznej nic, ani gospodarka, ani demografia, zmieniać się nie będą.

            Polubienie

          3. U psów wystarczyło kilkadziesiąt lat.

            ROTFL! Człowieku do jakiej ty szkoły chodziłeś?! Rasy psów i innych zwierząt hodowlanych zostały nie powstały w drodze doboru naturalnego, tylko zostały całkowicie [b]sztucznie[/b] wyhodowane przez człowieka! I nie zajęło to bynajmniej kilkudziesięciu lat, człowiek zajmuje się domestykacją zwierząt od tysiącleci.

            W pułapce logistycznej nic, ani gospodarka, ani demografia, zmieniać się nie będą.

            Tako rzecze Pilaster w nieomylności swojej, więc tak musi być. 🙂 Co tam, że już mamy automatyczne samochody i inżynierię genetyczną. 😉

            Polubienie

          4. Rasy psów i innych zwierząt hodowlanych zostały nie powstały w drodze doboru naturalnego, tylko zostały całkowicie [b]sztucznie[/b] wyhodowane przez człowieka!

            No to co? Zamiast doboru naturalnego był dobór hodowlany, ale mechanizm był dokładnie taki sam.

            Tempo zmian zależy wyłącznie od siły doboru, a nie od tego co jest tego doboru przyczyną.

            nie zajęło to bynajmniej kilkudziesięciu lat, człowiek zajmuje się domestykacją zwierząt od tysiącleci.

            Są rasy psów, które nie mają nawet 100 lat

            W pułapce logistycznej nic, ani gospodarka, ani demografia, zmieniać się nie będą.

            Tako rzecze Pilaster w nieomylności swojej, więc tak musi być. 🙂

            Nie. Tak wynika z rozwiązania modelu.

            już mamy automatyczne samochody i inżynierię genetyczną. 😉

            I będziemy je mieli przez kolejne tysiąclecia. 🙂

            Polubienie

Dodaj komentarz