Racjonalny wybór

Narzekania na jakość życia politycznego należą w Polsce do stałego rytuału. Wyborcy mają być leniwi i bezrozumni, partie bezprogramowe, a politycy nieudolni i krótkowzroczni. Wszyscy zaś razem wzięci kierują się wyłącznie chwiejnymi i zmiennymi emocjami. Rytuał narzekań jest tak rytualny, że nikomu nawet do głowy nie przyjdzie zapytać, co by było, gdyby elektorat kierował się rozumnym rozeznaniem własnego interesu, politycy kalkulowali na długi okres czasu, a partie posiadały jakieś programy.

Niżej podpisany często zastanawiał się nad tym, jakby wyglądała polska polityka przy spełnieniu tych założeń. I doszedł do jednoznacznego wniosku. Otóż wszystko wyglądałoby …dokładnie tak samo jak teraz. Co logicznie oznacza, że te warunki, niezależnie od tego co się wszystkim wydaje, są jak najbardziej spełnione już dziś.

Zacznijmy od programów partyjnych. Faktycznie, do książeczek z takim tytułem na okładce mało kto w ogóle zagląda, a wcale nie wszystkie partie taki „program” w formie książkowej w ogóle posiadają. Nie oznacza to jednak, że nie posiadają samego programu jako takiego. Partia, która sama, lub w koalicji, zdobywa władzę w kraju, jakiś program, choćby się miał on sprowadzać do „chwały nam i naszym kolegom”, po prostu musi realizować. Dla partii, która miała już okazję rządzić, programem jest więc kształt realnej polityki, którą wtedy prowadziła. Gorzej jest z rozpoznaniem programu stronnictwa, które rządzić jeszcze nie miało okazji. Taka partia jednak stara się zwykle zainteresować wyborców właśnie programem zwerbalizowanym, na prawo i lewo obiecując, czego to nie zrobi, kiedy wyborcy powierzą jej władzę.

Postrzeganym przez elektorat programem partii jest więc realny kierunek jej rządów, kiedy dana partia jest przy władzy, oraz całość przekazu kierowanego do wyborców, kiedy jest w opozycji. Przy czym oczywiste jest, że w tym ostatnim segmencie zdecydowanie aktywniejsze są partie, które jeszcze nie rządziły. Naturalnie zdarza się też często, że wygrywając wybory partia zmienia zdanie i realizuje program inny, a nawet zupełnie inny, niż obiecywany w czasach opozycji.

Kolejnym mitem związanym z partyjnymi programami jest rzekomy brak różnic pomiędzy nimi. W takich zarzutach celują zwłaszcza te partie, które do władzy dopiero aspirują, głośno deklarując np. „PIS, PO jedno zło”, albo „tamci już rządzili’, w domyślnym niedopowiedzeniu – oczywiście źle. Nie jest to pogląd prawidłowy.

Głównym zadaniem rządu jest bowiem …rządzenie. Czyli tworzenie takich ram instytucjonalnych, prawnych i infrastrukturalnych, aby zapewnić obywatelom maksymalny możliwy poziom dobrostanu. Jakość rządów ocenia się więc po jakości państwa i jego instytucji, jakie te rządy po sobie zostawiają. Ilustruje to publikowany co roku przez fundację Heritage, wskaźnik wolności gospodarczej – Index of economic freedom – IEF. Wbrew swojej nazwie, indeks ten, bardziej mierzy sprawność i poziom cywilizacyjny danego państwa, niż samą wolność gospodarczą, będącą tylko jedną z wielu jego składowych. W latach 1997 – 2019 IEF dla Polski kształtował się następująco:

wybor 01

Jak widać korelacja jakości polskiego państwa z rządami poszczególnych ekip jest bardzo silna, a zmiany trendu miały miejsce tylko w przypadku zmian ekip rządzących.

W zilustrowanym okresie były prowadzone dwie drastycznie odmienne polityki. Koalicje AWS-UW, oraz PO-PSL zwiększały polski poziom gospodarczy i cywilizacyjny, oraz oczywiście wolność gospodarczą, SLD i PIS, przeciwnie – zmniejszały. PIS i PO to zatem, nie tylko nie to samo, ale coś zupełnie innego.

Sam współczynnik IEF jest, jak już wspomniano, kombinacją wielu, konkretnie dwunastu, parametrów, które określają bardziej szczegółowo, wysokość opodatkowania, poziom korupcji, sprawność sądownictwa, swobodę przepływów finansowych, elastyczność rynku pracy etc. Jeżeli potraktujemy każdą z tych liczb jako geometryczną współrzędną, to łącznie utworzą one dwunastowymiarową przestrzeń fazową, wewnątrz której porozrzucane będą poszczególne kraje. Podobnie jak w zwykłej, trójwymiarowej przestrzeni, możemy zmierzyć odległość między dwoma dowolnymi krajami – punktami w tej przestrzeni, za pomocą uogólnionego na większą ilość wymiarów twierdzenia Pitagorasa. Taka odległość w przestrzeni fazowej pozwoli ocenić stopień podobieństwa ustroju społeczno-gospodarczego danych krajów znacznie lepiej niż sama tylko różnica w wielkości IEF. Ponieważ dobrze jest równać się do najlepszych, na kolejnym wykresie pokazano jak zmieniała się odległość Polski od najbardziej rozwiniętego i cywilizowanego kraju na świecie. Od Szwajcarii. Dla porównania zamieszczono na nim także dynamikę odległości od jednego z najbardziej zacofanych i prymitywnych krajów – Rosji.

wybor 02

Pomimo tego, że zarówno Szwajcaria (w mniejszym stopniu), jak i Rosja (w większym), same przemieszczają się w przestrzeni fazowej, i dynamika ich odległości do Polski jest przez to bardziej, niż na pierwszym wykresie, skomplikowana, różnice programowe między polskimi rządami są tu widocznie znacznie bardziej wyraźnie. W latach 2016-19 polski IEF spadł raptem o 1,5 pkt (na 100 możliwych), ale odległość od Szwajcarii zwiększyła się o połowę. Proporcjonalnie o tyle też Polska zbliżyła się do Rosji. Stało się tak dlatego, że największe straty zadał PIS Polsce w dziedzinach, które najbardziej odróżniają Rosję od Szwajcarii. W ciągu 3 lat korupcja (government integrity) w Polsce wzrosła o ponad 11 punktów, a sprawność sądownictwa (judicial effectiveness) spadła o ponad 14 pkt ! Tylko częściowo ten ubytek został zrekompensowany przez zmniejszenie deficytu budżetowego (fiscal health) o 10 pkt, a akurat w tym parametrze, różnice pomiędzy Szwajcarią a Rosją nie są aż tak przepastne.

Istnieją zatem w Polsce dwa główne stronnictwa, reprezentujące dwa główne, przeciwstawne programy, które można nazwać „szwajcarskim” i „rosyjskim”. Natomiast ich skład partyjny bywa zmienny. PSL na przykład, w latach 2001-2005 było częścią „Rosji”, aby w okresie 2007-2015 zmienić diametralnie swój program i przyłączyć się do „Szwajcarii”.

Następnym elementem polityki są politycy. Nie są oni bynajmniej, jak się ich często ocenia, ograniczeni i krótkowzroczni. Że tak nie jest, widać nawet przy okazji różnych afer, w które bywają oni umoczeni, jak ostatnio afera „Srebrnej”. Potrafią oni myśleć strategicznie i długofalowo. Oczywiście owa zapobiegliwość i dalekowzroczność dotyczy bezpośrednio nie interesu publicznego, ale własnego owych polityków. Dlatego też ustrój polityczny jest tym lepszy, im bardziej zapewnia zbieżność tego drugiego z tym pierwszym. W przypadku władzy bezprawnej, nielegalnej, dyktatorskiej, sprzeczność interesów jest tu ewidentna, a rządzących najbardziej interesuje uniknięcie odpowiedzialności w przypadku, gdyby władzę mieli utracić i jak najszybsze nachapanie się, zanim taka przykra okoliczność nastąpi. Dlatego też władza legalna i praworządna statystycznie będzie lepsza i zapewni swojemu krajowi większy dobrobyt. O ile w cywilizacji maltuzjańskiej, preindustrialnej, z jej dość prostymi strukturami społecznymi i gospodarczymi, takim optymalnym modelem ustrojowym była dziedziczna monarchia konstytucyjna, o tyle po rewolucji przemysłowej, atraktor przemieścił się w kierunku zarządzania zdecentralizowanego i demokracji przedstawicielskiej. Stała się ona najgorszym z możliwych ustrojów, ale wszystkie wobec niej alternatywy były jeszcze gorsze.

Wbrew popularnemu mniemaniu, politycy demokratyczni nie myślą tylko o wyniku następnych wyborów, ale także kolejnych i wszystkich następnych, w których będą uczestniczyć. Jednak waga każdych kolejnych wyborów maleje w umyśle polityka zgodnie z jego tzw. preferencją czasową. I znów w krajach stabilnych, praworządnych i wolnorynkowych, owa preferencja czasowa jest niska, spadek wartości kolejnych kadencji niewielki, zatem i jakość rządów demokratycznych wysoka. W krajach skorumpowanych i niestabilnych, preferencja czasowa rośnie i jakość rządzenia, w sprzężeniu zwrotnym, spada.

I znów z pomocą przychodzi nam wskaźnik IEF. Im jest on wyższy, tym kraj jest bardziej praworządny, stabilny i przewidywalny. Preferencja czasowa jest w nim zatem niższa, a tym samym jakość kadr demokratycznych wyższa.

Partie polityczne i sami politycy to jednak tylko nadbudowa. Bazą polityki są wyborcy, a programy (w sensie wyżej opisanym) polityczne partii są tylko odbiciem poglądów i interesów elektoratu do którego owe partie się odwołują i za którego reprezentację są uważane.

Gdyby wyborcy, co jest kolejną mądrością z cyklu „wszyscy to wiedzą”, kierowali się wyłącznie przypadkowymi kaprysami i chwilowymi emocjami, to i wyniki wyborów byłyby przypadkowe, chaotyczne i nieprzewidywalne. Takie zjawiska można było, owszem zaobserwować w Polsce na początku lat 90, ale już dawno należą one do przeszłości, a podział polskiego demosu na zwolenników „Szwajcarii” i „Rosji” jest stabilny i ugruntowany, a zmiany w tym rozkładzie powolne. Widoczne w polskiej polityce emocje wynikają więc wprost z realnych sprzeczności w interesach poszczególnych grup elektoratu, a częściowo są nawet tylko swoistym teatrem. Nie zastępują one racjonalnej kalkulacji wyborczej, tylko ją, co najwyżej, wyrażają.

W jaki zatem sposób wyborcy podejmują decyzję o oddaniu swojego głosu, na to, czy inne stronnictwo? Proces ten, chociaż niesłychanie rzadko przebiegający w sposób świadomy, zachodzi w trzech etapach. Po pierwsze wyborca ocenia zgodność programową. Na ile kierunki polityki prowadzonej lub deklarowanej przez daną partię odpowiadają jemu i jego interesom. Naturalnie w każdym programie są rzeczy dla wyborcy mniej lub bardziej ważne, dlatego łączny wynik zgodności programowej musi być średnią ważoną. Nazwijmy go A

Zgodność programowa to jednak tylko pierwszy krok w tym rozumowaniu. Wyborca nie zagłosuje na partię, wysuwającą nawet najbardziej dla niego kuszące postulaty, jeżeli nie uwierzy w szczerość jej intencji. Puste obietnice zwane kiełbasą wyborczą są nieodzowną częścią demokracji i elektorat bierze to pod uwagę. Programowi zatem przypisuje się wiarygodność (B), określone prawdopodobieństwo, że partia będzie chciała go, a właściwie te punkty, które najbardziej pociągają w nim wyborcę, naprawdę realizować.

Jednak i same chęci to za mało. Najbardziej nawet atrakcyjny i szczerze głoszony program, na nic się zda, jeżeli będzie brakowało możliwości. Partia, nawet zgodna programowo i wiarygodna, może zostać oceniona jako nieskuteczna. Albo z powodu swojej niekompetencji, albo zbyt niskiego, nie gwarantującego realnego wpływu na władzę, poparcia (tzw. strach przed utratą głosu), albo z braku zdolności koalicyjnych, albo wreszcie z powodu istnienia przeszkód obiektywnych.

Ostatnim zatem współczynnikiem jest skuteczność – C

Punktacja danej partii wynosi więc A*B*C. Ale to wcale jeszcze nie koniec. Nieprzypadkowo przecież uważa się że Polacy nie głosują zwykle za, tylko przeciw komuś. Oprócz programu pozytywnego, z którym wyborca się utożsamia, każda partia ma też program negatywny, który wyborcę odrzuca. Takie elementy negatywne programu nazwijmy X. Oczywiście one również mają jakiś swój poziom wiarygodności Y i skuteczności Z. Ostatecznie mamy więc wynik.

W = A*B*C-X*Y*Z

Wyborca zagłosuje zatem niekoniecznie na ugrupowanie, z którym ma najbliższą zgodność programową, ale na takie, jaka w jego pojęciu uzyska najwyższy wskaźnik W.

Niżej podpisany należy, jak nietrudno się domyśleć, do stronnictwa „szwajcarskiego” i w trakcie wyborów poszukuje takiej partii, która daje największe szanse na zbliżenie się do tytułowej Szwajcarii. Oto jego, aktualne na moment pisania niniejszego eseju, preferencje:

zalety wady
Prog. Wiaryg. Skutecz. Prog. Wiaryg. Skutecz.
Partia A B C X Y Z wynik
PO 50% 80% 60% 20% 50% 60% 18,0%
PFP 80% 80% 10% 0% 80% 10% 6,4%
N. 60% 60% 20% 20% 60% 20% 4,8%
KORWIN 80% 50% 10% 10% 80% 10% 3,2%
PSL 20% 80% 80% 20% 80% 80% 0,0%
KUKIZ 20% 50% 20% 40% 50% 20% -2,0%
SLD 20% 60% 20% 40% 80% 20% -4,0%
WIOSNA 20% 90% 30% 60% 90% 30% -10,8%
RAZEM 0% 90% 20% 90% 90% 30% -24,3%
PIS 5% 40% 20% 80% 80% 70% -44,4%

Oraz pokazane na wykresie:

wybor 03

Warto zauważyć, że gdyby oceniać tylko po zgodności programowej, na czele preferencji byłby PFP Gwiazdowskiego, przed KORWINem i Nowoczesną. Również na końcu stawki PIS wyprzedzałoby RAZEM. Jednak uwzględnienie wiarygodności i skuteczności ugrupowań politycznych zmieniło tę kolejność.

Wspomniano już, że partie czasem zmieniają swoje programy, niekiedy nawet przechodząc z jednego obozu do drugiego. Proces ten jest jednak dość powolny. Znacznie szybciej mogą się za to zmienić współczynniki wiarygodności i skuteczności. Dotyczy to najbardziej partii nowych i niedoświadczonych politycznie, czego najlepszym przykładem była ostatnio Nowoczesna, w której proces upadku współczynników B i C był szczególnie spektakularny. Najmłodsze partie obecne dzisiaj w zestawieniu to PFP i Wiosna Biedronia i w ich przypadkach wszystkie współczynniki są mało stabilne i mogą się zmienić w krótkim czasie. Jeżeli Biedroniowi uda się trwale osiągnąć wysokie notowania w sondażach, osunie się w zestawieniu w dół, w okolice PIS. Jeżeli uda się to Gwiazdowskiemu, może bez trudu awansować na pierwsze miejsce.

Podobną kalkulację przeprowadza świadomie, lub znacznie częściej nieświadomie, znakomita większość wyborców. Z obecnych ugrupowań politycznych, tylko partia KUKIZ, jak się wydaje, ma właśnie głównie wyborców przypadkowych, głosujących pod wpływem impulsu. Wszystkie pozostałe stronnictwa odwołują się do konkretnych interesów konkretnych grup elektoratu i usiłują je, z różnym skutkiem, przekonać, że są ich najlepszą dostępną reprezentacją.

286 myśli na temat “Racjonalny wybór

  1. Przeciętny wyborca jest owszem na tyle sprytny, że dobrze wie od kogo dostanie to, czego chce i najczęściej się nie myli. Tylko, że to potrafi również robić na przykład pies.

    Więc nie wiem właściwie czemu służy ten artykuł.

    Polubienie

Dodaj komentarz