Ucieczka z ruskiego miru

Від кулі Янгол захистить крилом,
На спаленій землі розквітнуть квіти,
І буде мирне небо за вікном,
І усміхнуться сонцю діти!
І побачать наші діти
Зелень київських каштанів,
Маріуполь буде жити,
Харків з попелу постане!
Ой, у небі предки незабуті засвітили шлях.
Та й ведуть дітей до перемоги по святих стежках.
Та й накрили крилами любові наш квітучий край,
Вже ідуть на нашу Україну спокій, мир і рай.

Не бойся, дочка, любовь всегда сильнее!
Где Третий Рим, где Третий Рейх и где Помпеи?
Но будут жить и станут только круче
Одесса, Киев, Харьков, Мариуполь, Буча!

Wojnie na Ukrainie, Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej, rozpoczętej 24 lutego 2022 roku, niżej podpisany poświecił już kilka artykułów, w których przekonywał, że klęska tej rosyjskiej inwazji wynikła z kompletnego niezrozumienia przez moskiewskie elity władzy współczesnej ekonomii. Z tej właśnie ignorancji wynikły ich dalsze, całkowicie błędne, decyzje strategiczne, polityczne i militarne.

Wbrew pozorom jednak, nie można po prostu uznać, że kremlowska władza składa się z ludzi przygłupich i niespełna rozumu. W rzeczywistości mieli oni swoje racje, w ich mniemaniu, zupełnie racjonalne i oczywiste.

Przyczyny rosyjskiego najazdu związane są ze wskaźnikiem, zwanym produktem krajowym brutto, PKB. Czyli sumie wartości wszystkich dóbr i usług wyprodukowanych w danym kraju w ciągu roku. Dokładnie zaś chodzi o PKB per capita, czyli całkowity PKB podzielony przez liczbę mieszkańców, mogący być miarą średniego poziomu zamożności w owym kraju. Liczy się tu zarówno bezwzględna wysokość PKB pc w porównaniu z innymi krajami, jak i jego dynamika, to, czy rośnie on, czy spada.

Dynamikę tę prawie zawsze podaje się w procentach od wartości pierwotnej. Za tą manierą kryje się założenie, że wzrost PKB, podobnie jak zmiany liczebności populacji myszy w przyrodzie, ma charakter wykładniczy. Tak jak myszy rodzą kolejne myszy, tak samo pieniądz rodzi pieniądz i podwaja on swoją ilość w stałych odstępach czasu. To założenie jest spełnione jednak tylko częściowo.

W świecie biologii wzrost wykładniczy hamowany jest bowiem przez mechanizmy konkurencji i przekształca się w tzw. wzrost logistyczny. Po przekroczeniu pewnego progu, liczebność populacji przyrasta stopniowo coraz wolniej, aż w końcu wyhamowuje na asymptocie, zwanej pojemnością środowiska (K).

W ekonomii jest podobnie. W miarę, jak kapitału w gospodarce jest coraz więcej, jego, wyrażona w stopie zwrotu, cena, spada i w końcu inwestycje kapitałowe przestają się opłacać. Wzrost gospodarczy zaczyna się opierać nie na kapitale, ale na kwalifikacjach siły roboczej. Ponieważ jednak istnieje granica ilości procesów, jakie może kontrolować jeden pracownik, istnieje też górna granica wypracowywanego przez niego PKB. Przyrost PKB logistycznie zwalnia, by docelowo zatrzymać się na granicy „pojemności środowiska”, zwanej też niefortunnie, „pułapką średniego dochodu”. Niefortunnie, ponieważ wysokość owego „średniego dochodu” zależy od jakości rządów i może się bardzo różnić w różnych krajach. Kraje, wolnorynkowe i praworządne mają tą pułapkę ustawioną dużo wyżej, niż skorumpowane i nieudolne, nie mówiąc już o komunistycznych dyktaturach.

Dynamikę PKB opisują więc dwa parametry. Średnie roczne tempo wzrostu w procentach – r, oraz „pojemność środowiska” – wartość docelowa K do której wysokość PKB pc asymptotycznie dąży. Dla wielu krajów na świecie, szczególnie tych najbardziej rozwiniętych, parametry wzrostu gospodarczego, zarówno jego tempo r, jak i asymptota K, nie zmieniły się od ponad siedemdziesięciu lat. Chociaż sam PKB wzrósł nawet wielokrotnie, to jego dynamika przemieszcza się nadal tą samą trajektorią co w roku 1950 i dąży do tego samego, co wtedy, atraktora.

 Nie oznacza to oczywiście, że parametry wzrostu, r i K, nie mogą zmienić się w ogóle. W naszej części Europy taka duża zmiana zaszła w momencie upadku komunizmu około roku 1990. Na poniższym wykresie zaprezentowano dynamikę PKB pc Polski i Rosji (przed 1991 RFSRR) z uwzględnieniem tego przełomu.

W Polsce tempo wzrostu spadło z 8,6% do 5,4% rocznie, natomiast granica K zwiększyła się niebotycznie, prawie sześciokrotnie. Inwestuje się w III RP mniej niż w PRL (niższe r), ale za to zdecydowanie bardziej sensownie (dużo wyższe K).

W Rosji jednak, zmiany potoczyły się w przeciwną stronę. Asymptota K zwiększyła się bardzo niewiele, natomiast skokowo powiększyło się tempo wzrostu r. Wynika to z faktu, że gospodarka Rosji, zarówno w czasach ZSRR, jak i obecnie, była i jest gospodarką surowcową i opiera się na państwowej kontroli i rabunkowej eksploatacji ogromnych zasobów naturalnych. Ten model gospodarczy jest bardzo mało czuły na jakość sprawowania władzy, co sprawia, że rosyjska „pułapka średniego dochodu” jest rzeczywiście bardzo średnia i nie zmieniła się znacząco po rozpadzie ZSRR. W czasach komunistycznych była nieproporcjonalnie wysoka, dużo wyższa niż w innych bratnich krajach, czy nawet w innych, niż Rosja, republikach ZSRR, obecnie jednak niczym nie imponuje. „Średniość” rosyjskiego poziomu rozwoju gospodarczego wymaga jednak posiadania ogromnych, w proporcji do zaludnienia, zasobów surowców. Bez nich, nie jest on już średni.

Amerykańska fundacja Heritage publikuje corocznie tzw. Index of Economic Freedom (IEF) dla poszczególnych krajów na świecie. Wbrew swojej nazwie, opisuje on raczej nie wolność gospodarczą, ale strukturę ustroju gospodarczego danego kraju, chociaż oczywiście ta pierwsza wprost wynika z tej drugiej. Indeks IEF skład się z dwunastu subindeksów, z których każdy może zostać potraktowany jako wymiar w pewnej dwunastowymiarowej przestrzeni fazowej, a poszczególne kraje jako punkty w tej przestrzeni. Najbliższymi sąsiadami Rosji w tak zdefiniowanej przestrzeni, czyli krajami najbardziej do Rosji podobnymi pod względem ustroju społeczno-gospodarczego, były zawsze Białoruś i Ukraina. Podobnie zresztą zawsze najbliższymi sąsiadami Białorusi były Rosja i Ukraina, a Ukrainy Rosja i Białoruś. Tę trójkę można zatem, z ustrojowego punktu widzenia, potraktować jako jedną grupę, zwaną czasem „ruskim mirem”. Na kolejnym wykresie pokażemy teraz strukturę wzrostu PKB per capita „ruskiego miru”, oraz pozostałych krajów należących kiedyś do obozu pokoju i postępu, w tym europejskich republik dawnego ZSRR. Na osi poziomej znajduje się roczne tempo wzrostu PKB pc – r, na osi pionowej, asymptota K do której poziom PKB pc w danym kraju dąży. Przypominamy, że nie jest to poziom, jaki te kraje mają obecnie, ale jaki będą mieć po osiągnięciu „średniego dochodu”.

Na wykresie widoczny jest swoisty „ciąg główny”. Pomiędzy oboma opisywanymi zmiennymi istnieje bowiem wyraźna zależność. Im szybszy jest wzrost gospodarczy, tym przeważnie krócej trwa i szybko na niskim poziomie K się kończy. Zwraca uwagę jednak fakt, że akurat trzy kraje ruskiego miru, oraz czwarty Azerbejdżan do tego postkomunistycznego ciągu głównego, nie należą. Gruzja i Armenia zaś zajmują pozycje pośrednią. Ze względu na tempo wzrostu r przynależą do ciągu głównego, ale ze względu na asymptotę K – raczej do ruskiego miru.

Pomijając jednak Zakaukazie, widać też, że chociaż Rosja, Białoruś i Ukraina mają niesłychanie zbliżony ustrój gospodarczy, to jednak różnią się zasadniczo pod wieloma innymi względami. Najwyższy poziom asymptoty K posiada Rosja. Państwowa gospodarka surowcowa najlepiej się bowiem sprawdza tam, gdzie istnieją bogate złoża surowców. Ukraina już jednak takich zasobów nie posiada i przez to jej docelowy „średni” dochód jest od rosyjskiego znacznie niższy. Białoruś ma status pośredni. Podobnie jak Ukraina, nie posiada znaczących złóż surowców, ale jest ściśle podporządkowana ekonomicznie i politycznie Rosji. Pozwala to Białorusi korzystać z rosyjskiej renty surowcowej, ale kosztem całkowitego poddania się Moskwie i sprowadzenia Białorusi do kraju tylko formalnie od Rosji odrębnego.

Powody rosyjskiej agresji na Ukrainę staną się oczywiste, kiedy porównamy docelową „pułapkę średniego dochodu” – asymptotę K, oraz faktyczny poziom PKB pc jaki kraje postkomunistyczne miały w roku 2022.

O ile krajom nienależącym do ruskiego miru daleko jeszcze do osiągnięcia swojej asymptoty PKB, o tyle ruski mir, ze względu na swój bardzo wysoki poziom tempa wzrostu r już dawno do swojego atraktora trafił. Jak można odczytać z naszego pierwszego wykresu, Rosja znalazła się tam kilka lat temu. Ale Ukraina, mając znacznie od rosyjskiego wyższe r, ale za to znacznie niższe K, zatrzymała się w rozwoju znacznie niżej i już dekadę wcześniej, około roku 2005, co wzbudziło w tym kraju zrozumiałą frustrację.

Teoretycznie możliwe były dwa rozwiązania tego problemu. Ukraina mogła pójść śladem Białorusi i przyjąć ruski mir także politycznie, podporządkowując się moskiewskiej centrali. Pozwoliłoby to podłączyć się do rosyjskiej renty surowcowej i podnieść znacząco swoją pułapkę średniego dochodu. Dla wielu Ukraińców, zwłaszcza rosyjskojęzycznych, była to atrakcyjna opcja. Jednak miała ona też olbrzymie wady.

Gospodarka surowcowa, czyli oparta na „ziemi”, jako głównym środku produkcji, jest grą o sumie zerowej. Olbrzymie, ale skończone rosyjskie zasoby surowcowe, musiałyby utrzymywać nie tylko Rosję i Białoruś, ale i Ukrainę, kraj od Białorusi znacznie większy. Korzyści z wejścia pod kremlowski but dla Ukrainy byłyby zatem mniejsze niż dla Białorusi, przy takich samych jednak kosztach. Mimo bowiem teoretycznie większego bogactwa, przeciętny poziom życia w Rosji jest znacznie niższy niż na Ukrainie. Rosyjski aparat władzy utrzymuje się przecież właśnie bezpośrednio z dochodów z eksploatacji surowców. Z punktu widzenia rządzących elit więc, większość mieszkańców Rosji, tych niezatrudnionych w sektorze wydobywczym, jest im doskonale zbędna. Po co inwestować w jakieś wodociągi, drogi i kanalizację dla nich? Wystarczy rzucić im jakiś nędzny socjal, żeby się nie buntowali i niech stabilnie klepią sobie biedę.

Ukraińskie elity były równie nieudolne i skorumpowane, jak rosyjskie, ale, w odróżnieniu do nich, utrzymywały się nie z surowców, ale z, choćby i prymitywnej, ale jednak produkcji, musiały się zatem liczyć z potrzebami, aspiracjami i dążeniami swojego społeczeństwa i jakiś inwestycji na jego rzecz musiały dokonywać. Po poddaniu się Rosji, sytuacja większości mieszkańców Ukrainy nie uległaby więc zauważalnej poprawie, o ile się by wręcz nie pogorszyła. W roku 2014 Rosja sama już znalazła się w stagnacji i było coraz bardziej oczywiste, że ruski mir nie daje perspektywicznie już niczego atrakcyjnego. W rezultacie Ukraińcy zwrócili się ku drugiej możliwości.

Czyli całkowitego wyjścia z ruskiego miru i dołączenia do pozostałych krajów postkomunistycznych na ciągu głównym. Okazało się to jednak zadaniem dla Ukrainy bardzo trudnym. Pierwsza próba, podjęta jeszcze w 2004 roku w trakcie tzw. „pomarańczowej rewolucji” zakończyła się fiaskiem. Pozycja Ukrainy w przestrzeni fazowej IEF nie uległa żadnym zmianom, a Rosja nadal mogła wydawać się atrakcyjną alternatywą i wybory prezydenckie w 2010 roku wygrał reprezentujący tę „moskiewską”, opcję, Janukowycz. Kolejny zwrot w stronę Zachodu nastąpił w 2014 w postaci tzw. „Majdanu” i miał bardzo burzliwy przebieg z obaleniem i wypędzeniem prezydenta Janukowycza włącznie. Niemniej i tym razem nie zakończył się powodzeniem. W rankingu IEF na rok 2022 Ukraina nadal była bliżej Rosji i Białorusi, niż Mołdawii, kolejnego swojego najbliższego sąsiada w przestrzeni fazowej, pierwszego należącego już do naszego „ciągu głównego”. Jednak, niespodziewanie, Ukraina, w swoim marszu na Zachód, doznała pomocy z zupełnie nieoczekiwanej strony.

Wydarzenia na Ukrainie nie mogły być bowiem obojętne dla ruskiego miru jako całości. W końcu dla Moskwy, Ukraina nie jest nawet bytem od Rosji odrębnym, tylko jej integralną częścią, sztucznie i tylko czasowo oderwaną od macierzy. Jako taka powinna Ukraina w końcu, po okresie niezbyt rozumnego błądzenia po zachodnich manowcach, wrócić, tak jak to już to zrobiła Białoruś, z powrotem do mateczki Rosji. Próby wyłamania się Ukrainy z ruskiego mira, tolerować nie można było. Gdyby Ukrainie udało się zbudować gospodarkę o znacząco wyższym K i rozpocząć tym samym okres szybkiego wzrostu, przeganiając na tym polu Rosję, nie tylko uniemożliwiłoby to jakiekolwiek próby jej odzyskania, ale stałoby się też fatalnym przykładem dla własnych obywateli. Mogliby oni w końcu zacząć zadawać niewygodne pytania, np. dlaczego bracia Ukraińcy mogą żyć w zamożnym i praworządnym kraju, a my nie możemy? Moskwa mogła się chwilowo pogodzić z przystąpieniem do NATO i UE Estonii i Finlandii, chociaż granice tych krajów przebiegają tuż obok (w rosyjskiej skali) drugiego najważniejszego miasta Rosji. Z utratą Ukrainy nie mogła się pogodzić w żadnym razie. Lepiej było Ukrainę zniszczyć i rozszarpać na kawałki, niż pozwolić jej na wyjście z ruskiego miru. W 2014 odrywając od Ukrainy Krym Rosja praktycznie nie spotkała się z oporem, a wiele ukraińskich oddziałów przeszło wręcz na jej stronę. Ukraina nie potrafiła też poradzić sobie ze, zorganizowaną i wspomaganą przez Kreml, rebelią miejscowych gangsterów w Donbasie. Moskwie mogło się więc wydawać, że osiągnęła sukces i teraz tylko czekać, aż Ukraina rozpadnie się do reszty, rozpoczną się walki wewnętrzne, żydobanderowcy i inni ukronaziści rzucą się mordować kogo popadnie i przerażony krwawym chaosem Zachód będzie wręcz błagać Rosję o „stabilizację”. Ponieważ jednak Ukraina jakoś ani rozpadać się, ani pokornie na kolanach wrócić o Rosji nie chciała, Putin stracił w końcu cierpliwość i postanowił dokończyć dzieło własnoręcznie. Nie mógł podjąć głupszej decyzji, ale jej powody były, jak widać, całkowicie racjonalne. Jeżeli klika Putina straci Ukrainę, to wcześniej, czy później, straci także Białoruś, a także i samą Rosję.

Tymczasem Ukraina, po dwóch nieudanych próbach wejścia na „ciąg główny”, dzięki prezydentowi Putinowi, znienacka dostała trzecią szansę. W chwili najwyższej, wojennej próby, państwo ukraińskie, według standardów europejskich, pokraczne, koślawe i skorumpowane, zadziwiło wszystkich, także i zapewne samo siebie i okazało się całkiem sprawne i kompetentne, jednocząc wokół swoich struktur cały wieloetniczny naród ukraiński, co do którego wielu wątpiło, czy w ogóle istnieje. Rząd ukraiński zyskał niezbędny do wprowadzenia reform autorytet, a siły promoskiewskie straciły jakiekolwiek poparcie. Wola odbudowy ojczyzny na nowych, zachodnich zasadach, jest powszechnie widoczna, także w tekstach licznych ukraińskich piosenek patriotycznych, jak te zademonstrowane na początku artykułu. Ukraińcy bez wątpienia są gotowi na zmiany, chcą i mogą je wprowadzić. Ale czy będą potrafili?

Niestety, ryzyko, że Ukraina wygrawszy wojnę, przegra pokój i zachowując niezależność polityczną od Rosji, gospodarczo pozostanie przy rosyjskim ustroju – ruskim mirze, chociaż niewielkie, nadal istnieje. Ustrój ten, bazujący na zasobach naturalnych jako głównym czynniku wzrostu, jest w dzisiejszej globalnej gospodarce reliktem rodem z neolitu i nawet w bogatej w surowce Rosji nie może działać efektywnie. Kraje ruskiego miru nadal stopniowo będą się więc degenerować. Będą tkwiły w swojej pułapce średniego (niskiego) dochodu, a lista chętnych do inwestowania tam, będzie się skracać coraz bardziej. W miarę, jak co zdolniejsi, a potem już i nawet przeciętni mieszkańcy, będą z nich uciekać za granicę, kraje te będą się wyludniać i stopniowo zamieniać w dzikie pola. Opustoszeje Rosja, opustoszeje, pozostając w ruskim mirze, Ukraina. Wilcy będą wyli na ruinach dawnych miast i może nie kwitnące, ale przynajmniej istniejące, niegdyś kraje, będą jakby wielki grobowiec. Grobowiec ruskiego miru.

Ten żałosny los nie ominie na pewno Rosji, bo nie widać w tamtejszym społeczeństwie żadnej refleksji, ani woli zmiany istniejącego stanu rzeczy. Dopóki zawsze można wykopać spod ziemi i sprzedać jakieś surowce, dopóty każda, najgłupsza nawet polityka, może ujść płazem, a problemy nie wydają się zbyt dotkliwe. Natomiast pozbawione surowców Ukraina, a także w mniejszym stopniu Białoruś podejmują próby wyrwania się z tego bagna i w końcu może im się udać. Innego wyjścia zresztą nie ma.

Pozostawanie w trwałej pułapce niskiego średniego dochodu ma jednak jeszcze inne nieprzyjemne konsekwencje. Zdesperowane permanentną nędzą społeczeństwa stają się podatne na propagandę głosząca, że winni tego opłakanego stanu rzeczy nie są naprawdę rządzące elity i ustanowiony przez nie ustrój, ale wrogowie zza miedzy, którzy zawłaszczyli „nasze” zasoby surowców. Narasta zatem potencjał do konfliktów, owych wojen prymitywów o których już kiedyś pilaster pisał. W obrębie ruskiego miru nie tylko wszak Rosja wojuje z Ukrainą. Równolegle toczy się wojna Armenii z Azerbejdżanem i trwa chwilowo tylko zamrożony konflikt na linii Rosja – Gruzja. Żadne rozstrzygnięcia militarne i ewentualne zagarnięcie zasobów surowcowych należących do sąsiadów, nie zbudują tu jednak pokoju i dobrobytu. To może zapewnić jedynie zerwanie z paradygmatem gospodarki surowcowej, czyli z ruskim mirem i budowa gospodarki wysokiego IEF, czyli też wysokiego K.

81 myśli na temat “Ucieczka z ruskiego miru

  1. Tak patrzę na K dla Polski i
    h**ps://blogpilastra.wordpress.com/2020/09/02/papierowy-tygrys-zmeczony-smok/
    w dwa lata podskoczyliśmy o 10k dolarów? Sporo

    Polubienie

  2. Pilastrze wskażę jednak na pozytywną rolę UE w kształtowaniu instytucjonalnego porządku. Kraje takie jak Rumunia czy Bułgaria nie odstawały wszakże swoją kultura polityczną czy gospodarczą strukturą od obszaru ruskiego miru. Mimo to udało się je instytucjonalnie pchnąć w zupełnie inne rejony unijną metodą marchewki i kija. Oczywiście ta metoda nie jest kuloodporna (patrz Węgry czy Czechy) ale w kontekście IEF daje zaskakująco dobre rezultaty.

    Polubienie

    1. Ależ oczywiście. Wiele krajów postkomunistycznych, które skutecznie uciekły z ruskiego mira, dokonały tego tylko dzięki wparciu UE, czy to kija i marchewki, czy też samej tylko nadziei na wstąpienie do UE. Dotyczy to też naturalnie i Polski. W zasadzie jedynym wyjątkiem od tej reguły jest (chyba?) Mołdawia. Gruzja i Armenia są przypadkami granicznymi.

      Polubienie

  3. Ukraina miała przez te lata jeszcze jeden ogromny problem w zwiększaniu IEF i K – oligarchów. Oligarchowie w wielkiej mierze są bowiem pasożytem na narodzie ukraińskim. Mają interesy podobne do kliki Putina. Chcą być zakonserwowaną arystokracją, którą nie można strącić z piedestałów majątku, władzy i pozycji w hierarchii społecznej. Oligarchom opłacają się zatem korupcja, brak praworządności, brak usług publicznych i niska wolność gospodarcza, bo wtedy nikt nie może zagrozić ich pasożytniczej pozycji. Oligarchowie dzięki swym wielkim wpływom mogą blokować reformy. A tu się jakiegoś polityka przekupi. A tu się będzie szarą eminencją jakiejś partii (tak jak Kołomojski był wobec Sługi Ludu). A tu w swych mediach się reformy zaatakuje. A tu samemu zostanie się rządzącym politykiem, żeby reformy blokować (Poroszenko). I tak dalej.
    Teraz jednak Zełenski może rozwalić oligarchię i to od jakiegoś czasu robi. Całkowicie zerwał się ze sznurka oligarchy Kołomojskiego, wtrącając go nawet do otchłani apatrydów. Co jakiś czas się słyszy o jakichś akcjach przeciw oligarchom. Zakłady przemysłowe oligarchów na wschodzie Ukrainy są w znacznej mierze zniszczone i nie działają. Zełenski ma ogromne poparcie społeczne, które pozwoli mu przeprowadzić reformy. Sami Ukraińcy są ogromnie zmotywowani, by pomóc w robieniu reform. W trybie wojennym Zełenski może też nadzwyczajnymi środkami rozwalać oligarchię (co już robi).

    Polubienie

    1. Oligarchowie to skutek, a nie przyczyna. Oczywiście mogą przeciwdziałać reformom,ale nie należy tego przeceniać. Sami przecież dokładnie nie wiedzą, jakie zmiany mogą być dla nich szkodliwe. Nie osiągnęli przecież swojej pozycji dzięki swoim umiejętnościom biznesowym, a dzięki temu, że znali kogo trzeba.

      Polubienie

  4. „W roku 2014 Rosja sama już znalazła się w stagnacji i było coraz bardziej oczywiste, że ruski mir nie daje perspektywicznie już niczego atrakcyjnego. W rezultacie Ukraińcy zwrócili się ku drugiej możliwości. Czyli całkowitego wyjścia z ruskiego miru i dołączenia do pozostałych krajów postkomunistycznych na ciągu głównym. Okazało się to jednak zadaniem dla Ukrainy bardzo trudnym. Pierwsza próba, podjęta jeszcze w 2004 roku w trakcie tzw. „pomarańczowej rewolucji” zakończyła się fiaskiem”

    Czyli skutek o dekadę wyprzedził przyczynę. W 2004 Ukraińcy podjęli próbę ucieczki z ruskiego miru, bo po dziesięciu latach okazało się, że Rosja popadła w stagnację.

    No więc ja stawiam tezę, że skoro przyczyna pojawiła się 10 lat po skutku, to nie miały one ze sobą wiele wspólnego. Bardziej prawdopodobne wydaje się, że Ukraińcy są po prostu leniwymi nacjonalistycznymi gejami-klimatystami i naiwnie wierzyli, że jak wybiorą opcję na zachód, to wszyscy (jak w jakimś NRF-ie) dostaną socjal, możliwość kontynuowania rzezi wołyńskiej, gejowskie śluby z możliwością adopcji dzieci i podatek od wydychanego CO2. Na szczęście Putin się nad nimi zlitował i postanowił powstrzymać ich samobójczą drogę do socjalistycznego eko-femi-nazizmu. Czyż nie?

    A tak na serio, to ludzie nie patrzą na ekonomię. Po Mińsku jeżdżą takie wypasione fury, jakich nikt w Warszawie nie widział. Moskwa kapie od przepychu. Dlaczego Ukraińcy woleli mozolnie tuptać drogą wolno bogacącej się Polski, niż ruszyć za zapachem naprawdę wielkich i szybkich pieniędzy w Rosji? Bo w Polsce ludzie się nawzajem szanują, policjant nie wymusza na tobie łapówek, urzędnik jest miły i pomocny, klient w kawiarni nie traktuje kelnera jak śmiecia, a przemoc w rodzinie spotyka się z powszechnym potępieniem. Kwestie ekonomiczne, szczególnie takie, które pojawią się za dziesięć lat, miały tu znaczenie mocno wtórne.

    Polubienie

  5. Po temu kmat cieszy się, że ten gaz łupkowy w Polsce nie wypalił. Wtedy nic nie stałoby na drodze populistom przekupującym społeczeństwo transferami.
    Czy pułapka surowcowa jest do uniknięcia? Jednak jest – Norwegia, Kanada. Zasada słabego związku dobrobytu z jakością rządów przestaje działać, gdy kraj jest rozwinięty. Jest tam po prostu tyle innej gospodarki, że jakość władzy ma dla przeciętnego obywatela znaczenie.

    Polubienie

    1. Wydobycie surowców nie jest pracochłonne i wymaga niewielu pracowników. W momencie, kiedy rozwinięte są inne sektory gospodarki, większość mieszkańców pracuje w tych innych sektorach i sytuacja w górnictwie nie ma na nich większego bezpośredniego wpływu. Branża surowcowa pozostaje wpływowym sektorem ekonomii, ale jednak jednym z wielu. Co innego, kiedy pojawi się w biednym i zacofanym kraju. Taki łatwo może zdominować.

      Polubienie

      1. Ale i tak mnie dziwi, że ludzie są zwykle tak głupi, że jeżeli żyją w biednym i surowcowym kraju, to nie mają parcia ku stworzeniu nowoczesnej gospodarki. Hmm… Chociaż może to nie głupota, ale bardziej krótkowzroczne lenistwo?

        Faktycznie jeżeli gaz łupkowy by w Polsce wypalił, a PiS stąd rzucałby 800+ i kolejne emerytury i bony+, to wybory w 2023 byłyby już rozstrzygnięte. I kolejne wybory pewnie też. Królowałaby nam pewnie dalej Becia Szydło – Matrona+ – kolejny Prezydent. Brr… Straszne.

        Polubienie

        1. @mond
          Masz Chile którego dobrobyt jest ściśle skorelowany z cenami miedzi a kryzysy przychodzą wtedy kiedy jest dołek. W ogóle Ameryka Południowa i Łacińska to region zabity przez surowce. W poszukiwaniu bogactw wspierano tam najbardziej pokręcone reżimy a jak pojawiała się demokracja to zaraz wpadała w koncept leczenia nie inwestycjami a jałmużną (Wenezuela czy Brazylia lub Argentyna).

          Polubienie

  6. W ruskiej walce o carski tron zostało ich dwóch:

    Zastanawia mnie, czy Moskowia może dalej długofalowo funkcjonować na węglowodorach, skoro sankcje Zachodu raczej zdjęte nie będą. Inne rynki wystarczą? Moskowianie zapewne odczują pogorszenie poziomu swej wegetacji. Może ich to ocuci i zaczną chcieć mieć gospodarczy ustrój w stylu chociażby Kazachstanu.
    W grze jest jeszcze rozpad Moskowii i strata ziem z surowcami naturalnymi na rzecz jakichś Jakucji na szamanistycznym kiju.

    Polubienie

          1. Akurat jawność zarobków można traktować jako postulat wolnorynkowy. Praca to też towar, który kupuje pracodawca od pracowników. Jeśli zarobki są tajne, to tłamsi się mechanizmy wolnorynkowe.

            Polubienie

          2. Jak kupujesz szmatkę na Vinted to też inni nie widzą ustalonej między wami ceny. Podobnie gdy kupujesz mieszkanie. Marna analogia. Jawność ceny jest tam, gdzie produkt jest sprzedawany masowo i nie ma łatwo dostępnej instancji z którą można się targować.

            Polubienie

          3. @Pilaster
            Konfa to jedyny możliwy koalicjant PiSu, a jeżeli dla Pilastra PiS to lewica, to potencjalny koalicjant PiSu jakąś formą lewicy jest. 🙂
            Popatrzmy na to:
            https://wiadomosci.wp.pl/komisja-ds-rosyjskich-wplywow-i-punkty-karne-dla-kierowcow-w-sejmie-trwaja-glosowania-6887357249850304a
            Głosowanie nad komisją pisowską, której jedynymi celami są kłamliwe szczucie na opozycję w stylu TVP i nielegalne zakazanie Tuskowi startu w wyborach. A Konfa się wstrzymała! Dlaczego?
            Jak widać Szybkościowcy Dziambora zagłosowali z RiGCzem. A Konfa jakoś nie umie…

            Polubienie

          4. Jedynym możliwym (programowo) koalicjantem PIS jest Lewica, a nie KWIN. O to jakoś nikt się nie martwi, chociaż wielu publicystów lewicowych niemal wprost do tego nawołuje (major, żeby daleko nie szukać)

            Polubienie

          5. Nie wiedziałem, że na Vinted można się targować. Natomiast negocjacje cen mieszkań to jawna kpina, która z pewnością tłumi wolny rynek. Kupowałem mieszkanie i pamiętam, jaki ból sprawiało, że nie szło porównać mieszkań, bo każde było do negocjacji. Gdyby ceny były od razu ustalone, dużo łatwiej byłoby podjąć decyzję, a tak to trzeba kombinować jak w PRLu…

            Polubienie

      1. Ale czemu pilaster tak się sugeruje programami wyborczymi? Nie rozumiem tego.
        Przecież sam kiedyś pisałeś, że w 2002 roku w Warszawie głosowałeś na Kaczyńskiego, widząc w nim liberalnego kandydata, no i jak się okazało, liberał z niego żaden. Jaka zatem jest różnica między niby liberalnym Lechem Kaczyńskim AD 2002, a obecną Konfederacją?

        Polubienie

        1. Przejrzałem kiedyś program Ruchu Narodowego. Bardzo pisowski. Dużo o protekcjonizmie. Programu Korony Brauna nie chciałem czytać, bo bym zwymiotował jeszcze. Grzegorz Von Braun zaszedłby wysoko w NSDAP… Jeżeli ktoś lubi Konfę, gdzie jednym z trzech liderów partii wewnętrznych jest Braun, powinien poważnie przemyśleć swoje wybory polityczne. Równie dobrze można wtedy popierać Breivika, jeżeli ten powie, że obniżyłby podatki.

          Polubienie

          1. I tu pojawia się pytanie – jeżeli Konfa miałaby być antypisem, to dlaczego nikt nigdy ją nie uwzględnia w potencjalnym komitecie wyborczym Zjednoczonej Opozycji? Dlaczego Konfy nikt nie chce w pakcie senackim? Dlaczego chadecy ani liberałowie nawet nie rozważają wspólnego komitetu wyborczego z Konfederacją? No bo Konfa to nie antypis, a co najwyżej symetryzm.

            Polubienie

          2. Ja głosuje na konfederacje mogę żyć w katolickiej utopi z ulicami i szkołami imienna JPII, i Jezusa Wszechmocnego, pod warunkiem że gospodarka będzie działać sprawnie. Ceny w sklepach denerwują mnie codziennie, a katolicka utopia będzie mnie drażnić może kilka razy w roku. Inne partie proponują tylko socjale i marazm gospodarczy.

            Polubienie

          3. Pewnie że to lepsza alternatywa. Dobrym przykładem jest np takie państwo czysto wyznaniowe, jak Izrael. Jednak niestety, nie są to raczej rzeczy niezależne. Wolny rynek zawsze w końcu doprowadzi do wolności obyczaju bo nacisk na konsumpcję będzie przemożny. Dlatego w końcu trzeba będzie wybierać i wcale nie jest pilaster pewien, co KWIN z Braunem i Bokiem ewentualnie wybierze… Izrael też w końcu wybiera – na szczęście wolny rynek.

            Polubienie

          4. @xseror
            Hołownia nie proponuje w ogóle socjali. Nowa Lewica, jakkolwiek to zabrzmi, też nie. A jeszcze pewnie Wolnościowcy Dziambora dołączą do Hołowni i PSL-u. Od jednego działacza PSL-u wiem, że toczą się negocjacje między nimi. Hołek ma dobre pomysły:
            https://www.money.pl/gospodarka/szymon-holownia-z-oferta-dla-biznesu-10-postulatow-pozwalajacych-zlapac-oddech-6886288667139008a.html
            PL2050 krytykuje socjalne pomysły Tuska.
            A i Konfa przecież nie odblokuje ponad 150 miliardów z KPO na inwestycje gospodarcze, więc jak większość PiS-Konfa ma niby rozkręcić gospodarę?
            Wolnorynkowcy powinni iść na KP2050, jeżeli Tusk nie wróci do liberalnej narracji. Socjalna szarża Tuska była błędem.

            Polubienie

          5. mond:
            „I tu pojawia się pytanie – jeżeli Konfa miałaby być antypisem, to dlaczego nikt nigdy ją nie uwzględnia w potencjalnym komitecie wyborczym Zjednoczonej Opozycji? Dlaczego Konfy nikt nie chce w pakcie senackim? Dlaczego chadecy ani liberałowie nawet nie rozważają wspólnego komitetu wyborczego z Konfederacją?”
            No właśnie, dokładnie tak jest. Blok z Konfederacją spowodowałby odpadnięcie z bloku jakiejś innej opcji, Konfie wyjątkowo niechętnej. I te odpadnięcie wyglądałoby tak, że cały blok by się poszedł walić w cholerę.
            Pilaster policzył, wyszło że na Konfę głosują inteligentni, przepływy elektoratu między Konfą a PO, jakieś tam hasła wolnościowe wygłaszane, to proszę, oto liberalizm pełną gębą, albo przynajmniej szansa nań. Tymczasem wyjaśnienie jest inne – to jest bowiem idealny przykład nieracjonalnego głosowania przez wyborców. Wymieńmy ekstremistów z Konfy – Braun (no ten akurat jest najgorszy z najgorszych), JKM, Winnicki, Berkowicz. Powiedzmy, że Bosak jest ostatnio trochę przyejmniejszy, ale zagłosować nigdy bym nie zagłosował. Niegdyś z jej ramienia do Sejmu wszedł też niepoważny wariat – Sośnierz. Czyli z pierwotnych 11 wymieniłem aż pięciu, już nawet tego Bosaka odliczając, prawie połowa. Na jutubie czai się Mentzen. Jak zatem można realnie liczyć na liberalizm i ogólną prozachodniość, jak masz takich ludzi jako swych przedstawicieli w parlamencie. Racjonalne głosowanie jest wtedy, jak ich wybierasz, bo żadnej wolności ,integracji z zachodem i demokracji nie chcesz, a jak chcesz i ich wybierasz, to racjonalne nie jest. I pilastrowi z wyliczeń tak wyszło, tylko wniosku o nieracjonalności coś mu się nie chce z tego wyciągnąć, a dostrzega w Konfie szansę taką, jaką widział w Kaczyńskim 2002 i na której się wyłożył, o czym nieraz pisał.

            Polubienie

          6. Jeżeli faktycznie KWIN urosło od przypływu wolnorynkowego, to górą będzie tam frakcja wolnorynkowa, a Braun i inni braunopodobni ostaną marginalizowani. Jeżeli nie zostaną, to nastąpi odpływ tak samo szybko jak przypływ.

            Polubienie

          7. Ale jaka koalicja KO-Konfa? Dyktator KO, czyli Tusk, nazywa Konfę „radykalną przybudówką PiSu” i nigdy się nawet nie zastanawiał, czy aby Konfę nie zawrzeć w swoim wymarzonym komitecie Zjednoczonej Opozycji. Poza tym Tusk w jednym filmiku mówił, że dla niego Razem i Konfa to jedno zło, a nie że Lewica i Konfa to dla niego jedno zło. Jasne jest, że Tusk koalicji z Konfą nie chce, a nawet jakby chciał, to Nowoczesna, Zieloni, Inicjatywa Polska (i zapewne rozenkiści) i progresywna frakcja PO (która jest już większością partii) o twarzy Trzaska się zbuntują.
            A jeżeli kogoś nie obchodzi światopoglądówka i geopolityka, a mógłby poprzeć nawet Breivika lub zmartwychstałego Hitlera, jeżeli Breivik/Hitler mówiłby o niższych podatkach i miałby w poprzednich wyborach inteligentny elektorat, to przypominam, że i Pilastrowi wyszło, iż dla rozwoju gospodarczo-cywilizacyjnego ważne są trzy składowe:
            – praworządność,
            – rozwinięte usługi publiczne,
            – wolny rynek.
            I tak, Konfa w dwóch pierwszych dziedzinach leży i kwiczy, a wolny rynek konfiarzy jest dyskusyjny, skoro przy lexTVN TVN-u nie bronili. A i Konfa to żaden wolny rynek w handlu międzynarodowym, skoro Konfa jest antyunijna i przeciwstawia się traktatom o wolnym handlu. Konfa to protekcjonizm w stylu le Pen, AFD, Trumpa i brexitowców.

            Warto też przypominać, że KPO to preferencyjne pożyczki i dotacje, a KPO odblokuje nam tylko rząd antypisokonfederacyjny. Same dotacje to ponad 100 miliardów, a dochody budżetu państwa na 2023 rok to około 600 miliardów. To potężny zastrzyk inwestycyjny.

            Polubienie

          8. @pilasterblog
            Jak przypływ będzie przed wyborami a odpływ po wyborach to szkoda się stanie i na 4 lata zostanie.
            Poza tym ignorujesz fakt że jednomandatowych okręgów nie mamy więc nie głosujesz na swojego „liberała” tylko na partię. A dokładniej głosujesz na jedynkę na liście. Więc pytanie kto na tych jedynkach będzie

            Polubienie

          9. Większość jedynek Konfy ma Ruch Narodowy i Korona von Brauna. Zapewne w Krośnie Braun wyznaczy Mirosława Piotrowskiego. W 2019 roku wyznaczył Zapałowskiego, który ma jakieś roszczenia o Kresy Wschodnie.
            Zabawne było, gdy w 2019 roku podobno tak inteligentny i wolnorynkowy elektorat Konfy w żadnym okręgu nie potrafił sprawić, by członek partii KORWiN przeskoczył jedynkę z Ruchu Narodowego lub Korony. We Wrocławiu Iwaszkiewicz – były europoseł i akolita Krula – nie dał rady przeskoczył nołnejma Tuduja z RN. W Gdańsku Pruś nie dał rady przeskoczyć nołnejma Urbaniaka z RN. A wiecie kto był najbliżej, żeby przeskoczyć ruchanarodowca? Jacek Korwin-Mikke z okręgu podwarszawskiego. Jaki z tego morał? Korwiniści rozpoznawali najczęściej co najwyżej nazwisko „Korwin-Mikke”, a na resztę mieli wyrąbane. Głosowali jak niezbyt mądrzy ludzie, którzy nie rozumieją, jak wybory działają, choć są bardzo proste przecież.
            A tacy pisowcy potrafili zagłosować tak, żeby Płażyński z dwójki przeskoczył jedynkowego Sellina w Gdańsku. Źle to świadczy o wyborcach Konfy z 2019 roku, skoro w Gdańsku nie umieją zrobić czegoś, co pisowcy umieli…

            Polubienie

          10. Wspomniany Miro Piotrowski to były LPR-owiec i pisowiec, a dalej radiomaryjak i onuca.

            Teraz kabaret.
            Grzegorz Braun przed napływem wolnorynkowców do Konfy:
            „Żydy przerabiają dzieci na macę. Trzeba batożyć homoseksualistów, powiesić posłanki, które chcą liberalizacji aborcji i walczyć z Ukropolinem, bo mi tak mi mówi Bóg, który jest Polakiem. Polecam książkę, której jestem współautorem:”
            https://3dom.pro/405-mord-rytualny-przyczynki-historyczne.html
            Grzegorz Braun chwilę po napłynięciu wolnorynkowców do Konfy:
            „Może te Żydy nie są takie złe.”
            To tak działa? Nie.

            Polubienie

          11. No jasne, ale nie mamy możliwości odwołania posła podczas kadencji jak w UK. Jak się błędnie wprowadzi do Sejmu gromadkę narodowych brauniątek, to trzeba będzie pewnie 4 lata z nimi męczyć. W czarnym scenariuszu mogą być sejmowym języczkiem u wagi.
            A ciężko, żeby Braun zmienił poglądy. Zbytnio odjechał mu peron umysłu. Zbyt skrajny, wierzący i fundamentalistyczny z niego człek. Sporo takich w Konfie jest.

            Polubienie

  7. Od czego zacząć..
    Program KWiNu jest przede wszystkim programem KORWiNu, Nowej Nadziei, czy jak się to tam teraz nazywa. Różnice programowe między Mentzenem, Braunem a Bosakiem są na tyle małe, że ich partie zawarły koalicję , bo KWiN przecież koalicją w istocie jest. Różnice programowe między Mentzenem a Dziamborem okazały się jednak na tyle duże, że Mentzen Dziambora pogonił. No i tu pojawiają się dwa pytania.
    1) Czy różnice programowe z PiSem są na tyle duże, że wykluczą koalicję. Przynajmniej dla części KWiNu.. niekoniecznie.
    2) Jaki jest realny program tego KWinu, skoro Bosak i Braun się w nim spokojnie mieszczą, a Dziambor wyleciał.
    Innymi słowy, czy KWiN jest faktycznie formacją liberalną, jak FDP, LibDem lub Nowoczesna, czy jednak minarchistyczną, jak trumpiści, Jedna Rosja lub PiS.

    Polubienie

    1. Jest w sumie dobry test polityczny, którym należy się kierować w głosowaniu.
      Otóż: nigdy nie wolno glosować na stronnictwa, których najważniejsi politycy, gdyby żyli w latach 30-tych w Niemczech lub ZSRR, byliby zapewne nazistami i komunistami.
      Na spokojnie większość posłów Konfy byłaby w NSDAP. Kto tam jest niby normalny? Berkowicz? On hajlował za mlodu, a kilka lat temu posłance PiS jarmułkę na głowę. Mentzen ze swoją „piątką”? Normalni tam byli Dziambor i Kulesza, więc tam nie wytrzymali.
      A kto z polskich polityków byłby stalinistą w ZSRR? Trochę takich jest w „zjednoczonej prawicy”. A w Lewicy? Moim zdaniem tylko faceci z partii Razem (Zandberg i poseł Konieczny).
      Ja się kierują w życiu tym testem, toteż nie chcę w rządzie Konfy, PiSu, SolPolu i partii Razem.
      A jeżeli ktoś rozważa popieranie Konfederacji, to proszę poważnie zaatanowić się nie tylko nad wyborami politycznymi, ale także nad swoim życiem, bo jeżeli popiera się ugrupowanie z takimi ludźmi, to może równie dobrze w latach 30-tych głosowałoby się na NSDAP przeciw komunistom (KPD) i „socjalistom” (SPD). To już nie śmieszki-heheszki. Przy złym wiatrach jarmułkonakładacze mogą być sejmowym języczkiem u wagi w następnym Sejmie. No bo jeżeli Berkowicz w nowoczesnej Polscd dopuszcza się nakładania jarmułek nad głowy, to co robiłby w Trzeciej Rzeszy, gdzie byłoby dużo większe przyzwolenie i wsparcie społeczne i prawne na takie rzeczy? Z rechotem na twarzy ścigałby się z Jackiem Wilkiem, kto zagazuje więcej Żydów w Groß-Rosen?
      https://natemat.pl/273251,debata-w-kielcach-konrad-berkowicz-przylozyl-jarmulke-do-glowy-krupki
      10% w sondażach. Gdzie ja żyję?…

      Polubienie

      1. A ja zrobię jeszcze wrzut co do tego mego „antytotalitarnego testu”. Jeżeli ktoś uważa, że spora część polityków Lewicy byłaby kiedyś w latach 30-tych w ZSRR komuchami, gdyby w tamtych czasach i w tamtych okolicznościach żyli (z czym się nie zgadzam, ale pewnie niektórzy takie opinie mają), to, do kroćset, ten ktoś powinien chcieć rządu Koalicja Obywatelska + Koalicja Polska 2050, a nie eksperymentować z Konfą.
        Eksperymenty to nie zabawa. No bo co? Dajmy na to, że ktoś w latach 30-tych naiwnie popierał Hitlera, widząc w nim obronę przed komunizmem i socjalizmem, licząc, że się unormuje po napływie jakiegoś kawałka elektoratu antysocjalistycznego (typu część przedsiębiorców). I co taki naiwniak powie po wojnie? Że no cóż: „oopsie daisy, pomyliło mi się, głupia sprawa, pszypau, pół Europy rozpieprzone i miliony zginęły – jednak Braun (Ewa) i Hitler nie blefowali z tymi Żydami”? Bądźmy poważni z tą Konfą. To już dawno nie jest śmieszne, a tylko mnie dołuje, że w tym kraju jest możliwość, że absolutne dno ludzkie, jakim jest Grzechu Braun, może robić za kilka miechów za sejmowego kingmejkera w środku Europy w 2023 roku, zamiast szurować po rubieżach Internetu z inną patologią umysłową. Eh… Czyżby Testoviron miał dużo racji o Polakach?

        Polubienie

        1. Przywoływanie Hitlera jako analogii do współczesności rzadko bywa adekwatne. Tym razem też nie. Hitler żył w czasach Hitlera i miliony ludzi głosowało na niego nie po to, żeby zmniejszyć socjal – Hitler przeciwnie, socjal wprowadzał, i podatki tylko właśnie dlatego, żeby pogonić tych obcych, zerwać współpracę międzynarodową (dyktat wersalski) i rozprawić się z żydami.

          Polubienie

          1. Ale też Hitler zwalczał deklaratywnie marksizm. A i na komunistów, socjalistów i ZSRR ostro najeżdżał. Trochę antysocjalistów mogło się nabrać na niego. No bo na kogo innego głosowali w 1932 roku w swojej masie? Zentrum i BVP to były jednak partie katolików i Bawarczyków. Zostaje DNVP, ale oni mieli koalicję z Hitlerem, więc jeden bies.
            No wie, Pilaster. Mam kolegów-rówieśników, którzy atakują Żydów, neomarksizm i popierają Konfę i zachwycali się Putinem. W zasadzie moi najgłupsi, a głosjacy znajomi to prawie zawsze konfiarze (jest też jeden agrouniarz). Od 2019 roku widać, że Konfa elektorat ma coraz bardziej patologiczny. Na pewno po kolejnych wyborach wyjdzie, że Konfa jest w zasadzie PiSem dla młodych.
            I Pilaster jest niestety hipokrytą, bo gdyby Mirosław Piotrowski doszedł do Lewicy, to Pilaster bardzo częsty pokazywałby Piotrowskiego jako dowód, że Lewica jest „drugim PiSem”, a przejście Piotrowskiego do Konfy Pilaster radośnie ignoruje. Tak samo, gdyby ktokolwiek z Lewicy rzekłby, że nie wyklucza koalicji z PiSem, to Pilaster uwypuklałby takiego polityka pod niebiosa, głosząc, iż koalicji PiS-Lewica jest tuż tuż. No a gdy Bosak, Mentzen, Korwin, Winnicki itd. nie wykluczają koalicji z PiSem pod pewnymi warunkami, to Pilaster sprawę radośnie ignoruje. Tak samo Pilaster ignoruje, że wszyscy posłowie Lewicy aboslutnie wykluczają koalicję z PiSem. Gdyby Piotrowski przeszedł do Lewicy, to absolutnie wykluczyłbym głos na Lewicę, bo Piotrowski jest PiSem na sterydach, ale jak widać konfiarzom wszystko wolno, a afekt Pilastra do Konfy wszystko wybacza. Pilaster filtruje dane pod swoją tezę, a polityka to akurat złe miejsce na wierny romantyzm.

            Weźmy Rzeszów. W wyborach parlamentarnych w 2019 roku w mieście Rzeszów KO+Lewica+PSL(KP) otrzymały łącznie 46,1%. PiS dostał 43%, a Konfa (z Braunem jako jedynkę) 9,9%.
            A jak wyglądały wyniki wyborów na Prezydenta Rzeszowa w 2021 roku?
            Lenart z PiSu i Warchoł z Solidarnej Polski otrzymali łącznie 34,4%.
            Fijołek popierany przez KO, Lewicę i PSL otrzymał 56,5%.
            Braun dostał 9,15%.
            Zagadka. Kto wprowadzał do Sejmu Brauna w 2019 roku, a kto chciał go uczynić Prezydentem Rzeszowa w 2021 roku? Jak inaczej tłumaczyć tę różnicę? Niepójściem elektoratu PiSu na wybory (różnicą w frekwencji)? Przecież wyborcy pisowscy mieli do wyboru pisowca, solpolaka i Brauna. Dlaczego akurat oni mieliby nie iść na wybory?

            Polubienie

          2. No cóż, zobaczymy jak się sprawy potoczą i czy Konfa stanie się partią wolnorynkową, czy narodowosocjalistyczną. I czy dowiezie obecne poparcie po wyborze jednej z tych opcji.

            Koalicja PIS z Lewicą jest bardziej realna nie dlatego, ze kto tam przechodzi z jednej partii do drugiej, albo składa jakieś deklaracje w tę czy w tamtą stronę (Kaczyński te kiedyś wykluczał koalicję z Lepperem, a Sikorski przeszedł z PIS do PO), tylko ze względu na zbieżności programowe. W tym przypadku doj… tym, którzy się ośmielili wzbogacić własną pracą i wysiłkiem, obrzydliwym libkom.

            Polubienie

          3. Ale rzadkie są sytuacje, gdy partie zawierają koalicje, mimo tego, że wcześniej się zapierały nogami i „ręcyma”, że tego nie zrobią. Ja obserwują sceny polityczne wielu państw i dużo czytam o historii polityki i naprawdę prawie zawsze zapewnienia są dotrzymywane. Można domniemywać w powagę zapewnień.
            Transfery między ugrupowaniami też są często znamienne, bo Piotrowski przecież poglądów nie zmienił, a poczuł, że Konfa jest dla niego.

            Niestety masa wyborców… nie jest zbyt mądra. Wiem, że dla nas tutaj głosowanie z powodów pupy Maryni może się wydawać dziwaczne, ale masa osób tak głosuje. W mojej klasie prawniczej na dużym Uniwersytecie na 30 osób było około 10 facetów i wśród tych 10 facetów sześciu popierało Konfę. Z tej szóstki:
            – jeden był antysemitą, rasistą (przyznał mi się do tego na piwie), chwalił (przed inwazją) Putina i Ziobrę, a wchodził na 4chana (tablica /pol/), gdzie zbierają się często neonaziści, a chciał zostać jakimś wojskowym prokuratorem-„szeryfem”,
            – drugi był idiotą, który często palił marihuanę i głosował na Korwina dla marihuany,
            – trzeci jest incelem, fanem teorii spiskowych i nieironicznie lubi Brauna, a od ponad roku staram się go przekonać, by wznowił porzucone studia i starał się wyjść z bycie NEET-em grającym ciągle w gierki od Paradoxu (głównie Victoria 2),
            – czwarty był agresywnym bucem w stylu Donalda Trumpa i uważał, że jest lepszy od innych, bo ma jakieś biznesy, więc się ze wszystkich naśmiewał (zwłaszcza z kolegi-geja) i uwielbiał stare polskie filmy typu „Psy”,
            – piąty był kolejnym bucem w stylu Trumpa, ale bardziej lubił siłownie niż biznesy, bo chyba dużo dziedziczył od rodziny i nie musiał sam tyrać,
            – szósty atakował „neomarksizm kulturowy” i się wahał między PSL-em a Konfą, ale ostatecznie chyba zaznaczył Konfę,
            – reszta chłopów w klasie głosowała na Lewicę (chyba dwie osoby – jeden taki gej (nie lubiłem gościa) i taki jeden miły koleś) i KO (ja i mój przyjaciel).
            I to jest ta „elita intelektualna” młodzieży! Duży uniwersytet, kierunek prawo, duże miasto. A zapewniam Pilastra, że gorzej wykształceni i mniej inteligentni młodzi faceci głosują jeszcze głupiej. Młodzi ludzie… są często niemądrzy, bo im doświadczenia brakuje. Powyżej wspomniane osoby są powyżej średniej inteligencji i świetnie pisały testy maturalne (na prawo się dostali i prawie każdy te studia ukończył!), ale mądrości tam nieraz dużo nie było, gdy głosowali. Co najmniej dwóch moich kolegów z klasy prawniczej wierzyło, że Murzyni są dużo mniej inteligentni od reszty świata, bo Afryka jest biedna, toteż ci koledzy chcą, by Konfa blokowała imigrację z Afryki. No i co? I tacy ludzie też głosują. Głosują pupą, a nie głową, ale głosują.
            I to jest normalne, bo ja jako nastolatek też bardzo często miałem bardzo głupie rzeczy w głowie. Stopniowo mądrzeję.

            I czy Lewica naprawdę chce dowalać bogatym i zaradnym? Pilaster pisał wcześniej o podatku 100% dla najbogatszych, ale takie rzeczy wymyślają najwyżej ikonowiczopodobni wariaci jak Melenchon, których sam zwalczam. Lewica przedstawiła ostatnio program gospodarczy na wybory:
            https://klub-lewica.org.pl/aktualnosci/2505-konwencja-niska-inflacja-sprawiedliwa-gospodarka
            Pokazują, skąd wezmą kasę na budownictwo i usługi publiczne – z dopływu odblokowanych środków unijnych (KPO+środki z budżetu). Gdzie jest w tym programie walka z bogatymi, utalentowanymi, pracowitymi i zaradnymi? W tym programie nie ma socjalu. Socjal (typu 700+ na dziecko) proponuje tylko partia Razem, a na początku kadencji razemki stanowiły 6/49 (około 12%) posłów wybranych z list Lewicy, więc co razemki mogą? Mało co.

            Polubienie

          4. Żeby nie było. Pilaster uważa mimo wszystko koalicję PIS-Lewica za mało prawdopodobną. Ryzyko nie jest większe niż jakieś 10%. Niemniej jet i tak znacznie większe ni koalicja PIS-KWIN, która ma mniej niż 1% (przy spełnieniu warunku arytmetycznego w obu przypadkach)

            Polubienie

          5. Wspólny program równie mocno zapowiada współpracę co jej brak, bo oznacza też, że oba ruchy konkurują ze sobą o ten sam elektorat. Musi zajść jakiś inny czynnik który czyniłby współpracę a nie wzajemne wyniszczenie opłacalną.

            Polubienie

  8. No i taki jeszcze jeden wrzut na temat Konfy, a w sumie i Razem. To nie są ruchy polityczne. To są ledwie subkultury młodzieżowe. Coś jak naziskiny i anarchopunki w latach 90-tych. W żadnym stopniu nie należy traktować tego poważnie.

    Polubienie


      1. Car Korwin, bojar Bosak i carewicz Berkowicz kochają żydowski, lichwiarski wolny rynek! Jakie Zapad ma szanse w starciu z nimi?

        Polubienie

  9. Peja w 2019 roku startował z dwójki na warszawskiej liście Konfy. Pewnie liczył, że Korwin w trakcie kadencji zrzeknie się mandatu lub kopnie w kalendarz, co dawałoby Pei mandat posła.
    https://sejmsenat2019.pkw.gov.pl/sejmsenat2019/pl/wyniki/komitet/26073/sejm/okr/19
    Wiceprezes Nowej Nadziei! A w Konfie są jeszcze Ruchadła Narodowe, Koronosceptyczni Koroniarze i najnowszy nabytek – Ruch Prawdziwa Europa – Europa Christi.

    Polubienie

    1. Okej, to wiemy już, że wiceprezes Nowej Nadziei jest radnym pisowskim. Mam jednak jeszcze jedno pisokonfederacyjne info.
      Otóż, wedle Stankiewicza, bardzo dobrze poinformowanego dziennikarza, bliski Mentzenowi jest Przemysław Wipler (taki były pisowiec, od którego powstało określenie „pałowanie Wiplera”). I ten Wipler ma bliskie kontakty z Bielanem – prezesem „Republikanów”, czyli partyjki powstałej na bazie polityków Porozumienia, którzy zdecydowali się trwać w Zjednoczonej Wszawicy (tam też jest Mejza). I wedle Stankiewicza Wipler (powiedzmy, że spin-doktor Memcena) korzystając ze swoich kontaktów z politykami pisowskimi, dogadywał z Bielanem potencjalną współpracę na linii PiS-Konfa po wyborach. Wipler i Bielan ostatnio się jednak pokłócili. Czy szło o sprawy ideowe? W żadnym wypadku. Pokłócili się o kradzioną kaskę z NCBR. Wipler wysłał Bielanowi list pełen wielgachnej, pasywnej agresji:
      https://wiadomosci.onet.pl/kraj/rzeznicy-z-nowogrodzkiej-uderzaja-w-adama-bielana-po-co-te-zaczepki/b3hk6nk
      Konfederaki bowiem, tak jak pisowcy, w swej masie są prymitywami, którzy chcieliby sobie pokraść. To ta gorsza moralnie strona społeczeństwa – cele życiowe mają mocno zwierzęce. Są egoistyczni, płytcy, nic głębszego nigdy nie powiedzą. Maszyny ich we wszystkich pracach zastąpią szczególnie szybko, a potem zajmą się oni prymitywną konsumpcją. Historia ich nie zapamięta, bo i po co?

      Polubienie

      1. Oceniłem tak, rzecz jasna, polityków Konfy, choć powyższa ocena nader często sprawdza się też co do elektoratu Konfy. Widzę choćby, że ludzie, którzy niegdyś maltretowali innych w moim otoczeniu dziś, jeżeli już kogoś popierają w wyborach, głosują na PiS lub Konfę (Konfa jest popularna zwłaszcza u samozwańczych „mafiozów” i kiboli).
        A program? Jaka jest wspólnota programowa PiSu i Konfy? Jest spora. Oto moja lista „na szybko”:
        1. Ograniczanie i kasowanie usług publicznych.
        2. Kradzieże dla swoich niskich interesików.
        3. Polityka światopoglądowa (atakowanie aborcji, Żydów, LGBT, ateizmu itd.).
        4. Polityka geopolityczno-międzynarodowa (zwalczanie Unii Europejskiej itd.).
        5. Anty-praworządność.
        6. Dążenie do protekcjonizmu w handlu międzynarodowym.
        7. Sprzeciw wobec zielonej transformacji energetycznej i wobec większej ochrony środowiska naturalnego.
        Co dzieli PiS i Konfę? Tylko podejście do dodatków socjalnych i opodatkowania? To mało. Łatwo tu osiągnąć kompromisy. Dużo jest punktów wspólnych.

        Polubienie

        1. Mam w sumie jeszcze jedną przesłankę, która pokazuje bliskość PiSu i Konfy. Moja teza: wyborcy zwykle głosują głupio i ważniejsza jest dla nich światopoglądówka niż gospodarka. 🙂 My tutaj oczywiście wiemy, że społeczeństwo w dużej mierze zmienia światopogląd wraz z rozwojem, przez co jeżeli ktoś chce np. większej tolerancji dla LGBT, to powinien łaknąć wolnorynkowej, praworządnej demokracji, która rozwój gospodarczy da, a za tym rozwojem pójdą prawie na pewno zmiany społeczne (nie bez powodu małżeństwa jednopłciowe wśród państw postkomunistycznych UE są w krajach najbogatszych – Słowenii i Estonii (w Czechach będą tuż, tuż, ale u Czechów niereligijność jeszcze odgrywa pewną rolę), a w Azji są w bogatym Tajwanie), ale ludzie… zwykle tego nie ogarniają. Zatem wystarczy, że światopoglądowo Konfa to rewiry Solidarnej Polski, by praktycznie uniemożliwić rządy Konfy z KO.
          Mam tu ciekawy przykład. Otóż ostatnio w Austrii w sondażach zaczęła się pokazywać Komunistyczna Partia Austrii. Komu podbiera wyborców? Na razie wygląda, że od SPOe, Zielonych i… progresywno-liberalnego NEOS. Tak, zapewne jest przepływ na linii NEOS-KPOe. Austriacy są społeczeństwem bardziej rozwiniętym niż Polacy, a widocznie oni też skupiają się bardziej na światopoglądówce. 😀 Skoro istnieją przepływy na linii NEOS-KPOe, to w Polsce mogły istnieć na linii Nowoczesna-Razem. Heh. Ludzie pokroju Sheuring-Wielgus.

          Polubienie

    2. W sumie wspomniany już link:
      https://sejmsenat2019.pkw.gov.pl/sejmsenat2019/pl/wyniki/komitet/26073/sejm/okr/19
      jest nader ciekawy w kontekście pisokonfederacyzmu także dlatego, iż dwójkowego Peję prawie przeskoczył trójkowy Skutecki. A wiecie, w jakiej partii jest teraz Skutecki? PiS? Nie. Zbyt lajtowy jest PiS na niego.
      Skutecki jest aktualnie w Solidarnej Polsce Zbigniewa Ziobry, czyli w PiSie na sterydach. 🙂
      Skutecki bowiem jest prawackim antyszczpionkowcem. Antyszczepizm łączy pisowszczyznę i Konfę, och łączy. Do spisanej przeze mnie listy wspólnoty programowej między PiSem a Konfą można na luzie dodać „alt-naukowe” Prawo Szuriatu.

      Polubienie

  10. Ucieczka ucieczką, ale sprawy nie wyglądają aż tak różowo. Na stronie

    https://www.populationpyramid.net/

    pokazują piramidy demograficzne poszczególnych krajów i prognozy dotyczące liczby ludności. Rosja, Ukraina i Białoruś depopulują się niemalże liniowo w czasie, ale Ukraina wypada pod tym względem najgorzej i nie chodzi bynajmniej o wojnę. Na przestrzeni lat 2020-2100 jest to odpowiednio:
    Rosja (-23%): 145,6 => 112,1 mln,
    Białoruś (-33%): 9,6 => 6,5 mln,
    Ukraina (-53%): 43,9 => 20,4 mln

    Sytuacja Ukrainy wydaje się być gorsza niż dalekowschodnich tygrysów, czy też smoków.

    Polubienie

      1. @kmat
        Jasne. Jeżeli rozwój technologiczny nie sprawi, że maszyny zastąpią ludzi w pracach, to imigracja jest oczywistym rozwiązaniem. W Polsce tak samo. Imigracja zatrzymana nie będzie przez żadne pisokonfy. Mamy PiS i Konfę, ale elektorat PiSu wymiera, a elektorat Konfy (lub czegoś konfopodobnego) będzie zawsze zbyt mały (i jeszcze się stopniowo kurczyć będzie wraz z rozwojem kraju, by w końcu praktycznie zaniknąć niczym w Danii i Éire), by móc faktycznie rządzić Polską (coś jak kasus austriackiego FPOe), a nie być li tylko koalicjantem partii, która zawsze może pójść do koalicji z innymi (kasus OeVP, która może ten teges z każdym), więc Konfy się słuchać nie będzie musiała – oto magia systemu parlamentarnego bez JOW-ów, gdzie skrajności mają przerąbane. Austrią rządzi ciągle „centrum socjaldemokratyczno-chadeckie” z domieszkami. 🙂
        Kaczyński mógł na pierwszej sesji aktualnego Sejmu pierniczyć, że „500+ ma na celu biologiczne przetrwanie narodu” (wiadomo – żeby imigrantów nie potrzebować, a naszą krew mnożyć), ale mamy zmierzch takich narodowo-solidarystycznych bredni. I bardzo dobrze.

        Dobrym źródłem imigrantów dla Polski i Ukrainy będą Rosja, Białoruś i rosyjskojęzyczna Azja Centralna (IMO, islam tam jest płytki jak w jakiejś Bośni). Język bliski.

        Polubienie

        1. Na moje to niedługo islam wszędzie może wyglądać jak w Bośni. Coraz bardziej widać słabe przystosowanie islamskiej ortodoksji do współczesnego świata, co będzie wywierać presję na laicyzację. Zresztą już to widać, taki terroryzm muzułmański w Europie zaniknął zupełnie, a na świecie dogorywa. Że państwo islamskie nie bangla też już wszyscy widzą, łabędzi śpiew, czyli powrót talibów, doprowadził do klęski głodu. Nie zdziwiłbym się, gdyby niedługo nie zaczęły się renesanse jakichś mutazylizmów i podobnych.

          Polubienie

          1. @kmat
            A nie znałem mutazylizmu. Dzięki za ciekawostkę.
            Islam w sumie jest przegrany dalekosiężnie na wolnym rynku idei. Z takim buddyzmem się nie zgadzam filozoficznie, ale z buddyzmem można dyskutować na poziomie. Islam z kolei teologicznie jest pustkowiem. Parę średniowieczno-pustynnych prikazów i tyle. Chłop z chłopem nie, ale prorok z nieletnią dziewczynką już tak. Wieprzowina haram, a wołowina halal, bo tak. Troszczeczkę jałmużny dla ubogich i tak dalej. Dżihad i pustka. Nie bez powodu islam w USA szerzył się trochę w środowisku więzienno-kryminalnym.

            Polubienie

          2. Islam już ma zaczątki neo-mutazylizmu. Widać to w podejściu do dżihadu, który coraz częściej jest na szczęście interpretowany jako walka wewnętrzna, duchowa o bycie lepszym człowiekiem, a nie jako walka z niewiernymi. I jest trochę cytatów Mahometa, które można wykorzystać w „fajnym islamie”; np. słowa:
            „Atrament uczonych mężów jest cenniejszy od krwi męczenników.”
            Fajno-islam nie będzie niczym wybitnym, ale nie będzie przynajmniej patolą.

            Polubienie

    1. Jak napisał kmat, wygra ten kraj, który ściągnie więcej kulturowo bliskich imigrantów. Czyli pierwszy, który skutecznie się zreformuje do klastra co najmniej aspirującego. Na razie największe szansa ma właśnie Ukraina. Na drugim miejscu Białoruś. Oba te kraje mogą się uratować kosztem Rosji rzecz jasna.

      Polubienie

      1. Rosja może się jeszcze uratować, ściągając do siebie Uzbeków, Tadżyków, Kirgizów i Turkmenów. A w ostateczności brać może kulturowo niebliskich imigrantów (Afryka zapewne) i się zrobi stolicą multi-kulti. W sumie tu i tu praktykuje się nieraz jeszcze szamanizm. 😉

        Polubienie

      2. Nawet niekoniecznie bliskich. Zwłaszcza, że trochę wody w Dnieprze upłynie zanim Rosjanie samym wyglądem przestaną prowokować do złapania za siekierę. Ukraina będzie brać stąd skąd wszyscy – Indie, Filipiny, Afryka.

        Polubienie

        1. @kmat
          Racja. Ukraina może brać stąd skąd wszyscy. Tym bardziej, że bycie Ukraińcem jawi się teraz na świecie bardzo romantycznie i wzniośle. Mocarstwo moralności. 🙂
          Ale tak. Niedługo po wojnie Rosjanie nie będą w innych krajach mile widziani, zwłaszcza w Ukrainie.
          Rosja będzie czerpać ludzi z Afryki itd., jeżeli przejdzie do klastru państw aspirujących. Odcięcie od masy zysków z węglowodorów (sankcje i zielona transformacja energetyczna) może zdeputinizowany Kreml zmotywować, by zrobić z kraju taki „wielki Kazachstan”, by chociażby mieć co kraść i nie mieć buntującego się ludu na karku, który pamiętać będzie, że drzewiej za Putina aż tak bidnie to jednak nie było, bo jakieś kopiejki zysków z ropy i gazu nieraz rzucił ludowi.

          I poprawka do jednego z moich powyższych postów – w Danii skrajna prawica jakaś jest i ma łącznie kilka/kilkanaście procent poparcia. Jednak widać zależność, że zanika ona wraz z rozwojem gospodarczo-społecznym. W Luksemburgu ma poniżej 10%. W Eire ma poniżej 5%. W Szwajcarii nie ma jej w parlamencie (SVP ciężko uznać za skrajną prawicę), a norweska „skrajna prawica” to jakieś kilkunastoprocentowe „konserwatywno-libertariańskie” (wiem, jak to brzmi) Kulesze, więc nic strasznego.
          Zatem konfiarze i ziobroidy bardzo dalekosiężnej przyszłości nie mają. I bardzo dobrze. Kolejny dobry powód, żeby rozwijać kraj. 🙂

          Polubienie

          1. PKB pc wg parytetu siły nabywczej:
            Ukraina – $12,660
            Indie – $9,073

            Nominalny PKB pc:
            Ukraina – $4,349
            Indie – $2,601

            IEF 2022:
            Ukraina – 54,1
            Indie – 53,9

            Patrząc na nominalny PKB na głowę, to faktycznie – Hindusom może opłacać się emigrować na Ukrainę, ale nie w czasie wojny. Pytanie, jak długo ta wojna potrwa i czy nie znajdą sobie zamożniejszego kraju, łatwiej dostępnego.

            Polubienie

          2. Ukraina dostanie środki z Zachodu na odbudowę. Do tego dojdzie kasa z reparacji (zamrożone aktywa Moskowii itd.). A i Zełenski ma dość władzy i poparcia, by przeprowadzić rozwijające reformy. Jakkolwiek brutalnie to nie zabrzmi – najlepiej nowe buduje się na zgliszczach, bo one oporu nie stawiają. Ukraina zacznie się mocno rozwijać i Hindusi poczują „piniondz”, a potem nabędą ukraińskość.

            Polubienie

        2. Rosjanie be problemu mogą uchodzić za Ukraińców nawet w zerowym pokoleniu. Nigeryjczycy, czy Bengalczycy już nie za bardzo. Zresztą oni mają bardziej od Ukrainy atrakcyjniejsze destynacje. Ukraina po prostu musi ściągać Rosjan. Zawsze będą przecie mogli zadeklarować, że oni byli zawsze przeciwko Putinowi, że byli kucharzami, albo grali w orkiestrze…

          Polubienie

Dodaj komentarz