Wojna Asurów 1984

80 milionom trzeba dać to, co im się należy.
Ich egzystencja musi zostać zabezpieczona. Silniejszy ma rację.
Adolf Hitler
 
Tam, gdzie stanie żołnierz radziecki, tam już jest Związek Radziecki.
Józef Stalin
 
Wojna to pokój
George Orwell

Niniejszy artykuł nawiązuje do poprzednich wpisów „Ludzie honoru i słudzy prawa” oraz „Mściciel, Legalista, Jezus„. Zaleca się przeczytanie ich przed lekturą artykułu niniejszego

Kim Stanley Robinson, amerykański pisarz, literacko średni, ale obdarzony niezwykle potężną siłą wyobraźni, najbardziej znany jest jako autor tzw. trylogii marsjańskiej i w ogóle dzieł opisujących hipotetyczną przyszłość ludzkiej cywilizacji. Zdarzyło mu się jednak także popełnić, wydaną w Polsce w roku 2007, powieść „Lata ryżu i soli”, będącą tzw. historią alternatywną. Jak przystało na Robinsona, wizja ta została przedstawiona z niezwykłym rozmachem, a zarazem w sposób niesłychanie drobiazgowy i głęboko przemyślany, co też sprawia, że dla czytelnika historia ta wygląda wyjątkowo wiarygodnie.

Punktem wyjścia dla fabuły jest epidemia „Czarnej śmierci” z XIV wieku, która u Robinsona była jeszcze straszniejsza niż w historycznej rzeczywistości i która doprowadziła do zagłady praktycznie całej populacji Europy. W rezultacie zachodnia Christianitas przestała istnieć, a powstałą próżnię zapełniły cywilizacje chińska, indyjska i muzułmańska. Alternatywna historia tego dziwnego świata jest niesłychanie intrygująca i wielokrotnie zaskakująca, jednak jej autor, ze względu na żywione przez siebie prokomunistyczne sympatie, nie potrafił zerwać do końca z marksistowskim determinizmem. Otóż pomimo braku kręgu kulturowego, który w historii rzeczywistej przez kolejne kilkaset lat przodował cywilizacyjnie na planecie, tempo rozwoju naukowego, technologicznego i cywilizacyjnego, jest u Robinsona dokładnie takie samo jak w historii rzeczywistej, tylko główni tegoż rozwoju liderzy są inni. Nie zadaje sobie Robinson podstawowego pytania, dlaczego nauka, technika, gospodarka i w końcu rewolucja przemysłowa rozwijały się w obrębie Christianitas, a w innych zakątkach świata jakoś nie i w takim razie dlaczego miałyby się nadal, w niezmienionym tempie, rozwijać, gdyby Christianitas zabrakło.

W konsekwencji tego marksistowskiego determinizmu, także u Robinsona dochodzi do swoistego powtórzenia wojen światowych z pierwszej połowy XX wielu, z tą tylko różnicą, że przyjmują one postać jednej potężnej „Wojny Asurów”, również, tak samo jak w historii rzeczywistej, rozstrzygniętej przez interwencję państwa leżącego w Ameryce Północnej. Tak daleko posunięta zbieżność przekroczyła już zdolność niżej podpisanego do zawieszenia niewiary i została przez niego potraktowana jako bardzo poważny zgrzyt w znakomitej, poza tym, powieści.

Jeszcze całkiem do niedawna, uważał on bowiem, że okres 1914-1945 (1989 – kiedy zniknęły ostatnie ślady tego wydarzenia) był swoistą aberracją historyczną, mało prawdopodobną fluktuacją statystyczną, która równie dobrze, albo i lepiej, wcale nie musiała się wydarzyć. Argumenty, przytoczone już w artykule „Miecze na lemiesze”, w tym obliczenia przeprowadzone na długo przed wybuchem Wojny Asurów przez Jana Blocha, wydawały się niepodważalne. Pewne poszlaki, sugerujące, że Wojna Asurów była czymś więcej, niż tylko przypadkową fluktuacją wynikłą z kumulacji wielu różnych błędów, jednak istniały. Okres 1914-1945 to bowiem nie tylko konflikt militarny. Zaznaczył się on też bardzo wyraźną i znaczącą transformacją technologiczną, widoczną nawet w przebiegu antropogenicznych emisji CO2 do ziemskiej atmosfery. Ostatnio wpadła też w ręce autora tego artykułu nieco kuriozalna książka „Kapitał w XXI wieku”, w której autor, Thomas Piketty, obok czasami żenujących, dziecinnych wręcz błędów merytorycznych i dawaniu upustu swoim ideologicznym frustracjom, przedstawił też całkiem ciekawe badania dotyczące zmian wielkości tytułowego kapitału na przestrzeni dziejów. I znów okazało się, że opisywany przez Pikettego wskaźnik, tzw. stosunek kapitału do dochodu, bardzo stabilny do początku XX wieku, doznał nagłego załamania właśnie w okresie 1914-1945 i dopiero całkiem niedawno, około roku 2010, wrócił do swojego naturalnego poziomu sprzed Wojny Asurów.

Czyżby rację miał w tej materii jednak Robinson? Czym zatem była Wojna Asurów i jakie były jej przyczyny, jeżeli w ogóle jakieś były?

Przekonanie o przypadkowości tego wydarzenia, wywiódł autor z, opisującego strategie konfliktu modelu matematycznego noszącego w teorii gier nazwę macierzy Hammersteina, bardziej szczegółowo opisanego w poprzednich artykułach na ten temat. (nr 1, nr 2, nr 3, nr 4,) Model ten, w najprostszej wersji, ma trzy rozwiązania. W zależności od kombinacji parametrów macierzy, konkretnie stosunku strat do zysków z konfliktu (S), oraz stosunku sił spierających się podmiotów (X), istnieją w jego przestrzeni fazowej trzy strefy. Przy niskich wartościach S<1 i w miarę wyrównanych siłach (X bliskie 0,5) najbardziej opłaca się agresja (A), bo straty z tytułu przegranej walki są niskie w stosunku do zysków z, choćby i mało prawdopodobnej, wygranej. Przy większej różnicy w sile i/lub wyższych S najbardziej opłaca się być agresywnym kiedy jest się silniejszym, a ustępować kiedy jest się słabszym, co nazwaliśmy strategią Pragmatyka (P). Wreszcie, przy dostatecznie wysokim S triumfuje strategia legalisty (L), czyli rozstrzygania sporu bez walki, w oparciu o jakieś kryteria obiektywne, w przypadku ludzi – prawo, stanowione, bądź przynajmniej zwyczajowe.

Broń 01

Jednak uwzględnianie tylko tych trzech strategii może być uzasadnione w ekologii, skąd ten model się wywodzi, kiedy bada się zachowania owadów, lub, co najwyżej, żab. Organizmy o bardziej złożonym układzie nerwowym mogą jednak stosować strategie bardziej złożone. Już możliwe zastosowanie dwóch tylko dodatkowych strategii, chojraka (C), który jest agresywny wobec strategii ustępujących i ustępujący wobec agresywnych i mściciela (M) ustępującego ustępującym i agresywnego wobec agresywnych zmienia rozwiązanie modelu diametralnie. Co prawda wymienione na wstępie strategie A, P i L nadal pozostają optymalne, tzn. dające ich użytkownikom w danej strefie maksymalne korzyści, ale większa pula możliwości sprawia, że stają się one niestabilne, podatne na inwazję innych strategii i znikają z populacji. Symulacje komputerowe wykazują, że, we wszystkich trzech strefach, ewolucyjnie stabilna okazuje się, wbrew intuicji, strategia M. Nie jest ona wprawdzie optymalna, ale jest odporna na inwazję wszystkich innych możliwych kombinacji stosowanych strategii. Ale przecież i tak rozszerzona paleta możliwych strategii wcale nie jest kompletna. Zwiększając poziom komplikacji układu o kolejne strategie,

– Chojrak Pragmatyk (CP) – zaczynający agresywnie, a w przypadku spotkania się z oporem, przechodzący do Pragmatyka

– Chojrak Legalista (CL) – jak wyżej, tyle że stosujący strategię Legalisty

– Mściciel Pragmatyk (MP)  – zaczynający od ustępstw, i przy agresywnej odpowiedzi przechodzący do pragmatyzmu

– Mściciel Legalista (ML) – przechodzący do legalizmu.

znów zmieniamy przestrzeń fazową rozwiązań. W artykule „Mściciel, Legalista, Jezus” przebadaliśmy ją punktowo, dochodząc do wniosku, że, w nieco okrojonej strefie III ponownie stabilizują się strategie legalistyczne, mieszanka L i CL, poza tą strefą stabilna pozostaje strategia M, a przy odpowiednio wysokich X, wygrywa tą rywalizację strategia A, a także, że istnieją jeszcze swoiste „wyspy”, na których stabilne ewolucyjnie strategie znacznie różnią się od obszarów je otaczających.

W każdym bądź razie, społeczeństwa, także międzynarodowe, znajdujące się w głębi strefy III, mogły się nawet i odgrażać, nadymać i grozić, (strategia CL), ale w końcu powinny być wysoce praworządne a wszelkie spory rozstrzygać na drodze prawa, w tym przypadku międzynarodowego. To, że układ międzynarodowy, przynajmniej w Europie, już na długo przed 1914 rokiem cechował parametr S>1, czyli że koszty i straty poniesione w trakcie ewentualnej wojny zdecydowanie przewyższały możliwe do osiągnięcia korzyści, obliczył już w swojej znakomitej pracy „Przyszła wojna” Jan Bloch. System wzajemnych sojuszy Trójprzymierza (przyszłych państw centralnych) i Trójporozumienia (przyszłej ententy) gwarantował zrównoważenie sił, czyli odpowiednio niski poziom X. Ewidentnie była to już strefa III, legalistyczna. A jednak…

Żeby zbadać, co się wtedy faktycznie stało, wróćmy do naszego krajobrazu fazowego Hammersteina. Jest on, o czym wspomnieliśmy wyżej, złożony i zróżnicowany i dobrze by było obejrzeć go nie punktowo, jak w poprzednim artykule, ale w całości. Stworzenie mapy tego krajobrazu było zadaniem nie tyle nawet trudnym koncepcyjnie, ile niesłychanie wręcz, zwłaszcza dla komputera, pracochłonnym. Po raz pierwszy w historii niniejszego bloga, czas pracy komputera obliczającego żmudnie kolejne iteracje na tworzonej mapie, przekroczył, i to znacznie, czas pracy ludzkiego tutejszych artykułów autora. Koniec jednak wieńczy dzieło i można wreszcie takowe mapy przedstawić. Dla uproszczenia podzieliliśmy nasze 10 strategii na dwie grupy. Pierwsza z nich to strategie miłe, które, może czasami nawet i pogrożą (CL), ale na pewno nie zaatakują pierwsze bez powodu. Są to U, M, MP, ML, L i CL. Druga grupa to strategie niemiłe, czyli A, C, P, CP. Na pierwszej mapie, obejmującej zakres X od 0 do 0,5 i S od 0 do 10, pokazano występowanie strategii niemiłych.

Asur 01

Jak widać, wynik jest zupełnie inny, niż wynikałoby to tylko z prostego rozwiązania analitycznego. Strategie niemiłe grupują się w trzech wyróżnionych obszarach, mało mających wspólnego z dawną strefą I i II. Na północnym zachodzie mamy Ziemię Agresorów, ze zdecydowanie królującą tu strategią A. Jedynie na skrajnej północy, przy X zbliżonym do jedności, gdzie zaciera się granica między agresją i pragmatyzmem, występują też strategie pragmatyczne. Z Ziemi Agresorów wychodzi półwysep nazwany Grzbietem Pragmatyzmu, w pewnym przybliżeniu leżący na pograniczu stref II i III. Dominują tu, jak sama nazwa wskazuje, strategie pragmatyczne, P i CP, ale z poważnym udziałem strategii A, rosnącym w miarę przesuwania się z południa na północ. Na dalekim południu, przy X=0,5 dla S>2 znajdziemy archipelag Wysp Nieszczęśliwych, tym razem już czysto pragmatycznych. Wyspy te leżą na Morzu Legalizmu, z jego miłymi, legalistycznymi strategiami L i CL. Morze to pokrywa się w większości ze strefą III, bez jej zajętego przez Grzbiet Pragmatyzmu północno-zachodniego pogranicza ze strefą II. Dla X = 0,5, tak samo jak na dalekiej północy, zanika różnica pomiędzy strategiami pragmatycznymi i legalistycznymi, i stąd też obecność pragmatyków w tym rejonie. Grzbiet Pragmatyków od Ziemi Agresorów oddziela Mściwa Zatoka, której istnienie warunkowane jest przez dominację strategii mścicielskich M, MP, i ML. Warto zwrócić uwagę, że granice między strategiami miłymi i niemiłymi są ostre i wyraźne. Prawie wszystkie wybrzeża na naszej mapie mają charakter klifowy, a obszary gdzie te grupy strategii współwystępują są bardzo nieliczne. Jeśli zatem już wlazłeś już między wrony, musisz krakać tak jak one. Nie da się być miłym w niemiłym towarzystwie i na odwrót.

Oczywiste jest, że, jeżeli społeczność, także międzynarodowa, ma w miarę stabilnie bytować i prosperować, musi znajdować się w obrębie strategii miłych. Istnieją na mapie dwa takie miejsca. W pierwszym z nich, Mściwej Zatoce, spory rozstrzyga się według zasad honorowych, a pokój utrzymuje się za pomocą odstraszania, demonstrowania chęci i możliwości rewanżu i groźby odwetu. Obszar ten odpowiada z grubsza społeczeństwu w którym nie doszło jeszcze do rewolucji przemysłowej, społeczności maltuzjańskiej, w którym S<1 i V>W, czyli zyski z wygranej wojny zdecydowanie przewyższają straty jakie można w niej odnieść. W samym południowo – zachodnim narożniku mamy łowców zbieraczy, plemiona o tak niskim S, że nawet niewielkie zaburzenie równowagi sił X przenosi je na Ziemie Agresorów powodując wybuch przemocy i agresji. Nieprzypadkowo są to najbardziej wojownicze i agresywne społeczności w ludzkiej historii. Ludy rolnicze są przesunięte nieco w prawo, zatem i bardziej pokojowo nastawione, ale maltuzjanizm nie pozwala im na trwały wzrost dobrobytu, mierzonego PKB per capita, i tym samym utrzymuje ich S poniżej jedności. Społeczeństwa maltuzjańskie mogą jednak żyć w pokoju, kołysząc się na falach Mściwej Zatoki, dopóki panuje wśród nich względna równowaga. Jeżeli jednak X za bardzo wzrośnie, albo potencjalny łup V jest wyjątkowo atrakcyjny (a tym samym S stanie się wyjątkowo niskie), układ przemieszcza się na Ziemię Agresorów i dochodzi do wojny. Z okresów historycznych, z których mamy dużo źródeł pisanych, wiadomo, że główną troską maltuzjańskich dyplomatów przy zawieraniu traktatów pokojowych, było właśnie zapewnienie równowagi sił, bo tylko niski poziom X gwarantował pokój.

Maltuzjanizm rządził ludzką cywilizacją przez prawie 10 tysięcy lat i tyleż też pozostawała ona w Mściwej Zatoce, od czasu do czasu prowadząc wojny na Ziemi Agresorów. Ale w końcu, na przełomie XVIII i XIX wieku maltuzjanizm się skończył, nastąpiła rewolucja przemysłowa, i wreszcie, w wyniku rozwoju technologicznego i organizacyjnego, zaczął rosnąć nie tylko PKB, ale i PKB per capita. Konsekwencje tego cywilizacyjnego przejścia fazowego były na naszej mapie znaczące. Bogacące się społeczeństwo miało coraz więcej do stracenia, zatem współczynnik S przebił wreszcie poziom 1 i cały układ rozpoczął dryf w prawo.

Pierwszym rezultatem tego procesu było oddalenie się od przeklętych klifów Ziemi Agresorów. Okres 1815-1914 był najspokojniejszy i najbardziej pokojowy w dotychczasowych dziejach Europy. Z wolna narastało więc przekonanie, że tak już będzie zawsze. Sukces czytelniczy, jaki odniósł Jan Bloch, szczegółowo, ilościowo pokazując, że na przełomie XIX i XX wieku S jest już znacznie większe od jedności i wojna stała się kompletnie nieopłacalna, pokazuje, że idealnie trafił on w oczekiwania opinii publicznej. Tego, że układ dryfuje prosto na ukryty we mgle przyszłości Grzbiet Pragmatyzmu, nikt nie zauważał. Aż w końcu, na początku wieku XX ludzkość znane sobie doskonale wody Mściwej Zatoki opuściła.

W tym miejscu przerwijmy chwilowo narrację historyczną i zastanówmy się, dlaczego społeczeństwo z pierwszej polowy XX wieku, o S>1 i odpowiednio niskim X, czyli takie, w którym zgodnie z macierzą Hammersteina, agresja nie opłaca się już żadnej ze stron konfliktu, może w ogóle być pragmatyczne, a nawet agresywne, ale jeszcze nie legalistyczne, wbrew temu, co analityczne rozwiązanie macierzy Hammersteina przewiduje. W odpowiedzi na to pytanie pomoże nam kolejna mapa, pokazując stabilny ewolucyjnie rozkład strategii U – bezwarunkowo zawsze ustępującej.

Asur 02

Strategie mścicielskie, którym Mściwa Zatoka zawdzięcza swoją nazwę, praktycznie nigdy nie występują samotnie. Korzystając z ich ochrony, w tej samej strefie mogą egzystować w pewnej liczbie właśnie strategie U. Ich udział rośnie od zera na wybrzeżu Ziemi Agresorów, do nawet kilkunastu procent na plażach Grzbietu Pragmatyków. Tak duży odsetek U stanowi właśnie podłoże, na którym żerować mogą strategie pragmatyczne i agresywne, których w tym miejscu mściciele powstrzymywać już, a legaliści jeszcze, nie mogą. Stąd też obecność niemiłej strefy przejściowej, do której ludzka cywilizacja dotarła na początku XX wieku.

Teoretycznie mogłoby się wydawać, że, nawet na Grzbiecie Pragmatyzmu, Wojna Asurów niekoniecznie musiałaby wybuchnąć. W końcu to odpowiednik strefy II z rozwiązania analitycznego i dominujące tam strategie pragmatyczne, są właśnie pragmatyczne. Słabsi ustępują silniejszym i do otwartej wojny dochodzić nie powinno. Jednak nie zawsze ten mechanizm się sprawdza. Po pierwsze Grzbiet Pragmatyzmu nie jest do końca pragmatyczny i występują w nim obszary, (najbardziej na południe położony odnaleziono w punkcie o współrzędnych S = 1,8, X = 0,65) o podwyższonej, nawet kilkudziesięcioprocentowej obecności A. Korzystając z analogii geologicznej, można je uznać za rdzenie ze skał wulkanicznych przykryte warstwami osadowymi skał pragmatycznych.

Asur 03

Druga trudność wynika z pewnej niestabilności kryjącej się w samym pragmatyzmie. Aby skutecznie tą strategię stosować, należy mieć dokładną wiedzę o sile, zarówno własnej jak i rywala. W praktyce, zwłaszcza przy w miarę wyrównanych potencjałach, ocenić to jest czasami bardzo trudno, zwłaszcza że przecież przeciwnik tego nie ułatwia, starając się zaprezentować jako silniejszy niż jest w rzeczywistości, aby skłonić rywali do przyjęcia postawy ustępującej. Przy niskich, zbliżonych do 0,5, wartościach X, obie strony mogą być przekonane o własnej przewadze i tym samym eskalować konflikt aż do wybuchu, co też stało się w 1914 roku. Wreszcie trzecie nie dające się pominąć zagrożenie – przyzwyczajenie. Przez 10 tysięcy lat ludzkość zapewniała sobie pokój strategiami mścicielskimi. To, że nagle, w ciągu właściwie jednego pokolenia, przestały one działać, wcale nie dla wszystkich musiało być oczywiste.

Od czasu zamachu stanu i zamordowania króla Aleksandra w 1903 roku, władze Serbii prowadziły wobec Austro-Węgier zdecydowanie wrogą politykę, a udział w spisku mającym na celu zamordowanie następcy tronu przebrał miarę. Austro-Węgry zareagowały na prowokację stawiając Serbii bardzo ostre ultimatum, czyli tradycyjnie, acz nieadekwatnie, strategią MP. Gdyby Serbia stosowała strategię pragmatyczną, powinna teraz skapitulować. Ale Serbia nie była pragmatyczna. Była agresywna. Rosja, serbski sojusznik, była przekonana, że jest od Austro-Węgier silniejsza, a w sojuszu z Francją, silniejsza również od Niemiec – sojusznika Austro-Węgier. Pragmatycznie zatem nacisnęła na Austro-Węgry, co spowodowało, równie we własnym mniemaniu pragmatyczną, reakcję Niemiec. Wojna Asurów wybuchła.

Warto zauważyć, że pragmatyczne strategie Niemiec, Austro-Węgier i Rosji, właśnie wskutek niewłaściwego oszacowania sił, okazały się zdecydowanie błędne. Natomiast serbska strategia A, przyniosła, mimo dużych strat i zniszczeń wojennych, olbrzymi sukces i dzięki niej właśnie Serbia stworzyła swoje jugosłowiańskie imperium. Imperium to jednak, będąc efemerycznym tworem Grzbietu Pragmatyzmu, rozsypało się, wraz z innymi podobnymi bytami, jak Czechosłowacja, czy ZSRR, zaraz po tym, jak ludzkość Wojnę Asurów w końcu zakończyła i przekroczywszy Grzbiet Pragmatyzmu, wpłynęła na Morze Legalizmu.

Stoczona na Grzbiecie Pragmatyzmu Wojna Asurów, pod wieloma względami była podobna do toczonych wcześniej maltuzjańskich wojen na Ziemi Agresorów. Masowe, posunięte do ludobójstwa, zbrodnie wojenne, masakrowanie ludności cywilnej, mordy, gwałty i rabunki, nie były, wbrew często spotykanym poglądom, żadnym ewenementem, czy precedensem. Tak zawsze wojny na Ziemi Agresorów toczono. Tyle, że przez długi okres przemieszczania się od jednego wybrzeża Mściwej Zatoki do drugiego, zdążono o tym zapomnieć. Era industrialna zmieniła też narzędzia eksterminacji. Zamiast mieczy, włóczni i noży żołdaków, używano cekaemów, komór gazowych i bomb lotniczych. Śmierć i zniszczenie pozostały jednak te same.

Była jednak też pewna istotna różnica. W przeciwieństwie do wojen dawniejszych, ta odbyła się w warunkach S>1. Nie było w niej faktycznych zwycięzców. Wszyscy jej uczestnicy, nawet znajdujące się w relatywnie najlepszej sytuacji USA, ponieśli per saldo wyłącznie straty. Całe, wspomniane wyżej, wojenne barbarzyństwo, było odczuwalne dużo bardziej, niż w czasach maltuzjańskich, dotkliwie i wzbudziło też dużo większą zgrozę i oburzenie. Niemniej była faktycznie Wojna Asurów wojną, która położyła kres, choć wyłącznie w sensie statystycznym, wszystkim innym wojnom. Od jej zakończenia poziom natężenia agresji w stosunkach międzyludzkich i międzynarodowych, jak przekonywująco wykazał Steven Pinker w „Zmierzchu przemocy” systematycznie, jak na Morzu Legalizmu należałoby się tego spodziewać, spada.

Należy zatem podziwiać Robinsona za genialną intuicję. Do Wojny Asurów, jeżeli dana cywilizacja faktycznie w fazie rewolucji przemysłowej już się znajdzie, dojść, w takiej, czy innej postaci, musi. Co gorsza, wcale nie musi się ona skończyć przekroczeniem Grzbietu Pragmatyzmu. Wszak, inaczej niż w wojnach maltuzjańskich, które mogły zachwiać ekonomią i demografią toczących je państw jedynie chwilowo, bo nawet po największych zniszczeniach i masakrach, układ zawsze musi do pułapki maltuzjańskiej powrócić, Wojna Asurów bezpośrednio wpływa na poziom produktywności gospodarki i tym samym, przynajmniej hamuje, o ile nie zatrzymuje w ogóle, dalszy wzrost S. W Niemczech, kraju, który najbardziej się w tą wojnę zaangażował, PKB per capita w roku 1946, kiedy przynajmniej gorąca faza Wojny Asurów się zakończyła, wynosił zaledwie 60% poziomu wypracowanego w roku 1913. To, że nie powróciły Niemcy do stanu z roku 1885 także cywilizacyjnie, zawdzięczały wyłącznie temu, że inne kraje, zwłaszcza USA, poniosły jednak mniejsze straty i miały chęć i środki, aby Niemcom gospodarkę pomóc odbudować. Równie dobrze można jednak sobie wyobrazić przebieg wydarzeń, w którym tak by nie było. Na Ziemi prawdopodobnie wystarczyłby (kolejny ukłon w stronę przenikliwości Robinsona) brak Ameryki, a ściśle rzecz biorąc, brak leżącego tam kraju dorównującego potęgą głównym mocarstwom Wyspy Świata, a którego interwencja w kluczowym momencie przeważyłaby szalę na którąś ze stron i wojnę zakończyła. Gdyby nie to, przy istniejącej równowadze sił, wojna mogłaby trwać dziesiątki lat, aż w końcu gospodarczy holocaust wszystkich walczących krajów zepchnąłby je z powrotem do stanu maltuzjańskiego, tym bardziej, gdyby, przy odrobinie pecha, broń nuklearna weszła do wojujących arsenałów jeszcze w zachodniej części Grzbietu Pragmatyzmu.

Przekroczenie Grzbietu Pragmatyzmu dla cywilizacji bytującej na planecie mniej zróżnicowanej geograficznie i środowiskowo niż dzisiejsza Ziemia, byłoby więc bardzo trudne. Dwie czy trzy takie nieudane próby, pamięć o milionowych ofiarach i zniszczonych atomowym ogniem miastach, mogłyby dodatkowo wytworzyć w takiej pechowej cywilizacji potężną traumę i bardzo silne tabu blokujące jakikolwiek rozwój naukowo-techniczny ponad poziom z końca XVIII wieku. Jest zatem Grzbiet Pragmatyzmu ostatnim z, co najmniej kilku istniejących, filtrów blokujących powstanie cywilizacji naukowo technicznej i tym samym przynajmniej częściowo wyjaśnia on paradoks Fermiego – brak, poza naszą, jakichkolwiek cywilizacji naukowo technicznych we Wszechświecie, a przynajmniej w naszej Galaktyce.

Teoretycznie, obok przejścia Grzbietu na stronę wschodnią lub odbicia się od niego na zachodnią, istnieje jeszcze trzecia możliwość. Jest to, opisane w książce „1984” George Orwella, utknięcie na Grzbiecie Pragmatyzmu na dobre i przejście Wojny Asurów w stan permanentny, utrzymujący się przez wiele pokoleń. Sytuacja ta jest mało prawdopodobna, wymagałaby bowiem utrzymywania stałego poziomu S i X, czyli, wojna i terror wewnętrzny musiałyby pochłaniać zasoby dokładnie w takim samym tempie, w jakim zniewolone społeczeństwo by je wytwarzało. U Orwella dzieje się tak, wskutek regulowania intensywności konfliktu ręcznie przez władze, i regularnych zmian sojuszy, ale w praktyce byłby to system bardzo niestabilny i wcześniej czy później układ stoczyłby się na którąś, wschodnią, czy zachodnią, stronę Grzbietu, tak samo jak wojny maltuzjańskie zawsze w końcu zrzucały swoich uczestników z Ziemi Agresorów z powrotem do Mściwej Zatoki. U Orwella zresztą pierwsze oznaki takiego przesilenia są widoczne, technika powoli, bo powoli, ale się jednak cofa, a bohaterowie narzekają na zmniejszające się przydziały kartkowe, co oznacza że system opisany w powieści rozpoczął już powrót do maltuzjanizmu.

Nieprzypadkowo również, u Orwella wszystkie wojujące na Grzbiecie Pragmatyzmu mocarstwa są skrajnie totalitarne, a u Robinsona tego typu, powstałe w trakcie Wojny Asurów, reżimy noszą barwną nazwę „Kongresów Talentu Militarnego”. Wszak prezentowany model odnosi się równie dobrze do konfliktów wewnętrznych, jak i międzynarodowych. Na Grzbiecie Pragmatyzmu niestabilne stają się zatem również stosunki wewnętrzne, a nie tylko zagraniczne. Jeżeli dane społeczeństwo, wchodząc na Grzbiet Pragmatyzmu, trafi wyłącznie na osadowe skały Pragmatyczne, wówczas pół biedy. Do utrzymania stabilności wewnętrznej wystarczy stworzenie i rozbudowa zwykłej dyktatury, państwa policyjnego, jakimi w końcu większość państw w trakcie Wojny Asurów się stała. Gorzej, jeżeli trafi się wulkaniczny rdzeń agresji. Strategie pragmatyczne zawsze ustąpią przed policją, jeżeli będzie ona dostatecznie silna. Strategie agresywne nie. Państwo policyjne nie wystarczy i powstaje państwo totalitarne, które wrogów nie zastrasza, ale fizycznie eksterminuje.

Na szczęście nie jest to jedyne możliwe rozwiązanie. W końcu w latach 1914-1945 nie wszystkie kraje stały się policyjnymi dyktaturami, a tym bardziej nie wszystkie pobudowały polarne łagry i krematoryjne piece. W stosunkach wewnętrznych występuje bowiem jeszcze jeden dodatkowy stopień swobody, którego nie ma, a przynajmniej w okresie Wojny Asurów nie było, w stosunkach międzypaństwowych.

Jak już autor wyżej wspominał, strategie pragmatyczne są, w porównaniu z innymi, stosunkowo kosztowne w użyciu, wymagając, zwłaszcza przy niskim poziomie X, zdobycia dokładnej i precyzyjnej informacji o faktycznie istniejącej różnicy sił. Nie tylko jest to skomplikowane samo w sobie, ale i potencjalni przeciwnicy aktywnie w tym przeszkadzają starając się okazać silniejszymi, niż są w rzeczywistości i tym samym skłonić rywala do przyjęcia postawy ustępującej. Obciąża to strategie pragmatyczne dodatkowymi, nie uwzględnionymi w naszym modelu, kosztami drugorzędowymi. W szczególności ważny jest poziom tych kosztów w porównaniu z kosztami sąsiadujących z Grzbietem od wschodu strategiami legalistycznymi. Jeżeli koszty pragmatyzmu są chociaż minimalnie wyższe od kosztów legalizmu, czyli jeżeli jakość stanowienia i egzekwowania prawa przekracza pewne minimum, nasz układ zmienia swój atraktor. Oto mapa krajobrazu Hammersteina przy osłabieniu strategii pragmatycznych o 1%

Asur 04

Nawet tak mała różnica wystarczy legalistom do dokonania znacznych zdobyczy terytorialnych i utworzenia bardzo szerokiej strefy styku ze strategiami mścicielskimi. Przy okazji znikają też Wyspy Nieszczęśliwe, do czego de facto wystarczy różnica zaledwie 0,1%. Grzbiet Pragmatyzmu zostaje natomiast znacznie nadwyrężony (a przy 2% różnicy znika zupełnie) i miedzy Mściwą Zatoką i Morzem Legalizmu powstaje szerokie przejście, które umożliwiło wielu krajom przejście od strategii M do L bez turbulencji i komplikacji. Nieprzypadkowo były to właśnie kraje o największym poziomie praworządności, z intrygującym wyjątkiem Niemiec, w których przecież samo pojęcie „Rechtsstaat” wymyślono. Pewnie, z jakichś powodów, strategie pragmatyczne były w tym kraju łatwiejsze niż gdzie indziej do stosowania i legaliści nie zdołali wypracować tam niezbędnej przewagi.

Należy więc podziwiać zarówno Robinsona, jak i Orwella, że, nie dysponując opisanym modelem, nie dokonując żadnych związanych z nim obliczeń i symulacji, wysnuli swoje absolutnie wiarygodne wizje z czystej intuicji. To co autor niniejszego artykułu, musiał żmudnie analizować, pisać równania, tworzyć macierze i w końcu obliczać, oni odgadli samą siłą wyobraźni.

Zakres stosowalności tak prostego przecież modelu, jak macierz Hammersteina, okazuje się zatem zadziwiająco szeroki, praktycznie wystarczający, aby wymodelować konflikty w całej dotychczasowej historii ludzkości i całkowicie wyjaśnić zaobserwowany przez Stevena Pinkera fenomen nazwany przez niego „zmierzchem przemocy”, który Pinker odkrył, ale którego nie potrafił przekonująco wyjaśnić. Jednak cechą prawdziwie użytecznego modelu jest nie tylko wyjaśnienie zjawisk już istniejących, ale i przewidywanie przyszłych. Macierz Hammersteina znajduje się tu w szczególnie nieszczęśliwym położeniu, bo wynika z niej, że będziemy po prostu płynąć po Morzu Legalizmu na wschód coraz dalej i dalej i tak w miarę rozwoju cywilizacyjnego i wzrostu S praktycznie w nieskończoność, o ile ten ruch nie zostanie w końcu zahamowany przez pułapkę logistyczną. Tak czy inaczej nie wydarzy się już, jeżeli chodzi o historię konfliktów i wojen, kompletnie nic.

Ale moment, zaraz, zaraz… Skąd wiemy że Morze Legalizmu nigdy się nie kończy? Z pokazanego na początku eseju rozwiązania analitycznego? Że taka właśnie, legalistyczna strategia jest optymalna w sensie Pareto i będzie coraz bardziej optymalna w miarę wzrostu S? ? Przecież właśnie wykazaliśmy, że dla S<10 strategia ewolucyjnie stabilna odbiega od paretooptymalności niekiedy bardzo znacznie, a równowaga Nasha znajduje się czasami w najdziwniejszych miejscach. Więc jak to jest dla S>10? Jak wygląda kształt rzeczy przyszłych?

I znów musiało upłynąć wiele czasu (komputerowego), zanim ten kształt, dla zakresu S od 10 do 510, zaczął nam się z macierzy wyłaniać. Jeżeli chodzi o strategie agresywne i pragmatyczne, niespodzianki nie było. Poza wąziutkim paskiem w pobliżu X = 1, nie występują one w tym zakresie parametrów wcale. Jednak nasze założenie o spokojnym i bezproblemowym rejsie po Morzu Legalizmu rzeczywiście okazało się nieco na wyrost. Oto niespodziewanie ni stąd ni zowąd, pojawia się w pewnym momencie strategia, która nigdy dotąd żadnego zauważalnego, mierzonego w procentach sukcesu nie odnosiła. Oto i ona.

Asur 05

 Jest to chojrak. Chojractwo nie popłacało dla żadnej z dotychczas badanych kombinacji współrzędnych, o ile tylko S<10. Teraz to się zmieniło. Dla wyższych S niespodziewanie chojracy zaczynają się pojawiać w znaczącej, przekraczającej 10% strategii, liczbie. A skoro pojawia się chojrak, to tylko czekać, jak w ślad za nim pojawi się mściciel. Na ostatnim wykresie przedstawimy zatem strategie mścicielskie obecne w omawianym zakresie.

Asur 06

Jak widać, pomimo praktycznego braku strategii niemiłych, krajobraz Morza Legalizmu wcale nie jest tak jednostajny i monotonny, jakby się mogło wydawać. W szczególności w pewnych obszarach, wskutek niespodziewanej aktywności chojraków, legaliści zostają całkowicie wyparci przez mścicieli. W rezultacie pojawia się obszar nazwany przez autora Jęzorem Zemsty. Mimo że nie jest on tak niemiły jak Grzbiet Pragmatyzmu, jego przebycie również może być dla cywilizacji bardzo kłopotliwe. Strategie oparte, nie na obiektywnych prawach własności, ale na poczuciu honoru i zemście, nie powodują, co prawda eksplozji przemocy i agresji, ale poważnie utrudniają dalszy rozwój cywilizacyjny i gospodarczy, a tym samym wzrost S. Społeczeństwo, które dotarło już w swoim rozwoju do tego punktu, nie popadnie w konflikty, ale też i utknie właśnie w tym miejscu. Co gorsza, w przeciwieństwie do strategii z Grzbietu Pragmatyzmu, o Wyspach Nieszczęśliwych już nie wspominając, Jęzor Zemsty jest znacznie bardziej stabilny i żadne zmiany kosztów drugorzędowych i osłabianie chojraków nie robią na nim wrażenia. W przeciwieństwie jednak do Grzbietu Pragmatyzmu, Jęzor Zemsty nie obejmuje wszystkich zakresów X i jest możliwe jego opłynięcie od północy. Cywilizacja, która podąży ta drogą będzie się mogła dalej rozwijać, ale kosztem zwiększenia wewnętrznych nierówności X. Jeżeli wierzyć, do czego jednak nie zachęcamy, wspomnianemu już Pikketemu i jego fiksacji na punkcie nierówności, ten proces już mógł się rozpocząć.

W ten sposób zbadaliśmy krajobraz Hammersteina do zakresu S = 510. A co dalej?

Dalej kończy się stosowalność modelu. Dla X = 0,5, już przy stosunkowo niskich S pojawiały się nieregularności widoczne w postaci archipelagu Wysp Nieszczęśliwych. Dla S przekraczającego 400 chaos rozszerza się na kolejne zakresy. W obszarze zaznaczonym na ostatnim wykresie białą elipsą, wszystkie strategie stają się jednakowo prawdopodobne, a dla jeszcze większych S ten chaotyczny obszar się systematycznie poszerza. Jakaś równowaga Nasha na pewno nadal istnieje, ale jest ona tak płytka, że same losowe fluktuacje powodują, że układ nie może się w niej zakotwiczyć na stałe. W świecie transmutatorów antymaterii, gdzie praktycznie wszystko można sobie za darmo zreplikować w nanofakturze, samo pojęcie własności traci sens. Jedyną rzeczą, która ma wymierną wartość jest już tylko czas. Którego nie można jednak zrabować, kupić, ukraść, ani nawet zmagazynować na później. Ponieważ zaś praktycznie zanika w tym miejscu stabilność ewolucyjna, zatem w praktyce górę weźmie dążenie do paretooptymalności. I zrealizowane w praktyce zostaną zalecenia Jezusa w postaci powszechnego stosowania strategii (U, U). Jeżeli zatem kiedykolwiek bezpośrednio spotkamy we Wszechświecie inną cywilizację, będzie to niczym spotkanie dwóch Jezusów. Doświadczenie przełomowe i jedyne w swoim rodzaju, ale całkowicie bezkonfliktowe. Gwiezdnych Wojen nie ma, nigdy nie było i nigdy nie będzie.

Wojna Asurów cz II

57 myśli na temat “Wojna Asurów 1984

  1. Co do tych Niemiec – prawo nie równa się legalizm w rozumieniu L. Prawo to po prostu instytucjonalizacja strategii, jakie by one nie były. Takie niewolnictwo na przestrzeni dziejów było zwykle nieźle uregulowane prawnie, i o ile w relacjach dwóch właścicieli niewolników można to uznać za L, to w relacji właściciel-niewolnik mamy tu po prostu zintytucjonalizowane A. Wracając do Niemiec – cofnijmy się do źródła, czyli Prus. Było to chyba najbardziej zamordystyczne państwo niemieckie przed zjednoczeniem. Prawo w dużym stopniu było tu właśnie intytucjonalizacją A. Podobnie mamy w chińskiej dynastii Qin, u Inków, zwraca też uwagę, że prawo pojawia się już na samym początku cywilizacji, kiedy o morzu legalizmu trudno jeszcze mówić.Rechtstadt to wcale nie musi być L-stadt.
    Przyszło mi jeszcze coś do głowy w kwestii tych dzielnic przemocy, dresiarskich blokowisk, etc. To wcale nie musi być ziemia agresorów ani grzbiet pragmatyzmu. To może być morze legalizmu (a przynajmniej jego obszar z dotychczasowych symulacji) w warunkach kosztu legalizmu wyższego niż kosztu pragmatyzmu czy chojractwa. Można by oczekiwać, że w takim układzie urośnie grzbiet pragmatyzmu i wyspy nieszczęśliwe.
    No i łyżka dziegciu 🙂 Jeśli dodanie kilku strategii zdemolowało pierwotny układ, to pytanie co zmieni dodanie kolejnych. Takie przykładowe LU – zaczyna od legalizmu, gdy spotka się z agresją ustępuje. Coś takiego powinno wystąpić w morzu legalizmu mimowolnie powiększając wyspy nieszczęśliwe, wzmacniając CL kosztem L, i przesuwając CL w kierunku strategii niemiłych. Może pojawiłyby się jakieś nowe jęzory zemsty, bo LU wzmacniałoby C.

    Polubienie

    1. „Rechtstadt to wcale nie musi być L-stadt.”

      no faktycznie, to by fenomen niemiecki wyjaśniało.

      ” w kwestii tych dzielnic przemocy, dresiarskich blokowisk, etc. To wcale nie musi być ziemia agresorów ani grzbiet pragmatyzmu. To może być morze legalizmu (a przynajmniej jego obszar z dotychczasowych symulacji) w warunkach kosztu legalizmu wyższego niż kosztu pragmatyzmu czy chojractwa. Można by oczekiwać, że w takim układzie urośnie grzbiet pragmatyzmu i wyspy nieszczęśliwe.”

      Owszem, przy osłabianiu strategii L i CL, Grzbiet Pragmatyzmu staje się grubszy i łączy się na południu z Wyspami Nieszczęśliwymi (też połączonymi). Ale legalizm, chociaż nieco okrojony od zachodu i południa, nadal istnieje tak jak przedtem

      „No i łyżka dziegciu 🙂 Jeśli dodanie kilku strategii zdemolowało pierwotny układ, to pytanie co zmieni dodanie kolejnych.”

      Nie podejmuję się 🙂 Chyba że kmat ma dojścia do jakiegoś superkomputera. 🙂 Dodanie kolejnych strategii (LU, LP, etc) wydłuży czas obliczeń do wielu godzin. 😦

      Polubienie

  2. „no faktycznie, to by fenomen niemiecki wyjaśniało.”
    Problem leży chyba w tym, że L rozstrzygają spory nie tyle na podstawie ogólnych obiektywnych kryteriów co kryterium bardzo szczegółowego – dotychczasowej kontroli nad zasobem, co u ludzi rozwinęło się w prawo własności. To nie tyle strategia legalisty co liberała.

    „Owszem, przy osłabianiu strategii L i CL, Grzbiet Pragmatyzmu staje się grubszy i łączy się na południu z Wyspami Nieszczęśliwymi (też połączonymi). Ale legalizm, chociaż nieco okrojony od zachodu i południa, nadal istnieje tak jak przedtem”
    A to nie problem. „no go zones” nie różnią się aż tak bardzo od zwykłych terenów. Ot trochę większe X, trochę mniejsze S.. Ciekawym problemem są też Wyspy Nieszczęśliwe. One przecież istnieją w miejscu, które powinno być rajem.

    „Nie podejmuję się 🙂 Chyba że kmat ma dojścia do jakiegoś superkomputera. 🙂 Dodanie kolejnych strategii (LU, LP, etc) wydłuży czas obliczeń do wielu godzin. 😦”
    Problem może być paradoksalnie łatwy do ominięcia. W końcu nie wszystkie nowe strategie okazały się istotne. Prawdziwą zmianę przyniosła tylko CL. Można by chyba testować podmieniając mniej istotne w ogólnym obrazie.

    Polubienie

    1. „Problem może być paradoksalnie łatwy do ominięcia. W końcu nie wszystkie nowe strategie okazały się istotne. ”

      Ależ skąd. To, że jakaś strategia nie występuje w zauważalnej ilości, wcale nie oznacza, że jest nieistotna. Jakby usunąć z naszej macierzy strategie C i CP, które dla S<10 praktycznie nie występują, to mapa zmienia się w sposób znaczący. 🙂

      Ale tak czy inaczej spróbuję dopisac kolejne strategie, (LU i LP), ale niczego nie obiecuję.

      Polubienie

          1. No to są jaja. Strach pomyśleć, co by było, gdyby samego M usunąć. A usunięcie obu eliminuje tą dziwną strefę pragmatyków, czy wystarczy tylko jednego? Tu zwłaszcza MP zwraca uwagę, bo jakby się zastanowić, ta strategia jest bardzo bliska U jeśli chodzi o efekty. Choć ML w sumie też. To właściwie takie trochę UP i UL są, tylko czasem sobie lepiej radzą w koegzystencji z agresywniejszymi strategiami. Co pewnie zwiększa tą strefę podwyższonego U w regionie. A oni nie mają jakiegoś gradientu w Zatoce Mścicieli, że ich liczba rośnie w kierunku wschodnim?

            Polubienie

          2. „Strach pomyśleć, co by było, gdyby samego M”

            Wtedy znika Mściwa Zatoka. 🙂 Wszędzie poza strefą III panuje niepodzielnie A (to skutek prowokacji chojrackich) W strefie III utrzymują się legaliści bo ML i MP wystarcza tu żeby poskromić chojraków. Znika też Jęzor Zemsty

            „A usunięcie obu eliminuje tą dziwną strefę pragmatyków, czy wystarczy tylko jednego? ”
            Brak ML znacznie osłabia. Brak MP eliminuje (poza wspomnianymi wysepkami)

            „A oni nie mają jakiegoś gradientu w Zatoce Mścicieli, że ich liczba rośnie w kierunku wschodnim?”

            Owszem rośnie. Od zera przy Ziemi Agresorów (tam są tylko M) do nawet 40% przy Grzbiecie Pragmatyzmu

            Polubienie

  3. PS. W sumie można by chyba wstępnie sprawdzić czy jest sens dodawać analizować kolejne strategie po prostu dodając je w interesujących punktach, tą metodą, którą używałeś na początku.

    Polubienie

  4. No widzę, że korzystasz z moich uwag, ale „dziękuję” przez gardełko już nie przejdzie.
    Więc sam odnotuję, że wreszcie przestałeś bełkotać o tym, że „legalizm to spotkanie 2 strategi ustępujących” i zdefiniowałeś go jako „rozstrzyganie sporu bez walki, w oparciu o jakieś kryteria obiektywne, w przypadku ludzi – prawo, stanowione, bądź przynajmniej zwyczajowe.” Czyli legalizmu tym razem nie definiuje obustronne ustępstwo, ale forma rozstrzygania konfliktu.
    Każde małe zwycięstwo rozsądku cieszy.

    Oczywiście zgodnie z twoją definicja przemocy (czyli spotkania 2 strategii agresywnych) legalizm jest także formą przemocy. Czyli im więcej legalizmu tym więcej przemocy w twoim rozumieniu. Wszystko super, skoro tak to sobie zdefiniowałeś, to mi nic do tego, tylko zdaj sobie wreszcie sprawę, że mówisz językiem marksizmu, i że relacje rodzinne to w dużej mierze forma przemocy, że wszelkie stosunki pracy to forma przemocy, że cały kapitalizm to jeden wielki kocioł z przemocą, tak jak ty ją zdefiniowałeś.

    Zwycięstwo małe, bo oczywiście później znów piszesz o strategiach U a nawet o docelowym „Jezusowym” raju, gdzie spotykają się już tylko strategie U i U a obliczenia dla takiego spotkania robisz jak dla spotkania 2 strategii agresywnych, którym „obiektywne kryteria” zawsze dają 50% szans na zwycięstwo w sporze sądowym. Za cholerę nie wiadomo dlaczego strategię nadstawiania drugiego policzka utożsamiasz z pozywaniem kogoś do sądu. Dalej też nie wiadomo, dlaczego, gdybym niczym Jezus, poszedł się sądzić, to miałbym niby 50% szansy na zwycięstwo w sporze o np. twój samochód, i dlaczego szanse te są znacząco większe, niż gdybym chciał ci go skutecznie ukraść. Macham już na to ręką, bo w powyższym tekście mówisz jedynie o relacjach międzypaństwowych więc nie będę się wyżywał nad nieaplikowalnością twoich teorii do realnych relacji międzyludzkich.

    Oczywiście nie potrafisz także pohamować swoich ideologicznych skrzywień i nawet jak już rozsądnie zdefiniowałeś strategię legalizmu, to koniecznie musiałeś napisać o strategiach opartych „na obiektywnych prawach własności”. Zasadniczo nie wiem jak to komentować. Czy twoim zdaniem wszelkie prawo to prawo swego rodzaju własności, a wszelkie spory to spory o swego rodzaju własność? A może cała twoja koncepcja legalizmu opisuje tylko spory dotyczące własności? A może wydaje ci się, że prawo własności jest „obiektywne” i nie podlega umowie społecznej? Lepiej nie pytać, tym bardziej, że w definicji na początku tekstu pisałeś o „prawie, stanowionym, bądź przynajmniej zwyczajowym”.

    Oczywiście nadal nie możesz się powstrzymać przed sugerowaniem, że twoja koncepcja wyrasta wprost z poważnych naukowych badań nad światem przyrody: „Jednak uwzględnianie tylko tych trzech strategii (w tym także strategii L) może być uzasadnione w ekologii, skąd ten model się wywodzi, kiedy bada się zachowania owadów, lub, co najwyżej, żab.” O tak, owady i żaby bardzo często stosują strategię legalisty, czyli rozstrzygają spór bez walki, w oparciu o jakieś kryteria obiektywne.

    Reszty tekstu się nie czepiam. Zakładam, że komputer policzył co mu kazałeś. Pytanie, czy z sensem mu kazałeś? Bo wszystko super, pod warunkiem, że wszelkie relacje to gra o sumie zerowej. A jeśli nie? Jeśli na świecie istnieją jakieś inne relacje, to wszelkie twoje obliczenia nie mają sensu w odniesieniu do realności, bo ona po prostu z definicji wygląda inaczej.

    Polubienie

    1. „owady i żaby bardzo często stosują strategię legalisty, czyli rozstrzygają spór bez walki, w oparciu o jakieś kryteria obiektywne.”

      Owszem. Rozstrzygają spór w oparciu o kryteria obiektywne. Np który z nich jest większy (niekoniecznie oznacza to, że silniejszy)

      Polubienie

      1. Czyli jest to klasyczne wymuszenie, które w twojej koncepcji mieści się w strefie II, a które sam zdefiniowałeś jako spotkanie strategi agresywnej z ustępującą.

        Polubienie

        1. „Czyli jest to klasyczne wymuszenie”

          Nie. To jest klasyczne rozstrzygnięcie w oparciu o kryteria obiektywne, czyli strategia legalisty. Możliwe jest i rozstrzygniecie odwrotne wygrywa kto jest mniejszy. Czasami nazywa się to legalizmem paradoksalnym

          Polubienie

          1. No jak to jest strategia legalisty, to ciekawy jestem jak wyglądać będzie strategia pragmatyka u owych hipotetycznych zwierzątek?

            Polubienie

          2. Słabsi ustępują silniejszym, przecież była o tym wielokrotnie mowa.

            W praktyce można odróżnić Pragmatyka od Legalisty po zachowaniu. Pragmatyk się nadyma, stroszy, tupie, wali kończynami i stara się wydać jak najsilniejszym. Legalista nie.

            Polubienie

      2. No chyba że miałem rację pisząc, że przedefiniowałeś legalizm i w twojej koncepcji nie jest to już spotkanie dwóch strategii ustępujących, ale każde spotkanie dowolnych strategii, które odbywa się na bazie jakichś tam reguł. Jeśli tak, to przepraszam, ale równocześnie apeluje o konsekwencję w używaniu tak zdefiniowanego terminu i usunięcie ze twojej koncepcji strefy III, bo przedefiniowany legalizm może pojawić się w każdej ze „stref”, a strefa III jako spotkanie dwóch ustępujących nie doprowadza do konfliktu, zwycięzca nie jest ustalony i wypłata jest zero. No chyba, że przedefiniujesz strefę III na strefę „współpracy”, „wzajemnego poszanowania swoich potrzeb” lub „empatii”, tylko że taka strefa wychodzi poza twoje obliczenia bo albo zakłada podział nagrody, albo zaczyna być grą o sumie dodatniej.

        Polubienie

  5. Ach, nie skomentowałem twojej wzmianki o Pikettym.
    No więc jedna z najszerzej komentowanych w ostatnich latach książek ekonomicznych nie wpadła ci w ręce, ale zmusiłem cię do jej przeczytania. Zmusiłem, by unaocznić ci brak podstaw do twierdzenia, że rozwarstwienie społeczne będzie z czasem, w sposób naturalny maleć.
    W powyższym tekście przyznałeś mi oczywiście rację, pisząc: „opisywany przez Pikettego wskaźnik, tzw. stosunek kapitału do dochodu, bardzo stabilny do początku XX wieku, doznał nagłego załamania właśnie w okresie 1914-1945 i dopiero całkiem niedawno, około roku 2010, wrócił do swojego naturalnego poziomu sprzed Wojny.”

    Tak. Przyznałeś, że naturalnym jest silne rozwarstwienie społeczne, które zaburzają jedynie wojny i rewolucje lub lewicowa, polityka. Tak więc twoja wiara, że w miarę „postępu cywilizacyjnego” współczynnik X z twojego wykresu, będzie malał, jest mrzonką. A więc nawet zakładając, że twoja koncepcja ma jakiś sens, nie można zakładać, że z czasem wszyscy będziemy stosować „strategię legalisty”, ale raczej że wąska elita wymusi na reszcie ludzi swoją wolę (czyli skończymy w twojej strefie II). No chyba, że lewactwo coś z tym zrobi, co postuluje Piketty, i za co uznałeś jego książkę za kuriozalną.

    Polubienie

    1. „rozwarstwienie społeczne będzie z czasem, w sposób naturalny maleć.”

      Owszem, rozwarstwienie będzie z czasem maleć i. co zabawne. wynika to wprost z tez stawianych przez Pikketego. Sam ich nie zauważa. 🙂

      „Przyznałeś, że naturalnym jest silne rozwarstwienie społeczne,”

      Nie – przyznałem że jest stabilny stosunek kapitału (i to kapitału w sensie definiowanym przez Pikketego – czyli w sumie nieadekwatnym) do dochodu. Czytać VANAT, a nie tylko pisać. 🙂

      Polubienie

      1. „Owszem, rozwarstwienie będzie z czasem maleć i. co zabawne. wynika to wprost z tez stawianych przez Pikketego. Sam ich nie zauważa.” – He he he. Teraz tylko musisz to udowodnić. Czekam nieustannie.

        Polubienie

          1. Oj chyba jednak jest, skoro ekonomiści na całym świecie czytają tą książkę od 2014 i nikt za kuriozalna jej nie uznaje, ale poczekam aż nam zdradzisz, co ty tam sobie znów wymyśliłeś

            Polubienie

          2. ” ekonomiści na całym świecie czytają tą książkę od 2014 i nikt za kuriozalna jej nie uznaje”

            Co też VANAT nie powie.. 🙂

            Historycy na całym świecie czytają książki Danikena i nikt ich za kuriozalne nie uznaje.
            Biolodzy na całym świecie czytają od 1986 roku książkę Johnsona i nikt za kuriozalną jej nie uznaje.

            A co może nie? 🙂

            W rzeczywistości książka Pikketego już dawno została zdeprecjonowana, tylko, żyjąc w Waszej zamkniętej bańce, nie macie o tym pojęcia. Można znaleźć wiele recenzji, detalicznie wyjaśniającej Pikketego błędy, a nawet jawne fałszowanie danych (Pilaster sam znalazł dwa takie, dotychczas chyba nie zauważone, przykłady), aby pasowały one do tezy.

            Polubienie

          3. Nie mam pojęcia kim jest Johnson, o którym piszesz. Ty nie wiedziałeś kim jest Piketty, zanim o nim nie wspomniałem. To już pokazuje, który z nas żyje w jak małej bańce. Coraz bardziej jest mi wstyd, że marnuje swój czas na polemiki z tobą. Pisz tę recenzję Pikettego, to się wypowiem.

            Polubienie

          4. „Nie mam pojęcia kim jest Johnson, o którym piszesz.”

            Żadna strata. Nie jest to ktoś, kogo warto by znać. Ale w swojej bańce jest równie popularny jak Pikkety w bańce Vanata. 🙂

            „Coraz bardziej jest mi wstyd, że marnuje swój czas na polemiki z tobą.”

            Niech Vanat wystąpi do swoich zwierzchników o podwyżkę gaży jaką otrzymuje za tak niewdzięczną robotę. 🙂

            Polubienie

  6. Zastanawia mnie jeszcze ten jęzor zemsty. Rzecz jest bardzo podobna do grzbietu pragmatyzmu, który sugerował „przejście fazowe” od mścicielstwa do chojraczącego legalizmu. Tu jednak po obu stronach mamy niby to samo. Jest może jakaś różnica między proporcjami dominujących strategii po obu stronach jęzora?

    Polubienie

    1. „Jest może jakaś różnica między proporcjami dominujących strategii po obu stronach jęzora?”

      Nie ma różnicy. I tu i tu mamy CL/L. I nagle jęzor ni przypiął ni przyłatał.

      Polubienie

      1. To jest dziwne. Bo podejrzewam, że natura tego zjawiska jest bardzo podobna do Grzbietu Pragmatyków. Rosnące koszty konfliktu podnoszą znaczenie strategii ustępliwych, co automatycznie premiuje strategie agresywne. Ponieważ zaś koszty konfliktu są tu jednak olbrzymie agresja jest symulowana (chojractwo). To z kolei otwiera drogę dla mścicieli.
        Chyba że to nie odpowiednik Grzbietu, a po prostu kolejna Zatoka Mścicieli zanurzona w legalizmie, jak poprzednia była zanurzona w agresji i wymuszaniu. W sumie pytanie, czy w strefie chaosu nie ma kolejnej 🙂
        Swoją drogą niezależnie od opcji L wcale nie jest strategią miłą. W legalizmie U mają ciężko jak w krainach agresorów, a ciężej niż wśród pragmatyków. No ale w końcu L a szczególnie CL to agresor tak skonstruowany, aby się wzajemnie nie wykańczać.

        Polubienie

        1. „Chyba że to nie odpowiednik Grzbietu, a po prostu kolejna Zatoka Mścicieli zanurzona w legalizmie”

          No owszem. Nawet kształt ma podobny, tyle że Mściwa Zatoka jest otoczona strategiami niemiłymi, a Jęzor nie

          „czy w strefie chaosu nie ma kolejnej”

          Przyszło to pilastrowi do głowy i nawet podejrzewał istnienie jakiegoś schematu fraktalnego (każdy kolejny akwen Mścicieli byłby z 10 raz wiekszy od poprzedniego). Ale chaos uniemożliwia zbadanie tego.

          „Swoją drogą niezależnie od opcji L wcale nie jest strategią miłą. ”

          Dlaczego? Nie atakuje pierwszy bez powodu.

          Polubienie

          1. „Przyszło to pilastrowi do głowy i nawet podejrzewał istnienie jakiegoś schematu fraktalnego (każdy kolejny akwen Mścicieli byłby z 10 raz wiekszy od poprzedniego). Ale chaos uniemożliwia zbadanie tego.”
            Właściwie czemu uniemożliwia?

            „Dlaczego? Nie atakuje pierwszy bez powodu.”
            Obiektywnie to różnicy między L i P nie ma. Obaj zaatakują w około połowie przypadków. Obaj są w istocie formą agresora tak skonstruowaną aby nie prowadzić wojen między sobą, ale z innymi tak. Zwraca uwagę, że U nie może z legalistami koegzystować, na Morzu Legalistów U jest rzadkie jak na Ziemi Agresorów i sporo rzadsze niż w Zatoce Mścicieli i nawet na Grzbiecie Pragmatyków (!). Jedyne naprawdę miłe strategie to strategie mścicielskie, które nigdy nie atakują pierwsze i U. Zwraca też uwagę, że mściciele i legaliści nigdy nie koegzystują ze sobą, wzajemne konflikty muszą którąś stronę wykończyć. Ale tu mamy po prostu konflikt kapitalizmu (L) z komunizmem (U,M). W końcu M to taki, który wszystkim chce się dzielić, ale atakuje każdego kto dzielić się z M nie chce, czyli po prostu bolszewik. U to z kolei pacyfista ze squatu.
            Nie jest to nawet skutkiem samego L, a tego, że do istnienia wymaga koegzystencji z AL/CL, który U wytłucze. Morze legalizmu to po prostu nie jest miejsce dla jezusa.

            Polubienie

          2. „Obaj zaatakują w około połowie przypadków. ”

            Ale będą to inne przypadki. Poza tym pragmatyk atakuje w połowie przypadków, jeżeli jest przeciętnie silny. Im jest silniejszy tym atakuje częściej

            „Jedyne naprawdę miłe strategie to strategie mścicielskie, które nigdy nie atakują pierwsze i U.”

            to zależy od definicji miłości. 🙂 W sensie dosłownym L może nie jest miły, tak jak miły nie jest np sąd, albo policjant. Ale to L są podstawą cywilizacji.

            „Morze legalizmu to po prostu nie jest miejsce dla jezusa.”

            Zapewne. Ale obszar chaotyczny już tak.

            Polubienie

  7. Coś mi jeszcze wpadło do głowy. To przesuwanie się na wschód to całkiem niezły model procesu państwotwórczego. Horda (agresja) -> Plemię (zemsta) -> Wodzostwo (wymuszanie) -> Państwo (prawo). Piast kołodziej jako M, Mieszko I jako P, Jagiełło jako L.

    Polubienie

        1. ” Może Lech”

          Nie, nie. to wszystko już ludy rolnicze i to dość złożone, bo epoki żelaza. Czyli jednak Mściwa Zatoka., strategie M.

          Aby sięgnąć do A, trzeba czasów sprzed migracji indoeuropejskich

          Polubienie

          1. Ale w momencie, kiedy głębokie załamanie gospodarcze mocno obniżyło S, a nierównomierne masakrowanie przez Hunów podniosło X. To chyba jedna z tych sytuacji, gdy ludy normalnie z zatoki mścicieli chwilowo znalazły się na ziemi agresorów. Nie na długo, ale jednak.

            Polubienie

  8. „Ale będą to inne przypadki. Poza tym pragmatyk atakuje w połowie przypadków, jeżeli jest przeciętnie silny. Im jest silniejszy tym atakuje częściej”
    A im słabszy tym słabiej. Z punktu widzenia I lepiej jest żyć pomiędzy słabymi pragmatykami

    „to zależy od definicji miłości. 🙂 W sensie dosłownym L może nie jest miły, tak jak miły nie jest np sąd, albo policjant. Ale to L są podstawą cywilizacji.”
    Owszem. Ale to zupełnie inna sprawa 🙂 Ale realnie masz trzy grupy strategii: „socjalistyczne (M, MP, U)”, „liberalne” (CL, L, paradoksalnie C, zapewne postulowane PL, LU,) i „faszystowskie” (A, P, CP, chyba postulowane LA, LP (to może być ten pruski Rechtstadt), PA (choć cholera wie co taki agresywny mściciel może namieszać). Wszystkie trzy grupy wyraźnie oddzielone, z godnym uwagi wyjątkiem mieńszewika ML i może łajzy PU, którzy wystąpią zarówno w strefie M jak i L.

    „Zapewne. Ale obszar chaotyczny już tak.”
    A właściwie w jakich proporcjach strategie tam występują?

    „W strefie III utrzymują się legaliści bo ML i MP wystarcza tu żeby poskromić chojraków.”
    Nie zdziwiłbym się, gdyby bardziej CL ich trzymał w ryzach. U tępi równie skutecznie, a na C też żeruje. ML nie różni się od L w relacji z C.

    „Brak ML znacznie osłabia. Brak MP eliminuje (poza wspomnianymi wysepkami)”
    „Owszem rośnie. Od zera przy Ziemi Agresorów (tam są tylko M) do nawet 40% przy Grzbiecie Pragmatyzmu”
    Na samym grzbiecie pragmatyków one występują? Bo one (zwłaszcza MP też mogą być żywicielami agresorów i pragmatyków niewiele gorzej niż U.

    Polubienie

    1. „„Zapewne. Ale obszar chaotyczny już tak.”
      A właściwie w jakich proporcjach strategie tam występują?”

      Wszystkie po 100% 🙂 To zależy jak się puści symulację, od jakich warunków początkowych, etc.. Za każdym razem inaczej.

      „Na samym grzbiecie pragmatyków one (MP i ML) występują?”

      Nie. ale właśnie dlatego że są „pożerane” przez P i A, tak samo jak to jest z U

      Polubienie

  9. „Wszystkie po 100% 🙂 To zależy jak się puści symulację, od jakich warunków początkowych, etc.. Za każdym razem inaczej.”
    Ale jak dojdzie do tych 100% to staje, czy odbija w innym kierunku? Bo jeśli się zatrzymuje, to interesujące jest przyjęcie jako warunków początkowych proporcje z wschodnich krańców Morza Legalizmu, w końcu ludzkość wkroczy w chaos właśnie stamtąd.

    „Nie. ale właśnie dlatego że są „pożerane” przez P i A, tak samo jak to jest z U”
    W sumie logiczne, w końcu to takie U, które czasem odwinie.

    Polubienie

        1. ” A jest jakiś wzorzec w tych oscylacjach?”

          Nie szukałem. 🙂 Ale oscylacje świadczą właśnie o chaosie w modelu, przynajmniej w jego wersji dyskretnej, iterowanej komputerowo. (tak samo jak w dyskretnym, różnicowym modelu Verhulsta). W wersji ciągłej, jak już napisał pilaster, na pewno jakieś rozwiązanie analityczne istnieje i równowaga Nasha jest zachowana, ale różnica między tym rozwiązaniem a wszystkimi innymi jest tak mała, że nawet drobne zakłócenia („drgania termiczne”) wybijają układ z tego stanu równowagi

          Polubienie

          1. No to jest ciekawe, bo przy ekstremalnym S należałoby po prostu oczekiwać dominacji jakiejś strategii, która sama z sobą nie prowadzi wojen (legaliści, pragmatycy, kompleks mścicielsko-ustępujący). Natomiast po ustabilizowaniu się powinno zastygnąć, w końcu każda niekompatybilna strategia powinna zostać zmasakrowana w wyniku konfliktów zanim osiągnie istotną ilość.

            Polubienie

          2. Co ciekawe, kształt i przebieg oscylacji zależy silnie od warunków początkowych. Przy założeniu że zaczyna się od strefy legalizmu (55% CL, 45%L) w oscylacjach wymieniają się głównie strategie chojrackie (C, CL, CP). Ale nie przykładałbym do tego dużej wagi. Chaos to chaos. Przy innym skoku obliczeniowym wynik może być diametralnie inny

            btw stworzyłem już macierz wypłat dla 16 strategii (256 pozycji! – Ufff!). Powoli będę ją przenosił do komputera i postaram się policzyć małymi kawałkami. Może coś wyjdzie. 🙂

            Polubienie

  10. „Co ciekawe, kształt i przebieg oscylacji zależy silnie od warunków początkowych. Przy założeniu że zaczyna się od strefy legalizmu (55% CL, 45%L) w oscylacjach wymieniają się głównie strategie chojrackie (C, CL, CP).”
    Trochę dziwne, w fazie dominacji C mściciele powinni to zeżreć.

    „btw stworzyłem już macierz wypłat dla 16 strategii (256 pozycji! – Ufff!). Powoli będę ją przenosił do komputera i postaram się policzyć małymi kawałkami. Może coś wyjdzie. 🙂”
    Obaczym 🙂 Podejrzewam, że zasadnicze elementy krajobrazu się utrzymają, ale może coś nowego dojdzie.

    Polubienie

    1. Spokojnie, pilaster dodaje nowe strategie. Czort wie co one jeszcze mogą zmienić. Może być tak, że ten Jęzor Mścicieli zatonie, albo stanie się czymś zupełnie innym.

      Polubienie

          1. Pokazało się. Jeszcze chwilunia cierpliwości. Większość zmian jest tylko ilościowa, ale jest jedna poważna zmiana jakościowa, która zmienia naprawdę DUŻO. 🙂

            Symulacje chodzą szybciej niż się obawiałem, bo wdrożyłem bardziej efektywny sposób. Zamiast liczyć po kawałku, zapuszczam wieczorem od razu cały badany obszar, Komputer mieli przez noc i na rano jest gotowe. 🙂

            Jeszcze dzień – dwa i wszystko będzie gotowe. 🙂

            Polubienie

    2. W tej chwili, jeżeli chodzi o układ międzynarodowy, najbardziej rozwinięte kraje na świecie dochodzą do S = 100. Ich wzajemna wymiana handlowa wynosi kilkukrotność ich PKB, a możliwe zyski z wojny to raptem kilkanaście procent PKB. Także indywidualnie panują takie proporcje Ile można zrabować w wyniku udanego napadu? kilkanaście, kilkadziesiąt tysiecy $ Uśredniając napady udane i nieudane może z 1000$, w krajach rozwiniętych, tygodniowy zarobek robotnika wykwalifikowanego.

      Polubienie

  11. Ostatnia aktualizacja nie zmieniła drastycznie modelu, a jedynie wyjaśniła Wojny Światowe. Rozszerzenie dodało więc pewne wyjątki, zwiększyło głębię i prawidłowość teorii. Główny zarys ppzostał ten sam. Stąd, wątpię, że Mściciele znikną. A wobec tego, jestem ciekawy, kiedy państwo prawa jakie znamy przemieni się w społeczeństwo honorowych pojedynków. Czy to się dzieje już teraz? Za rok? Za 100 lat? Jak pilaster zauważył, siła teorii tkwi w możliwości przewidywania przyszłych wydarzeń, a do tego konieczny jest pewien szacunek wartości S i prędkość jej zmiany. Z 1 strony chciałbym zobaczyć potwierdzenie działania historiozofii, z drugiej strony, takie przemiany fazowe, rewolucje są zawsze krwawe i niebezpieczne.

    Polubienie

    1. No właśnie nie jest oczywiste, czy wiele nie zmieniło. W pierwotnej wersji dodanie chojraka likwiduje strefę legalizmu i zostaje tylko jednolite morze mścicieli. Utrzymanie strefy legalizmu wymaga dość nieoczywistych manipulacji kosztami strategii. Dopiero dodanie CL powoduje, że strefa legalizmu staje się na powrót stabilna, ale też staje się mniej przyjaznym miejscem do życia.
      Po czym poznać że zaczyna się epoka mścicieli..Niekoniecznie po tych honorowych pojedynkach, które wcale nie są zresztą dla niej oczywiste. Ja bym wypatrywał rozmywania się prawa własności (ono jest ściśle związane z legalizmem), pojawiania się jakichś dziwnych kodeksów gościnności gdzie nieugoszczenie jest wykroczeniem, etc.

      Polubienie

Dodaj komentarz