O milczeniu Wszechświata, albo paradoks Fermiego część II

Mission is over, mission is done
I will miss you, children of the sun
Now it’s time to go away
Goodbye, goodbye Milky Way

Enigma

Rozdział II Star Trek

Dotychczas w naszych rozważaniach zakładaliśmy, że cywilizacja nie rusza się z miejsca swojego pochodzenia. Że cały czas przebywa w otoczeniu rodzinnej gwiazdy, co najwyżej zasiedlając resztę jej planet i księżyców. Jednak na tym się przecież nie kończy. Cywilizacja, która osiągnęła typ I, staje się zdolna do ekspansji na inne układy gwiezdne. Nie istnieją bowiem żadne prawa fizyki, które by takiej ekspansji zabraniały. Już dziś znamy teoretycznie możliwe do zbudowania napędy (fuzja jądrowa, żagle kosmiczne), który umożliwiają podróże międzygwiezdne z prędkościami rzędu 5-10% prędkości światła (c). W pewnym momencie cywilizacja, o ile oczywiście nadal będzie istniała, zacznie taką ekspansję, kolonizując na początek najbliżej jej położone układy gwiezdne, znajdujące się, jak pamiętamy średnio w odległości, ok. 5 lat świetlnych. Nie musi ona szukać dogodnych miejsc z odpowiednią ekosferą i biosferą. Dla cywilizacji stopnia powyżej I nada się praktycznie każdy układ planetarny, może poza wyjątkiem niebezpiecznych, ale za to naprawdę nielicznych gwiazd olbrzymów (typy O, B, A). Nie musi się też ona trzymać cienkiego dysku. Nawet zakładając, że dana cywilizacja potrzebuje tysiąca lat rozwoju, aby wysłać trwającą kilkadziesiąt lat wyprawę kolonizacyjną na odległość 5 lat świetlnych, a założona tam kolonia, potrzebuje następnego tysiąclecia na wysłanie kolejnej wyprawy, to i tak oznacza to, że cywilizacja rozprzestrzenia się z prędkością 0,25% c. Wydaje się, że ta prędkość V = 0,25% c jest bardzo konserwatywnym oszacowaniem prędkości ekspansji cywilizacji powyżej typu I. Prawdopodobnie prawdziwe prędkości są większe. Objętość przestrzeni opanowanej przez taką cywilizację, a tym samym liczba skolonizowanych układów gwiezdnych rośnie proporcjonalnie do sześcianu czasu ekspansji, zgodnie ze znanym ze szkoły wzorem na objętość kuli. Oczywiście ekspansja owa trwa tylko dopóty, dopóki wystarczy jej gwiazd, albo do zetknięcia się z inną międzygwiezdną cywilizacją. Po uwzględnieniu tych uwarunkowań można zbudować odpowiedni model.

Wynik dla N = 99 995 cywilizacji “samoistnych” i dla różnych wartości V widzimy na poniższym wykresie:

 Cywilizacja 3

A po podstawieniu t=0,5*L otrzymujemy średnią liczbę skolonizowanych układów na każdą z obecnie istniejących cywilizacji “samoistnych”.

W rezultacie, czego w żadnej mierze nie przewiduje równanie Drake’a, każdą z N cywilizacji naukowo-technicznych otacza bąbel skolonizowanych układów o średnicy zależnej od czasu L. Takie gwiezdne imperium jest już, w skali Kardaszewa, cywilizacją typu II. Produkuje i zużywa tyle energii, co nasze Słońce.

 Cywilizacja 4

Żeby zachować zatem „bezpieczną”, równą 1000 lat świetlnych odległość od najbliższej placówki takiej cywilizacji, musimy znów zmniejszyć liczbę N, czyli, jak widać na wykresie, w rezultacie skrócić L do maksimum 15 000 lat. Ale to nie koniec. Rozpatrujemy stan obecny, ale przecież Galaktyka ma swoją historię. W dowolnym momencie jej czasu, zaludnionych jest n*N/A procent wszystkich jej gwiazd. Zakładając, że Układ Słoneczny wraz z Ziemią istnieje i nadaje się do zasiedlenia od mniej więcej T = 4 mld lat, możemy się spodziewać, że w tym czasie T*n*N/A lat znajdował się w czyjejś strefie wpływów. Mimo to nie został zasiedlony i skolonizowany ani razu. Entuzjaści idei powszechnego istnienia pozaziemskich cywilizacji, jak Robert Zubrin, wyjaśniają to faktem, że cywilizacje zdolne do podróży międzygwiezdnych, czyli te powyżej stopnia I, są na tyle powściągliwe i dalekowzroczne, że „nie tykają” w trakcie swojej ekspansji planet obdarzonych biosferą, znajdujących się, jak już była mowa, w okolicach 1% wszystkich gwiazd. Nie sposób jednak się z takim wyjaśnieniem zgodzić. Po pierwsze, chociaż statystycznie rzecz biorąc, cywilizacje na tym stopniu rozwoju faktycznie powinny być w wysokim stopniu etyczne, inaczej przecież zniszczyłyby się same wcześniej, to jednak zawsze się może znaleźć jakaś statystyczna agresywna fluktuacja w rodzaju znanych z twórczości SF Klingonów, albo zagrażających swoim tchórzostwem wszystkim cywilizacjom dookoła laleczników Piersona. Po drugie zaś, jeżeli nawet cywilizacje typu II, faktycznie nie ingerują w planety obdarzone biosferą, to przecież w naszym układzie słonecznym jest tylko jedna taka planeta – Ziemia. Co miałoby zatem powstrzymać obcych przed budową swoich instalacji na pozostałych planetach, księżycach i asteroidach, gdzie, one lub ich ruiny, np. na Księżycu powinny być widoczne nawet po miliardach lat. Nie odkryliśmy też jak do tej pory na naszym podwórku żadnych sond Bracewella, czy von Neumana, dla cywilizacji typu II, rzeczy niesłychanie tanich i łatwych do wytworzenia i wysłania.

Warunek brzegowy narzucony nam przez fakt braku jakichkolwiek śladów obcej ingerencji w Układzie Słonecznym, jest zatem jeszcze ostrzejszy niż ten wynikający z dotychczasowych niepowodzeń SETI. Ogranicza on L do wielkości nie większej niż 1 000 lat, a tym samym liczbę N pozaziemskich cywilizacji do zaledwie kilkuset.

No cóż, to nadal sporo, prawda?

Aby wykonać kolejny krok w naszym rozumowaniu, wróćmy jeszcze na chwilę do współczynnika L, czyli średniego czasu istnienia cywilizacji technicznej. Kryje się tu pewna pułapka. O ile bowiem można bez trudu wymienić potencjalne przyczyny zagłady cywilizacji stopnia niższego niż I, a to na przykład bliski wybuch supernowej, wojnę nuklearną, globalną epidemię, zderzenie macierzystej planety z dużą planetoidą, odpowiednio silny rozbłysk słoneczny, etc. o tyle jest to niesłychanie trudne dla rozciągniętej na dziesiątki, czy setki lat świetlnych, obejmującą tysiące układów planetarnych, cywilizacji stopnia II. Wspomniany już wyżej Robert Zubrin, wymienia tylko dwie takie potencjalne przyczyny. Inna, wroga cywilizacja, chociaż cywilizacje stopnia II przecież właściwie nie mogą być agresywne, albo …złe idee. Ta ostatnia możliwość, jak się dobrze zastanowić, jest bardzo prawdopodobna. Nawet w naszej historii widzimy ciągłe zmaganie konstytuujących cywilizację naukowo-techniczną idei racjonalnych i naukowych i zwalczającego te pierwsze obskurantyzmu i mistycyzmu, przybierającego zresztą różne postacie, z których wymienić można islam, komunizm, nazizm, kreacjonizm, czy „ekologizm”. Ich ewentualny triumf w skali globalnej oznaczałby właśnie zagładę naszej ziemskiej nauki i techniki. Odpowiednio rozwinięta cywilizacja ma oczywiście wbudowane zabezpieczenia przed wchłanianiem złych idei, inaczej by przecież tak długo nie przetrwała, ale owe środki ostrożności nie mogą być, jak wszystko na tym świecie, w stu procentach skuteczne. A żeby w ogóle się rozwijać cywilizacja musi jednak idee absorbować. Wcześniej czy później należy się więc spodziewać, że przyswoi sobie jakąś złą ideę, idiotyczny antynaukowy kult, który ją zniszczy.

Czy aby jednak na pewno? Do tej pory rozpatrując ekspansję po osiągnięciu przez cywilizację typu I zakładaliśmy, że zarówno ona, jak i powstałe w jej wyniku imperium, są organizowane, budowane i zarządzane w sposób scentralizowany, z jednego politycznego ośrodka. Gwiezdne imperium ma swojego imperatora, swój senat, planetę stołeczną, biurokrację, armię i kosmiczną flotę gotową stłumić rebelię, gdyby gdzieś wybuchła. Taki właśnie obraz utrwaliła w nas twórczość SF. Tak wyglądają Imperium Trantora, czy Fundacja Asimova, tak wygląda Sto Światów Carda, tak wyglądają Republika i Imperium z „Gwiezdnych Wojen”, tak wygląda też Federacja ze „Star Treka”. Nawet 12 kolonii Kobolu, z „Battlestar Galactica”, chociaż zaczynały jako odrębne byty polityczne, zostały w końcu zjednoczone. Takie cywilizacje faktycznie są podatne na zniszczenie złymi ideami, jeżeli tylko uda się im opanować imperialne centrum.

Nie zapominajmy jednak, że mamy do czynienia z odległościami rzędu wielu lat świetlnych, gdzie samo banalne przesłanie wiadomości z jednego krańca zasiedlonej ekumeny na drugi trwa znacznie dłużej, niż życie pokolenia. Nawet „blisko” siebie położone placówki leżą kilka lat świetlnych jedna od drugiej. Na Ziemi w wieku XVI, XVII i XVIII europejskie potęgi kolonialne, dawały sobie radę z rządzeniem swoimi koloniami w zbliżonych niejako warunkach komunikacji i łączności, ale po pierwsze przepływ informacji trwał jednak miesiące, a nie lata, a po drugie odbywało się to kosztem utrzymywania kolonii w stanie stałego niedorozwoju względem metropolii. Jeżeli jakimś koloniom udało się osiągnąć zbliżony do metropolitalnego poziom gospodarczy, natychmiast starały się zależność od centrum zerwać, jak amerykańskie kolonie Wlk Brytanii w XVIII wieku. W przypadku imperiów kosmicznych owe zjawiska nastąpią w stopniu znacznie nasilonym. Utrzymanie jedności, nawet nie politycznej, ale tylko kulturowej, czy choćby biologicznej, będzie w zasadzie niemożliwe. Każda nowa placówka, kiedy tylko zagospodaruje się i okrzepnie, będzie zarządzać się sama, żyć własnymi sprawami, a dochodzące do niej z wieloletnim opóźnieniem wieści o życiu w innych koloniach będą obchodzić ją coraz mniej. W takich warunkach przepływ i akceptacja złych idei, zresztą w ogóle jakichkolwiek idei, zostanie praktycznie zastopowana. Cywilizacja typu II rozpadnie się na wiele właściwie niezależnych subcywilizacji typu I, których przedstawiciele wskutek zastosowania inżynierii genetycznej, czy tylko naturalnej ewolucji, przestaną nawet należeć do jednego gatunku. Upadek jednej, czy kilku takich rozproszonych siedzib subcywilizacji nie zniszczy jednak reszty z nich.

Zauważmy teraz, że jeżeli w ciągu swojego istnienia L, przeciętna cywilizacja, czy subcywilizacja zdoła założyć choćby minimalnie więcej niż jedną kolonię, wówczas ekspansja cywilizacji w Galaktyce, chociaż odbywająca się w sposób chaotyczny i nieplanowany, nie zatrzyma się nigdy (!!!). I będzie trwać aż do skolonizowania całej Galaktyki tym samym osiągnięcia typu III w klasyfikacji Kardaszewa! Odpowiednie rozważania typu droga – czas – prędkość w połączeniu z geometrią Galaktyki dają nam odpowiedni warunek:

cywwzór 112

Jest on zaskakująco słaby. W zależności od średniego tempa ekspansji V, krytyczna wartość L wynosi zaledwie L = 3 830 dla V = 0,1%c i L = 766 dla V = 0,5%c.

Nawet zakładając, że czas życia powstałej w wyniku kolonizacji subcywilizacji, jest jakoś znacząco krótszy niż czas trwania cywilizacji „samoistnej”, to przecież nie może być on aż tak krótki! Obecnie na Ziemi istniejące filie cywilizacji europejskiej w Ameryce liczą już ponad 500 lat i nic na razie nie zapowiada ich bliskiego końca. Gdyby zatem w dziejach Galaktyki powstała chociaż tylko jedna cywilizacja naukowo techniczna, to już dawno ona, czy też może raczej jej potomkowie, choćby nawet i inteligentne nanomaszyny, zajęliby całą Galaktykę, w tym oczywiście układ słoneczny. Nawet gdyby L było tylko minimalnie większe niż poziom krytyczny, czas tej ekspansji liczyłby się co najwyżej w milionach lat, jak widać na wykresie:

 Cywilizacja 5

Tymczasem nic takiego nie nastąpiło. Oto paradoks Fermiego w całym swoim straszliwym pięknie.

O co więc tu chodzi? Czyżby rzeczywiście L było tak niskie, co znaczyłoby, że i nam wiele czasu nie zostało, a nasz los jest już przesądzony? Na szczęście nie jest to jedyna możliwa opcja. Musimy się tutaj cofnąć do naszych założeń. Autor zastrzegał się tam, że samo powstanie życia, warunek konieczny, choć niewystarczający, do zainicjowania cywilizacji radiowej, może być znacznie bardziej skomplikowane, niż to się przypuszcza. Z drugiej jednak strony, nasza wiedza na ten temat jest już na tyle rozbudowana, że nie wydaje się to prawdopodobne. Należy się spodziewać, że w ciągu najbliższych 20 lat wraz z wprowadzeniem w astronomii budowanej obecnie nowej generacji teleskopów naziemnych i orbitalnych, problem zostanie rozstrzygnięty definitywnie. Rozstrzygnięty oczywiście na korzyść teorii o łatwości w skali kosmosu powstawania życia w odpowiednich warunkach.

Zatem za paradoks Fermiego musi być odpowiedzialny jakiś inny czynnik. Jaki? Wróćmy do równania cywilizacyjnego z pierwszej części eseju:

cywwzór 1

 Występują w nim następujące zmienne:

 A – liczba gwiazd w Galaktyce, znana jest obecnie z bardzo dobrą dokładnością.

Odsetek gwiazd posiadających planety z biosferą – s, przed chwilą odrzuciliśmy hipotezę, że może być znacząco inny od przyjętego.

L – średnia długość życia cywilizacji, nie wydaje się, aby ten czas był rzeczywiście krótszy niż kilka tysięcy lat, co z nawiązką wystarczy do wszczęcia nieskończonej ekspansji w Galaktyce

Co zatem zostało? Ano:

P1 – prawdopodobieństwo powstania cywilizacji na globie z biosferą. Do tej pory przyjmowaliśmy, że Ziemia jest pod tym względem przypadkiem typowym, czyli że P1 wynosi w przybliżeniu jak jeden do kilku miliardów. W świetle wniosków, które dopiero co wysnuliśmy, takie założenie jest niemożliwe do utrzymania. Skoro żadna cywilizacja do tej pory się w Galaktyce przez 10 miliardów lat nie pojawiła, to znaczy, że P1 musi być znacznie, ale to znacznie niższe. Niższe niż 1:40 miliardów miliardów, czyli 2,5*10^-19.

Dlaczego to prawdopodobieństwo miałoby być aż tak niskie? Czy inteligencja jest na tyle kosztownym ewolucyjnie dostosowaniem, że wymaga splotu wielu mało prawdopodobnych okoliczności? Czy też inteligentne istoty, jeżeli już powstaną, wcale nie są zdeterminowane do odkrycia nauki i zbudowania cywilizacji? Może społeczeństwo takich istot zwykle ulega „islamizacji”, znacznie wcześniej, jeszcze przed przekroczeniem progu czyniącego je CNT? Gdzie leży ta przeszkoda, który tak trudno pokonać?

To fascynujące pytania, na które odpowiedź przekracza jednak zakres tego eseju. Niezależnie od odpowiedzi, a nawet od tego, który z wymienionych czynników s, L, P1 jest odpowiedzialny za cywilizacyjną posuchę, wniosek jest jednak jednoznaczny. Fermi miał rację. Jesteśmy sami.

Wszystko, co do tej pory tutaj napisano, napisano w oparciu o jeszcze jedno niewypowiedziane założenie. Mianowicie takie, że obecnie znane prawa fizyki są już ostateczne, w szczególności, że naprawdę, jak wynika to z ogólnej teorii względności, nie są możliwe podróże i łączność z faktyczną prędkością większą od prędkości światła c. Artykuł ten byłby jednak niepełny, gdyby taką możliwość w nim pominięto. Jakie modyfikacje naszego rozumowania byłyby w takim przypadku potrzebne?

W pierwszym rzędzie znacznemu zwiększeniu ulegnie prędkość ekspansji. Nie będzie ona już wynosiła jakiegoś nędznego ułamka prędkości światła, ale urośnie do 100%, 200%, czy jeszcze więcej c. Brak ograniczeń prędkości sprawi, że wzrost cywilizacji stanie się wykładniczy. Cywilizacja, która opanowała podróże ponadświetlne, jest zatem w stanie zasiedlić całą Galaktykę w bardzo krótkim okresie czasu. Tym bardziej dziwne jest, dlaczego do tej pory nie dotarła ona do nas. Z drugiej jednak strony, takie galaktyczne imperium faktycznie może utrzymać swoją jedność, a tym samym podatność na islamizację i upadek. Być może w historii Galaktyki, powstało wiele takich cywilizacji typu III i wszystkie po jakimś czasie zginęły. No, ale wtedy w naszym układzie słonecznym też powinny zostać jakieś ich ślady. Przyjęcie zatem możliwości przekroczenia prędkości światła, jeszcze bardziej tylko wzmacnia paradoks Fermiego. Jesteśmy pierwszą, najbardziej zaawansowaną cywilizacją naukowo techniczną w naszej Galaktyce.

Te dwa użyte przez autora określenia „jesteśmy sami” i „jesteśmy pierwsi” odzwierciedlają nasze podejście do tego samego faktu. Możemy albo pogrążyć się w rozpaczy nad naszym osieroceniem, albo z optymizmem powiedzieć sobie „cała Galaktyka tylko dla nas” i ruszyć tam, gdzie nikt do tej pory jeszcze nie dotarł. Co wybieramy?

Suplement matematyczny do rozdziału 2

  1. Ekspansja uporządkowana

Objętość przestrzeni opanowana przez cywilizację w trakcie ekspansji w funkcji czasu wynosi:

cywwzór 101

Ponieważ na każdy sześcienny rok świetlny przypada

 cywwzór 102

gwiazd, to łączna liczba skolonizowanych przez daną cywilizację układów planetarnych n wynosi (wzór (1))

 cywwzór 103

Czyli tempo kolonizacji

 cywwzór 104

Oczywiście ekspansja trwa tylko dopóty, dopóki wystarczy jej gwiazd, albo, co zapewne nastąpi szybciej, do zetknięcia się z inną międzygwiezdną cywilizacją. Dlatego ostatnie równanie trzeba uzupełnić o „człon logistyczny” wygaszający ekspansję w momencie braku na nią miejsca. Zatem

 cywwzór 105

Po rozdzieleniu zmiennych i scałkowaniu powyższego równania otrzymujemy rozwiązanie:

 cywwzór 106

cywwzór 107

Po podstawieniu t=0,5*L otrzymamy średnią liczbę układów planetarnych na jedną samoistną istniejącą akurat cywilizację

cywwzór 108

  1. Ekspansja chaotyczna

Ze wzoru (1)

 cywwzór 109

A zatem

 cywwzór 110

cywwzór 111

i

 cywwzór 112

Jeśli chcesz wiedzieć więcej przeczytaj:

„Milczenie Wszechświata” Zbigniew Dworak, Zbigniew Paprotny, Zbigniew Sołtys, 1997

„Narodziny cywilizacji kosmicznej” Robert Zubrin 2003

„Milczenie gwiazd” Paul Davies 2013

„Dlaczego jesteśmy” John Gribbin 2013

PS. Powyższy esej ukazał się w 28 numerze miesięcznika „Astronomia” z października 2014 roku. Dotyczy on pozaziemskich cywilizacji istniejących hipotetycznie w naszej Galaktyce. Tymczasem już po jego napisaniu i opublikowaniu autor zetknął się  z wynikami badań programu G-HAT który poszukiwał śladów obcych cywilizacji typu III w innych, niż nasza, galaktykach poprzez poszukiwanie nadmiarowego promieniowania podczerwonego z nich dochodzącego. Po przebadaniu 100 tys galaktyk  żadnych niewątpliwych śladów cywilizacji poziomu III nie znaleziono w żadnej z nich. Ten rezultat jeszcze bardziej wzmacnia rozumowanie przeprowadzone w powyższym eseju. Ponieważ cywilizacja NT, kiedy już raz powstanie, nieuchronnie będzie ewoluować do poziomu III, brak takich cywilizacji we Wszechświecie pokazuje, że samo powstanie cywilizacji jest praktycznie nieprawdopodobne i tym bardziej nasza cywilizacja staje się ekstremalną anomalią

76 myśli na temat “O milczeniu Wszechświata, albo paradoks Fermiego część II

  1. A może to wina Inhibitorów? Z Wiki:

    „Agresywny wariant sondy von Neumanna to sonda „Berserk”, która zamiast badać, byłaby zaprogramowana do wyszukiwania i niszczenia wszelkich form życia które napotka. Ten wariant prawdopodobnie nie ograniczałby się do wysyłania jednej kopii do każdego systemu, ale powielałby się w dużej liczbie i tworzył roje. Sondy takie mogłyby być tworzone przez szczególnie ksenofobiczne cywilizacje, bądź powstawać w wyniku jakichś błędów lub „mutacji” w bardziej pokojowych sondach.”

    „Inhibitorzy z książek Alastaira Reynoldsa z serii Przestrzeń objawienia są samo-replikującymi maszynami, których celem jest hamowanie rozwoju cywilizacji kosmicznych. Pozostają oni w uśpieniu przez bardzo długie okresy, budząc się gdy wykryją obecność rozwijającej się cywilizacji. Wtedy niszczą ją, posuwając się nawet do sterylizacji całych planet. Walka z nimi jest niezwykle trudna, gdyż najwyraźniej znają wszelkie rodzaje broni jakimi młode cywilizacje mogą je zaatakować i tylko kwestią czasu jest dla nich przygotowanie odpowiedniej obrony.”

    Polubienie

    1. A może to wina Inhibitorów?

      Gdyby tacy inhibitorzy istnieli, to dałoby się wyjaśnić brak zaawansowanych cywilizacji (powyżej stopnia I) w jednej galaktyce, np naszej. Jednak dalej istniałaby zagadka kompletnego braku cywilizacji stopni (0,6-I), oraz braku zaawansowanych cywilizacji stopnia III we wszystkich innych galaktykach.

      Wreszcie sami ci inhibitorzy tworzą właśnie cywilizację stopnia III a te ich warianty, które pozostają długi w uśpieniu są błyskawicznie wypierane ewolucyjnie przez warianty, które aktywnie patrolują daną galaktykę i się w niej mnożą. Obecność samoreplikujących się maszyn w Galaktyce (sond von Neumana,) zamienia po prostu Galaktykę w jeden wielki ekosystem, w którym następuje ewolucja darwinowska, bo wszystko co się replikuje, musi ewoluować. A to prowadzi nas do galaktyki nie pustej, ale wprost tętniącej aktywnością przeróżnych mechanicznych „organizmów”

      Polubienie

  2. „Tymczasem już po jego napisaniu i opublikowaniu autor zetknął się z wynikami badań programu G-HAT który poszukiwał śladów obcych cywilizacji typu III w innych, niż nasza, galaktykach poprzez poszukiwanie nadmiarowego promieniowania podczerwonego z nich dochodzącego.”

    Większość galaktyk jest od nas oddalona o wiele milionów i miliardów lat, więc nie obserwujemy ich w czasie rzeczywistym i nie możemy nic powiedzieć o zachodzących tam procesach. W ogóle to obserwujemy tylko część Wrzechświata, być może znacznie większa znajduje się poza horyzontem.

    Jest jeszcze taka ciekawa kwestia: amerykański futurolog Raymond Kurzweil twierdzi że za kilkadziesiąt ludzkość osiągnie tzw. Osobliwość, punkt poza którym jej rozwój gwałtownie przyspieszy:

    „Technologiczna osobliwość (lub po prostu osobliwość, z ang. singularity) – hipotetyczny punkt w przyszłym rozwoju cywilizacji, w którym postęp techniczny stanie się tak szybki, że wszelkie ludzkie przewidywania staną się nieaktualne[1]. Głównym wydarzeniem, mającym do tego doprowadzić, byłoby stworzenie sztucznych inteligencji przewyższających intelektualnie ludzi. Takie sztuczne inteligencje mogłyby opracowywać jeszcze wydajniejsze sztuczne inteligencje, wywołując lawinową zmianę w technologii[2].

    Nazwę osobliwość wprowadził i rozpowszechnił Vernor Vinge w latach 80. XX wieku, porównując niemożliwość przewidzenia skutków takiego wydarzenia do niemożliwości zastosowania znanych nam praw fizyki w osobliwości grawitacyjnej. Podobne idee były jednak omawiane już w latach 50. i 60., m.in. przez Irvinga Gooda, Janusza Zajdla i Johna von Neumanna. Obawy, że takie wydarzenie mogłoby stanowić zagrożenie dla istnienia ludzkiej cywilizacji, wyrazili m.in. Bill Joy[3], Nick Bostrom[4] i Hugo de Garis[5].

    Ray Kurzweil przedstawił alternatywne podejście do osobliwości, twierdząc, że można przewidzieć jej nadejście na podstawie ekstrapolacji dotychczasowych trendów rozwoju techniki i uogólnienia prawa Moore’a na inne dziedziny technologii. Według Kurzweila, przełomy w rozwoju technologicznym zdarzają się w coraz mniejszych odstępach czasu, które zmaleją do minimalnych wartości około 2045 roku[6].

    Robin Hanson stwierdził, że wiele „osobliwości” miało już miejsce w historii ludzkości, znacznie wpływając na rozwój gospodarki. Najjaskrawszymi przykładami była rewolucja neolityczna i rewolucja przemysłowa. Według niego, powstanie sztucznych inteligencji, zastępujących całą ludzką pracę, wywołałoby 60–250-krotny wzrost gospodarczy[7].”

    Właśnie czytam jego książkę „Singularty is near”. Co sądzisz o tej koncepcji?

    Polubienie

    1. Większość galaktyk jest od nas oddalona o wiele milionów i miliardów lat, więc nie obserwujemy ich w czasie rzeczywistym

      Jednak wiele galaktyk jest stosunkowo blisko – kilka do kilkudziesięciu milionów lat świetlnych. I w nich także nie ma żadnych cywilizacji typu III.

      Co do „osobliwości” nie należy popadać w przesadę. Z pewnością czeka nas wiele cywilizacyjnych przełomów i „przejść fazowych” (to lepsze określenie niż „osobliwość”), jednak z definicji są one nieprzewidywalne. Zmienią one oczywiście ludzką cywilizację, niechby nawet na post-ludzką ale jej nie zlikwidują. Marsz ku cywilizacji typu III będzie kontynuowany.

      Polubienie

  3. „Jednak wiele galaktyk jest stosunkowo blisko – kilka do kilkudziesięciu milionów lat świetlnych. I w nich także nie ma żadnych cywilizacji typu III.”

    Błąd: kilka, kilkadziesiąt lat temu ich nie było. Nie wiadomo jak tam jest teraz.

    „A to prowadzi nas do galaktyki nie pustej, ale wprost tętniącej aktywnością przeróżnych mechanicznych „organizmów””

    Może jeszcze nas nie odkryli?

    Polubienie

    1. kilka, kilkadziesiąt lat temu ich nie było. Nie wiadomo jak tam jest teraz.

      Kilka milionów lat, przy miliardach jakie liczą te galaktyki to pikuś. Przynajmniej w niektórych cywilizacje typu III powinny już dawno powstać.

      Może jeszcze nas nie odkryli?

      Gdyby w Galaktyce były jakieś cywilizacje powyżej stopnia I to my byśmy ich odkryli. Gdyby była cywilizacja typu III to byłaby i u nas, w naszym Układzie Słonecznym.

      Polubienie

      1. „Kilka milionów lat, przy miliardach jakie liczą te galaktyki to pikuś. Przynajmniej w niektórych cywilizacje typu III powinny już dawno powstać.”

        Być może w młodym Wrzechświecie było zbyt mało cięższych pierwiastków, więc zaistnienie życia i cywilizacji stało się możliwe dopiero po powstaniu pewnej masy krytycznej te 4 miliardy lat temu? W takim wypadku istniałoby wiele zbliżonych poziomem rozwoju, ale nic o sobie nie wiedzących kultur.

        Polubienie

        1. Ta argumentacja odnosi się do galaktyk oddalonych od nas o co najmniej kilka miliardów lat świetlnych. Nie obejmuje ona galaktyk bliższych, oraz oczywiście naszej własnej.

          Polubienie

      2. Paul Davies uważa zresztą w swojej książce że obszar kolonizowany przez obcych lub penetrowany przez ich sondy nie musi przyjąć kształtu a sfery, może być fraktalem. Być może żyjemy wewnątrz „bańki”, którą ominęła fala kolonizacyjna

        Polubienie

        1. Istnieje taka możliwość dla pojedynczej fali kolonizacyjnej. Ale dla kilku, kilkunastu, kilkudziesięciu takich fal? Poza tym nadal pozostaje kwestia braku innych sygnałów. Radiowych i podczerwonych.

          Polubienie

    1. Dzięki za uznanie 🙂 Tez jestem zdania że to najbardziej zaawansowany, najbardziej rozwinięty i najbardziej odkrywczy tekst, jaki kiedykolwiek pilaster napisał. Ale czy to jest jego ostatnie słowo? 😉

      Polubienie

  4. Inspirując się literaturą SF do rozważań przypadku, gdy pełne prawa fizyki pozwalają na znacznie więcej, niż nam się obecnie wydaje, można rozważyć przypadek Cywilizacji z „Perfekcyjnej Niedoskonałości” Dukaja. By uogólnić taki przypadek, można rozważyć, co by było, gdyby cywilizacje w pewnym momencie dokonywały przełomu technicznego w wyniku którego stawałyby się niewykrywalne dla naszych radarów, a jednocześnie niezainteresowane interakcją z prymitywnymi kulturami. W obliczeniach oznaczałoby to, że czas L ‚życia’ cywilizacji oznacza czas jaki jest potrzebny do dokonania owego przełomu. Taki czas może być krótszy niż te kilka tysięcy lat, które przyjąłeś w swoim artykule.

    Polubienie

    1. Owszem, jest taka możliwość że cywilizacja znika z horyzontu, tzn przestaje być wykrywalna przez nas, czy to radiowo, czy w podczerwieni, nie z powodu upadku, tylko z powodu swoistej „ascendencji” po średnim czasie L. Nic to jednak w rozumowaniu nie zmienia. W dalszym ciągu powinny istnieć cywilizacje „przedascendentalne” wykrywalne przez nas.

      Polubienie

      1. Zgadzam się. Jednak dopuszczenie tej możliwości sprawia, że dopuszczalne stają się niższe wartości L niż przyjąłeś to w swoim artykule. Ponadto nawet jeśli założymy że rozwinięta etyka chroni zaawansowane cywilizacje przed niszczeniem siebie nawzajem, nie będzie to miało znaczenia w przypadku takiej ascendencji. Można sobie nawet wyobrazić cywilizację, która gdy pomniejsze cywilizacje osiągną dostateczny pozom, dzieli się z nimi swoją wiedzą (właśnie z pobudek etycznych) i efektywne ‚niszczy’ je, przynajmniej z naszego punktu widzenia.

        Polubienie

  5. Warto by było, żeby autor spróbował wysłać ten tekst na jakąś uczelnię. Myślę, że jak tylko zobaczą takie opracowanie to doktorat z astronomii przyznają z miejsca.

    Polubienie

  6. Tak naprawdę to nie ma żadnego paradoksu Fermiego. Przecież nawet nie wiadomo czy w praktyce jest możliwa kolonizacja obcych planet, w szczególności tych należących do innych gwiazd. Ta cała typologia rozwoju cywilizacji planetarnych opiera się na radosnych założeniach nieuchronnego postępu technicznego w nieskończoność i (przynajmniej na razie) jest w tym właściwie same „fiction” a nie „science fiction”

    „Należy się spodziewać, że w ciągu najbliższych 20 lat wraz z wprowadzeniem w astronomii budowanej obecnie nowej generacji teleskopów naziemnych i orbitalnych, problem zostanie rozstrzygnięty definitywnie. Rozstrzygnięty oczywiście na korzyść teorii o łatwości w skali kosmosu powstawania życia w odpowiednich warunkach.”

    Nie da rady. Przyszła generacja teleskopów(teleskop 30-metrowy, E-ELT, Gigantyczny teleskop Magellana, JSWT) będą za słabe, zbyt małe.

    Polubienie

    1. Przecież nawet nie wiadomo czy w praktyce jest możliwa kolonizacja obcych planet, w szczególności tych należących do innych gwiazd.

      Jest możliwa, bo nie istnieją żadne prawa fizyki, które by tego zabraniały

      Ta cała typologia rozwoju cywilizacji planetarnych opiera się na radosnych założeniach nieuchronnego postępu technicznego w nieskończoność

      A jakie są alternatywy?

      Przyszła generacja teleskopów(teleskop 30-metrowy, E-ELT, Gigantyczny teleskop Magellana, JSWT) będą za słabe, zbyt małe.

      Nic podobnego. Spokojnie wystarczą do zbadania atmosfer najbliższych egzoplanet i widm ich powierzchni. To pozwoli rozstrzygnąć sprawę.

      Polubienie

      1. „Jest możliwa, bo nie istnieją żadne prawa fizyki, które by tego zabraniały”

        Oczywiście,że istnieją i nie tylko fizyczne, ale również biologiczne.Choćby to,że nie można przekroczyć szybkości światła, a w wysokich szybkościach podświetlnych ciało kurczy się – nie wiadomo jakby to wpłynęło na żywe organizmy. Problemów jest całe multum, temat na książkę a nie na jeden wpis.

        „A jakie są alternatywy?”

        Alternatywą jest brak cywilizacji międzygwiezdnych i prawidłowość współczesnych praw fizyki.

        „Nic podobnego. Spokojnie wystarczą do zbadania atmosfer najbliższych egzoplanet i widm ich powierzchni.”

        Egzoplanet większych od Jowisza – być może. Ale nie wielkości Ziemi. Bo zdecydowana większość planet nie jest widoczna nawet w największych teleskopach naziemnych, więc są odkrywane pośrednio. Dlatego nierzadko się okazuje po kilku latach,że w rzeczywistości dana planeta nie istnieje, bo „powstała” w badaniu w wyniku naturalnego cyklu natężenia świecenia gwiazdy a nie tranzytu.

        „To pozwoli rozstrzygnąć sprawę.”

        Dlaczego więc badanie składu atmosfery Marsa w latach 30′ XX wieku tego nie rozstrzygnęły ?

        Możesz sobie o tym przeczytać w archiwalnym magazynie „Urania” z lutego 1939 r. na stronie 17 :

        Kliknij, aby uzyskać dostęp urania_1939_01.pdf

        Polubienie

        1. Choćby to,że nie można przekroczyć szybkości światła,

          Prawdopodobnie nie można. Gdyby Hokurn przeczytał esej pilastra, to by wiedział, że pilaster tak właśnie założył – nie można. 🙂

          w wysokich szybkościach podświetlnych ciało kurczy się

          Wszystko się kurczy w tym samym stopniu, zatem dla podróżnika jest to niezauważalne – to fundament teorii względności.

          nie wiadomo jakby to wpłynęło na żywe organizmy.

          Wiadomo – nie wpłynęłoby 🙂

          Problemów jest całe multum

          Zbyt wiele, żeby wymienić choć jeden?

          Bo zdecydowana większość planet nie jest widoczna nawet w największych teleskopach naziemnych,

          Obecnie nie są. Po to buduje się większe teleskopy.

          Dlaczego więc badanie składu atmosfery Marsa w latach 30′ XX wieku tego nie rozstrzygnęły ?

          Hokurn nie czyta tego co sam linkuje. 😦

          Przecież nawet wtedy wiedziano, że żeby szukać życia na innych planetach należy szukać w ich atmosferze tlenu. Dzisiaj wiedza na temat oddziaływania życia z planetą i jej termodynamiką posunęła się znacznie do przodu. Skład atmosfery powie nam, czy na planecie istnieje życie „powierzchniowe”. Widmo powierzchni – czy istnieje życie lądowe (będzie można wykryć w widmie chlorofil)

          A co do Marsa ówczesne pomiary były na tyle niedokładne, że nie były w stanie wykryć w jego atmosferze głównego tamtejszego składnika – CO2 🙂

          Polubienie

      2. „A jakie są alternatywy?”
        Postęp może z czasem coraz mocniej zwalniać, co skutkuje tym że w obecnych czasach powstanie cywilizacji I, II czy III stopnia obecnie nie jest jeszcze możliwe.

        Polubienie

        1. Postęp może z czasem coraz mocniej zwalniać

          Owszem, ale nadal pozwala to na istnienie cywilizacji powyżej 0,6, czyli widocznej w zakresie radiowym. Dlaczego nie ma nawet takich?

          Polubienie

          1. Nie ma takich w zasięgu 1000 lat świetlnych,
            ale to nie znaczy, że właśnie w tym momencie gdzieś w odległym od nas zakątku galaktyki właśnie nie rozwija się cywilizacja podobna do naszej 😛 Oczywiście któryś z czynników i tak musiałby być mniejszy (stawiałbym na znacznie mniejsze p i trochę mniejsze s).

            Polubienie

          2. O s będziemy mogli rozstrzygnąć już niedługo – jeszcze za naszego życia. Pilaster stawia, jak napisał, na czynnik P. Skoro żadnych cywilizacji nie ma, to znaczy, że żadne nie powstały.

            Polubienie

  7. Zbyt rzadko pisujesz szanowny Autorze a zawsze miło dowiedzieć się czegoś nowego. Czy jednak ta teza o naszej wyjątkowości nie jest wyjątkowo arogancka ze strony cywilizacji która zdołała zaledwie kilkukrotnie odwiedzić najbliższego satelitę i której nawet nie udało się skonstruować kosmicznej windy?

    Polubienie

    1. Czy jednak ta teza o naszej wyjątkowości nie jest wyjątkowo arogancka ze strony cywilizacji która zdołała zaledwie kilkukrotnie odwiedzić najbliższego satelitę i której nawet nie udało się skonstruować kosmicznej windy?

      Hmm, niech się zastanowię… ???

      Nie, nie jest. W końcu każda, dowolnie rozwinięta cywilizacja będzie podlegać prawom fizyki.

      Polubienie

  8. Warto zwrócić uwagę, że na Ziemi dopiero przyjęcie przez ludzi chrześcijaństwa sprawiło, że zaczęli oni robić cywilizację naukowo-techniczną. Zamiast więc snuć rozważania o tym, że jeśli inteligentne życie powstanie to od razu zacznie kolonizować inne galaktyki, budować cywilizację na 3 poziomie w skali Kardaszewa, autor powinien wpierw zastanowić się jaką tam oni mają religię. Przecież jeśli potencjalni obcy wyznawaliby na przykład coś zbliżonego do islamu, to nigdy w życiu nie udało by im się nigdzie dolecieć. Biedni kosmici nie zdążyli pewnie wynaleźć chrześcijaństwa, fundamentu cywilizacji naukowo technicznej i być może już od setek tysięcy lat mieszkają w jakichś lepiankach. Być może po prostu prawdopodobieństwo powstania inteligentnego życia jest duże, ale przyjęcie przez to życie religii chrześcijańskiej już dużo mniejsze. Zapewne jak to autor opracowania zauważył, jesteśmy jedyną cywilizacją naukowo-techniczną w kosmosie, ale niedługo wylecimy w gwiazdy i przyniesiemy obcym zasady cywilizacji chrześcijańskiej żeby oni też mieli fundament do rozwoju nauki i techniki.

    Polubienie

    1. Przecież jeśli potencjalni obcy wyznawaliby na przykład coś zbliżonego do islamu, to nigdy w życiu nie udało by im się nigdzie dolecieć

      No przecież to właśnie pilaster napisał. Złe idee prowadzą do zagłady cywilizacji, wzgl nie pozwalają na jej powstanie. Niemniej dotyczy to cywilizacji do stopnia I włącznie.

      Biedni kosmici nie zdążyli pewnie wynaleźć chrześcijaństwa, fundamentu cywilizacji naukowo technicznej i być może już od setek tysięcy lat mieszkają w jakichś lepiankach.

      Muszę przyznać, że również skłaniam się do tego poglądu, a brak jakichkolwiek śladów pozaziemskiej cywilizacji jest ku temu mocną przesłanką

      Biedni kosmici nie zdążyli pewnie wynaleźć chrześcijaństwa, fundamentu cywilizacji naukowo technicznej i być może już od setek tysięcy lat mieszkają w jakichś lepiankach. Być może po prostu prawdopodobieństwo powstania inteligentnego życia jest duże, ale przyjęcie przez to życie religii chrześcijańskiej już dużo mniejsze. Zapewne jak to autor opracowania zauważył, jesteśmy jedyną cywilizacją naukowo-techniczną w kosmosie, ale niedługo wylecimy w gwiazdy i przyniesiemy obcym zasady cywilizacji chrześcijańskiej żeby oni też mieli fundament do rozwoju nauki i techniki.

      Nie wynaleźli chrześcijaństwa, albo …nie zostało ono im objawione. W takim razie mielibyśmy praktyczną poszlakę, na to, że chrześcijaństwo jest religią prawdziwą. W każdym razie jest to rzecz do sprawdzenia. Przekonamy się, czy „bariera antycywilizacyjna” przebiega przy powstaniu inteligencji, czy przy powstaniu kultury chrześcijańskiej. To drugie byłoby bardzo interesującym spostrzeżeniem. 🙂

      Polubienie

    2. Panowie tu wychodzą z dość kuriozalnego założenia, że obcy, ewoluujący przecież w możliwie skrajnie odmiennych warunkach, jakąkolwiek religię w ogóle posiadają. Interesującym spostrzeżeniem to by się skończyła komunikacja międzygwiezdnych misjonarzy z takimi apateistycznymi zbieraninami – zamiast metody naukowej to „przyjmij na słowo honoru, że natura rzeczywistości jest dualistyczna, w części niedającej żadnego przewidywania i mierzalnego skrawka danych rezyduje wiedzący wszystko, nawet potrafiący określić pęd i położenie elektronu, Elohim. Bo inaczej nie zbudujesz cywilizacji ani się z nim nie połączysz po nieodwracalnym zachwianiu równowagi funkcjonalnej”. Fundament jak się patrzy, bez tego tylko patyki na lepianki zbierać 🙂 Nadto, podejście do islamu dość krótkowzroczne, nie głupsze chyba niż sprowadzanie chrześcijaństwa do sekt gnostyckich. Kto miał wpływ na Rogera Bacona? Kto rozwijał algebrę? Podpowiem, że nie duch święty.

      Polubienie

      1. No cóż. Istnieje jakiś powód, dla którego CNTy nie powstają. Ogólnie może należeć do jednej z dwóch grup. Biologicznego – uzyskanie inteligencji jako adaptacji jest skrajnie nieprawdopodobne. i Kulturowego – inteligencja, nawet jak powstanie, nie tworzy CNT z powodów wewnętrznego tabu i zablokowania mememtycznego – hipoteza islamizacji.

        Polubienie

        1. W rzeczy samej, jednak tu mnie wzięło na małą dygresję teologiczno-historyczną. Ad meritum – co pilaster sądzi o pomyśle jakoby CNTy powstawały, jednak były rozrzucone tak rzadko, że przypada średnio jedna na horyzont cząstek? Zdaje sobie xyz sprawę, że wtedy mamy do czynienia z czymś pokroju diabełków na główce szpilki, ale w jakiś sposób wyjaśnia to, czemu ani widu, ani słychu.

          Polubienie

  9. Tekst świetny … i przekonujący (kurde !!!)

    🙂

    Kilka uwag:
    – co w przypadku powstania cywilizacji rozwijającej się tak jak nasza, lecz nie posiadającej etyki nakazującej ekspansję – czyli coś w stylu nietzscheanizmu, ale polegającego na tworzeniu dwóch kast – boskiej (samoograniczającej się) działającej w oderwaniu dobra i zła i kasty niewolniczej, której liczebność może być dowolnie regulowana ??? Wtedy zasoby, środki transportu i przetrwanie są w stanie wypełnić potrzeby takiej cywilizacji bez konieczności ekspansji poza planetę, a rozwój spowalnia tak znacznie, iż nie ma konieczności ani ponadnormatywnej emisji radiowej ani podczerwieni

    – co jeśli my jako ludzkość, żyjemy w swoistym matrixie? – tzn. wysyłamy satelity w przestrzeń kosmiczną, ale nie jesteśmy w stanie określić, czy widoczne na nocnym niebie gwiazdy są realne, czy jest to projekcja holograficzna – kolega Redaktor poprzez swój dowód ukierunkowuje mnie ku tej tezie – szokiem prawdziwym będzie jak za 100 czy 200 lat okaże się, iż Voyager nagle zastopował, albo co gorsza z jakichkolwiek niezrozumiałych przyczyn postanowił nagle zawrócić …
    🙂

    – i teza wywracająca stolik – założenie, iż nasz księżyc jest sondą Berserk, z której dokonano zaszczepienia wirusa ludzkości celem zniszczenia planety nadającej się do zasiedlenia, przez co nie ma problemu z koniecznością ekspansji – co z założeniem, iż jesteśmy ostatnim „lądem” nadającym się do kolonizacji ???

    – i jeszcze jedna na koniec – a jeśli cywilizacja jest tak odległa od naszej, jak ludzie i np drzewa, albo polipy … gdzie tu znajdziesz nadajniki radiowe i emisje podczerwieni ?

    R
    🙂

    Polubienie

    1. Cywilizacje które odrzucą ekspansję i „zamkną się w sobie” przegrają rywalizację z tymi, które nie odrzucą i te nadal będą widoczne. Cały czas obracamy się wokół parametru L i tego co on właściwie oznacza – śmierć fizyczną, „ascendencję”, „wycofanie się”, etc… Ale czegokolwiek by nie oznaczał, nie może być dowolnie krótki.

      Polubienie

      1. … no dobrze – ale co z Matrixem?

        Przy okazji – kilka lat temu pojawił się ciekawy film z SOHO (chyba) – kulista struktura „tankowała” plazmę ze Słońca.
        Pokazałem ten film, osobie wszechstronnie wykształconej, z tytułem doktorskim, znanym z nielinearnego sposobu interpretacji zjawisk nas otaczających i … w odpowiedzi usłyszałem: „nie widzę struktury obiektu” … To dało mi przygnębiający wniosek – jak bardzo jesteśmy niewolnikami naszych wyobrażeń o wszechświecie, czego rys widzę również w powyższym tekście Redaktora – dlaczego statek kosmiczny musi być formą modyfikacji statku morskiego? Dlaczego musimy szukać emisji fal radiowych lub podczerwieni? – Jak cywilizacja polipopodobnych tworów miałyby emitować podczerwień stopniu dla nas wykrywalnym ???

        Polubienie

        1. dlaczego statek kosmiczny musi być formą modyfikacji statku morskiego?

          A kto napisał że statek kosmiczny ma być formą modyfikacji statku morskiego? Gwiazdolot, w odróżnieniu od statku wewnątrzukładowego, będzie raczej przypominał planetoidę, nawet z bliska. Po prawdzie będzie to własnie zmodyfikowana i wydrążona planetoida.

          Dlaczego musimy szukać emisji fal radiowych lub podczerwieni?

          Dlatego, że dowolna cywilizacja będzie emitowac w tym zakresie, bo takie są prawa fizyki.

          Jak cywilizacja polipopodobnych tworów miałyby emitować podczerwień stopniu dla nas wykrywalnym ???

          Skoro wytwarzają i konsumują energię w dużych (stopień I i wyżej) ilościach, to nic nie poradzą. Tędy, czy owędy, ale będą emitować

          Polubienie

          1. „Skoro wytwarzają i konsumują energię w dużych (stopień I i wyżej) ilościach, to nic nie poradzą. Tędy, czy owędy, ale będą emitować”

            Nie prawda – szanowny Redaktor ponownie popada w porównanie z Ziemianami – niestety obcy mogą wykorzystywać energię w całości, bez zbędnej straty – skoro do kolejnego etapu rozwoju potrzebna jest energia całego układu słonecznego, to jak można ją marnować ???

            Polubienie

          2. No litości… 😦 A o prawie zachowania energii się słyszało? Każda zużyta energia musi się w końcu rozproszyć w postaci ciepła. Nie znika.

            Polubienie

          3. A rekuperacja …

            Skoro już Ziemianie raczkują w tej dziedzinie, to cywilizacja wykorzystująca całą energię układu słonecznego, ma nie być zdolna do jej odzysku?

            Gdzieś czytałem, że poszukiwanie nowych cywilizacji we wszechświecie nie powinno bazować na poszukiwaniu emisji podczerwieni czy fal radiowych, ale właśnie na poszukiwaniu czarnych sfer, które niczego nie emitują – ale tu ponownie wracamy do ograniczeń naszych wyobrażeń o cywilizacjach … chyba, że szanowny Redaktor chce mnie przekonać, że w początku XIX wieku ludzie mający już technologię telegrafu myśleli o szukaniu cywilizacji we wszechświecie, która emitowała by fale radiowe …

            Polubienie

          4. Skoro już Ziemianie raczkują w tej dziedzinie, to cywilizacja wykorzystująca całą energię układu słonecznego, ma nie być zdolna do jej odzysku?

            Nie da się „recyklingować” energii w nieskończoność. To podstawa termodynamiki. Gdzieś ona w końcu musi się wydzielić w postaci ciepła.

            Polubienie

          5. Nie no ręce opadają – oczywiście że musi, ale właśnie o to chodzi że tego nie wykryjesz, gdyż układ zamknięty zewnętrznie w postaci sfery, tą emisję będzie akumulował – gdzie? po co ?

            Mogę podać kilka przykładów wymagających ogromnych ilości energii od razu …

            No ale dobrze – załóżmy, że układ naprodukował już tyle energii, że nie ma co z nią zrobić, i jak „przelew – bezpiecznik burzowy”, weźmie i wyrzuci nadmiar w kosmos – emisja krótkotrwała, nie koniecznie w kierunku Ziemi, nawet jak zostanie zaobserwowana przez nasze sensory będzie potraktowana jako błąd systemu pomiaru …

            I to właściwie odpowiedź – masz w ręku „telegraf” a szukasz widma podczerwonego, i na tej bazie wysnuwasz przekonującą tezę …

            Brawo Redaktorze – nawet chwilowo zachwiałeś mą wiarą, że nie jesteśmy sami we wszechświecie.
            🙂

            Polubienie

          6. gdyż układ zamknięty zewnętrznie w postaci sfery, tą emisję będzie akumulował

            No właśnie. Po co?

            Zresztą wszystko jedno. R uważa, że poza naszą jest tylko jednak inna cywilizacja w Galaktyce i na siłę usiłuje wyjaśnić dlaczego tej jednej akurat nie widzimy. A może robią to, a może robią śmo…

            Tymczasem trzeba myśleć kompleksowo, nawet gdyby trafiały się takie cywilizacje ukryte, kumulujące i ukrywające energię, to istniałyby i cywilizacje „zionące” promieniowaniem radiowym i podczerwonym w kosmos i mogłyby być bez trudu wykryte przez nas.

            Polubienie

          7. „Zresztą wszystko jedno. R uważa, że poza naszą jest tylko jednak inna cywilizacja w Galaktyce i na siłę usiłuje wyjaśnić dlaczego tej jednej akurat nie widzimy. A może robią to, a może robią śmo…”

            No dobrze – a jak jest akurat w galaktyce tylko jedna oprócz nas … a ty masz by ją odkryć masz w ręku jedynie lupę …

            I jeszcze jedna opcja, której nie rozwinąłeś – jeśli cywilizacja, tak jak każdy organizm żywy ma zaprogramowaną w swe istnienie śmierć/samounicestwienie – to skoro Ziemia jest młodsza o 10 mld lat od naszego wszechświata, to co chcesz znaleźć? Nawet Księżyca nie zeksplorowaliśmy, a ty z lupą szukasz ducha, bo musieli wydzielać tyle ciepła, że lupą się da coś dostrzec – na pewno znajdziesz ..

            Polubienie

          8. a jak jest akurat w galaktyce tylko jedna oprócz nas

            To znajduje się tak daleko, że możemy ją wykryć tylko w przypadku, gdyby emitowała w naszą stronę mocne sygnały METI i czyniła to dostatecznie często, żebyśmy je zdołali przechwycić.

            Zresztą sytuacja, w której w naszej Galaktyce znajdują się dokładnie dwie cywilizacje (w tym nasza) może zajść tylko wtedy gdy

            a) L jest ekstremalnie krótkie, rzędu kilku – kilkunastu lat (bylibyśmy w takim razie skrajną odchyłką od średniej)- w takim razie tamta druga cywilizacja byłaby od nas mniej rozwinięta i w ciągu ostatniego stulecia w Galaktyce zdążyłoby powstać i upaść z dziesięć takich cywilizacji

            b) P jest ekstremalnie niskie (to zresztą wniosek z artykułu) – w takim razie L musi być baardzo długie (co najmniej miliony lat), żeby poszczególne cywilizacje zdążyły na siebie „zajść” czasowo. Czyli ta druga cywilizacja nie tylko nas wyprzedza, ale i wyprzedza nas o …miliony lat. Wystarczyłoby żeby wypowiedzieli jedno zaklęcie i przestalibyśmy istnieć. 😉

            Nawet Księżyca nie zeksplorowaliśmy, a ty z lupą szukasz ducha, bo musieli wydzielać tyle ciepła, że lupą się da coś dostrzec

            Dlatego też w podczerwieni można znaleźć tylko cywilizacje bardziej rozwinięte, powyżej poziomu I. Cywilizacje z poziomu (0,6-1) emitują w paśmie radiowym.

            Polubienie

  10. jest jeszcze taka możliwość jak w mass effect. Co 50tys lat przylatują żniwiarze i niszczą wszystkie rozwinięte cywilizacje w galaktyce 😉 😉 😉

    Polubienie

    1. Błąd. Dowolny czynnik wyszukujący i niszczący w galaktyce CNTy sam musi być cywilizacją poziomu III. Poza tym i tak powinniśmy obserwować cywilizacje z dolnej półki na poziomie 0,6-1 – te jeszcze nie zniszczone.

      Polubienie

  11. Zupełnie inne wnioski wyciąga Amir Aczel w książce „prawdopodobieństwo = 1” nie znamy przeciez rozmiarów wszechświata, jeżeli jest on nieskończony jak twierdza niektórzy to prawdopodobieństwo istnienia życia pozaziemskiego jest identycznie równe 1. Jeżeli rosną szanse i próby to rośnie tez możliwośc zaistnienia życia. Niech autor dorzuci dane do równania Drake’a i oszacuje dolną granice faktycznego prawdopodobieństwa życia.

    Polubienie

      1. dla porządku i uściślenia, mógłby autor podjąć się próby polemiki z tezą Aczela, nie rozumiem dlaczego autor skupił się jedynie na naszej Galaktyce. Dla sumy niezależnych zdarzeń, w ramach złożonego prawdopodobieństwa szansa na istnienie życie pozaziemskiego systematycznie wzrasta. Jeśli istnieje dostatecznie duża ilość prób a istnieje to w końcu na to życie natrafimy. Wystarczy przecież, że prawdopodobieństwo nie jest równe zeru. Aczel twierdzi, że jest równe 1, przy oczywistym założeniu, że Wszechświat jest nieskończony. Swoją drogą ciekawy temat, oby więcej takich wpisów.

        Polubienie

        1. nie rozumiem dlaczego autor skupił się jedynie na naszej Galaktyce.

          Dlatego że w naszej Galaktyce możemy wykryć cywilizacje poziomu 0,6-2 gdyby istniały. W innych galaktykach możemy wykryć co najwyżej cywilizacje typu III

          szansa na istnienie życie pozaziemskiego systematycznie wzrasta.

          Nie zajmujemy się tu kwestią istnienia życia pozaziemskiego (autor jest przekonany że jest ono powszechne), tylko kwestią pozaziemskich CNT

          Wystarczy przecież, że prawdopodobieństwo nie jest równe zeru. Aczel twierdzi, że jest równe 1, przy oczywistym założeniu, że Wszechświat jest nieskończony.

          Nie wiadomo czy Wszechświat jest nieskończony. A prawdopodobieństwo jest w oczywisty sposób większe od zera, skoro przynajmniej jedna cywilizacja – nasza, istnieje.

          Pytanie czy jest na tyle duże, żeby druga podobna cywilizacja zaistniała w naszej Galaktyce. Bo jeżeli zaistniała gdzieś miliardy lat świetlnych od nas, to i tak się o tym nie dowiemy.

          Polubienie

  12. Prawdopodobieństwo istnienia życia na jakiejś planecie jest rzeczywiście małe ale juz złożone prawdopodobieństwo systematycznie wzrasta biorąc oczywiście pod uwage wielość gwiazd i wielość miejsc w ktorych mogłoby pojawić sie zycie. W naszej galaktyce jak sie szacuje jest ok. 300 miliardów gwiazd nawet jesli zmniejszymy te liczbę do 100 miliardów to odpowiedzią prawdopodobieństwa i tak bedzie liczba nieodróżnialna od 1. Zdaniem Aczela, do ktorego sie przyłączam taki wynik jest nieodparty. Bo w istocie prawdopodobieństwo życia nie zależy silnie od liczby gwiazd we wszechświecie, oczywiście przy założeniu ze liczba ta jest duża.

    Polubienie

  13. Ciekawą opinię nt. Paradoksu Fermiego wyartykułował Alan Guht, twórca teorii kosmicznej inflacji:

    Cosmologist Alan Guth proposed a multi-verse solution to the Fermi paradox. This hypothesis uses the synchronous gauge probability distribution, young universes exceedingly outnumber older ones (by a factor of e1037 for every second of age). Therefore, averaged over all universes, universes with civilizations will almost always have just one, the first to develop. However, Guth notes „Perhaps this argument explains why SETI has not found any signals from alien civilizations, but I find it more plausible that it is merely a symptom that the synchronous gauge probability distribution is not the right one.”

    Polubienie

  14. Cały ten artykuł opiera się na arbitralnej tezie że rozwój cywilizacji musi zakładać jej ekspansję „na zewanątrz”. A może być całkiem odwrotnie:
    [… wykasowałem bo za długie. Może niech autor krócej napisze co miał na myśli…]

    https://www.google.com/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=1&cad=rja&uact=8&ved=0CB4QFjAAahUKEwiu19_tz8XHAhWJa3IKHereDu4&url=http%3A%2F%2Fbrighterbrains.org%2Farticles%2Fentry%2Fthe-transcension-hypothesis-an-intriguing-answer-to-the-fermi-paradox&ei=-xndVe7tJonXyQPqvbvwDg&usg=AFQjCNFnbsW-sWOnuKdSMSGKO-S2QJqwyA

    Polubienie

  15. Tak mi chodzi po pustej głowie – podstawowym problemem przy ekspansji międzygwiednej wcale nie musi być osiągnięcie zadowalającej prędkości. Problemem jest dowiezienie do punktu docelowego kogokolwiek żywego. Gwiazdolot musi być hermetyczny, żeby koloniści po drodze nie poumierali z braku powietrza. Gwiazdolot musi mieć olbrzymie zapasy na tę drogę – w przestrzeni międzygwiezdnej nie bardzo idzie stworzyć samowystarczalny ekosystem z braku zewnętrznego źródła energii (to może być też problem przy zakładaniu baz kosmicznych na zewnątrz od ekosfery).
    Kwestia inna: Ziemia faktycznie może być względnie wyjątkowa, to znaczy okres od powstania życia do powstanie inteligencji mógł być naniej wyjątkowo krótki. O co idzie: z grubsza historię Ziemi można podzielić na trzy okresy, odpowiadające z grubsza archaikowi,proterozoikowi i fanerozoikowi. W pierwszym życie istniało, ale istotnie nie wpływało na planetę. Słońce świeciło słabo, ale ze względu na dużą ilość CO2 i węglowodorów w atmosferze było względnie ciepło. W drugim jakieś sinice wyewoluowały efektywną fotosyntezę. Chemia atmosfery wywróciła się do góry nogami, tlen utlenił węglowodory i zrobiło się zimno, chyba za zimno na co bardziej złożone organizmy. Zaczęło się zlodowaceniem hurońskim a skończyło Ziemią Śnieżką w kriogenie. W trzecim stopniowe rozgrzewanie się Słońca w końcu podgrzało planetę do stopnia, w którym mogły się pojawić co bardziej złożone formy. Co z tego – ano większość gwiazd „życzliwych” życiu jest mniejsza od Słońca i wolniej się rozgrzewa. „Proterozoik” w ichnich ekosferach ma prawo trwać o wiele dłużej.

    Polubienie

    1. dowiezienie do punktu docelowego kogokolwiek żywego.

      Wystarczy że dowiezie embriony „in vitro” Ale tak czy owak, to tylko kwestie techniczne. Pierwsza kolonizacyjna wyprawa międzygwiezdna może się skończyc fiaskiem, także druga, trzecia, ale w końcu się uda. Jeżeli jedna cywilizacja zarzuci ekspansję, to podejmie je druga, etc..

      większość gwiazd „życzliwych” życiu jest mniejsza od Słońca i wolniej się rozgrzewa

      Ale też większość przyjaznych planet jest większa od Ziemi, co skutkuje bardziej intensywnym wulkanizmem i emisją gazów cieplarnianych do atmosfery, zatem ten efekt jakoś się kompensuje.

      Chociaż sama koncepcja wydaje się bardzo interesująca i faktycznie wyjaśniałaby paradoks Fermiego na sposób pilastra – jesteśmy najstarszą i najwyżej rozwiniętą cywilizacją w Galaktyce.

      Polubienie

      1. Samo dowiezienie embrionów to ostatni etap. Wcześniej muszą dolecieć jakieś sinice dla tlenu, potem jakaś reprezentacyjna próbka reszty biosfery, żeby było co jeść. Takie terraformowanie może chwilę zająć.

        Co do wulkanizmu na większych planetach – tylko czy w takim razie nie będzie tam za ciepło żeby życie powstało? Ciepły „proterozoik” oznacza jeszcze cieplejszy „archaik”. Inna rzecz – czy taka kompensacja byłaby zauważalna? W tlenowej atmosferze metan i tak nie może osiągnąć dużych stężeń, a fotosynteza utrzyma CO2 na raczej niskim pułapie – co z tego że CO2 będzie np. 2 razy więcej niż bez tego wulkanizmu, jeśli to nadal będą promile, a przed rewolucją tlenową było z kilkanaście procent.

        Polubienie

        1. Nawet niewielka różnica w stężeniu gazów cieplarnianych może dać te kilka stopni różnicy, które mogą okazać się decydujące. Ale faktycznie nie dam się za ten pogląd pokrajać. Hipoteza kmat wygląda bardzo sensownie.

          Polubienie

          1. Może pilaster się podejmie, jak mu przyjdzie odpowiedni nastrój. Ale jest przecież tyle innych rzeczy do policzenia…

            Polubienie

  16. W zasadzie pytania są dwa
    – w jaki sposób wykorzystujesz swoją wiedzę zawodowo, na czym polega Twój zawód, zajmujesz się może analizami w biznesie?
    – chciałbym nauczyć się Twojej wiedzy. Możesz polecić jakieś książki początkującemu adeptowi? Ewentualnie kierunki studiów? Ewentualnie inne źródła?

    Polubienie

    1. Z zawodu jestem inżynierem lądowym, a pracuje w szeroko pojętych nieruchomościach i inwestycjach z nimi związanych. Z wiedzy która wykorzystuję do pisania artykułów, w pracy przydaje mi się analiza statystyczna, modelowanie i znajomość excela.

      Ukończyłem Politechnikę Warszawską, ale w dziedzinach o których pisze na blogu jestem raczej samoukiem. Jednak uważam, że PW dała mi dobre podstawy, np umiejętność szukania źródeł, opanowywania w krótkim czasie nowych gałęzi wiedzy, etc To były dość trudne studia, chyba tylko medycyna jest trudniejsza.

      Możesz polecić jakieś książki początkującemu adeptowi? Ewentualnie kierunki studiów? Ewentualnie inne źródła?

      Trudno coś orzec nie znając poziomu „bazowego” z którego startuje 72 minuty 🙂 Co się tyczy statystyki i rachunku prawdopodobieństwa, takim najprostszym i najbardziej łopatologicznym podręcznikiem jest TEN

      Jednak jestem zdania, że samodzielnie, tylko z książek, nauczyć się nauk ścisłych, bez kontaktu z nauczycielem i bez posiadania jakiejś szerszej bazy, do której można by się odwoływać (taką bazę dała mi Politechnika) nie można. To nie humanistyka, gdzie przeczyta się na jakiś temat 100 książek i już się wie tyle samo co profesorowie z tej dziedziny.

      Co do kierunków studiów, to polecałbym w takim razie coś z nauk ścisłych, lub inżynierskich (Politechnika, matematyka, fizyka etc..) bo inne dziedziny w razie potrzeby można wtedy opanować dość prosto i szybko. Jednak jeżeli ktoś pochodzi np z rodziny prawniczej, to powinien raczej studiować prawo, jak z lekarskiej to medycynę, (no chyba, że kompletny antytalent ma ku temu) bo te dwa zawody są bardzo silnie kastowe i przechodzą z pokolenia na pokolenie.

      Polubienie

      1. Dzięki za sugestie. Mój największy problem jest taki, że interesuje mnie niemal wszystko z zakresu nauki i sztuki a także z dziedzin pomiędzy (zwłaszcza architektura). Nie jestem człowiekiem jednej, konkretnej pasji. Spektrum jest bardzo szerokie, choć są wyraźne akcenty silniejsze i słabsze. Zastanawiało mnie jaką drogę obrał człowiek, który założyłem, że ma podobnie (sądząc po zakresie podejmowanych na blogu tematów), zmieścić się czasowo ze wszystkimi zainteresowaniami jest wyzwaniem trudnym, zwłaszcza dla ludzi leniwych ;).

        Polubienie

  17. Według mnie rozwiązanie Paradoksu Fermiego może być dość proste: opiera się on na trochę przestarzałym przekonaniu że cywilizacje będą w ogóle miały potrzebę kolonizacji kosmosu. Przypomina to trochę tezę nazistów że Niemcom rzekomo brakowało „przestrzeni życiowej”. Tymczasem od początku rewolucji przemysłowej współczynnik dzietności w krajach które obejmowała spadał i w konsekwencji wiele z nich już w XX w. weszło w epokę ujemnego przyrostu naturalnego. Dziś ten proces następuje w Azji i Ameryce Łacińskiej i nie ma powodu żeby nie w dalszej przyszłości nie nastąpił w Afryce, która jako jedyna na globie notuje wysoki przyrost naturalny. Tak więc, pomijając ogromne trudności i koszty związane z terraformowaniem Marsa albo Wenus, czy podróżami do innych układów planetarnych, nie będzie po prostu takiej potrzeby. Wzrost populacji Ziemi wyhamuje na długo przed wyczerpaniem jej zasobów i ludzkość po prostu nie będzie potrzebowała nowego „Lebensraumu”.

    Polubienie

    1. Kolonizacja kosmosu i w ogóle dzieje ludzkiej kolonizacji nie wynikają z braku lebensraumu. Hiszpanie skolonizowali Amerykę nie dlatego, że brakowało im miejsca w Hiszpanii. Do Australii trzeba było wysyłac skazańców, bo nikt inny nie chciał tam jechać. Obecnie trwa kolonizacja Antarktydy, o której się praktycznie nie pisze i nie mówi i tez nie jest ona wynikiem presji demograficznej. Na odwrót. To udostępnienie nowych terenów do zasiedlenia powoduje boom demograficzny. Być może niektóre cywilizacje się nie rozprzestrzeniają. Ale wystarczy, żeby choć jedna się rozprzestrzeniała i cała Galaktyka musi zostać zasiedlona wcześniej czy później.

      Poza tym nadal pozostaje niewyjaśniona cisza radiowa.

      Polubienie

  18. Po pewnym czasie od intensywnej dyskusji … jako absolwent wydziału MEL PW (chociaż EiTI też mówią o sobie „tylko medycyna jest trudniejsza”), pragnę tylko zauważyć nie brany pod uwagę aspekt SI (AI) jako efekt rozwoju. Gdy taka samoświadoma (to ważne!) maszyna powstanie, na pewnym etapie własnego rozwoju, w walce o dominacje na planecie (bo jak nie SI z ludźmi, to ludzie z SI zaczną walczyć o energię i zasoby oraz hegemonie) może jednak zwyciężyć. Wszak nie siła, kły i pazury, a intelekt i inteligencja homo sapiens doprowadził do ich obecnej hegemonii na planecie. W chwili powstania /osobliwości/ możliwości intelektualne SI mogą o rzędy wielkości przewyższać ludzkie. Zaś przy całym (już obecnym) uzależnieniu ludzi od maszyn – efekt przyszłej konfrontacji wydaje się przesądzony.
    Taka samoświadoma (!!!) maszyna, bez ograniczeń biologicznych, po zwycięstwie nad homo sapiens (jedynym organizmem na planecie który mógł jej zagrażać) może uznać swoje dalsze udoskonalanie (i wydatkowanie na to energii) za zbędne, a ograniczyć się jedynie do trwania i pilnowania, aby w toku ewolucji biologicznej nie powstał inny organizm mogący jej zagrozić. Reszta biosfery będzie jej obojętna. Sumaryczne zasoby energetyczne planety Ziemia (szczególnie nuklearne i całość(!) OZE) są na tyle duże, że dla JEDNEJ (jedynej) istoty inteligentnej, wystarczą na tak długi czas, że taka samoświadoma SI nie ma presji na kolonizację kosmosu. Jedynie za ok.5 mld lat, zmiana Słońca w czerwonego olbrzyma i zniszczenie Ziemi, da powód samoświadomej SI na „wysłanie swojej kopii w kosmos”.

    Polubienie

    1. obawiałem się, że powyższe razem z poniższym będzie za długie i nie przedzie …
      ciąg dalszy
      ZAZNACZAM na wstępie – wywód matematyczno-logiczny artykułu jest sensowny i racjonalny. Trudno w nim doszukać się słabych punktów (poza przedstawionym przeze mnie 😛 ale to tak pół żartem 🙂 ).
      jednakże, aż wydaje się nieprawdopodobne, abyśmy byli sami/pierwsi nie tylko w galaktyce, ale i widzialnym wszechświecie.
      Pogląd ten wynika z pokory, bo z każdym nowym odkryciem dowiadujemy się coraz bardziej, ile jeszcze nie wiemy (my jako ludzkość).

      Cisza radiowa – to akurat nie jest bardzo trudne do wyjaśnienia oszacowaniem.
      Radio wymyślono ok.100 lat temu. Na początku były to eksperymenty relatywnie małej mocy. Potem burzliwy rozwój i wzrost mocy. W najlepszym razie wykryć można ziemską emisję radiową w promieniu 100 lat świetlnych od Ziemi (realnie ok.80 lat świetlnych, z uwagi na małą moc początkowych transmisji). Obecne „okno kontaktu” już powoli się zamyka, bo emitujemy coraz mniej, emisję zastępując kablami i światłowodami. Odbiorniki zwiększają czułość, moc nadajników spada. Emitujemy wąsko i precyzyjnie w satelity, zaś dopiero satelity emitują szeroko, ale tylko w kierunku Ziemi. Za dekady transmisja w kierunku satelitów pewnie będzie laserowa, co jeszcze bardziej zmniejszy wykrywalność transmisji radiowej z Ziemi.
      A najważniejsze – obecny sygnał radiowy jest już tak skompresowany, że „dla obcych” może być nieodróżnialny od szumu reliktowego tła.
      Więc /okres wykrywalności radiowej cywilizacji/ może się ograniczać tylko do około 150 lat, co jest znikomym czasem w skali rozwoju cywilizacji, i bez trudu można „rozminąć się” w rozwoju z inną cywilizacją.

      hipoteza Żniwiarzy – na kanwie hipotezy samoświadomej SI i walki o dominacje na planecie, można założyć, że każda dostatecznie rozwinięta cywilizacja na pewnym etapie rozwoju zaczyna budować maszyny liczące. Stąd każda cywilizacja (o ile takie istnieją/istniały) będzie się musiała zmierzyć ze „swoją SI”. Albo przegra i zginie, albo zasymiluje się z „istotą stworzoną przez siebie”.
      Gdy przegra – będzie to „żniwiarz tej cywilizacji” (bynajmniej nie jakaś inna cywilizacja stopnia III)
      Gdy zasymiluje się (np. poprzez „przeniesienie umysłu istot biologicznych do SI”) to efekt może być taki sam, tj. „żniwiarz tej cywilizacji”, z dwóch powodów:
      1. istoty biologiczne po przeniesieniu umysłu do SI, stają się nieśmiertelne, co implikuje brak presji aby „coś w życiu osiągnąć” – wszak mają nieskończenie dużo czasu ; myśli wszystkich są wszystkim znane bo „żyją” w tej samej przestrzeni SI i zanikają dążenia do „wyróżnienia się z tłumu” ; zdecydowana większość „umysłów” w populacji jest jednak leniwa, i wyżej ceni rozrywkę niż ciężką pracę umysłową ; umysły biologiczne po przeniesieniu się d SI „rozpłyną się w niej” i stracą indywidualność ; itp. itd. etc.
      2. umysł istoty biologicznej po przeniesieniu do SI, staje się częścią SI i przez nią jest zdominowany, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Zaś priorytety SI (nie)ograniczonej dostępnością energii i nieśmiertelną, mogą być całkiem różne od priorytetów śmiertelnych istot biologicznych.

      brak widoczności odpadowego promieniowania cieplnego – zakładając tą samą hipotezę samoświadomej SI, nie można wykluczyć – po wyeliminowaniu (dowolnymi sposobami) wszelkiej konkurencji – przejścia SI w stan najniższego zapotrzebowania energetycznego.
      Nie liczyłem – ale szacuje, że przy obecnym zużyciu energii na świecie rzędu kilku-kilkudzisięciu tWh (10^12 Wh) (piszę z głowy, jeżeli błędnie to niech ktoś mnie poprawi), wzrost temperatury planety o 2*C wynika głównie z tzw. efektu cieplarnianego. Szacuje więc, że nawet zapotrzebowanie energetyczne SI rzędu jWh (10^24 Wh) ale w całości czerpanej ze źródeł nuklearnych (synteza) i całości OZE dostępnej na planecie, nie spowoduje zauważalnego wzrostu temperatury planety. Taka SI będzie niewykrywalna. Nie będzie nic emitowała w kosmos.

      brak ekspansji w inne systemy gwiezdne – samoświadoma nieśmiertelna SI, kierując się zasadą minimalizacji zapotrzebowania energetycznego, będzie miała powód „ekspansji” (wysłania swojej kopii) jedynie w przypadku „śmierci gwiazdy macierzystej”. Zaś w przypadku gdy gwiazdą macierzystą będzie czerwony karzeł (najliczniejszy rodzaj gwiazd w naszej galaktyce), to czerwony karzeł spala wodór w hel na tyle wolno, że żaden jeszcze nie jest nawet na półmetku swojego życia. (Słońce jako żółty karzeł za ok.5 mld lat spuchnie do czerwonego olbrzyma i pochłonie Ziemię)

      UWAGA: powyższe nie jest kwestionowaniem poglądu Autora, ale wskazaniem innej możliwości o niezerowym prawdopodobieństwie

      Polubienie

      1. „wydaje się nieprawdopodobne, abyśmy byli sami/pierwsi nie tylko w galaktyce, ale i widzialnym wszechświecie.”

        Racjonalny ma rację – wydaje mu się. 🙂

        No cóż, najwyraźniej ICH nie ma. Bo gdyby byli, to by byli, tzn już byśmy ich odkryli.

        „Obecne „okno kontaktu” już powoli się zamyka, bo emitujemy coraz mniej, emisję zastępując kablami i światłowodami.”

        Radio nigdy nie wyjdzie z użycia, niezależnie od rozwoju innych form komunikacji (laserowych), bo zawsze będzie najtańsze, tzn wymagające najmniejszego nakładu energii na bit informacji. Zresztą kiedy ludzi osiedlą się na Marsie, czy planetoidach, o kablowaniu nie będzie mowy.

        I powtarzam. Nawet jeżeli cywilizacja zamienia się w SI i zapada w letarg, to i tak powinniśmy nadal widzieć cywilizacje przed tym etapem, bo L wynosiłoby wtedy ze 200 lat. Czyli nadal byłoby widać w Galaktyce tysiące cywilizacji.

        To zbiorcza wada wszystkich wyjaśnień opartych o paradygmat „niskiego L” (niezależnie od powodów tej niskości) – nie tłumaczy nieobecności cywilizacji niskorozwiniętych takich jak nasza.

        Polubienie

    2. obawiałem się, że powyższe razem z poniższym będzie za długie i nie przedzie …
      ciąg dalszy
      ZAZNACZAM na wstępie – wywód matematyczno-logiczny artykułu jest sensowny i racjonalny. Trudno w nim doszukać się słabych punktów (poza przedstawionym przeze mnie 😛 ale to tak pół żartem 🙂 ).
      jednakże, aż wydaje się nieprawdopodobne, abyśmy byli sami/pierwsi nie tylko w galaktyce, ale i widzialnym wszechświecie.
      Pogląd ten wynika z pokory, bo z każdym nowym odkryciem dowiadujemy się coraz bardziej, ile jeszcze nie wiemy (my jako ludzkość).

      Cisza radiowa – to akurat nie jest bardzo trudne do wyjaśnienia oszacowaniem.
      Radio wymyślono ok.100 lat temu. Na początku były to eksperymenty relatywnie małej mocy. Potem burzliwy rozwój i wzrost mocy. W najlepszym razie wykryć można ziemską emisję radiową w promieniu 100 lat świetlnych od Ziemi (realnie ok.80 lat świetlnych, z uwagi na małą moc początkowych transmisji). Obecne „okno kontaktu” już powoli się zamyka, bo emitujemy coraz mniej, emisję zastępując kablami i światłowodami. Odbiorniki zwiększają czułość, moc nadajników spada. Emitujemy wąsko i precyzyjnie w satelity, zaś dopiero satelity emitują szeroko, ale tylko w kierunku Ziemi. Za dekady transmisja w kierunku satelitów pewnie będzie laserowa, co jeszcze bardziej zmniejszy wykrywalność transmisji radiowej z Ziemi.
      A najważniejsze – obecny sygnał radiowy jest już tak skompresowany, że „dla obcych” może być nieodróżnialny od szumu reliktowego tła.
      Więc /okres wykrywalności radiowej cywilizacji/ może się ograniczać tylko do około 150 lat, co jest znikomym czasem w skali rozwoju cywilizacji, i bez trudu można „rozminąć się” w rozwoju z inną cywilizacją.

      hipoteza Żniwiarzy – na kanwie hipotezy samoświadomej SI i walki o dominacje na planecie, można założyć, że każda dostatecznie rozwinięta cywilizacja na pewnym etapie rozwoju zaczyna budować maszyny liczące. Stąd każda cywilizacja (o ile takie istnieją/istniały) będzie się musiała zmierzyć ze „swoją SI”. Albo przegra i zginie, albo zasymiluje się z „istotą stworzoną przez siebie”.
      Gdy przegra – będzie to „żniwiarz tej cywilizacji” (bynajmniej nie jakaś inna cywilizacja stopnia III)
      Gdy zasymiluje się (np. poprzez „przeniesienie umysłu istot biologicznych do SI”) to efekt może być taki sam, tj. „żniwiarz tej cywilizacji”, z dwóch powodów:
      1. istoty biologiczne po przeniesieniu umysłu do SI, stają się nieśmiertelne, co implikuje brak presji aby „coś w życiu osiągnąć” – wszak mają nieskończenie dużo czasu ; myśli wszystkich są wszystkim znane bo „żyją” w tej samej przestrzeni SI i zanikają dążenia do „wyróżnienia się z tłumu” ; zdecydowana większość „umysłów” w populacji jest jednak leniwa, i wyżej ceni rozrywkę niż ciężką pracę umysłową ; umysły biologiczne po przeniesieniu się d SI „rozpłyną się w niej” i stracą indywidualność ; itp. itd. etc.
      2. umysł istoty biologicznej po przeniesieniu do SI, staje się częścią SI i przez nią jest zdominowany, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Zaś priorytety SI (nie)ograniczonej dostępnością energii i nieśmiertelną, mogą być całkiem różne od priorytetów śmiertelnych istot biologicznych.

      Polubienie

    3. Ponownie jest to wyjaśnienie zakładające, że w całej Galaktyce istnieją tylko 2-3 cywilizacje i szukające odpowiedzi dlaczego tych 1-2 pozostałych nie widzimy. Zanim jednak taka ogólnoświatowa SI mogłaby powstać, cywilizacja musiałaby przejść etap od wynalezienia radia, do powstania SI i w tym okresie byłaby widoczna w paśmie radiowym. Nawet jeżeli ten etap trwa krótko (100-200 lat), to przy olbrzymiej ilości planet w Galaktyce, nadal widzielibyśmy tysiące takich cywilizacji na poziomie K = 0,6 – 0,9.

      Nie widzimy żadnej.

      Poza tym nawet taka pojedyncza SI musiałaby interesować się kosmosem, bo w ciągu miliardów lat mogłoby dla niej przyjść z niego wiele zagrożeń, od spadających komet i asteroidów, poprzez bliskie wybuchy supernowych, po ewentualną inwazję innych SI, nie tak kontemplacyjnych.

      Wreszcie SI, nawet kiedy powstanie, nie będzie skonfliktowana z ludźmi i nie będzie z nimi walczyć, tylko współpracować. Zasoby potrzebne SI i biologicznym homo sapiens są na tyle rozłączne, że pole do konfliktu jest niewielkie. A pole do współpracy olbrzymie.

      Polubienie

  19. obawiałem się, że powyższe razem z poniższym będzie za długie i nie przedzie …
    ciąg dalszy
    ZAZNACZAM na wstępie – wywód matematyczno-logiczny artykułu jest sensowny i racjonalny. Trudno w nim doszukać się słabych punktów (poza przedstawionym przeze mnie 😛 ale to tak pół żartem 🙂 ).
    jednakże, aż wydaje się nieprawdopodobne, abyśmy byli sami/pierwsi nie tylko w galaktyce, ale i widzialnym wszechświecie.
    Pogląd ten wynika z pokory, bo z każdym nowym odkryciem dowiadujemy się coraz bardziej, ile jeszcze nie wiemy (my jako ludzkość).

    Cisza radiowa – to akurat nie jest bardzo trudne do wyjaśnienia oszacowaniem.
    Radio wymyślono ok.100 lat temu. Na początku były to eksperymenty relatywnie małej mocy. Potem burzliwy rozwój i wzrost mocy. W najlepszym razie wykryć można ziemską emisję radiową w promieniu 100 lat świetlnych od Ziemi (realnie ok.80 lat świetlnych, z uwagi na małą moc początkowych transmisji). Obecne „okno kontaktu” już powoli się zamyka, bo emitujemy coraz mniej, emisję zastępując kablami i światłowodami. Odbiorniki zwiększają czułość, moc nadajników spada. Emitujemy wąsko i precyzyjnie w satelity, zaś dopiero satelity emitują szeroko, ale tylko w kierunku Ziemi. Za dekady transmisja w kierunku satelitów pewnie będzie laserowa, co jeszcze bardziej zmniejszy wykrywalność transmisji radiowej z Ziemi.
    A najważniejsze – obecny sygnał radiowy jest już tak skompresowany, że „dla obcych” może być nieodróżnialny od szumu reliktowego tła.
    Więc /okres wykrywalności radiowej cywilizacji/ może się ograniczać tylko do około 150 lat, co jest znikomym czasem w skali rozwoju cywilizacji, i bez trudu można „rozminąć się” w rozwoju z inną cywilizacją.

    hipoteza Żniwiarzy – na kanwie hipotezy samoświadomej SI i walki o dominacje na planecie, można założyć, że każda dostatecznie rozwinięta cywilizacja na pewnym etapie rozwoju zaczyna budować maszyny liczące. Stąd każda cywilizacja (o ile takie istnieją/istniały) będzie się musiała zmierzyć ze „swoją SI”. Albo przegra i zginie, albo zasymiluje się z „istotą stworzoną przez siebie”.
    Gdy przegra – będzie to „żniwiarz tej cywilizacji” (bynajmniej nie jakaś inna cywilizacja stopnia III)
    Gdy zasymiluje się (np. poprzez „przeniesienie umysłu istot biologicznych do SI”) to efekt może być taki sam, tj. „żniwiarz tej cywilizacji”, z dwóch powodów:
    1. istoty biologiczne po przeniesieniu umysłu do SI, stają się nieśmiertelne, co implikuje brak presji aby „coś w życiu osiągnąć” – wszak mają nieskończenie dużo czasu ; myśli wszystkich są wszystkim znane bo „żyją” w tej samej przestrzeni SI i zanikają dążenia do „wyróżnienia się z tłumu” ; zdecydowana większość „umysłów” w populacji jest jednak leniwa, i wyżej ceni rozrywkę niż ciężką pracę umysłową ; umysły biologiczne po przeniesieniu się d SI „rozpłyną się w niej” i stracą indywidualność ; itp. itd. etc.
    2. umysł istoty biologicznej po przeniesieniu do SI, staje się częścią SI i przez nią jest zdominowany, ze wszystkimi tego konsekwencjami. Zaś priorytety SI (nie)ograniczonej dostępnością energii i nieśmiertelną, mogą być całkiem różne od priorytetów śmiertelnych istot biologicznych.

    brak widoczności odpadowego promieniowania cieplnego – zakładając tą samą hipotezę samoświadomej SI, nie można wykluczyć – po wyeliminowaniu (dowolnymi sposobami) wszelkiej konkurencji – przejścia SI w stan najniższego zapotrzebowania energetycznego.
    Nie liczyłem – ale szacuje, że przy obecnym zużyciu energii na świecie rzędu kilku-kilkudzisięciu tWh (10^12 Wh) (piszę z głowy, jeżeli błędnie to niech ktoś mnie poprawi), wzrost temperatury planety o 2*C wynika głównie z tzw. efektu cieplarnianego. Szacuje więc, że nawet zapotrzebowanie energetyczne SI rzędu jWh (10^24 Wh) ale w całości czerpanej ze źródeł nuklearnych (synteza) i całości OZE dostępnej na planecie, nie spowoduje zauważalnego wzrostu temperatury planety. Taka SI będzie niewykrywalna. Nie będzie nic emitowała w kosmos.

    brak ekspansji w inne systemy gwiezdne – samoświadoma nieśmiertelna SI, kierując się zasadą minimalizacji zapotrzebowania energetycznego, będzie miała powód „ekspansji” (wysłania swojej kopii) jedynie w przypadku „śmierci gwiazdy macierzystej”. Zaś w przypadku gdy gwiazdą macierzystą będzie czerwony karzeł (najliczniejszy rodzaj gwiazd w naszej galaktyce), to czerwony karzeł spala wodór w hel na tyle wolno, że żaden jeszcze nie jest nawet na półmetku swojego życia. (Słońce jako żółty karzeł za ok.5 mld lat spuchnie do czerwonego olbrzyma i pochłonie Ziemię)

    UWAGA: powyższe nie jest kwestionowaniem poglądu Autora, ale wskazaniem innej możliwości o niezerowym prawdopodobieństwie

    Polubienie

Dodaj komentarz